Skocz do zawartości

ABCD

  • wpisy
    12
  • komentarzy
    80
  • wyświetleń
    15237

Rozgrzebywanie staroci: rozdział pierwszy. Victoria


eMJ

832 wyświetleń

Słowem wstępu

Zastanawiałem się, czy nie należało nazwać tego tekstu ?rozgrzebywaniem klasyki?, ale po pierwsze ?rozgrzebywanie? nie za bardzo pasuje do bardzo szlachetnej ?klasyki?, a po drugie nie mam pewności, czy gry o których będę pisał należą do jakiegokolwiek kanonu. Bezpieczniej jest założyć, że nie. Tak czy inaczej, rozgrzebywanie staroci będzie polegało na ocenie tytułów wiekowych na tyle, by miały szansę ukazać się na AppStore za cenę hitu AAA(nie mylić z AAAA+++). Zachowując perspektywę gracza współczesnego, postaram się pokazać wszystko to, co może zainteresować osoby bez większej tolerancji dla przestarzałej grafiki i skostniałych mechanizmów. Mam w tym miejscu dużą przewagę, gdyż w większość klasyków < 2004 za młodu nie grałem. Nie grałem, czyli żadne wyjęte z kontinuum czasoprzestrzennego wyobrażenia i miłe wspomnienia nie wpłyną na moją ocenę. Zaś jeśli chodzi o gry jestem dosyć wymagający, dlatego nawet największe produkcje, którymi zachwycają się gracze i prasa, są dla mnie... do bani. Z resztą, nie oszukujmy się ? większość jest przereklamowana. Właśnie z tego powodu rozgrzebywanie klasyki można uznać za swoistą krucjatę ? poszukiwanie tego, co w grach najlepsze, a co z biegiem lat zniknęło pod naporem zielonych. To co, zaczynamy?

Strategia z życia wzięta

?Victoria? to gra nietypowa. Ma na karku więcej niż dziesięć lat, ale wciąż bije na głowę większość współczesnych produkcji poziomem skomplikowania. Jest przerażająca i fascynująca jednocześnie. Ironicznie, tymi samymi cechami można bez wahania opisać wojnę, a właśnie o tym traktuje ten tytuł. Victoria jest bowiem rozbudowaną planszówką. Nie ma w niej żadnych spektakularnych efektów(nie spektakularnych też...), jest tylko dwuwymiarowa mapa świata i jednostki na niej. Na przestrzeni jednego wieku pozwala objąć kontrolę nad dowolnym z państw z całej kuli ziemskiej. Całej. Przez prawie sto lat. Jeśli to nie robi na was wrażenia, to nie wiem co zrobi. Ekipa twórców przygotowała się tutaj całkiem nieźle, choć oczywiście nie mam pewności czy wszystko się zgadza(ale żadnych większych błędów nie stwierdzam). Jeszcze lepsze wrażenie zostawia możliwość gry dowolnym z nich; zarówno małym krajem gdzieś w Afryce, jak i wielkim mocarstwem. Niestety, wrażenie to znika już po kilku chwilach, pozostawiając pewien niesmak. Dlaczego? Cóż, będzie to znane pewnie wszystkim tym, którzy mieli do czynienia z serią Hearts of Iron: małym państwem nie ma co robić. Po prostu. Z jednej strony dodaje to realizmu, a przecież o realizm chodziło w tej grze od początku. Z drugiej, wpływa bardzo negatywnie na grywalność. Kontrolowanie jakiegoś zapomnianego przez Boga kraju odciążałoby gracza z obowiązku opiekowania się ogromnymi prowincjami(bardzo czasochłonne), i wciąż dawało frajdę z prowadzenia intryg politycznych i podbijania innych krain. Ale nie, tutaj małe państwo zwykle nie może mieć wojska, a niemal zawsze zablokowane ma również opcje dyplomatyczne.

Sam przeciw twórcom

Oczywiście takie boczenie się twórców(próby obniżenia frajdy płynącej z gry nie da się nazwać inaczej) nie przeszkodziło mi w dobrej zabawie. Jako wódz małego kraju w Arabii Saudyjskiej zdołałem zaprząc wszystkich rolników do mojej wspaniałej tubylczej armii i podbić cały półwysep w mniej niż dwadzieścia lat. Oczywiście, potem moje długi urosły na tyle, że nie byłbym w stanie ich spłacić choćbym sprzedał połowę królestwa. Śmierć przez gospodarkę(rolnicy umierali, zamiast harować). Taki był koniec wielkiego imperium. Pewnie nie wspomniałem jeszcze, że mimo takiej wspaniałej ekspansji, wciąż nie mogłem prowadzić polityki zagranicznej, bo przecież gram państwem z natury ?nierozwiniętym?. Wiecie co? Twórcy tej gry to rasiści. Koniec kropka.

W oceanie zmiennych

Do przegranej z powodów gospodarczych by nie doszło, gdybym był bardziej ostrożny, albo w ogóle zaznajomił się z zasadami gry. Tych jest mnóstwo i są tak skomplikowane i długie, że zrozumienie wielostronicowej instrukcji zajęłoby cały weekend ? czyli dłużej niż niejeden hit naszych czasów. Po gospodarce poruszałem się więc po macoszemu. Ale jeśli szukacie bardziej szczegółowej relacji, to proszę: mapa dzieli się na prowincje, zgrupowane w regiony. W nich można przeprowadzać ulepszenia gospodarki infrastruktury i tak dalej. Warto zauważyć, jak bardzo nowocześni byli w tym względzie twórcy ? podobny mechanizm w Total War pojawił się dopiero niedawno. Opiekowanie się prowincjami jest bardzo niewygodnie, jak wspominałem. Szczególnie gdy mamy ich dziesiątki; do każdej trzeba zaglądać z osobna, nie ma możliwości wysłużenia się jakimś doradcą, albo automatem jak w przypadku handlu(który, dzięki Bogu, prowadzić może komputer). Poszczególne tereny zamieszkują ludzie ? dokładną ich ilość, podział klasowy i poglądy możemy sobie zobaczyć w tabelkach i na wykresach. To naprawdę świetna rzecz, dowiedzieć się że w takiej Bawarii mieszka dwadzieścia tysięcy robotników, albo pięć tysięcy osób wspierających socjalistów, lub militarystów, nie ważne... ważne, że taką dbałość o szczegóły warto nagrodzić krótkimi brawami.

Jest też poziom zadowolenia, różny dla klas społecznych, który można zmieniać poprzez właściwe prowadzenie polityki wewnętrznej. Na przykład zwiększenie podatków dla niższej warstwy społeczeństwa oczywiście rozzłości robotników, lecz będzie można ich uspokoić zapewniając np. wolność prasy. Bardzo realistyczny element ? im mniej wolności państwo przyznaje plebsowi, tym szczęśliwsi są arystokraci i kapitaliści. Polityka obejmuje oczywiście zmiany w rządzie, ustawiane wybory i tak dalej. Jest i wreszcie polityka zagraniczna, której nie brakuje niczego; można wypowiadać wojny, tworzyć zależne państewka, wymieniać się technologią, zyskiwać sojusze. Całkiem nieźle rozwiązano też najważniejszy element polityki zagranicznej, czyli konflikty zbrojne.

Za Ojczyznę, Złoto i Ropę

Oddziały werbuje się z różnych prowincji(kolejny plus za szczegółowość), czyli możemy prowadzić do boju brygady strzelców, dajmy na to, z Alabamy i Teksasu. Znacznie fajniej, niż gdyby miały to być jakieś anonimowe wojska, będące jedynie figurką na mapie. Kolejny plus należy się za widoczny rozwój armii przez kolejne dziesięciolecia ? przeskok, głównie w mobilności, jest widoczny, a wojnę prowadzi się troszkę inaczej w różnych czasach. Wpływa na to rozwój technologii, samodzielnie można decydować o tym, za co najpierw zabrać się mają rządowi naukowcy. Nie muszę dodawać chyba, że zdobywać można wiedzę nie tylko z dziedzin wojskowości, ale również sfery cywilnej, bankowości i tak dalej.

Dla 90% graczy...

No dobrze, ale jak ta gra wygląda? Jeżeli nie macie awersji do nieco rozpikselowanej grafiki, to nie ma się czego obawiać. Oczywiście, nie uświadczy się tutaj fajerwerków, ale w większości momentów plansza jest przejrzysta jak dzieło sztuki nowoczesnej i nie sposób pogubić się w sytuacji lub zapomnieć kto jest kim. Czasem niestety tło zlewa się z jednostkami i to zasługuje na napiętnowanie ? było błędem już w momencie wydania gry. Ale da się przeżyć. Wielkiej różnicy między np. trójwymiarową mapką z Crusader Kings 2 a tą z Victorii nie stwierdziłem. Nawet ta z omawianego tytułu podobała mi się bardziej ? mimo że regiony są płaskie(bo wiadomo, 2d) to wydają się miłe dla oka, bo pomalowano je ładnie kolorami miejscowej flory i fauny. Pustynie złocą się w słońcu, zaś lasy obfitują w piksele. Dzięki symbolicznej oprawie do akcji wkracza wyobraźnia, która naprawdę wiele dodaje do gry. Spójrzcie, parę linijek temu nawet zdecydowałem o jej wyższości nad trójwymiarem, czego, patrząc na screeny, nie zrobiłby chyba nikt o zdrowych zmysłach. Puff, potęga wyobraźni!

Szedł Chopin i Bach

Podczas podejmowania strategicznych decyzji(czytaj: zawsze) towarzyszą graczowi podniosłe kompozycje nieznanych-mi-artystów, co dość pozytywnie wpływa na klimat. Grane są przez orkiestrę, i można by nazwać je spektakularnymi, gdyby nie to, że słowo ?spektakularny? zmieniło troszkę znaczenie z racji skojarzeń z ?epickim?. Utwory są głośne, żywe, dobre, lecz nie sprawiają, że ciarki przechodzą po plecach. Czyli nie wpasowują się w ciąg myślowy (spektakularne ? epickie, epickie ? Incepcja, Incepcja ? soundtrack Incepcji). Po jakimś czasie zdecydowałem się jednak wyłączyć muzykę i puścić sobie coś własnego. Może nie trafiają do mnie kompozycje z gry, albo są zbyt żywe by dać mi w spokoju pomyśleć, lub może powtarzają się zbyt często... w każdym razie, zrezygnowałem z nich. Wy pewnie mielibyście inne wrażenia.

Cisza

cisza

cisza

DUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUM!!

(soundtrack Incepcji)

Zbliżamy się do końca, a ja wciąż nie odpowiedziałem na najważniejsze pytanie: jak się w to gra? Uczynię to na przykładzie przytoczonej już ekspansji saudyjskiej ? jest bardzo przyjemnie, ale tylko wtedy gdy przestaniemy się przejmować nieczystymi zagrywkami twórców, którzy starają się uczynić tą grę skomplikowaną do granic możliwości. W sumie, jest to typowy sandboks: gra bez wyznaczonego celu. Będziesz bawić się tak dobrze, jak to sobie zorganizujesz, wymyślisz, wymarzysz. Można wyuczyć się skomplikowanych zasad i spróbować ogarnąć rządzenie olbrzymim imperium lub poszukiwać frajdy gdzieś indziej, nieco wbrew twórcom, którzy chcieliby zmusić Cię do tego pierwszego. Gra ogólnie jest sympatyczna, i w dniu premiery pewnie zarywałbym z nią noce. Dziś szkoda mi czasu na poznawanie wszystkich niuansów. Z tego powodu polecam ją jako ciekawostkę. Bardziej wytrwali mogą spróbować na poważnie, ale chyba tylko z sentymentu, bo są lepsze kompleksowe strategie.

WERDYKT

W dniu premiery musiała być: złożona, innowacyjna, intrygująca

Dziś jest: skomplikowana ponad miarę, trudna, przynudzająca

Dla wszystkich: jako ciekawostka którą warto poznać, nie na dłużej

Dla wytrwałych: są lepsze gry, ale jeśli szukasz wyzwania...

Żeby ewentualnie można było porównać z następnymi w tej serii...

W skali trzystopniowej:

B: Można, ale raczej nie na długo

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

wojnę, a właśnie o tym traktuje ten tytuł.

Ekonomia, system partii politycznych, ideologii, grup społecznych to pierdoły. Ta gra jest o wojnie.

małym państwem nie ma co robić.

Jak to nie? Krakowem da się odrodzić Polskę! Vietnamem czy jak kto woli Da Viet czy Zulusami ucywilizować, wprowadzić demokrację i bić się z potęgami kolonialnymi. Rzeczywiście nie ma co robić.

podobny mechanizm w Total War pojawił się dopiero niedawno.

Nie pojawił się, to zupełnie co innego i nawet w 1% nie oddaje Victorii.

Wpis pełen błędów merytorycznych i wyraźnie widać, że pisany po max 20h gry...

Werdyktu nie skomentuję...

  • Upvote 2
Link do komentarza

Wpis pełen błędów merytorycznych i wyraźnie widać, że pisany po max 20h gry...

Werdyktu nie skomentuję...

Takie były moje wrażenia po mniej niż 20 godzinach gry. Po prostu na więcej mnie gra nie przyciągnęła, a tu wypisałem co mi się spodobało, a co nie. Takie jest moje zdanie, nie traktuj więc tego jak ataku na swoje święte wyobrażenie o Victorii. Recenzja jest subiektywna. Praktycznie przed każdym twierdzeniem w niej zawartym możesz dopisać sobie "Moim zdaniem jest tak, że..." albo "Uważam, że...". Fajnie że nie zgadzasz się z werdyktem. Poznałeś grę z innej strony. Dla mnie jest dokładnie taka, jak napisałem w recenzji.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...