Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470627

Wojenna zawierucha w słowach i w obrazach - czyli trzy dzieła na rocznicę wybuchu II wojny światowej ("Morfina", "Mila 18" oraz "Maus")


bielik42

1778 wyświetleń

Wojenna Zawierucha w słowach i w obrazach - czyli trzy dzieła na rocznicę wybuchu II wojny światowej

To dziś. Dokładnie od tego dnia w 1939 r. rozpoczęło się światowe szaleństwo na punkcie mordowania. Aby niejako uczcić ten dzień i jego pamięć przedstawiam wam to, co robić potrafię najlepiej - recenzuję trzy dzieła o tym wydarzeniu traktujące. Żadnej pompatyczności czy fałszywego patriotyzmu - same słowa. Zapraszam do czytania.

Buteleczka szczęścia ? ?Morfina?

956818,1027134,16.jpg

Autor: Szczepan Twardoch

O ?Morfinie? usłyszałem po raz pierwszy oglądając ?Tygodnik kulturalny? na TVP Kultura. Grupa niezbyt (lecz jednak) poważnych krytyków przeważnie zachwalała tą powieść, a nawet zaprosiła jej autora do studia. W pamięć wbiło mi się stwierdzenie, że ta książka jest w stanie ?Połączyć lewicę i prawicę?. Czy to prawda? Czy wreszcie powstało coś, co nie rozjątrza urażonej dumy dwóch skrajnych frakcji Polaków? Postanowiłem się o tym przekonać osobiście, tym bardziej, że sam nie stoję po żadnej ze stron.

Ciało pęka.

?Morfina? to dosyć obszerna powieść (ok. 600 stron) w stylu twórczości Bolesława Prusa, osadzona w okupowanej przez nazistów Warszawie. Głównym bohaterem jest Konstanty Willemann ? człowiek, który nie jest ani Polakiem (pochodzi ze starej śląskiej szlachty, a więc niemieckiej), ani Niemcem (matka wyrzekła się niemieckich korzeni). Nie jest też artystą, bo studia rysunku porzucił, ale też nie jest zwykłym robotnikiem, gdyż dzięki swemu pochodzeniu obracał się w kręgach przedwojennej elity. Nie jest rozbitkiem, czego dowodzi rodzina, żona, syn, ale też nie jest ustatkowany, bo dużo czasu spędza poza domem, w ramionach prostytutki Salome, z którą wspólnie zażywa morfinę, by potem zatonąć w strugach alkoholu. Nie jest obojętny, bo brał udział w kampanii wrześniowej, ale też nie jest patriotą, bo nie wierzy w odrodzenie Polski. Nie jest bezczynny, bo dołącza do podziemia, ale też nie jest walczącym, bo spędza swoje misje w kawiarniach wraz z kobietami, zażywając wszystkich przyjemności. Nie jest sam, bo ma wspaniałego przyjaciela, którego wyzyskuje, wypraszając od niego morfinę (przyjaciel o imieniu Jacek jest lekarzem) i jest pomiędzy nimi coś mrocznego, bo żona Jacka była pierwszą kochanką Konstantego. Jest dorosły, ale wciąż czuje na sobie żelazny wpływ chorej psychicznie matki. Kim jest Konstanty Willemann?

A więc pustynia.

Właśnie na to pytanie staramy się sobie odpowiedzieć w czasie czytania tego dzieła. Obserwujemy historię Konstantego zarówno obecną, jak i minioną, a także miejscami nadchodzącą. Bardzo pomaga tu język, który został spleciony bardzo misternie, bez poszanowania dla znaków przestankowych i zasad gramatyki. Przypomina to dokonania Witkacego, a miejscami klimat może przywodzić namyśl najlepsze strony Schultza czy Kafki. Bez wątpienia mamy do czynienia z dziełem onirycznym, czyli osadzonym w świecie snu. Myśli bohatera pędzą z taką prędkością, po drodze zahaczając o emocje i wspomnienia, że trudno za nim nadążyć, lecz ten nieustanny pęd prowokuje do dalszego poznawania perypetii protagonisty. Autor świetnie oddał stan umysłu upadłego, rozszarpanego człowieka, który nie zna swojego miejsca, który nie ma własnego życia, bo wciąż jest zależny od innych. Podobała mi się krótka konkluzja, nieco wyjaśniająca ten stan rzeczy ? otóż bohater stwierdza, że jest morfinistą, dziwkarzem i alkoholikiem, ponieważ to jedyne, czego dokonał sam. Całą resztą (czyt. rodzinę, pracę, pieniądze) otrzymał od bogatej matki. A właśnie ? matka.

Biała orlica, potwór żądzy.

Niewątpliwie to właśnie matka jest najciekawszą postacią w całej książce. To jej historię poznajemy najwcześniej, z uwagą przypatrujemy się niewyobrażalnej chuci, która opanowała tą dziwaczną dziewczynę, co tylko zostawało jej ułatwione poprzez naturalną piękność. Przy pomocy swych aspektów robiła, co chciała, a naturę miała szaloną. Ojcem Konstantego był młody szlachcic, którego ona uwiodła, będąc prawie dwukrotnie od niego starszą. Wszystkie te szczegóły, łącznie z obrazowanymi scenami stosunku płciowego przekazywała swojemu synowi od najmłodszych lat, dbając, by stał się od niej uzależniony. I tak się stało. Konstanty nie ma własnych myśli, a jeżeli już mu się zdarzą, to nie są one szczęśliwe. Jeżeli dodamy do tego unoszącą się nad Willemannem tajemniczą postać, znającą przyszłość i przeszłość i szepczącą do niego cicho, to obraz człowieka na skraju wytrzymałości psychicznej pozostaje wykonany całkowicie. Podobało mi się zobrazowanie tej myśli, bardzo dobrze autor oddał ten stan. Ale nie tylko to mu się udało, bo równie ważną rolę w świecie pełnią tu kobiety.

Boskość w upadku.

I to tu trzeba zauważyć, że kobiety tu wszystkie są złe. Hanka ? żona bohatera to oddana sprawie polskiej patriotka, która z chęcią zobaczyłaby swego męża martwego, aby potem honorować pamięć po nim (jak się Konstantemu wydaje). Iga ? żona Jacka odrzuciła go, lecz pozostała pomiędzy nimi więź, której nie da się usunąć, co boli obojga. Salome ? zwyczajna dziwka bez uczuć, niemal narzędzie, mające w sobie tylko namiętność i szaleństwo pożądania. Dzidzia ? ordynarna, niedostępna i władcza, ślepa na uczucia innych. I wreszcie matka ? bóstwo chaosu, awatar szaleństwa i ostateczny byt idealny według Konstantego, którym rządzi. Do tego stosunek płciowy został tu pokazany, jako brudny i kalający, a czystość pozostaje nieuchwytna, co już mi się mniej podoba, ale niestety muszę przyznać, że do konwencji pasuje idealnie.

W niemieckim mundurze

?Morfina? przedstawia nam też inny obraz, dosyć wstrząsający. Otóż nasz bohater zostaje zaangażowany przez ruch oporu do przybrania obywatelstwa niemieckiego, ponieważ dzięki swemu pochodzeniu i idealnej mowie niemieckiej jest on pożyteczny. Inna sprawa, że Konstanty odrzucił swoją niemieckość, więc przybranie jej na powrót budzi w nim obrzydzenie, które budzi się także u innych, jego znajomych, rodzinie, a zwłaszcza u teścia, który jest zagorzałym endekiem. I tu powstaje nienawiść do sprzedajnego Polaka, opuszczającego swoją ojczyznę na rzecz zwycięzców. A my mamy wejście do umysłu takiego człowieka, co jest przeżyciem zatrważającym. Najpodlejsza istota tamtych czasów, do tego stworzona przez patriotów ? jak taki człowiek musiał się czuć? O tym mówi nam ?Morfina?.

Bądźmy bezstronni

Czy wymienione we wstępie ?połączenie lewicy i prawicy? tu działa? Dla mnie oczywiście, gdyż ta postać głównego bohatera ? wyrzutka każdej nacji, człowieka-nikogo ? działa odświeżająco. My nie widzimy zalet żadnej z frakcji, a jedynie ich wady. Utopijną polskość wyznawców Dmowskiego, samowolę i idiotyczny honor popleczników Piłsudskiego ? tu nie ma nic, co byłoby dobre, lub odpowiednie. Nie istnieje tu przyszłość dla Polski, nie ma dobrego rozwiązania (przypomina się ?Przedwiośnie?), ale musimy z tym żyć. A Warszawa jest gnijącym trupem, a ludzie są szarzy i bez sumienia. Ci u góry udają, że polska coś znaczy, gdy znaczy dla nich tylko pieniądz i ucieczkę od tego, co boli wszystkich. Życie to nieustanne staczanie się po pochyłej półce, a na końcu raczej nie czeka odświeżająca kąpiel, a obrzydliwe bagno zepsucia. Tak odebrałem przekaz Morfiny.

Kolba uderzyła w twarz. Uderzyła? Uderzy? Uderzyła

Podsumowując me wcześniejsze wywody, które same zdają się być oniryczne ? ?Morfina? to kawał oryginalnej historii, która wzbudza zaciekawienie, a styl, w jakim została stworzona jest wybitnie nietuzinkowy. To całkiem odrębne przeżycie, które dziś jest już bardzo rzadkie, zwłaszcza w polskiej twórczości. Tęskniłem do zamazanych korytarzy sądowych z ?Procesu?, do ogrodów wysokich na 15 metrów Schultza ? tu otrzymałem martwą Warszawę i człowieka, który ma w sobie wszystko, a nie posiada nic. Depresyjna, ciekawa i warta przeczytania. Dawno czegoś takiego na polskim rynku nie było.

Piekło z drugim dnem - Mila 18

220px-Mila18.jpg

Autor: Leon Uris

Zgodnie z dzisiejszą rocznicą wybuchu II wojny światowej omawiać będziemy kolejne dzieło traktujące o tym koszmarze człowieczeństwa. Książka ?Mila 18? nie jest tak dobrze w polskich kręgach znana jak ?Medaliony? czy ?Zdążyć przed Panem Bogiem?, gdyż Polacy nie grają tu głównej roli, choć rzecz się dzieje w Warszawie. A dokładniej ? w żydowskim Getcie.

Nie jest tajemnicą, że zaraz po zakończeniu drugiej wojny światowej Polska przeszła z jednej okupacji na drugą, tym razem komunistyczną. Nasi ?wybawiciele? również nie darzyli miłością ludzi pochodzenia żydowskiego, więc wszelkie naciski na holokaust, odpowiedzialność za masakry i pogromy były z miejsca zabraniane. Stąd i nasze ?mroczne? piętno ? nie można zaprzeczyć, że niewiele robiliśmy z faktem, że setki tysięcy żydów zabijano w obozach koncentracyjnych. Nie wszyscy ? oczywiście, lecz pomocy i tak było za mało. O tym, jak okres wojenny widzieli warszawscy żydzi opowiada właśnie opisywana tu książka.

Na samym początku autor umieszcza notkę, w której ostrzega, iż większość bohaterów jest fikcyjna, lecz wydarzenia są stuprocentowo prawdziwe. Dla nas, których pradziadkowie to piekło przeżyli nie jest to wielką informacją, bo nieludzkie czyny III Rzeszy zostały nam głęboko wpojone, lecz dla ludzi innych kontynentów niektóre z wydarzeń w książce mogą wydawać się niemożliwe. Nic z tych rzeczy ? potworności nazistowskie zostały tu oddane z pietyzmem i szczegółem, nie tak dobitnie jak w ?Medalionach?, lecz i tak wstrząsająco. Głównym bohaterem jest zbiorowość żydowska, a wśród nich kilka poszczególnych osób.

Mamy więc Andreia Androfskiego* - dowódcę oddziału ułanów, wspaniałego żołnierza o pomnikowym ciele i zaskakującej kulturze osobistej. Należy też do Syjonistów ? odłamu żydowskiego kościoła, którego celem był powrót do Palestyny za wszelką cenę. Ma też siostrę o imieniu Deborah ? piękną kobietę, wydaną za znamienitego doktora medycyny Paula Bronskiego. Ma z nim dwójkę dzieci ? Rahelę i Stephana, lecz prawdziwie kocha Christophera de Monti ? Włocha dziennikarza, pracującego dla Szwajcarii jako korespondent z Warszawy. Trzeba też nadmienić, że Paul Bronski odrzucił wiarę żydowską, co jest bardzo znaczące w późniejszej części książki. Żydem jest także Alexander Brendel ? aktywista i później duchowy przywódca biernego oporu przed nazizmem. Prowadzi on dzienniki, opisujące wszelkie wydarzenia z Getta, a to właśnie fragmenty tych dzienników otwierają każdy rozdział. Poza tym obserwujemy też wiele innych postaci, ważnych i mniej ważnych ?kochankę Andreia o imieniu Gabriela, niemieckiego profesora Koeinga, charyzmatycznego przywódcę propagandy Horsta von Eppa, syna Alexa Brandela itd.

Pomimo wielkiej różnorodności charakterów fabuła wcale nie wydaje się być pogmatwana. Na około 530 stronach obserwujemy historię wkroczenia sił niemieckich do Polski, stworzenia Getta w Warszawie, rozpoczęciu wywózek żydów do obozów zagłady, powstania w Getcie i ostateczną likwidację. I niemal wszystko oczami naszych bohaterów, czyli zarówno agresorów jak i skrzywdzonych. Mamy też przyjemność oglądania walk z kampanii wrześniowej, dzieciństwa Christophera de Monti, romansu pomiędzy Rahelą i Wolfem, działania Armii Krajowej (przedstawionej w wybitnie złym świetle, ale głównie przez dowódcę, niejakiego Romana, który żydami się brzydził) i kilku innych, nie mniej ważnych, a czasem ciekawych (kulisy szkolenia SS) informacji. Ogólnie świat przedstawiony jest bardzo realistyczny. Nietrudno się wczuć w ogarnięte przerażeniem masy ludzkie, zamknięte w getcie. Bardzo podobał mi się też zabieg z ukazaniem organizacji niby-mafijnej, działającej na terenie getta. Wielka Siódemka, bo tak się zwała, trzymała w rękach kilka klubów nocnych ze striptizem i jazzem oraz większość dostaw żywności. Nic więc dziwnego, że niektórzy postanowili się na zbiorowej tragedii wzbogacić.

?Milę 18? czytałem po angielsku, jest to w sumie pierwsza moja książka w tym języku, którą przeczytałem. Styl jest bardzo płynny, obrazowy, często na pierwszy plan wychodzą ostre naturalizmy, ukazujące nam obrzydliwość działań nazistów, a także chaos potyczek powstańców w końcowej części. Kilka scen w książce jest wyjątkowo pięknych i zapadających w pamięć, głównie dzięki tej niesamowicie rzeczywistej kreacji bohaterów, z którymi naprawdę można się zżyć. Oczywiście można do tego podchodzić też w ten sposób, traktując ?Milę 18? jako ?żydowską propagandę?, czyli ukazania ?nam w tej wojnie było najgorzej, żałujcie?. Osobiście tak tego nie odebrałem ? to nie jest pokazanie winy, lecz ostrzeżenie, lub też wspomnienie okrucieństwa. Przestroga? Owszem, znajdziemy tu nasze znienawidzone ?Polskie obozy koncentracyjne? ? trafiłem na to słowo raz, ale to też da się w jakiś sposób wytłumaczyć. O ile się orientuję z kontekstu, to nie chodziło o to, że Polacy byli za nie odpowiedzialni, lecz że były umieszczone na Polskiej ziemi.

W sumie polski czytelnik może mieć żal do autora, że przedstawił Polaków w takiej, a nie innej pozie. Dobrych, pomocnych, mamy tu może z pół tuzina, znacznie więcej jest ludzi wolących nie znać prawdy i faktów. Nawet biskup nie ma ochoty mieszać się ?do żydowskiego interesu?, co już naprawdę zaczyna być niewiarygodne. Nie twierdzę, że ta książka jest wybitnie dobrym wyznacznikiem zachowania Polaków w czasie II w.ś., lecz za to idealnie pokazuje nastroje samych żydów, ich podział na ?walczących? i ?biernych?. Tych, którzy kolaborowali i tych niesprzedajnych. A wszystko w oku hitlerowskiego cyklonu.

Nie żałuję czasu spędzonego nad tą książką, ba, serdecznie ją polecam miłośnikom historii wojennych. Wszystko tu jest tak prawdziwe, że nazwałbym ?Milę 18? dokumentem, gdyby nie fakt, że opiera się na fikcyjnych bohaterach. Jeżeli spodziewacie się czegoś równie szokującego co ?Medaliony? Nałkowskiej, to szybko tą nadzieję porzućcie ? to bardziej żydowski ?Inny świat? z końcówką nieco podobną do akcji z ?Zdążyć przed Panem Bogiem?. No i pokazano siłę słowa, a nie siłę człowieka, co zawsze się ceni w obecnych czasach, gdzie nauka dominuje słowo, a przemoc jest tępym narzędziem. Wszyscy zdają się zapominać, że tylko słowo przetrwa. Nie człowiek, który umrze. Nie wynalazek, który zostanie zmodyfikowany na setki sposobów, z czasem tracą swe korzenie. Tylko słowo ? czyste, piękne i prawdziwe.

Myszy i hitleryzm ? ?Maus. Opowieść Ocalonego?

maus.jpg

Scenariusz i rysunek: Art Spiegelman

Oczywiste jest, że droga komiksu do wspaniałego miejsca, zwanego ?sztuką wysoką? była bardzo długa i ciężka. Od samych początków nazywany ?dziecinadą?, symbolem prostactwa i głupoty. Gdy więc w 1991 r. na rynku pojawił się pierwszy tom ?Mausa?, pod tytułem ?Mój ojciec krwawi historią? rozpoczęły się debaty i obrzucanie się błotem na wszystkie strony. Chyba żaden komiks w historii nie wzbudził tak wielkich kontrowersji, zakończonych przyznaniem nagrody Pulitzera w 1992 r. Co jest w nim tak ważnego?

?Maus. Opowieść Ocalonego? to swoista biografia ojca autora ? Władka Spiegelmana, pochodzenia polsko-żydowskiego imigranta, który zaraz po drugiej wojnie uciekł z Europy do Ameryki. Niestety wojna wywołała u niego ogromne zmiany w charakterze. Stał się prawdziwie stereotypowym żydem ? skąpym, rasistowskim i samolubnym. Syn pragnie mu pomóc, a do tego nie chce, by wspomnienia ojca zostały zapomniane. Prowadzi więc z nim rozmowy, które nagrywa na taśmach, by potem przelać słowa na papier w nietypowy sposób. Tak wygląda podstawa historii, lecz prawdziwa większość to same wspomnienia ? żywot żyda w Polsce okupowanej przez hitlerowców.

spiegelman_maus.jpg

Władek Spiegelman miał dobry start w życiu ? był przystojny, oczytany i kulturalny. W pewnym momencie zapoznał się z Anią ? córką bogatego właściciela fabryki w okolicach śląska. Gdy już się z nią ożenił, postanowił rozpocząć własny interes, w czym pomagał mu przychylny teść. I gdy już miało być wspaniale ? rozpoczęła się wojna. Od tego momentu Władek przechodzi naprawdę wiele ? obozy, antysemityzm, życie w getcie, unikanie wywózki, aż wreszcie ? obóz koncentracyjny. Historia Władka często jest przerywana, by ukazać nam spięcia pomiędzy synem i ojcem, co również napędza fabułę. A ta jest tu niezwykle szybka. Choć całość jest naprawdę obszerna, to sam pochłonąłem ją w jeden wieczór i na dwóch przerwach w szkole następnego ranka. Ta historia jest po prostu tak niezwykle wciągająca, że ciężko się od niej oderwać.

maus.jpg

Niewątpliwą duża jest w tym zasługa stylu graficznego. Prosta, lecz dość realistyczna kreska, zupełna czerń i biel i ciekawy pomysł przedstawienia postaci. Art Spiegelman wziął przykład z Orwella i przedstawił nam swoich bohaterów w konwencji zwierzęcej. A więc żydzi są tu myszami, naziści ? kotami, Polacy ? świniami, a amerykanie ? psami. O ile kontrast żydzi-niemcy = myszy-koty, to już przedstawienie Polaków w skórach prosięcych jest już nieco kontrowersyjne. Zresztą to jeden z powodów, dla których ?Mausa? atakowano ze strony ideologicznej. Autorowi zarzucano obrażanie Polaków, gdyż przedstawia dużą część ich, jako antysemitów i pijusów. Owszem, racja, byłoby to szkodliwe dla naszej pamięci, gdyby nie jeden fakt ? również sami żydzi są tam antysemitami. Zdarzają się oszuści, kolaboranci i zwyczajnie paskudne typy. Spiegelman chciał pokazać, że nikt w czasie wojny święty nie był, a jeżeli ktoś jeszcze pamięta twórczość Borowskiego, to tylko się uśmiechnie pod nosem, widząc potworności, dziejące się na kartach komiksu.

maus_extract-300x227.jpg

A są to potworności nietypowe ? jeszcze w żadnym innym komiksie nie spotkałem tak przerażających obrazów. Żydzi paleni żywcem, wycieńczeni, bici i poniżani. Właściwie zabrakło chyba tylko gwałtu, a i bez tego jest wystarczająco paskudnie. Nasz bohater Władek widzi to wszystko, komentuje, lecz stara się też przeżyć, często dzięki sprytowi, czy zdolności do szybkiej nauki. Co dziwne ? brak w całej historii komunistów, lecz to może przez to, że sam bohater się z nimi nie spotykał. Najważniejszy jest fakt, że ta historia jest prawdziwa, a przez to diabelnie ujmująca i poruszająca. Ukrywać nie będę ? w kilku miejscach miałem łzy w oczach, a ślina stawała mi w gardle. To niezwykle poruszająca historia człowieka, który stracił wszystko, lecz przeżył, ale kosztem swojej psychiki. Przedstawienie tych ?ocalonych? też jest bardzo ważne, bowiem los niektórych z nich po wojnie zdarzał się być jeszcze gorszym.

Pg26.jpg

?Maus. Opowieść Ocalonego? to niezwykła opowieść o miłości, sprycie i ludzkiej nienawiści. Porusza absolutnie każdy zakątek duszy człowieczej, typuje stalowym chłodem momenty, w których moralność i etyka przeradza się w panikę i przerażenia. Chęć przeżycia. Pokazuje też nam człowieka zniszczonego, a właściwie cały naród złamany, który nawet dzięki pieniądzom nie mógł uciec od wyniszczenia. Tu nie ma radości, szczęścia i fałszu ? wszystko jest proste, brutalne i dobitne. Dlatego też tak bardzo boli, gdy się ten komiks czyta. Niewątpliwe to właśnie Art Spiegelman dokonał największego kroku w próbach uzyskania przez komiks statusu ?sztuki? dla poważnych ludzi. To dzięki niemu można tą część kultury doceniać. Jest to również pozycja obowiązkowa dla każdego, bowiem ona nas ostrzega, byśmy nie popełnili drugi raz tego błędu, a widząc potworność stawili mu czoła, bez względu na niebezpieczeństwo.

tumblr_m19lcnDxFz1r81178o1_500.jpg

Bimbrownikus

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...