Skocz do zawartości

Blog Malkontenta

  • wpisy
    169
  • komentarzy
    1257
  • wyświetleń
    106733

Dishonored


Quetz

959 wyświetleń

Na Dishonored czekałem długo. Najpierw przed premierą uważnie śledziłem doniesienia na jej temat, oblizując się na dźwięk porównań do Thiefa, steampunkowej, quasi-wiktoriańskiej stylistyki i rozgrywki zostawiającej graczowi wolność wyboru. Nie ukrywam, że skradanki zawsze darzyłem dużym sentymentem i są one chyba nadal jedynym gatunkiem gier, który przechodzę od A do Z i wciąż czuję niedosyt. W konkurencji "co mam kupić jesienią, zaraz po premierze?" wygrał w cuglach najnowszy Hitman i zostawił mnie z mieszanymi uczuciami - był dobrą grą, ale z rasowego 47 zmienił się raczej w grę logiczno-zręcznościową, gdzie wyraźnie brakowało "tej" duszy. Nie zmienia to faktu, że ograłem 20 godzin, które przeleciały jak z bicza strzelił.

dishonored1.jpg

Dishonored czekał na swoją kolej długo, bo aż do Steam Sale'a, kiedy to wreszcie obniżono jego cenę do akceptowalnych 10 Ojro. Zakup był zatem formalnością, pozostało zainstalować i odpalić. I wsiąknąć.

PIERWSZE PODCHODY ZA PŁOTY

Początek gry zna chyba każdy, kto stara się być mniej więcej na bieżąco z wieściami o grach ? oto nasz protagonista, Corvo, osobisty ochroniarz cesarzowej wraca z kilkumiesięcznego pobytu za granicami Dunwall, stolicy (chyba) Imperium (chyba), gdzie poszukiwał pomocy w opanowaniu plagi szczurów zalewającej miasto. Powyższe zdanie prezentuje pierwszy problem, jaki miałem z grą. Był nim mianowicie sposób podania fabuły ? starający się czerpać z najlepszych erpegowych wzorców i zmuszający do czytania znajdowanych po drodze książek, jednocześnie niedający najmniejszej motywacji, by to robić. Sorry Arkane, Bethesda może sobie pozwolić na takie manewry w The Elder Scrolls, ale wy po pierwsze zrobiliście grę akcji, a po drugie staracie się przekonać graczy do swojego nowego, autorskiego świata ? musicie zrobić to w bardziej przyjazny sposób. Oczywiście to kwestia osobistej preferencji, ale mnie jakoś nie ciągnęło do wczytywania się w księgi. Głównym powodem było oczywiście wytrącenie z akcji i oderwanie od naprawdę fajnej mechaniki gry. Ale o tym potem. Najpierw Corvo musi okazać się totalnym beztalenciem i partaczem w swoim fachu i pozwolić cesarzowej umrzeć a jej córce zostać porwaną przez kicających po dachach ninja. Zostaje oczywiście niesłusznie oskarżony, wtrącony do więzienia i prawie-już-prawie ścięty, kiedy to z tajemniczą pomocą udaje mu się nawiać i hajda odzyskiwać dobre imię mordując spiskowców. I o ile fabuła mogłaby być uznana za ciekawą, to sposób jej prezentacji czyni z niej sztampowe kino akcji klasy B, w którym łatanie dziur wymaga sporego samozaparcia od gracza, a do którego motywacji produkt wcale nie dostarcza, gdyż jest w nim zwyczajnie wiele fajniejszych rzeczy do roboty.

Dishonored-poster.jpg

Plakaty na mieście dodają uroku rozgrywce

BLINK BLINK, YOU?RE DEAD

No właśnie, co jest do roboty? Wiadomo ? skradanie. Nie byle jakie, bo okraszone kilkoma magicznymi sztuczkami, z których najsłynniejszą jest rzecz jasna blink, czyli mini-teleport zwiększający mobilność naszego bohatera znacznie i pozwalający mu dostawać się w ciemne zakamary z gracją łasicy w czapce-niewidce. Blink jest najszybciej zdobytą i w zasadzie jedną z dwóch naprawdę potrzebnych umiejętności. Radocha, jaką sprawia materializowanie się zaraz za plecami wrogów lub ?skokowe? wchodzenie po odsłoniętej klatce schodowej jest wielka i daje się porównać do najlepszych w gatunku. Najfajniej jest porównać te doznania z Thiefem, gdzie ten mechanizm był potraktowany bardzo serio i profesjonalnie. W Dishonored natomiast mamy do czynienia z podejściem czysto rozrywkowym, ?podkręconym? i dynamicznym. Ot, zrelaksuj się człowieku, to ty kontrolujesz sytuację i dajemy ci bajery, żebyś to pokazał. Smaczne.

Dishonored-008.jpg

Pokonać moi? O, takiego!

CZAROWNIK, CZAROWNIK, PO CO MI POKRĘTŁO OD RADIA?

Tu dochodzimy do sedna, czyli tego, z czym mam największy problem w Dishonored ? nadmiaru narzędzi niezrównoważonego ilością pracy do wykonania. Gra oferuje nam naprawdę dużo ciekawych opcji, takich jak przywoływanie stad szczurów do dosłownego wygryzienia przeciwników, wchodzenie w ciała zwierząt i ludzi w celu eksploracji dunwallskich zakamarów, zabawa w ludzkie tornado, etc. Tymczasem do swobodnego przejścia gry wystarczają nam dwie wspomniane wyżej zabawki ? podręczny rentgen i niematerialna winda. W trakcie pierwszego przejścia gry dosłownie dwa-trzy razy użyłem opętania człowieka i raz opętania zwierzęcia, choć to tylko dla sprawdzenia na czym to polega. I tyle ? wydawały mi się zupełnie zbędne, nie mówiąc już o udawaniu szczurołapa.

Dishonored-time-stop.jpg

Można w Dishonored zatrzymywać czas (i pociski). Tylko po co?

Rzecz jasna należy wziąć poprawkę na mój sposób przejścia gry ? otóz postawiłem na zabawę w skradacza, nie mordercę i trzymałem się cienia, by zarobić dobre zakończenie (swoją drogą ? gra wyraźnie nam mówi, jakie będą efekty naszego stylu zabawy i wyraźnie faworyzuje grę ?po cichu?. Tak bardzo, że za każdym razem, gdy widziałem tę poradę zastanawiałem się, czy danie sugestii ?twoje wybory mają znaczenie? nie byłoby rozwiązaniem bardziej klimatycznym i mniej psującym radość z odkrywania gry. Tak, byłoby). Teraz, gdy gram po raz drugi, zupełnie innym stylem, możliwe że powyższe umiejętności okażą się bardziej sensowne.

CZY CORVO MNIE PORWO?

Zatem czy Dishonored sprostał moim oczekiwaniom? Tak, bo nie spodziewałem się cudów. Dostałem bardzo profesjonalnie zrobioną grę z przepiękną estetyką (nienachalny cell-shading wygląda cudownie) przemyślaną mechaniką, która tylko czasami trochę trzeszczała oraz nie-tak-znowu-najgorszą historią. Właśnie z powodu tej ostatniej nie mogłem całkiem wczuć się w świat przedstawiony, ale mam wrażenie, że w drzemie w nim duży potencjał i jeśli kiedyś nadarzy się okazja, by go ponownie odwiedzić, uczynię to bez wahania.

W końcu w ilu grach można bezkarnie teleportować się sprzed nosa przeciwnika, by zaskoczonemu spaść potem prosto na głowę?

Batman_Arkham_City_feature.jpg

(Ej, ty nie bierzesz udziału, opuść rękę!)

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

W grze cały czas czułem się, jakbym grał na supernajniższym poziomie trudności, a i moce rzeczywiście były nieco przesadzone. Ogólnie - za klimat, świat, styl - należy się wysoka ocena. Takie 8/10

Link do komentarza

Właśnie włączyłem wyższy poziom przechodząc drugi raz i jedyna różnica (na razie) to więcej damage'u od przeciwników przy otrzymaniu hita. Także prawda - jest dość łatwo.

Link do komentarza

Aż mi się przypomniało jak hejtowałem tę produkcję. Dla mnie "Diszit" to kaszanka i syf. A Corvo to jeden z najnudniejszych postaci w historii. Ale fajnie, że komuś się produkcja podoba (=^.^=)

corvo_attano_chibi_by_rofer96-d5tirn7.png

Link do komentarza

Wiesz, w zasadzie to trudno się nie zgodzić - Corvo jest równie porywający co przejażdżka osobowym do Wadowic, ale to nadal za mało, żeby nazywać grę kaszaną - zwyczajnie za dużo rzeczy się tam udało, mimo że jako całość projekt wyraźnie mógłby oferować więcej.

Link do komentarza

Najlepsza cecha gry? Można ją przejść bez zabijania. Co z tego, że fabuła słaba, skoro możliwości co nie miara. Za drugim podejściem zorientowałem się, że nie widziałem 3/4 lokacji, niektóre etapy przechodziłem nawet 3 raz - wtedy zorientowałem się, że jeszcze mapy nie zwiedzone do końca. Czekam na dwójkę, liczę na więcej i "bardziej".

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...