Konsole PeCetom "zawdzięczają"...
Dziś tak jakby druga część poprzedniego wpisu. Uwaga: będzie dużo, ale to dużo marudzenia;). Ale przejdźmy do sedna.
Co konsole "zawdzięczają" komputerom?
Zacznijmy od twardych dysków. Kiedyś wystarczyła karta pamięci. Dziś - dysk 120GB. W sumie to dosyć miłe mieć tyle miejsca na dema, gierki, filmy i zapisy, ale... czy to potrzebne? Od zawsze atutem konsol było to, że były przeznaczone tylko i wyłącznie do grania, bez żadnych zbędnych dodatków. Poszliśmy z postępem, ale czy to znaczy, że mamy komputeryzować konsole? Na czym jeszcze ona (ta komputeryzacja) może polegać? O, choćby na wydawaniu dziesiątek wersji tego samego sprzętu. To mi przypomina w małym stopniu komputery. Na przykład: w takiej a takiej wersji X360 masz bezprzewodowe pady, twardy dysk, setki dodatków-dupereli. A w jakiejś takiej najtańszej? Walające się kable i jakąś kartę, czy cóś. Lub PSP. Modele oznaczone cyferkami 100x mają 32 MB pamięci, a te nowsze już 64, co pozwala na szybsze ładowanie. Hm, można poczuć się pokrzywdzonym, kupując konsolkę w czasie premiery. Ale to w sumie mało istotna sprawa, zajmijmy się czymś innym.
Patche i dodatki ściągane z internetu. Rozwodziłem się nad tym kilka(naście) wpisów wcześniej, ale mogę powtórzyć. Gra na konsolę powinna już być, nawet z samego założenia, gotowa tuż po wydaniu, bez niedoróbek czy brakującego zakończenia. A tu, o, proszę! Nie ma końcowego, wyjaśniającego wszystkie wątki, rozdziału, bugi nie pozwalają przejść spokojnie gry, a rozgrywka nie jest urozmaicona (choć każdy imbecyl wiedziałby, jak to zrobić, by była). I tu na pomoc przychodzą patche i płatne (sic!) dodatki, dodające brakujące tryby itd. Nie no, spoko, ale na konsoli takie rzeczy nie mają prawa istnienia! Oczywiście, dodatków nie da rady sprzedawać na płytach po niskiej cenie, ale możnaby pomyśleć choćby o wydaniu gry z dodatkami (tak na szczęście już jest, dobry przykład dają wydawcy: Obliviona, CoD4, Fallouta 3) na nośniku.
Właśnie, właśnie! Przypomniało mi się przed chwilką to, co ostatnio porobiło Sony, jak skomputeryzowało swoją kieszonsolkę. PSPGo!, bo to o nim teraz mowa, nie ma nośnika płyt UMD. A to dlatego, że i tak wszystkie gry ściąga się bezpośrednio z PSN. Mi się ten pomysł nie podoba, ale w sumie i tak nikt w Polsce nie kupi nowej wersji dziecka Sony, oczywiście ze względu na cenę.
A pozytywy? Ogólnie, gry wywodzą się z komputerów, więc bez nich nie powstałby Pong i Odyssey, a potem reszta sprzętu kurzącego się nam pod telewizorami. Dzięki pomysłom zastosowanym w grach komputerowych w grach na konsole pojawiły się quick-save'y, zapisy w dowolnym momencie, w końcu FPSy, strategie i przygodówki. Można długo wymieniać, ale to byłoby rozdrabnianie się na drobne;). W ogóle, o czym już wpsominałem na początku tego akapitu: bez komputerów nie byłoby konsol!
I tym fajnym stwierdzeniem kończę ten wpis, mający charakter raczej nędznych wypocin. Na pewno nie wyczerpałem tematu, więc liczę też trochę na Waszą iwencję. Zapraszam do komentowania, pozdrawiam i żegnam do następnego wpisu! pT
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze