Skocz do zawartości

Cicer cum caule

  • wpisy
    3
  • komentarzy
    19
  • wyświetleń
    2009

Ucieczka z kina Wolność


Fajranty

359 wyświetleń

Coś się wydarzyło w piękniejącym ostatnio mieście B. Coś cichego, niewielkiego, sam nie wiem co, ale nagle zacząłem słyszeć zewsząd wieści o Mózgu i kinie, które pamięta jeszcze czasy świetności Polonii, Bałtyku i tytułowej Wolności. Mózg i owszem, kino jednak spadło w mojej hierarchii do takiej rangi, że co najmniej mnie to nie zainteresowało. Bywa.

Jako, że w wyniku pewnych zaniechać z mojej strony zmieniono mi nauczycielkę języka ojczystego (po odrobinę dłuższym mieczu jestem z Ukrainy, ale to nic) od której nic pożytecznego nie wyciągnę. Lekcje polskiego, nad czym ubolewam, stały się dla mnie istną katorgą więc dla rozluźnienia zszarpanych nerwów zacząłem obserwować ładną koleżankę czytającą coś innego niż poezja Kochanowskiego, który po śmierci Orszulki stał się wyjątkowo niestrawny, o czym (nie)starająca się nas czegoś nauczyć pani P. nie chciała nawet słyszeć. Na tym czymś widniał napis "Sputnik. Festiwal kina radzieckiego" co zaabsorbowało mnie tym bardziej, że stosunki nasze z sąsiadami nigdy nie przedstawiały się pięknie, a z Rusami już zwłaszcza. Pożyczyłem ulotkę, jak się chwilkę później okazało, kina Orzeł i powziąłem jej lekturę. Znalazł się tam quest i dla mnie: "Obejrzeć Stalkera na srebrnym ekranie (+2 do kultury, +2 do rozrywki). Wrażenie, które zostawił na mnie "Piknik na skraju drogi" braci Strugackich sprawił iż bez cienia wątpliwości zadanie przyjąłem. Zostałem też mile zaskoczony ceną. Jedyne pięć polskich nowych, pół Mieszka tylko dlatego, że jestem uczniem ogólniaka.

Kino. Dawno nie byłem w takim miejscu, gdyż jako przybytek kultury winien krzewić ją na każdym kroku, a nie krzewi. Cinema, Multi - smażalnie popcornu i szybka dawka rozrywki raczej miernej jakości. Hamburger i dziwka, w dodatku z dużą szansą na złapanie trypa i rozwolnienia...

Tu jednak znów zostałem pozytywnie zaskoczony. Duże drzwi przed którymi stoi grupka osób, pali papierosy i omawia talent Arkadija i Borysa skrywają otoczenie wywołujące u mnie za pierwszym razem stany lękowe. Większość stanowili ludzie młodzi, nieprzeciętni widać, o inteligentnie wyglądających twarzach. Wychodzę się uspokoić, zapalić. Wracam trochę z duszą na ramieniu i jajkami w garści. A jeśli się okaże, że to tylko takie urojenia? Kino to w końcu kino. Czym różni się to mniejsze od całego multipleksu? Chodzi o to, że TO różniło się wszystkim. Wystrój lekko przypomina Akademicką Przestrzeń Kulturalną. Dużo plakatów, scena, kilka stołów i bar przy którym nie znać było zapachu kukurydzy. "Magia kina" nabrała właśnie nowego znaczenia.

Bilet kupiony, wchodzę na salę i kolejna niespodziewanka: na salę można wchodzić z piwem. Szybki skok pod bar i z bananem na gębie wchodzimy zająć miejsca. Jak wynikało z informacji na bilecie, miejsce mogłem wybrać dowolne. Zasiadłem więc na tyle wygodnie na ile pozwolił mi fotel (i bardzo dobrze. w takie miejsca nie przychodzi się spać) i czekam na film.

Ekranizacja "Pikniku", trzeba przyznać, przedstawiła się całkiem elegancko mimo pewnych nieścisłości w stosunku do lektury. Te można jednak wybaczyć ze względu na brak możliwości w czasach kręcenia (rocznik 79) i przede wszystkim na skupienie reżysera nad przekazem. Treść jaką pan Tarkowski starał się zamieścić faktycznie dała mi do myślenia i z ogromną radością mogę powiedzieć, że zamykając oczy przy niektórych przesadzonych momentach (rozpacz żony po wyjściu Reda - większej żenady na szczęście nie widziałem) ogląda się ten twór znakomicie. Piękne scenerie (tu kłaniam się niestety tylko Zonie), dobra gra aktorska, niebanalne teksty, a zwłaszcza fabuła dały mi coś czego nie potrafię określić słowami. Przy całym moim wodolejstwie, naprawdę nie potrafię zdefiniować tego uczucia. Myślę, że byłoby to bliskie spełnieniu, ale sam nie wiem.

Mało napisałem. Wena się skończyła i czytanie książki całą noc daje o sobie znać. Ale cóż. Mam nadzieję, że czytało się miło i paru Bydgoszczan (a może i nie tylko) przekonałem do odwiedzenia Orzełka. I zapomniałem jeszcze dodać o darmowej herbacie na rozgrzanie :)

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

W Łodzi też już niewiele się ostało kin innych niż należące do MultiKina Silver Screen czy CinemaCity w Manufakturze. Bałtyk, Charlie, ew. kino ŁDK. Coś pominąłem? Nie ma już kina Polonia, nie ma Cytryny, a Bałtyk też nie ma się - z tego co wiem - najlepiej. Szkoda.

Link do komentarza
Cinema, Multi - smażalnie popcornu i szybka dawka rozrywki raczej miernej jakości. Hamburger i dziwka, w dodatku z dużą szansą na złapanie trypa i rozwolnienia...

Przestałem czytać

  • Upvote 4
Link do komentarza

No cóż. To jest wyłącznie moja ocena LaserGhost. A nie oceniam najlepiej produkowanych dzisiaj filmów i tego w jaki sposób do mnie mają dotrzeć. Może jestem dziwny, niemniej mam prawo do wyrażenia swej opinii. A nuż ktoś podłapie... No i bardzo ważne pytanie. Czy wyszedłeś ostatnio z mniej lub bardziej, ale jednak kasowego filmu z poczuciem 'coś się zmieniło'? Nie chodzi mi o swego rodzaju sytość. O poczucie, że coś ważnego się stało, tylko jeszcze nie wiesz co.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...