Skocz do zawartości

Face the consequences!

  • wpisy
    132
  • komentarzy
    1062
  • wyświetleń
    157057

Saga Rodu Piastów II - Krucjata


FaceDancer

1951 wyświetleń

W poprzednim odcinku udało mi się poszerzyć granice królestwa na północy. Jednak Bolesław postanowił po kilku latach spokoju zapewnić sobie bilet klasy VIP do Nieba i udał się na krucjatę. Był już dobrze po 60-tce, więc tym bardziej można zrozumieć jego zainteresowanie życiem pozagrobowym.

zdobycze_boleslawa.jpg

Polska po wchłonięciu ziem na północy. Przez następne lata zajmowałem się rozbudową prowincji, poprawianiem stosunków z wasalami i zapewnieniem sobie kolejnych możliwości ekspansji.

sytuacja_w_iberii.jpg

Sytuacja w Hiszpanii nie wyglądała dla chrześcijan najlepiej. Królestwa Kastylii, Leonu, Nawarry i Aragonu były pod ciągłą presją lepiej wyszkolonych i liczniejszych Maurów, którzy konsekwentnie wypierali niewiernych z półwyspu. Sułtanat Toledo umocnił się w centralnej części, Sułtanat Beja zagarnął ziemię Leonu na północnym-zachodzie, a Sułtanat Kabylii postanowił zrobić desant i poszerzyć swoje włości o Barcelonę, która została stracona niedługo po rozpoczęciu krucjaty. Najbardziej znaczącym był jednak Sułtan Abu Bakr władający Mauretanią. Sułtan stopniowo umacniał się na półwyspie, a jego najlepsze prowincje znajdowały się w Afryce Północnej i pozostawały nienaruszone wojenną awanturą. Papież postanowił powstrzymać marsz Saracenów i celem wyprawy krzyżowej ogłosił Sorię, na nią składały się dwie prowincje przylegające do Kastylii i Nawarry.

krucjata_bolek.jpg

Po kilkutygodniowej podróży Bolesław przybył do celu. Może nie była to Ziemia Święta, ale król chciał spełnić swój obowiązek wobec Boga i odeprzeć niewiernych. Krucjata dawała także okazję do poprawienia swojej pozycji w kraju, gdyż kler nieprzychylnie patrzył na monarchów lekceważących słowa Ojca Świętego. Trzeba było jednak mieć się na baczności. Wojska Sułtana były przyzwyczajone do panujących w Hiszpanii warunków, w dodatku miały dwukrotną przewagę liczebną, a król Polski nie mógł liczyć na szybkie przybycie posiłków.

nadciaga_druga_fala.jpg

Bolesław liczył na szybkie uderzenie i rozbicie przeciwnika, którego matecznik znajdował się daleko na południu, jednak Sułtan Abu-Bakr już w ciągu kilku miesięcy zorganizował kontruderzenie. Polscy rycerze zajęli Sorię, ale teraz musieli odeprzeć atak wściekłych Saracenów! Wkrótce doszło do pierwszej większej bitwy, która pokazała, że Maurowie to godny przeciwnik. Walki pod Santillana del Mar w prowincji Viscay zakończyły się zwycięstwem Polaków, jednak straty były poważne. Co gorsza na horyzoncie widać już było kolejne oddziały wroga. Król Bela obiecał wesprzeć swego przyjaciela Bolesława, ale 400 rycerzy których przysłał mogło mieć jedynie symboliczne znaczenie. Lekkomyślni Węgrzy zapuścili się zbyt daleko i zostali zaskoczeni przez maszerującą armię Maurów.

liczby.jpg

Kolejna bitwa pod Santillana del Mar była jeszcze krwawsza od pierwszej. Przynajmniej dla Krzyżowców. Bolesław utracił 4 tys. rycerzy, więcej niż w poprzednim starciu. Co gorsza, tym razem wroga armia była mniej liczna od poprzedniej. Polski król musiał się mocno strapić. Z 10 tys. żołnierzy, którzy wyruszyli na wyprawę, przy życiu pozostało zaledwie 30% z nich. Kolejna bitwa mogła być ostatnią w tej kampanii...

walki_z_maurami.jpg

Na szczęście szybko okazało się, że Sułtan Abu-Bakr także ma kłopoty. Gdyż kolejne oddziały jakie wysyłał przeciwko Polakom były zbyt zdemoralizowane i nieliczne, aby sprawić Bolesławowi większy kłopot. Teraz wystarczyło tylko czekać aż Sułtan uzna swoją porażkę i przyzna zwycięstwo polskiemu władcy.

we_have_victory.jpg

Tymczasem Sułtan miał już tego wszystkiego serdecznie dość. Osobiście dowodził swoimi oddziałami podczas bitwy i dwa razy był zmuszony się wycofać. Mało brakowało a dostałby się w ręce pogańskich rycerzy tak jak wielu jego możnych. Jak do tej pory nikt nie mógł się z nim równać pod względem dowodzenia armią, ale ten król z dalekiego kraju pokazał, że jest wobec niego co najmniej równy, jeśli nie lepszy. Gdy do Abu-Bakra doszły wieści o chęci spotkania wyrażonej przez Bolesława, ten zaczął bić się z myślami. Z jednej strony obawiał się podstępu, z drugiej chciał spotkać tego człowieka, który tak go upokorzył.

Władcy spotkali się wkrótce na płaskowyżu położonym na południowy-zachód od Valladolid. Każdy miał pod swoją komendą po 50-ciu zbrojnych. Obie armie stały oddalone od siebie o kilkaset metrów. Pomiędzy nimi w wielkimi namiocie doszło do negocjacji. Obaj władcy traktowali się z szacunkiem. Bolesław miał większość kart po swojej stronie. Rozbił armie Sułtana i zajął włości, które były celem krucjaty. W dodatku okupował jeszcze kilka innych prowincji. Abu-Bakr nie chciał umierać za zupełnie dla niego nieistotną Sorię. Jego żołnierze, wcześniej pewni siebie, kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa, teraz odczuwali strach przed wrogiem, a przeciwnicy w Hiszpanii tylko czekali na osłabienie Sułtanatu Mauretanii. Z kolei Bolesław chciał już wracać do kraju i nie miał pewności czy uda mu się wygrać przeciągający się konflikt, w oddalonym o tysiące kilometrów od domu kraju. Dlatego obaj uzgodnili, że włości zagarnięte przez króla polskiego będące celem wyprawy krzyżowej pozostaną przy Polaku, natomiast reszta zwrócona zostanie Sułtanowi. Król Polski nie mógł też liczyć na żadne trybuty ze strony Sułtana. Abu-Bakr pożegnał się z Bolesławem słowami: "Mam nadzieję, że więcej się już nie spotkamy. Dla naszego dobra, chrześcijaninie." Po czym uśmiechnął się pod nosem. Śmiały odrzekł odwzajemniając uśmiech: "Również mam taką nadzieję, Sułtanie." Obaj władcy rozeszli się w pokoju.

papiez_przypisuje_sobie_chwale.jpg

Natychmiast po zakończeniu negocjacji z Sułtanem, Bolesław posłał gońca do Rzymu. Tam w niecierpliwości papież Leo X czekał na wieści. Gdy tylko rycerz Mścisław opowiedział o wielkim zwycięstwie króla polskiego, Ojciec Święty odetchnął z ulgą. Gdy posłaniec powiedział następnie, że zdobyte włości zostaną oddane do władzy papiestwa, boży namiestnik oniemiał. Podziękował serdecznie i kazał swoim ludziom z nawiększym szacunkiem ugościć Mścisława. Następnie pożegnał swego gościa mówiąc, że idzie oddać się modlitwie. Zamknął się w swoich prywatnych komnatach. Niektórzy mówili, że przez kilkanaście minut słychać było niezidentyfikowane radosne okrzyki.

Bolesław dobrze wiedział co robi, przekazując ciężko wywalczone ziemie Papiestwu. Nie miał zamiaru utrzymywać przyczółku w Hiszpanii. Prędzej czy później zostałby zaatakowany przez jednego z potężnych władców islamskich, lepiej było zapewnić sobie łaskę głowy Kościoła i w glorii tryumfu wrócić do kraju. Gdy tylko statki Jego Królewskiej mości przybyły do portu w Gdańsku, tłumy wyległy na ulice przywitać władcę. Przez kolejny miesiąc cały kraj świętował zwycięstwo swego monarchy. Podróż na Wawel przez pogrążony w radości kraj była dla Bolesława czystą przyjemnością.

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

Żeby zachwalić kolejne części, to muszę powiedzieć, że dojdzie do wielkich wojen, Krucjat (już w Ziemii Świętej) i rebelii. Akcja dopiero się rozkręca, ale miło, że jest jakieś zainteresowanie, bo już się obawiałem, że nikt nie czyta moich wypocin ;)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...