Skocz do zawartości

Śmietnik w głowie.

  • wpisy
    17
  • komentarzy
    404
  • wyświetleń
    14818

Karta Postaci - Argaris


Argaris

456 wyświetleń

Imię: Sheya'trith

Rodzaj: Jednorożec - Klacz

Wygląd: Sheya'trith

Imiona Rodziców: Shadow Blade i Infernal Grace

Wiek: 22

Dom: Niedawno wprowadziła się do Ponyville

Cutie Mark: Wciąż brak. Szuka swojego miejsca na świecie.

Zawód: Nie jest w żaden sposób ukierunkowana zawodowo, jednak gdyby dać jej odpowiednie środki, prawdopodobnie byłaby jedną z najlepszych rysowniczek w Equestrii.

Charakter/Zainteresowania/Zwyczaje: Lubi czytać epickie opowiadania. Czasem też spisuje na papierze wymyślone przez siebie historie, czy sny, które akurat udało się zatrzymać na dłużej w pamięci.

Ma takie samo przyzwyczajenie, jeśli chodzi o rysunki. Gdy nie wychodzi jej pisanie, bierze się za rysowanie. Jedna z najbardziej interesujących ją historii z przeszłości to wątek Nightmare Moon. Uwielbia wymyślać alternatywne zakończenia i rysować "Królową Nocy". W umyśle tej klacz od czasu do czasu pojawia się myśl, że nie przeszkadzałaby jej Wieczna Noc. "Szkoda tylko, że dla reszty kucyków, oraz świata naturalnego dzień jest równie ważny...". Nie jest jednak członkinią "kultu" i nie chce mieć z tym nic wspólnego.

Wszystkie swoje myśli na ten temat zatrzymuje dla siebie.

W zwyczaju ma wychodzić w nocy na dwór i spoglądać w gwiazdy i księżyc, lub zwiedzać miejsca otoczone mgłą tajemnicy. Ponieważ nigdy nie miała przyjaciela, jest typem samotniczki. Czuła, że towarzystwo innych kucy zawsze jej w pewnym sensie przeszkadzało.

Lubi bujać w obłokach i poddawać się swojej marzycielskiej naturze. Nauczyła się jednak ją kontrolować, by przetrwać samotnie w świecie, w którym nie znalazła jeszcze swego miejsca.

Nigdzie nie rusza się bez swojego czarnego płaszcza. Zawsze czuje się w nim lepiej i nie potrafi zrozumieć jak inne kucyki (może poza pegazami) mogą chodzić bez żadnego okrycia.

Z płaszczem każdy wyglądałby co najmniej 20% lepiej.

Historia:

Sheya'trith jest córką znanego łowcy demonów Shadow Blade i demonicznej klacz Infernal Grace.

Im bardziej jej ojciec zagłębiał się w tajemnice "piekielnych istot", tym większe miał wątpliwości co do słuszności swojego "zawodu". Każdy pokonany przez niego demon mówił o błędach jakie popełnia ich pogromca, o jego ślepocie, która może zostać uleczona. Początkowo myślał, że są to próby namieszania mu w głowie. Aby pojawiło się w jego umyśle zwątpienie i litość dla istot, które pokonuje. Ich celem było wprowadzenie wątpliwości, zyskaniu chwili niepewności, przez co przed zadaniem ostatecznego ciosu, przeciwnik miałby okazać mała chwilę słabości, która byłaby jego ostatnią chwilą... Tak przynajmniej myślał Shadow Blade... Póki nie staną do pojedynku z przeciwnikiem stanowiącym większe zagrożenie niż jego poprzednicy.

Demoniczny Alicorn z ognistą grzywą, skrzydłami o czerwonych piórach, i smoczych oczach. Czuł się jakby widział demoniczną wersję Nightmare Moon...

"Stoisz naprzeciw najpotężniejszego z dotychczasowych wrogów, a myślisz o starych legendach... Jak tak dalej pójdzie skończysz jako martwy głupiec nie potrafiący skupić się na walce."

- Wiedz, że masz jeszcze szansę na naprawienie swoich błędów. Do tej pory błądziłeś we mgle, jedyne co musisz zrobić, by z niej wyjść to złożyć broń. - Głos należał do klacz. Był czymś więcej niż falą dźwiękową przechodzącą przez powietrze. Słowa można było... Wyczuć... Zupełnie, jakby do ich wypowiedzenia została użyta magia... Ten dźwięk miał wręcz piękne brzmienie i zostawiał w umyśle ślad...

- Chcesz mi namieszać w głowie, zrobić ze mnie łatwy cel! Zabić gdy nie będę przygotowany na atak!

- Smutek tkwi w mym sercu. Słowa te słyszę od każdego przybysza z Equestrii. Nasza reputacja została zbudowana na podstawie pogłosek i kłamstw! Pozwól sobie pomóc...

Nie mogąc wytrzymać dalszego napływu pustych słów Shadow Blade stworzył kulę czystej energii magicznej i posłał w stronę wroga. Jego oczom ukazała się majestatyczna eksplozja niebieskiej magii. Jedynym problemem było to, że została wywołana przez uderzenie w magiczną tarczę stworzoną przez Alicorna... Pojedynek trwał długo. Wróg łowcy demonów niechętnie posyłał w jego stronę kule ognia, których siły lepiej było nie sprawdzać na tarczy. Shadow Blade wykonywał za każdym razem unik. Przeciwnik nie miał natomiast żadnych problemów z przyjmowaniem ciosów na magiczną barierę. Była ona jednak coraz słabsza. Łowca zmieniając sposób walki, wyciągnął miecz za pomocą magii i ruszył do ataku. Przeciął prawie niewidzialną tarczę mocy mieczem, na którym płonęły runy. Przebijając się przez nią z łatwością ranił swojego przeciwnika. Udało mu się przełamać impas w walce.

Shadow Blade podszedł do prawie-pokonanego wroga z niepewnością, która z każdą chwilą coraz bardziej atakowała jego umysł.

- Mam nadzieje, że przejrzysz na oczy, zanim wybijesz wszystkie rody naszej szlachetnej części.

- Dlaczego... Każdy z was powtarza podobne słowa. Wszystkie te kłamstwa układają się w całość. To niemożliwe!

- Gdy zabraknie nas, nic już nie powstrzyma Upadłych przed zaatakowaniem waszej krainy, w której na razie wszyscy prowadzą sielankowe życie. Jesteśmy ostatnimi, którzy bronią Equestrii przed prawdziwym zagrożeniem. A właściwie jednym z nich. Niszcząc nas niszczysz swój ukochany kraj...

Shadow Blade nie mógł już z tym dłużej walczyć. Jego umysł go zdradził. Przestał utrzymywać miecz w powietrzu, który po chwili upadł na podłogę. Runy straciły blask. W umyśle łowcy przetaczały się myśli w zastraszającym tempie.

Upadli... Szlachetne rody... Kłamstwa... Ślepota...

Alicorn wstał powoli patrząc na bolesną ranę zadaną przez pradawny runiczny miecz.

- Wygraliście! Dobij mnie. Zrób to szybko, by oszczędzić mi bólu cielesnego, gdyż mój umysł już jest w kawałkach! - Wykrzyczał ze wściekłości łowca demonów.

- Nie mam zamiaru.

- Nie zlitujesz się nawet nad nędznym kucem, który nie wie, co tak naprawdę dzieje się na tym świecie?

- Postawiłeś pierwszy krok na ścieżce do zrozumienia... Nie mogłabym tego zaprzepaścić... Jesteś jedynym znanym mi kucykiem, w którym pojawiło się zwątpienie w słuszność jego czynów.

- Co się teraz stanie?

- Teraz pomogę Ci postawić następne kroki, aby oczyścić całkowicie twe imię. Wasz rodzaj musi zrozumieć naszą istotę i to, że nie każdy demon jest z góry zły. Skutki nie pojawią się od razu. Zajmie to wiele pokoleń, a nawet potem znajdą się tacy, którzy będą chcieli naszej anihilacji. Sądzę jednak, iż warto jest spróbować. Na początek: Nazywam się Infernal Grace. - Odpowiedział Alicorn, w międzyczasie wykorzystując zaawansowaną magię leczenia, by pozbyć się dręczącej rany...

Tak rozpoczyna się właściwa historia Sheya'trith, która nie odziedziczyła po matce rogu i skrzydeł jednocześnie. Urodziła się jako pół-demon, jednorożec. Swoje pierwsze dni spędziła w piekielnym ukryciu swojej matki. Musiała zostać w pewien sposób przygotowana na to, jaką rolę będzie odgrywać w przyszłości...

Nie mogła jednak być normalnie wychowywana przez swoich rodziców. Musiała nauczyć się żyć w normalnym świecie, wśród zwykłych kucyków. Jej sierść została taka, jaka pojawiła się po urodzeniu - ciemny szary kolor. Grzywa i ogon były czarno-czerwone. Infernal Grace ukryła za pomocą magii znaki i wzory, które ją pokrywały, co mówiło o jej demonicznym pochodzeniu. Mała klaczka nie mogła mieć również czerwonych smoczych oczu. Ojciec nie miał możliwości zaopiekowania się swoją córką. Przez związanie się z demonem, sam powoli się nim stawał. W końcu można go było pomylić z każdym innym demonicznym kucem. Pod osłoną zaklęcia iluzji, odwiedził swojego starego przyjaciela. Jedyną osobę, której teraz mógł zaufać. Nie wyjawił nic z natury klaczki, ani ze swoich losów. W Equestrii był uważany za martwego... Po przejściu przez demoniczny portal, zniknął na wiele lat. Nie miał żadnych szans na przeżycie... Jego przyjaciel miał pewne wątpliwości, jednak zgodził się zaopiekować małą, jak swoją własną. Shadow Blade nie chciał odpowiadać na żadne pytania, pojawił się, oddał dziecko pod odpowiednią opiekę i zniknął równie szybko, jak się zjawił ...

Rock Crusher zajmował się swoją własną farmą i zaopatrywał pobliskie miasteczko w jedzenie. Klaczka była już w wieku szkolnym i na zajęciach odkryła swoje pierwsze, prawdziwe zainteresowania. Uwielbiała czytać opowieści i rysować. Kucyki z klasy dziwnie na nią patrzyły. One były w większości kolorowe, wesołe i towarzyskie. Ona była czarna, lubiła spędzać czas samotnie i w ciszy. To oczywiste, że szybko przyciągnęła uwagę klasowych łobuzów. Równie szybcy byli, gdy uciekali przed nią. W tej małej klaczce siedziała niespotykana inteligencja i talent magiczny. Wszelkie zagrywki słowne spotykały się z ripostami, a gdy to nie wystarczało, sięgała po magię. Jeżeli malutkie imitacje piorunów można było nazwać "magią".

Mimo samodzielności i talentu radzenia sobie z łobuzami nie zyskała żadnych przyjaciół. Ukończyła szkołę, ale nie potrafiła znaleźć dla siebie miejsca na farmie, ani w miasteczku.

Postanowiła ruszyć w świat. Jedyne co spakowała, to zapas białych kartek i ołówków. Założyła swój czarny płaszcz, przedstawiła swoje postanowienia opiekunom i po ich zgodzie rozpoczęła swoją wędrówkę...

Nie musiała długo prosić o pozwolenie. Była już dorosła. Nikt nie mógł jej zmusić do zostania na nie-swoim miejscu. Rock Crusher był pewien, że jeśli ta "diablica" jest córką Shadow Blade, to na pewno została stworzona, do czegoś więcej niż siedzenia na farmie. Nie wątpił także w jej umiejętności przetrwania w tym nie-takim-przyjaznym świecie, które wydawało się, nabrała ich znikąd. Chociaż wszystkiego zawsze uczyła się bardzo szybko... Wręcz nienormalnie szybko...

Wędrowała praktycznie bez celu kilka lat. W tym czasie nadzwyczajnie wzrosły jej umiejętności magicznie. Jakby kiedykolwiek były zbyt małe... Podróżując zatrzymywała się czasem w miasteczkach. Na zimę wynajmowała u kogoś pokój, w lato przywykła do spania pod gołym niebem. Zarabiała sprzedając rysunki, które wyglądały czasem lepiej niż kucykowa-grafika. Ich wartość była o wiele większa przez fakt, iż sprzedawała własnokopytkową robotę. Udawało jej się znaleźć również inną pracę. Za pomocą magii pozbywała się szkodników z domów, szybko sprzątała pokoje, przy czym dawała widowiskowy popis swoich umiejętności w kontrolowaniu wielu przedmiotów na raz. Nigdy, poza zimą nie zatrzymała się u kogoś na dłużej. Nie poznała także nikogo, kto mógłby być jej przyjacielem.

Po kilku latach wędrówki dotarła do Manehattan... Miasta, które nigdy nie zasypia. Tak. To dawało się wyczuć tuż po zjawieniu się w nim. Hałas charakterystyczny dla dużego miasta, był jej dotąd nieznany, szybko jednak wyłapała pewien słabszy, ale bardzo ciekawy dźwięk... Muzyka... Jej kontakt z muzyką był dotąd sporadyczny. Nigdy nie zainteresowała się nią głębiej, natomiast teraz odczuwała ogromną chęć lepszego usłyszenia, wyłapania każdej nuty.

Coś zmuszało ją do podążenia za nowym zjawiskiem... To było coś więcej niż ciekawość... To było... W niej? Mijała plakaty, widziała billboardy, ale nie znała topografii miasta, mogła tylko iść za dźwiękiem. Na pewno było to łatwiejsze, gdyż w końcu dotarła na miejsce. Na scenie aktualnie grał zespół metalowy: "Seven PoVengers". Na koncertach panuje niespokojna atmosfera, chyba że akurat grana jest ballada. To jednak był jeden z ostrzejszych kawałków. Kiedy tłum szalał, pozwoliła sobie zamknąć oczy i pociągnąć swą dusze, tam gdzie zabierze ją solówka gitarowa. Im dłużej słuchała, tym bardziej chciała, aby ta chwila się nie kończyła. Była w stanie nie do opisania. Nigdy nie czuła czegoś takiego... Dzięki czemu zapomina się o reszcie świata, co pochłania lepiej, niż dobra książka. Jeżeli miałaby opisać, lub narysować stan w jakim się znajdowała, nie wiedziałaby od czego zacząć, a właściwie co w ogóle ma zrobić. Z tego stanu wyrwało ją nagłe zderzenie, zapewne z innym kucem i bliski kontakt z powierzchnią, na której do tej pory trzymała kopyta.

- Jak zwykle musisz zwracać na siebie niepotrzebną uwagę. - Źródłem głosu był kucyk, który właśnie do niej podbiegł - Przepraszam za nią - Zwróciła się do kuca wytrąconego ze stanu zapomnienia, pomagając jej wstać.

- Nic nie szkodzi, tylko wyrwałyście mnie jakby z pięknego snu.

- BonBon podejdź na chwilkę... - Powiedziała klacz, która zderzyła się z nowo przybyłą do Manehattan.

Kucyk o uderzającej jasno-zielonej sierści trzymał kartki z rysunkami, które zapewne wypadły z kieszeni płaszcza podczas zderzenia.

- Te rysunki są... Niesamowite... To twoje?

- Tak. Rysuje od kiedy pamiętam Czy mogłabym je odzyskać?

Miętowa klacz jeszcze przez chwilę nie potrafiła oderwać wzroku od dzieł demonicznego kucyka. Po chwili pełnej wahania oddała jej własność.

- Nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak rysował. Poza tym, jestem Lyra, a to jest BonBon.

- Sheya'trith - Postanowiła pierwszy raz wyjawić komuś swoje prawdziwe imię. Do tej pory zawsze używała... Dlaczego dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to nie Rock Crusher, ani jej ojciec ją tak nazwał!? Miała inne imię... Którego zapomniała! Nie pamiętała swojego "fałszywego" imienia. Dlaczego pomyślała, że jest "fałszywe"? Co się z nią działo? Nie potrafiła uporządkować myśli. Wydawało jej się, że od zawsze się tak nazywała... Ale dopiero teraz ze swoich ust usłyszała po raz pierwszy swoje imię! To co przed chwilą powiedziała, było jej obce... I jednocześnie tak bliskie... Jakby to znała od urodzenia...

Ze stanu odcięcia od świata znów wyrwała ją Lyra:

- No cóż to... Niecodzienne imię... - Urwała na skutek szturchnięcia przez BonBon, która chyba chciała zrobić dobre wrażenie na spotkanym kucyku.

- A ja niecodziennie je wyjawiam. - Odpowiedziała "diablica", by chociaż trochę rozluźnić atmosferę. W końcu znalazła kogoś, kto zachwycił się jej rysunkami i jednocześnie okazywał chęć bliższego jej poznania. Jeżeli teraz będzie się zajmować rzeczami siedzącymi w jej głowie, może się to skończyć tak jak przez te wszystkie lata.

Po dalszej rozmowie nowe znajome zaprosiły Sheya'trith do siebie. Nie miała zbyt dużego wyboru... Pomysł ze spaniem na ulicy nie przypadł jej do gustu, a oddalenie się od miasta na tyle daleko, by spać pod gołym niebem i nie słyszeć miejskiego hałasu zajęłoby wieki.

Minęło kilka chwil zanim dotarły do trzygwiazdkowego hotelu. Tuż po wejściu BonBon zaproponowała zrezygnowanie ze swojego łóżka, aby polepszyć warunki spania nowemu gościowi.

- Musisz wiedzieć, że przywykłam do spania na świeżym powietrzu, bez "zbędnych" wygód. Możliwość położenia się na kanapie w zupełności wystarczy.

Miny BonBon i Lyry były bezcenne. Chyba nigdy nie spotkały kucyka prowadzącego takie życie, jak ona.

- Wasze wyrazy twarzy mówią wystarczająco dużo. Jutro postaram się wszystko wam opowiedzieć, na razie nie zaprzątajcie sobie tym głowy.

Tak też zrobiła następnego dnia. Nie była przyzwyczajona do opowiadania swojej historii... Nigdy tego nie robiła i mijała chwila, zanim ułożyła na spokojnie następne etapy swego życia. Nie trudno było odczytać emocje, które malowały się na twarzach słuchaczek. Szok, niedowierzanie, zdziwienie, zaskoczenie i... Współczucie? To wprawiło ją w zamyślenie, przez co urwała nagle swoje opowiadanie. Ktoś "jej" współczuł. Nigdy nikogo nie interesowała, nikt się nią nie zajmował, poza rodziną Rock Crusher'a. Skąd ta zmiana? Czy po prostu miała do tej pory pecha? Czyżby ta wieloletnia podróż się opłaciła?

- Dlaczego nagle przerwałaś? - Te słowa wyrwały ją z zamyślenia i zmusiły do kontynuowania opowieści.

Reszta poszła jej już łatwiej. Wypełniało ją szczęście. Dobrze opanowała sztukę nieokazywania emocji. Przynajmniej czasem mogła ukryć swe myśli. Na razie nie była pewna, czy spotkała właściwe kuce... Wszystko okaże się jak już skończy opowiadać.

- Czuje się, jakbym właśnie przeczytała kilka rozdziałów z bardzo dobrej książki. Smutnej książki... Tak w ogóle, to czego tak naprawdę szukasz? - Zapytała po chwili myślenia BonBon.

- Ja... Sama nie wiem. Na początku myślałam o rodzicach... Ale Rock Crusher nic mi o nich nie powiedział, poza tym, że kiedyś byli bardzo znani w Equestrii. Teraz nikt o nich nie pamięta. W każdym razie jestem zmęczona tą podróżą. Mimo tego z jakiej gliny zostałam ulepiona, muszę od tego odpocząć. Znaleźć swoje miejsce.

- Jeżeli chcesz... Możesz przynajmniej na pewien czas zatrzymać się w Ponyville. Jest tam dom na sprzedaż. Ja i Lyra chętnie Ci pomożemy w zadomowieniu się.

- Zrobicie to dla kogoś, kogo prawie nie znacie? Ja... Nie wiem co powiedzieć. - Wyjąkała Sheya'trith próbując opanować nagły napływ emocji.

- Myślę, że przeszłaś wystarczająco dużo. Spędziłyśmy cały dzień poznając twoją historię. Jutro wracamy do Ponyville. Wyśpij się, bo wkrótce znów ruszasz w drogę. - Po tych słowach BonBon i Lyra wyszły z pokoju pozostawiając nową znajomą samą.

Czarna klacz odcięła się od realnego świata, rozmyślając o tym, co się stało przez ostatnie dwa dni. A dokładniej o jej nowym imieniu, które zastąpiło w pamięci jej fałszywe. Wciąż nie mogła wyrzucić z głowy tego słowa... Fałszywe!. Nie wiedziała skąd pojawiła się Sheya'trith, nie wiedziała co oznaczało... Ale TO było jej jedyne prawdziwe imię. Czuła, że to będzie długa noc. Myślała, że uczucie zagubienia i brak miejsca na tym świecie to dużo. Teraz doszły do tego wątpliwości, co do kucyka, którym jest... Mogła tylko mieć nadzieje, że z czasem wszystko się wyjaśni...

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...