Mamusiu wybiłem sobie ząbek, czyli przejażdżka po polskich drogach.
Witam. Ostatnio spróbowałem napisać felieton. Zdaję sobie sprawy, że na pewno mistrzowski on nie jest, dlatego proszę o opinie. Miłej lektury.
Każdy z nas, na pewno pokonał setki, jeśli nie tysiące kilometrów, podróżując polską siecią dróg i autostrad. Nie ważne czy za kierownicą, czy jako pasażer, bo przecież siedząc w kokpicie i tak odczuwa się każdą nierówność, na którą najeżdża koło pojazdu. Tutaj rodzi się moje pytanie. Czy stan polskich dróg, naprawdę jest aż tak zły?
Osobiście mieszkam na Dolnym Śląsku, w pięknym mieście o nazwie Lubin. W promieniu 30 km znam praktycznie każdą drogę. Poruszam się po tym terenie, zazwyczaj jako pasażer samochodu, czasami na rowerze. Stan dróg szczerze mówiąc jest różny, ale na pewno do większości dróg, nie pasuje do powiedzonko ?jedziesz sobie dziurą, a tu nagle asfalt?. Wiadomo, nierówności się zdarzają, ale nie uprzykrzają one wycieczek. Każda droga, która nie prowadzi na kompletne zadupie, trzyma jakiś poziom. Pasmo jezdni jest równe, cała jezdnia jest wystarczająco szeroka. Najzwyczajniej w świecie, można nie zwalniać poniżej 90 km/h. Mówiąc prosto ? jest dobrze. A co jeśli ktoś mieszka w miejscu, do którego nie prowadzi żadna główna arteria? To nic. Drogi nadal są w porządku. Tylko, ze w tym przypadku, mają znacznie więcej łat. Trochę telepie, ale nadal jeździ się dobrze. Nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Droga krajowa nr. 3, obwodnica Lubina.
Tylko, że tak wygląda sprawa w mojej okolicy. Po za granice województwa nie wyjeżdżam często. Jednak gdy już odwiedzę tereny nieco bardziej oddalone od mojego rodzinnego miejsca zamieszkania, także nie narzekam. Z Lubina do samego Szczecina można dojechać JEDNĄ drogą. Droga ta w niektórych miejscach ma po dwa pasy ruchu w każdą stronę, w niektórych jest po prostu szeroką jednopasmówką. Co prawda ruch na niej jest całkiem spory, ale mimo wszystko można poruszać się dość sprawnie. W przeciwnym kierunku za to, aż do samego Krakowa jest autostrada. Fakt, że ta autostrada nie jest wyposażona w pobocza (a przynajmniej nie w każdym miejscu), to już inna sprawa. Jakby nie patrzeć jednak, podróżuje się przyjem
Autostrada A4
Wjazd w głąb kraju również nie pozostawia ubytków na psychice. Stan nawierzchni trzyma jakiś tam poziom. Zdarzają się łaty, ale dopóki nie zjeżdża się z głównych dróg, nierówności nie są żadnym problemem. Asfalt to jedna rzecz, gorzej jest jednak z siecią polskich dróg. Autostrad jest mało, a ułożenie poszczególnych odcinków wygląda tak, jakby ktoś mapę Polski powiesił na ścianie, chwycił durszlak pełen makaronu i wyrzucił cały ten makaron na tą mapę, a potem powiedział ?tu będą nasze drogi?. Lubin od Berlina dzieli raptem 300 km i tą odległość pokonuje się w 3h, Lubin od miejsca w którym mieszka moja rodzina dzieli 180 km i tam również jedzie się 3h. Wracając jednak do nawierzchni, są takie kawałki, które faktycznie mogły zapracować Polsce na taką opinię, jaką się cieszy wśród samych Polaków. Na przykład, gdy jadąc z Berlina, wjedziemy na drogę E36, to przeżyjemy bardzo niemiłe zaskoczenie. Samochód na tym odcinki jedzie jak po falach, koleiny są niewyobrażalnie duże. Na szczęście tyczy się to pasa ruchu tylko w jedną stronę.
Bytów. "Łaciata" ul.Lęborska
Dlatego uważam, że z polskimi drogami nie jest źle, znacznie gorzej jest z ich rozmieszczeniem i zorganizowaniem. Nawierzchnia spełnia swoje zadanie, ale przecież to nie wystarczy do szybkiej i sprawnej jazdy. Główne arterie naszego nierównego kraju już teraz się korkują, a co będzie gdy zacznie się Euro 2012? Przez pół roku na pewno wiele się nie zmieni, no chyba, że na gorsze.
(zdjęcia nie są mojego autorstwa)
2 komentarze
Rekomendowane komentarze