Skocz do zawartości
  • wpisy
    126
  • komentarzy
    286
  • wyświetleń
    74534

Pułapka wśród lilii, czyli Otome wa Boku ni Koishiteru


piotrekn

717 wyświetleń

Już przy wpisie o SP wspominałem o Otoboku, Kondzio w międzyczasie serię dooglądał, więc nie pozostaje nam nic innego jak opisać ją tutaj - szczególnie, że wedle oczywistego systemu teraz na nią przyszła pora.

Choć trzeba wspomnieć, iż w tym anime elementu shoujo-ai nie ma praktycznie wcale, a nawet jak się pojawia, jego istota opiera się na mylnym wrażeniu kilku dziewcząt odnośnie protagonisty... Jak to mówią, jak się nie ma co się lubi... wink.gif

Otome%20wa%20Boku%20ni%20Koishiteru.jpg

Kaburagi Mizuho to licealista pochodzący z bogatej rodziny, od dłuższego czasu żyjący bez matki. Niedawno zmarł też jego dziadek, najwyraźniej dotychczasowa głowa rodziny, i w swoim testamencie nakazał wnukowi zmianę szkoły. Już to samo w sobie pomysłem jest cokolwiek nietypowym, ale należy jeszcze wspomnieć co to za szkoła...

A jest to legendarna żeńska katolicka szkoła, która z pewnością pozwoli Mizuho staranne wykształcenie i nabrać ogłady. No ale, jak niektórzy już zapewne zauważyli, mówimy o głównym bohaterze serii - samcu. Fakt, że o nader dziewczęcym głosie i wyglądzie, o kilku szczegółach z jego dzieciństwa nie wspominając. Zatem poczciwy senior musiał mieć specyficzne poczucie humoru albo być entuzjastą specyficznych fetyszów. Ewentualnie, w promieniu trzech prefektur nie było żadnej elitarnej szkoły przyjmującej uczniów tej brzydszej płci.

Jest też inna opcja, IIRC mniej więcej oficjalna, wedle której chłopak miał po prostu stać się lepszym ludziem, ewentualnie dowiadując się co nieco o swojej rodzicielce. Tak czy siak, pod panieńskim nazwiskiem matki Miyanokouji Mizuho dołączył do grona uczennic Seiyou, ze wsparciem swojej osana najimi Mikado Mariyi. Oczywiście, jak na protagonistę przystało, jego obecność i zachowanie nie umknęły uwadze współuczennic i niedługo po przybyciu do szkoły jako trzecioklasistka został wybrany Starszą Siostrą (ang. Eruda Sista Elder Sister), walcząc przy okazji z aktualną przewodniczącą, rudowłosą tsundere o imieniu Itsukushima Takako, nie uznającej popularności Mizuho jako osoby nieznającej i nieszanującej tradycji szkoły, mając po swojej stronie z kolei Suoin Kanę, wierną i skorą do pomocy swojej Mizuho-oneesama, zmarłą w oczekiwaniu na jego matkę Takashimę Ichiko (wypada mi zacytować: "hyperactive bisexual ghost" ^^ - tak, nie ma celniejszego podsumowania) oraz wiedzącą o wszystkim Jyuujyou Shion.

Chciałbym móc zacząć albo od wyglądu, albo od fabuły, ale na początek trzeba zwrócić uwagę na kilka nieścisłości, które właśnie się pokazują na ekranie. Jest pewien powód, dla którego Mizuho-kun nosi długie spodnie na WFie, nie przeszkadza mu to jednak wyglądać tak. Jakby tego było mało, już w dzieciństwie miał tendencje do noszenia dziewczęcych kostiumów kąpielowych.

A jak duże problemy stanowi określenie jego płci, bazując na wyglądzie zewnętrznym, nie inaczej ma się sytuacja gdy weźmiemy pod uwagę zachowanie bohatera, tudzież jego nastawienie. Przez chwilę ma on pewne opory przed zostaniem młodą damą z wyższych sfer, jednak bardzo szybko adaptuje się w nowym środowisku i czasem sam zapomina że jest samcem (przynajmniej takie wrażenie odniosłem), przez co widz, dla własnego bezpieczeństwa, regularnie przypominać sobie o tym fakcie musi sam. Kto spodziewałby się licznych wesołych a niezręcznych sytuacji związanych z nietypowym położeniem protagonisty, nieco się zawiedzie.

Z drugiej strony, nie można zapominać o pierwowzorze serii, czyli grze z kategorii, bądź co bądź, shoujo-ai, pomimo bohatera. W końcu nie wszędzie można znaleźć m.in. całą halę dziewcząt podziwiających swoją Onee-sama, no i jest również Takako, która do końcówki nie znała prawdy o Mizuho, a zaczęła pokazywać się dere dere. Ogólnie jeśli przyjmiemy shoujo-ai za łagodniejsze yuri (różnica pomiędzy tymi pojęciami do dziś jest dyskusyjna, jednak właśnie takie nazewnictwo przyjęło się w międzynarodowym fandomie), to Otoboku można zaklasyfikować jako bieda-shoujo-ai. Podobno jednak nijak się to ma do pierwowzoru...

Moimi ulubionymi postaciami były Kei-san, która chyba wiecznie coś spiskuje i najwyraźniej wie dużo, dużo więcej niż można się spodziewać, oraz przezabawna Ichiko, która niestety po niedługim czasie wytraciła większość swojego pędu. Ciekawa jest także Takako, będąc tsundere pozbawioną agresji wobec protagonisty i mając swoje I am perfectly calm! Ja mógłbym uznać panią przewodniczącą za swoją ulubioną postać w tym anime, choć pierwsze wrażenie robi nieciekawe. No i to właśnie ona (przejściowo, ale zawsze) jest głównym powodem do nazywania Otoboku shoujo-ai ok.gif

Jeśli chodzi o udźwiękowienie... Muzyka chyba jest, a OP ani ED jakoś wybitnie mnie nie zachwyciły. Głosy są dobrane bardzo dobrze, choć Ichiko może brzmieć w sposób nieco irytujący, kiedy mówi swoim normalnym tempem. Ale kiedy drastycznie przyspiesza (Oneesamaoneesamaoneesamaoneesama...) problem znika. Poza tym żadnych uwag nie mam, bo poza tym, że muzyka była niewiele pamiętam. Może Kondzio, będący świeżo po obejrzeniu, będzie mógł coś więcej w tej sprawie powiedzieć. Cóż... muzyka, w zasadzie jak sama seria: całkiem przyjemna, ale bez rewelacji. Endingu zdarzyło mi się nawet posłuchać jeszcze kilka razy po zakończeniu oglądania. Jeśli chodzi o OP, też niezły, choć moją uwagę przykuł głównie pierwszym wersem tekstu, zakończonym słowem "amen". Podobna tendencja nieodmiennie kojarzy mi się z ojcem Andersonem z Hellsinga, przez co miałem niezły ubaw przy czołówce każdego odcinka... Ale to już tak w ramach ciekawostki. A jak już o ciekawostkach, to dobre miejsce na przytoczenie

Otome wa Boku ni Koishiteru, który swego czasu wpadł mi w ucho na dobre.

Ogólnie rzecz biorąc, Otoboku to anime co najmniej dobre. Wydaje mi się, że można to obejrzeć jako pewien wstęp albo próbę przed 'pełnym' shoujo-ai; mnie się spodobało i na mojej liście zasłużyło sobie na 9 oczek. Mimo wspomnianych nieścisłości ogląda się przyjemnie i ja poważniejszych zastrzeżeń nie miałem.

Mnie seria nie rzuciła na kolana, kilka rzeczy ukłuło, bynajmniej nie chodzi tu o brak rzeczywistego elementu yuri. Zdecydowanie nie przekonała mnie postawa Marii, która mówiła jedno, robiła drugie, a myślała trzecie... Niektóre pomysły i rozwiązania fabularne również mogły być lepsze: coby nie psuć zabawy tym którzy jeszcze nie oglądali, wspomnę enigmatycznie o "aferze wstążkowej" i "pojedynku w bikini", który nie do końca wiadomo o co był... Mimo wszystko, ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne, do czego przyczynia się udana końcówka (ostatnie 3, 4 odcinki). Otome wa Boku ni Koishiteru nie jest może arcydziełem, ale kto chce uraczyć się lekką serią na jeden lub dwa wieczory, to omawiane anime nadaje się do tego doskonale.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...