Skocz do zawartości
  • wpisy
    31
  • komentarzy
    321
  • wyświetleń
    11896

StarCraft 2 Wings of Liberty - recenzja


sioka

447 wyświetleń

starcraft2_logo.jpg

A teraz mały teścik, czy już dojrzałeś. Obróć logo o 180*, co Ci to przypomina czytelniku :trollface:

W necie znalazłem swoją pierwszą napisaną recenzje heh. Napisałem ją około rok temu. Nie poprawiłem jej, więc chcę żebyście ocenili czy moje teksty mocno się zmieniły.

Gdy Blizzard, w 1998 roku wydał pierwszego StarCrafta oszalał cały świat, gra miała ciekawą kampanie, świetną fabułę i przede wszystkim gęsty klimat. Otóż do wyboru mieliśmy 3 odmienne rasy: Terran, Zergów i Protosów. A każda z nich prowadziła nas przez oddzielną historię. Gra zasłynęła także ze świetnego trybu multiplayer oraz możliwość grania przez sieć LAN. Na drugą część fani musieli czekać aż 12 lat, ale w końcu się pojawiła, jedna z najbardziej wyczekiwanych gier 2010 roku, StarCraft II: Wings of Liberty. Czy było warto czekać całe 12 lat ?

51178orig.jpg

Ale on ma długi, mmmm, też takiego chcę mieć. Laser oczywiście :trollface:

Wszyscy, którzy kupią StarCrafta 2, z pewnością się nie zawiodą, ale najpierw muszą wybulić dobre 180zł. Drogo ? Pewnie, że tak ale zapewniam będzie to 180 zł, których na bank potem nie będziecie żałować. StarCraft II: Wings of Liberty to pierwszy epizod drugiej części gry w którą grywa się tak samo świetnie jak 12 lat temu w pierwszą odsłonę serii. Spokojnie można przyznać, że zarówno pierwowzór jak i kontynuacja mają prawdziwie epicką fabułę. Pamiętacie świetne dialogi z Mass Effect, te które znajdują się w nowym StarCrafcie, biją je na głowę. Niekiedy rozmawiające postaci wydają się naprawdę "żywe", gestykulują rękoma, piją drinki i przede wszystkim prowadzą świetną grę aktorską. Dodatkowo bohaterowie są wyśmienicie dopracowani pod względem wyglądu, duża ilość drobnych szczegółów sprawia, że każda osobna postać jest obdarzona swoimi specyficznymi cechami. Rozgrywkę rozpoczynamy jako porucznik Reynor, który stara się pokrzyżować plany Dominium. Początkowy interfejs "przed-misyjny", to knajpa w której nasz heros upija się topiąc smutki minionych lat. Tutaj na planecie gdzie ulokował się nasz bohater przechodzimy dwie początkowe misje, aby później znaleźć się na statku Hyperion, który będzie naszym "domem" przez resztę gry. Interfejs zmieni się jeszcze gdy będziemy na planecie Cath ( jak tam się znalazł Reynor nie napiszę, żeby nie spoilerować ). Na statku możemy odwiedzić takie miejsca jak zbrojownia, gdzie kupujemy ulepszenia dla bazy, jednostek, pojazdów itp. Mostek, w którym dostajemy możliwość wybrania misji, którą chcemy rozegrać oraz wybrać filmik, który chcemy obejrzeć. Karczme, w której czytamy nasze wiadomości, oraz wykupujemy najemników, czyli podrasowane jednostki, które już mamy. I na końcu laboratorium w którym można nabyć nowe technologie, i w późniejszej fazach gry przechodzić misje. W każdym z tych pomieszczeń można oczywiście porozmawiać z różnymi postaciami, które jak pisałem wyglądają fantastycznie. Najlepszym aspektem produkcji jest fabuła, ciągłe zwroty akcji i wybory moralne, które uprzyjemniają rozgrywkę, a cele misji w szczególny sposób podbudowują specyficzny klimat. Ponadto według mnie najlepszą częścią kampanii jest moment, w którym pojawia się Mroczny Templariusz Zergul, i daje nam kryształ, ten ląduje w laboratorium i wtedy robimy misje "zasiadając" za sterami Protosów. Pomimo, że zadań jest mało to dają one masę frajdy oraz świetny przedsmak następnej części gry, gdzie czołową rasą będą właśnie Protosi.

hyperionlab.jpg

Czeka, jak koza na skazanie, aż pojawi się Zordon z Power Rangersów. Patrzy widzi ten kciuk (:trollface:), po czym głośne: "MAMA!"

Misje dla Terran są również bardzo interesujące np. jest zadanie, w którym musimy zrównać z ziemią zakażone budynki, ale możemy robić to tylko w dzień ponieważ zakażeni ludzie wychodzą w nocy i atakują naszą baze, natomiast gdy wstanie świt umierają od promieni słońca. Wszystkie zadania mają jakieś uzasadnienie, a nie jak w większości RTS-ów są dwie armie, które mają baze i wygra ten kto wzniesie najszybciej swoje imperium. Tutaj jest zupełnie inaczej w większości misji sterujemy wojskiem, które szkolimy, ale zdarzają się również takie przypadki, w których np. musimy zniszczyć jak najszybciej bazy Protosów, aby osłabły tarcze statku-matki. Jak łatwo się domyślić, następnie musimy rozbić w pył owy statek i to szybko, ponieważ ten ostrzeliwuje bazy kolonistów, a gdy zniszczy wszystkie to koniec - przegrywamy. Po grze widać, że Blizzard nie próbował zrobić najlepiej wyglądającego RTS-a w historii. Chociaż prawdziwi fani i tak nie patrzą na grafike. Nie żeby nie była ona ładna, ale w grze na taką skalę można by wycisnąć więcej. Świat prezentuje się fantastycznie, w oczy rzuca się szczególnie perfekcyjne wykonanie filmów, cut-scenek oraz dialogów. Najlepsze są oczywiście te renderowane, czyli np. walka Zergula z Królową Ostrzy czy retrospekcje o Sarze ( dziewczyna Reynora, która w pierwszej części zmieniła się w Królową Ostrzy ). Polska wersja gry podzieliła graczy na dwie strony. Po pierwszej stoją ci którzy uważają, że głosy postaci są do bani, a po drugiej ci którzy myślą wręcz przeciwnie. Dlaczego takie sprzeczne decyzje ? Ponieważ w naszym kraju gra została w pełni spolszczona, oznacza to iż wszystkie postacie mają Polskie głosy. Osobiście mi jak najbardziej się to spodobało, nie jest świetnie, ale spokojnie da się grać. Najgorzej wypadła rola Tosha, który w wersji oryginalnej, czyli angielskiej mówi z fajnym Hawajskim akcentem, a w wersji spolszczonej brzmi tak, że odechciewa się z nim rozmawiać. Multi zostało przeniesione z pierwszej części, to dobrze ponieważ jak już pisałem multi w jedynce było super, więc nie ma potrzeby zmieniania czegoś co jest dobre. Chyba jedynym minusem gry jest to, że nie ma możliwości grania przez sieć LAN, w jedynce tryb był równie grywalny co multi, ale trudno jakoś przebolejemy, że twórcy mimo protestu graczy zrezygnowali z tej funkcji. Szczegółowo opisując tryb single, mogę powiedzieć, że kampania liczy 26 misji, nad każdą misją gramy od 30 minut do 1 godziny. A więc dla samodzielnego gracza zabawy wystarczy na dobre 50 godzin. Naturalnie jeśli doliczymy czas poświęcony rozgrywce sieciowej z pewnością tytuł zajmie nam kilka długich nocek.

przemocPEGI.jpg

Znaczek Pegi (ze StarCrafta), przemoc. Mi tak ta pięść, to też mi się z przemocą kojarzy, ręka z błyskawicą, to chyba waleniu konia (mowa o zwierzakach, oczywiście :trollface:) odpowiadają, czyli też przemocy :trollface:

+ Fabuła

+ Klimat

+ Grafika

+ Multiplayer

+ Cała reszta !

- Brak LAN

- Cena

- Łukasz - Mam jeden minus. Oto on: -. Proszę :trollface:

OCENA: 9

41 komentarzy


Rekomendowane komentarze



Nie porucznik Raynor. Były porucznik konfederacji, który był na usługach Arcturusa Mengska. 180 zł myślę, że to nie jest drogo zwłaszcza, że przez kolejnych 10 lat ta gra będzie mieć oficjalne wsparcie. Btw. 3 dni po premierze udało mi się w Krakowie kupić wersję pudełkową za 149 zł :-) Sarah nie była dziewczyną Jamesa Raynora tylko lubą, obiektem westchnień. Brak LAN podciągnąłbym na +. Brak LAN = brak pirackich serwerów. Możesz powiedzieć: No dobra ale co jeśli chcę zrobić domówkę? Jakoś organizatorzy Intel Extreme Masters czy też innych wielkich turniejów nie mają z tym problemu. Brak możliwości gry w sieci lokalnej to również streamingi na żywo z gier polskich graczy, takich jak Tarson czy też MaNa.

Pozdrawiam, BLikeBat :-)

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...