MASS EFFECT (2008) - recenzja
MASS EFFECT
28 members have voted
Tym razem dłuższa recenzja, ale cały czas trenuję i mam nadzieję, że uda mi się wypracować swój styl, jak to powiedział kiedyś Novarek. Trzymajcie kciuki i wytykajcie błędy
MASS EFFECT
developer: EA BioWare / Demiurge Studios
wydawca: Electronic Arts
rok: 2008
gatunek: action RPG
Mass Effecta przeszedłem dosyć szybko (niecałe 15 godzin), a było spowodowane to tym, że główny wątek tak mnie wciągnął, że nie chciało mi się wykonywać zadań pobocznych (których ostatecznie i tak kilka wykonałem), a wolałem brnąć do przodu przez główny wątek.
Nie chcąc zbyt dużo zdradzać, powiem tylko, że zaczynamy akcję na Normandii - statku, którym będziemy nawet dowodzić. Naszą pierwszą misją jest zbadanie tajemniczego nadajnika, znajdującego się na Eden Prime. I jak to zwykle bywa, na wspomnianej planecie sprawy przybierają nieoczekiwany obrót i musimy ocalić wszechświat przed zagładą. Nie powiem jaką, bo zepsułbym Wam zabawę.
Zanim rozpoczniemy przygodę, musimy stworzyć sobie bohatera, bądź bohaterkę. Wybieramy imię (nazwisko mamy narzucone - Shepard), "modelujemy" twarz (możliwych ustawień jest cała masa - ja tworzyłem swojego Haydena Sheparda ponad godzinę), wybieramy pochodzenie, reputację i klasę i ruszamy we wszechświat
Grafika jest naprawdę świetna! Dragon Age przy pierwszym Mass Effekcie to taka mała paskuda Dopracowane zostały nawet najmniejsze detale, a krajobrazy, które miałem okazję podziwiać były oszałamiające. A biorąc pod uwagę wymagania sprzętowe, to już w ogóle. Trzeba przyznać, że Demiurge Studios - studio odpowiedzialne za konwersję Mass Effecta na PC - spisało się na medal.
Bardzo podobało mi się również udźwiękowienie, które zawsze pasowało do klimatu, aktualnie panującego. I wreszcie mieliśmy naprawdę spory kawałek wszechświata do zwiedzenia. Bardzo fajnym widokiem była Ziemia obserwowana z Księżyca.
BioWare nie byłby BioWare'em, gdyby nie było wątku miłosnego, a ja nie byłbym sobą, gdybym o tym nie napisał. Otóż, w Mass Effect można poromansować z członkiem naszej załogi. Mężczyźni mają do wyboru Ashley i Liarę, a kobiety Kaidana i Liarę (tak, nie pomyliłem się... Liara jest biseksualna). O dziwo moją ulubioną postacią nie była ani Ashley ani Liara, tylko Tali. Urzekł mnie jej głos, który był po prostu... nie wiem, po prostu mi się podobał (przynajmniej w wersji angielskiej, w którą grałem). Mam nadzieję, że można będzie ją włączyć do drużyny w drugiej części Ogólnie dubbing w angielskiej wersji był bardzo udany i nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń.
Przejdźmy do kwestii rozwoju bohatera i ekwipunku. W trakcie gry zdobywamy kolejne poziomy doświadczenia i punkty, za które możemy dopakować swojego bohatera. Zależnie od wybranej klasy możemy się szkolić w używaniu różnych rodzajów broni (pistolet, strzelba, karabin szturmowy, snajperka). Poza tym możemy wydać punkty umiejętności, np. na urok, który odpowiada za prowadzenie rozmów. W miarę rozwijania danej umiejętności, zdobywamy zdolności, które na krótki czas zwiększają, np. siłę ognia posiadanej przez nas broni. Ekwipunek drużyny został według mnie zrealizowany bardzo praktycznie. Przedmioty, które zdobywamy nie są poukładane "na hura", tylko znajdują się w odpowiednich kategoriach. Każdy przedmiot możemy zamienić na omni-żel, którego możemy używać do otwierania skrzynek (możemy również je deszyfrować, grając w mini-gierkę) i naprawiania pojazdu (w grze występuje Mako - opancerzony pojazd, którym pokonujemy większe dystanse).
Poziom trudności gry jest dosyć niski - ja grałem na normalnym i zginąłem trzy razy (raz podczas walki z Benezją, bo nie wiedziałem o co chodzi i dwa razy podczas finałowego pojedynku). Grę szczerze mogę polecić praktycznie każdemu. Może nie przypadnie do gustu fanom hardkorowych RPGów, ale na pewno spodoba się fanom gier akcji, bo akcji jest w Mass Effect bardzo dużo.
OCENA: 9+/10
8 Comments
Recommended Comments