Riddick Gate, ciąg dalszy
Pamiętacie mój ostatni wpis o nowej eXtra Klasyce, która jak się okazuje, aż taka ekstra nie jest?
Pisałem w nim o Kronikach Riddicka, a o konkretnie o niemożności ich zainstalowania z powodu uszkodzonego nośnika.
Postanowiłem zatem grę zareklamować tam, gdzie ją kupiłem - czyli w Empiku. Miałem już kiedyś podobny problem w Media Markt, gdzie bez żadnych dodatkowych formalności i problemów zwrócono mi pieniądze. Przywołując znane hasło reklamowe tego elektromarketu mogę stwierdzić: MM faktycznie nie jest dla idiotów. Za to Empik jest, a przynajmniej próbuje ich robić ze swoich klientów, ale po kolei, jak rzekł stary maszynista: udałem się dzisiaj z reklamacją - w końcu po co przedłużać coś, co i tak zrobić trzeba. Dziewczyna pracująca w kasie wezwała swoją koleżankę, która najpierw chciała mi wmówić, że Empik nie przyjmuje zwrotów, bo nie ma podpisanej takiej umowy z wydawcą i swój problem muszę rozwiązać właśnie u niego. Dopiero po naciskach i uargumentowaniu, że przecież po to chyba są paragony, żeby na ich podstawie móc zwrócić wadliwy towar bezpośrednio w sklepie, a nie biegać z nim do CD-Projektu zabrała się za wypełnianie odpowiedniej dokumentacji. Oczywiście, przeprowadziła szczegółowe oględziny przyniesionego przeze mnie egzemplarza i udała się również z nim chwilę na zaplecze, nie wiadomo w jakim celu. Równocześnie cały czas bezskutecznie usiłowała się z kimś skontaktować telefonicznie (zapewne z odpowiednim działem ds. reklamacji). Po spisaniu całego protokołu (wraz z moimi danymi osobowymi) i zadaniu głupiego pytania o posiadany system operacyjny poinformowano mnie o czasie oczekiwania na rozpatrzenie reklamacji, wynoszącym 2 tygodnie (a odpowiedź przyjdzie pocztą!). Super, ekstra, klasyczny przypadek usadzenia klienta na zasadzie "a może się rozmyśli", byle 20zł zostało w sklepie, a nie jakimś cudem wróciło do, bądź co bądź oszukanego, gracza. Doprawdy, gdy się próbuje wyegzekwować co swoje, Empik z góry zakłada, że zachodzi próba wyłudzenia. Od sprzedawczyni usłyszałem, że "egzemplarz jest używany". To jak go miałem sprawdzić nie odpakowując?! Liżąc odpowiednio długo folię...?! Otworzyć go na parze czy co?!
Swoją historią podzieliłem się z kolegami. Okazało się, że jeden z nich miał podobny problem z grą Gothic 3, tyle że odesłał ją do wydawcy. Naturalnie, zanim to zrobił próbował wszystkiego co się dało, nawet na różnych komputerach. Wydawca grę odesłał pisząc, że nie ma z nią przecież żadnych problemów. Owszem, kłopotów już nie było, ale kto teraz uwierzy, że to ten sam nośnik? W końcu lepiej zrobić w konia gracza, niż go przeprosić...
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze