I tu już powolutku wchodzimy w sezon letni 2010. Pierwszym tytułem, na który trafiłem, był Ookami-san.
W Mieście Otogibana jest sobie liceum o podobnej nazwie, a w tym liceum jest klub o nazwie Bank Otogi. Jego zadaniem jest udzielać kredytów na przysługi - pomogą każdemu, jeśli ten się zobowiąże pomóc im w odpowiednim momencie. Do tejże organizacji należy m.in. Ookami Ryouko, młode dziewczę ze smykałką do boksu, oraz jej partnerka Akai Ringo, stylizowana lekko na Czerwonego Kapturka (ale tylko z wyglądu). Pewnego dnia swą miłość do Ryouko wyznaje niejaki Morino Ryoushi, skopofobiczny (boi się, gdy na niego się patrzy) myśliwy wychowany w górach. Po "zaproszeniu" do Banku Otogi, rozpoczyna swoją przygodę u boku rasowej tsundere, jaką jest Ookami, okazując się całkiem zdolnym człowiekiem. Przygodę usłaną odniesieniami do przeróżnych bajek.
Pierwsza rzecz, jaką zapunktował u mnie Ookami-san to historia. Na pewno nie można powiedzieć, że jest wyjątkowo wybitna, wysokich lotów czy coś. Zdecydowanie jednak potrafi rozśmieszyć do łez, nie sprawiając jednocześnie uczucia wymuszenia przy poważniejszych momentach. Bardzo dobrze wyważona, wciągająca historia. co do wyglądu - wygląda jak wygląda, dla niektórych na pewno co najmniej specyficznie. Troszkę gryzie w oczy co najmniej specyficzne cieniowanie. Z kwestii dźwięków, OP i ED są dość chwytliwe, ale nudzą się po pewnym czasie. Głosy są w miarę dobrze dopasowane, na pewno niektórym w pamięć może zapaść narratorka Ogólnie rzecz zdecydowanie warta obejrzenia, choć jak już wspomniałem, niektórym może się nie spodobać wygląd, ziejący komputerem na kilometr.
2 komentarze
Rekomendowane komentarze