Stanisław Grzesiuk - czyli czar dawnej Warszawy
Ech ta nasza Warszawa.... prawie całe miasto jest fałszywe. To co rzekomo jest Starym Miastem, jest w rzeczywistości odbudowanymi po wojnie budyneczkami. Prawdziwych Warszawiaków też już prawie nie ma, pomijając paru miłych starszych panów z Pragi, od których można dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Prawie wszystko to jest ludność napływowa, najgorsze jeśli jest ona pod egidą "Warszawki". Nienawidzę takich ludzi. Zresztą Warszawskie kluby piłkarskie też są fałszywe. Legia zakończyła swe pierwsze życie w 1938, zaś Polonia w 2008.
Co ciekawe nasz bohater Stanisław Grzesiuk też nie był rodowitym Warszawiakiem. Urodził się w Małkowie koło Chełma w 1918 roku. Gdy miał dwa latka przeniósł się do Czerniakowa, dzielnicy Warszawy. Jego rodzina była bardzo uboga, miał trudne dzieciństwo. Jak wspominał potem, przestał wierzyć w Boga w wieku 14 lat. Z zawodu był elektromechanikiem, w szkole zawodowej po raz pierwszy spotkał się z poglądami lewicowymi, tak go pasjonującymi. Podczas II wojny światowej działał w podziemiu, złapany podczas łapanki trafił do Dachau po czym po paru miesiącach do Mauthausen - Gusen, gdzie przesiedział do końca wojny. I tak skończyłyby się losy zwyczajnego człowieka. Ale nie jego. Bowiem Grzesiuk tworzył właśnie po wojnie.
Owszem było to też trochę spowodowane tym, że był antyklerykałem i pozytywnie zapatrywał się na ideę PRL, ale co z tego? Ważne, że stworzył wspaniałe rzeczy.
Jego literackim debiutem była książka "Pięć lat kacetu". Książka bardzo prosta, za to iskrząca humorem i barwnymi wydarzeniami. Druga książka "Boso, ale w ostrogach" opowiada o przeżyciach młodego ubogiego chłopaka z warszawskiego Czerniakowa, także ta książkę szczerze polecam!
Ale prawdziwie znamy Grzesiuka z jego piosenek opowiadających o przedwojennej Warszawie.
"Bal na Gnojnej"
"Bujaj się Fela"
Piosenka bardzo fajna dla mnie, jako mieszkańca i zakochanego w Targówku. Już drugie słowo to nazwa mojej dzielnicy, a ulica Mokra do dziś jest znana wśród okolicznych.
"Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka"
Prawdziwy klasyk! Najlepsza piosenka o Warszawiakach! Do niedawna puszczana po zwycięskich meczach Polonii w Ekstraklasie, dlatego tym bardziej mi się podoba. Nawet jedno graffiti na K6 jest z tytułem piosenki.
Stanisław Grzesiuk umiera w 1963 na gruźlicę płuc, której nabawił się jeszcze w obozie. A mi pozostaje tylko westchnąć za tą starą Warszawą której już nigdy nie będzie. Za gwarą Warszawską. I za kapelami podwórkowymi które - na szczęście - jeszcze nieraz istnieją, szczególnie na Pradze.
Alejami wycackany szedł se jakiś gość
Facjata niby owszem, może być
Nagle potknął się o kamień rycząc "Och, psiakość!
Jak oni mogą w tej Warszawie żyć!"
I ciut nie zalała mnie zła krew,
Więc go na perłowo w tenże śpiew:
Nie bądź za cwany w Unrę odziany,
To może mieć dla ciebie skutek opłakany
Nie masz cwaniaka nad warszawiaka,
Który by mógł go wziąć pod bajer lub pod pic
Możesz mnie chamem zwać, możesz mi w mordę dać
Lecz od stolicy wont, bo krew się będzie lać
Wiec znakiem tego, nie bądź lebiegą
przyhamuj buzie i nie gadaj więcej nic
Jeden był specjalnie na Warszawę straszny pies
Już mówił nawet : ?Warschau ist kaputt!"
Lecz pomylił się łachudra, rozczarował fest
I próżny był majchrowy jego trud
Mówić nawet nie potrafię, ach
I dzisiaj mu śpiewamy tak:
Chciałeś być cwany, w ząbek czesany,
To teraz gnijesz, draniu, w błocie pochowany
My, warszawiacy, jesteśmy tacy,
Kto nam na odcisk - to już Hiszpan* - zimny trup
I niechaj każdy wie: kto na nas szarpnie się,
To mu to zaraz bokiem wyjdzie - może nie?
Nie masz cwaniaka nad warszawiaka -
Chcesz z nami zacząć to se przedtem trumnę kup
? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2010
4 komentarze
Rekomendowane komentarze