Skocz do zawartości

All about nothing

  • wpisy
    15
  • komentarzy
    44
  • wyświetleń
    10605

Bulletproof część 3


ziebaadrian

292 wyświetleń

Nadszedł czas na 3. i zarazem jedną z dłuższych, ale mam nadzieję, że nie przydługich, części.

Można powiedzieć, że jesteśmy na półmetku, bo oprócz tej, zostały już tylko 2 części.

Miłej lektury i zapraszam do komentowania ; )

- I ona się na to zgodziła? - spytał z niedowierzaniem pielęgniarz.

- Tez się zdziwiłem - odparł mężczyzna w brązowej marynarce. - A najlepsze w tym wszystkim było to, że ... - przerwał mu dźwięk tłuczonego szkła, dochodzący z toalety. Obaj natychmiast wbiegli do środka i zobaczyli to, czego obawiali się najbardziej. Brudna firanka powiewała bezwładnie targana wiatrem, wlatującym do środka przez rozbite okno. Podbiegli do okna i zobaczyli postać znikającą w bramie parku należącego do ośrodka.

- Jak to możliwe? Przecież to czwarte piętro! - krzyknął mężczyzna w marynarce.

Pielęgniarz przez chwile stał z otwartymi ustami po czym wyjąkał:

- Może on na prawdę ...

- Daj spokój! Pracujesz tu od 10 lat i wierzysz w te brednie?

- Jak dotąd nikt nie uciekł oknem z czwartego pietra.

Trzeba tu dodać, że pielęgniarz nie miał do końca racji. Nie jest prawdą, że nikt dotąd nie uciekł oknem z czwartego piętra. Bardziej trafnym określeniem było by, że nikt dotąd nie uciekł oknem z czwartego piętra na dłużej niż 4 sekundy. Mniej więcej tyle trwał upadek z tej wysokości.

- Szybko! Jeszcze zdążymy go dogonić - krzyknął mężczyzna do pielęgniarza, po czym wybiegli z łazienki i puścili się sprintem w stronę schodów. Shettland odczekał jeszcze kilka sekund po czym wyszedł z kabiny.

- Panowie. Tym razem jestem dwa kroki przed wami - powiedział na głos i nonszalanckim krokiem wyszedł z łazienki.

Wszystko miał już zaplanowane. Wystarczyło dostać się na wyższe piętro. Tam trzymani byli ludzie z lekkimi zaburzeniami umysłowymi. Tam zdobędzie ciuchy i niepostrzeżenie wyjdzie wejściem dla odwiedzających. I tym razem wszystko pójdzie zgodnie z planem. Musi pójść!

Schody na górę były po drugiej stronie budynku. Trzeba było przejść, albo przez sale wspólnych gier i zabaw, albo przez pokój lekarski. Sala odpadała, gdyż ubrany w szpitalny szlafrok mógł tam wejść, ale na pewno by stamtąd nie wyszedł. Musiał spróbować przejść niezauważony przez pokój lekarski. Doszedł do końca korytarza i stanął przed białymi drzwiami z napisem:

"sala 402

pokój lekarski

nieupoważnionym wstęp wzbroniony"

Słońce, wdzierające się do środka przez brudne okno, padało na ostatnia linijkę, jakby chciało mu dać do zrozumienia, że nie powinno go tu być. Ktoś ze środka nacisnął na klamkę.

- Idę po kawę. Chce ktoś? - usłyszał kobiecy głos dochodzący zza drzwi.

Został bez wyjścia. Nie mógł wejść do środka, nie mógł tez biec do tyłu, gdyż korytarz był za długi, nie było też żadnych innych drzwi. "Superbohaterowie nie poddają się w takich chwilach" pomyślał sobie i podszedł do okna. naparł na klamkę, która przekręciła się z pewnym oporem. Nie miał czasu żeby sprawdzić solidność parapetu, gdyż w tym momencie drzwi pokoju lekarskiego stanęły otworem. Szybko wyskoczył na parapet i zwiesił się z niego. Przeszedł pół metra w lewo tak, aby nie wisieć tuż przy oknie. Na swoje nieszczęście usłyszał coś o niekompetentnych pracownikach, czemu towarzyszył dźwięk zamykanego okna. "Czemu to zawsze przytrafia się mnie?" pomyślał i przesunął się z powrotem w stronę okna. Podciągnął się lekko i przysunął twarz do szyby. Pielęgniarka znikała w głębi korytarza. Sprawdził okno. Zamknięte. Długo tak nie wytrzyma. Będzie musiał coś zrobić, bo ręce powoli odmawiają mu posłuszeństwa. Zaczął ostrożnie przechodzić w stronę pokoju lekarskiego. Kiedy doszedł do otwartego okna, podciągnął się i zajrzał do środka. Zobaczył dwóch mężczyzn jeden z nich siedział przy komputerze, drugi chodził po pokoju najwyraźniej próbując coś sobie przypomnieć.

- Wiem! - zatrzymał się wreszcie i wykrzyknął. - Miałem pokazać ci taki zespół, który znalazłem ostatnio na myspace. Wpisz w wyszukiwarce "

Out of Order

".

- Dobra, tylko weź zamknij okno. Strasznie tu zimno - powiedział drugi.

Shettland zawisł z powrotem, gdy jeden z pielęgniarzy podszedł do okna i zamknął je. Czuł, że palce powoli przestają się go słuchać. Przeszedł jeszcze trochę i wdrapał się na niewielki gzyms. Rozruszał palce i przylegając do ściany zaczął iść dalej. Kiedy doszedł do okna spróbował je otworzyć. Niestety, ani drgnęło. Zobaczył wewnątrz wózek z jakimiś lekami postawiony obok wejścia do toalety dla personelu. Chwile później drzwi otworzyły się, a ze środka wyszedł mężczyzna ubrany w dżinsy i czarny golf. Poprawiał sobie zamek w spodniach kiedy zauważył człowieka za oknem. Podszedł bliżej i otworzył je.

- Człowieku, oszalałeś? - krzyknął mężczyzna.

- Nie wydzieraj się, tylko podaj mi rękę!

- Powinieneś się leczyć! Zwariowałeś? - krzyczał mężczyzna, wciągając Shettlanda do środka. - Chwila! Przecież ty jesteś wariatem. Masz na sobie szlafrok!

- No i koniec z grzeczną rozmową.

Shettland wziął zamach ręką i uderzył mężczyznę w twarz. Tamten złapał się za nią, spojrzał na krew cieknącą ze swojego nosa i uderzył Shettlanda w brzuch. Shettland zgiął się w pół, kaszlnął, wyprostował się i spojrzał na dostawce gotowego do oddania ciosu. W ostatnim momencie uniknął pieści lecącej w kierunku jego nosa. Ugiął nogi i wybijając się całym ciężarem ciała uderzył pięścią w podbródek mężczyzny. Po tym ciosie mężczyzna zachwiał się i padł jak długi na wózek z tabletkami. Shettland złapał go za nogi i wciągnął do ubikacji. Po chwili wyszedł z niej ubrany w dżinsy i czarny golf. Złapał za wózek i poszedł w kierunku schodów.

Piętnaście minut później w izolatce numer 3 leżał mężczyzna, którego pielęgniarze złapali, kiedy biegał nago po zamkniętym oddziale i krzyczał, że pobił go ubrany jedynie w różowy szlafrok psychopata, który przyszedł zza okna.

Shettland w tym czasie przeszedł przez korytarz przeznaczony jedynie dla personelu, wszedł na schody posługując się imienną przepustką, doszedł do bloku D i stał teraz w korytarzu wyłożonym czerwonym dywanem. Światło wpadające przez witraże malowało na ścianach kolorowe wzory. Wisiało tu sporo prac zrobionych przez pacjentów. Niektóre z nich wyglądały jak namalowane przez autystyczne trzylatki, inne były naprawdę dobre. Szczerze mówiąc Shettland zupełnie nie wiedział w którą stronę ma teraz iść, żeby dostać się do wyjścia. Stał chwilę w zadumie po czym przeklął pod nosem i ruszył w prawo. Mimo przyjaznego klimatu jaki panował w tej części ośrodka Shettland czuł się bardziej jak w psychodelicznym jelicie jednorożca, niż jak w klinice. Chociaż z drugiej strony chorym psychicznie pewnie to nie przeszkadza. Spojrzał na jeden z rysunków przedstawiający najprawdopodobniej małżeństwo z dwójką dzieci. Przypomniał sobie jak tu trafił ...

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...