"Bulletproof"
Dawno nie pisałem - wiem, ale i tak nikt tu nigdy nie zaglądał.
Mimo to, napisałem coś ostatnio i czuję wewnętrzną potrzebę podzielenia się tym ze światem.
A jak!
"Bulletproof" jest o ... a z resztą zobaczcie i oceńcie sami.
Wrzucać go będę (a przynajmniej postaram się) w kliku częściach, codziennie po akapicie, bądź dwóch.
Wszelkie komentarze mile widziane.
Spróbował otworzyć oczy. Biel. Ogarnęła go potwornie zimna biel i dźwięk brzęczącej jarzeniówki. Dobrze poznawał te ściany, ściany izolatki numer 3. Kończył tu już nie raz, jednak teraz myślał, że opracował plan doskonale. Nie przewidział jednak dostawy nowych środków odurzających i zanim zdążył dobiec do windy wbił się na wózek ze strzykawkami. Po głowie chodziły mu teraz dwie myśli; "jak długo był nieprzytomny" i "teraz już nie będzie tak łatwo". Dobrze wiedział, że teraz przeniosą go na oddział o wzmożonym rygorze. Ostatnim razem kiedy próbował się wymknąć naczelnik dał mu wyraźnie do zrozumienia, albo zaprzestanie ucieczek, albo przechodzi na wyższe piętro. A tam każdy pacjent dostaje na wyłączność biały kaftan, łóżko z pasami i codzienną dawkę psychotropów.
- Próbują ograniczyć moje zdolności - pomyślał. - Wiedzą co potrafię i się boją. Nie dam się! Nie tym razem. Teraz się stąd wydostanę. Muszę tylko wybrać odpowiedni moment...
-Panie Shettland znowu rozmawia pan z samym sobą? - spytała pielęgniarka. Nawet nie zauważył kiedy weszła do środka, był to najprawdopodobniej efekt środków uspokajających połączony z wielką jarzeniówką świecącą mu po oczach. - Pora przenieść pana na oddział. Zaraz przyjdą panowie pielęgniarze i pana stąd zabiorą. I mam nadzieję, że tym razem nie zobaczymy się tak szybko.
- Tym razem nie mam zamiaru tu wracać - miał dodać jeszcze coś o swoim idealnym planie ucieczki, ale w porę ugryzł się w język. W tym momencie do izolatki weszło dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn w szarych kitlach. Nie wyglądali na przyjaznych i cieszących się życiem ludzi. Każdy z nich chciał jak najszybciej zakończyć swoją zmianę i wrócić do domu, byli już bardzo wyczerpani i widać po nich było, że nie mają już zbyt dużo energii. Jeden z nich podszedł do łóżka, odpiął pasy i Shettland poczuł przyjemne ciepło krwi z powrotem przepływającej przez jego nadgarstki. Potężny mężczyzna ospale złapał go pod ręce i zaczął prowadzić w stronę wyjścia. Drugi mężczyzna szedł powoli za nimi. Wyszli z izolatki. Szli teraz ciemnym korytarzem podzielonym w połowie żółtym paskiem namalowanym niezgrabnie farbą olejną. Gdzieniegdzie na ścianach widniała litera B, informująca obecnych o bloku, w którym się znajdują. Powoli przeszli do końca korytarza i zatrzymali się przed ciężkimi, stalowymi drzwiami prowadzącymi na schody. Mężczyzna, który do tej pory szedł z tyłu podszedł teraz do drzwi i wyciągnął pęk kluczy.
- To moja szansa - pomyślał Shettland. - Teraz albo nigdy.
Wziął spory zamach ręka, a jego łokieć spotkał się z brzuchem pielęgniarza. Okrzyk bólu rozszedł się po całym bloku...
1 komentarz
Rekomendowane komentarze