Skocz do zawartości

Strumień świadomości

  • wpisy
    37
  • komentarzy
    75
  • wyświetleń
    28805

Wehikuł Czasu - Sonic the Hedgehog 2


Tribe

1427 wyświetleń

Oto przed państwem jedna z najważniejszych gier mojego dzieciństwa. Gra, w której niebieski jeż pędzi na złamanie karku przed siebie, a towarzyszy mu najprawdopodobniej lis, używający swojego podwójnego ogona jako helikoptera. Panie i panowie... Sonic the Hedgehog 2 na Segę Genesis, lub jak kto woli Mega Drive.

sonic2_1.jpg

Tak, podczas gry w Polsce we wczesnych latach 90. panował Pegasus, ja nie miałem nigdy tej konsoli. Na co komu jakiś 8- bitowy zacofany klocek, Sega była konsolą nowej generacji! Wraz z otrzymaniem konsoli z jakiejś niezwykłej okazji... tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z grami. Ledwo zipiący komputer, na którym od czasu do czasu z dużą pomocą rodziców w coś tam pogrywałem (chyba nie umiałem obsługiwac DOSu biggrin_prosty.gif) poszedł w odstawkę - w tamtym okresie można powiedzieć byłem zapalonym konsolowcem.

Gry na Segę zdobywałem w dwojaki sposób - albo je dostawałem, co rzadko się zdarzało, gdyż były bardzo drogie, albo te, które miałem, wymieniałem w sklepie z grami. Za jedyne 20 złotych mogłem mieć zupełnie nową grę, pod warunkiem pozbycią się poprzedniej. W ten sposób przez moje ręce przewinęła się pewna ilość gier, ale była taka, której nigdy na nic nie wymieniłem... mam ją nawet do dziś, mimo że chyba już nie działa, podobnie jak sama konsola.

Mowa naturalnie o przygodach ultraszybkiego jeża. W tej grze było kilka czynników, które decydowały o moim stałym zainteresowaniu tytułem. Przede wszystkim - i tu mówię całkiem serio - dawał możliwość gry dwuosobowej. Właściwie zawsze wraz z moim bratem graliśmy w ten sposób, tylko często dochodziło do sporów, kto miał sterować kim. Chodziło o to, że ekran nie dzielił się - kamera zawsze podążała za Sonikiem, więc jeżeli lisek Tails nie był blisko niego, zostawał gdzieś w tyle by po krótkiej chwili "zrespawnować się" z powrotem koło swojego towarzysza. Hierarchia wieku odgrywała w tym wypadku główną rolę - jako że jestem starszy, postać Sonica zwykle była pod moją kontrolą... Tym niemniej niezależnie od tego, kim kto grał, ubaw był po pachy, i mimo że niekiedy gracz - Tails olewał dotrzymywanie kroku drugiemu, pomoc żywej osoby choćby w starciach okazywała się nieoceniona. Co prawda mój brat tylko trochę przewyższał sztuczną inteligencję własną (mam nadzieję, że nie będzie tego czytał), wystarczyło to aby pokonywać kolejne wymyślne maszyny doktora Robotnika.

UH136_sonic2.jpg

Drugi czynnik to oprawa gry: odpowiednio kolorowa i przejrzysta a animacje wystarczająco dopracowane, aby cieszyć nasze dziecięce oczy. Zresztą, jak na dwuwymiarowe platformówki Sonic nadal dobrze wygląda. Za to muzyczki towarzyszące rozgrywce w kolejnych poziomach z reguły nuciliśmy z pamięci, jednocześnie grając.

I wreszcie - niebywała dynamika rozgrywki. Poziomy pokonuje się w takim tempie, że czasami całość trwa nie więcej, niż minutę (szczególnie w pierwszych etapach) i praktycznie nie sposób się znudzić. Z drugiej strony gra jest na tyle krótka, że można ją przejść w około godzinę, maksymalnie dwie, ale to jest urok tego typu staroci, a poza tym nie wyobrażam sobie, aby gra o takim tempie mogła trwać dłużej. Krótkość zresztą rekompensowaliśmy sobie przechodzeniem kampanii ZAISTE WIELOKROTNIE. Bywało, że jednego dnia kończyliśmy grę trzy razy. Taką czerpaliśmy radochę.

sonic2x-thumb.jpg

Z drugiej strony jednak była to i nadal pozostaje grą trudną, wymagającą nienagannego refleksu i niewybaczającą zbyt powolnych reakcji gracza. Jako dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym mieliśmy nieliche trudności z dotarciem gdziekolwiek dalej niż poza pierwszy - drugi świat. Jednak chwilę, w której po raz pierwszy pokonaliśmy ostateczną formę robota szalonego doktora, zapamiętam na zawsze jako mój pierwszy sukces biggrin_prosty.gif Po tym pozostawało nam jeszcze "masterowanie" gry, chociaż oczywiście wtedy nie myśleliśmy o tym w ten sposób - po prostu bawiliśmy się dobrze przy naszej ulubionej grze.

sonic-2-md.jpg

Po Sonicu 2 przyszła kolej, a jakże, na trzecią część, którą też przez pewien czas mieliśmy. Oferowała w zasadzie to samo, co "dwójka", poprawiając jednak nieznacznie grafikę i dodając dość frajdogenny tryb wyścigu dla dwóch graczy. Tym niemniej Sonic 3 nie cieszył się u mnie i mojego brata takim zainteresowaniem, jak poprzednia część, i chyba nawet nigdy go nie przeszliśmy do końca.

Jakiś czas temu na emulatorze segi odpaliliśmy sobie, po co najmniej dziesięciu latach, naszą grę z dzieciństwa. Usiedliśmy przy klawiaturze i na te półtorej godziny znów byliśmy małymi dziećmi gapiącymi się jak zahipnotyzowane w monitor. Grało się dokładnie tak samo przyjemnie jak kiedyś. Good stuff... i nagły przypływ nostalgii gwarantowany.

Mam szczerą nadzieję, że nachodzący Sonic 4, o ile wreszcie wyjdzie, również wywoła tą przyjemną falę wspomnień, jednocześnie nie kalecząc oczu wielkimi pikselami. Dlatego też, podobnie jak na Raymana, czekam z niecierpliwością. W ogóle jak najbardziej podoba mi się pomysł wracania do starych gier w odświeżonej formie. Donkey Kong Country, Contra... oby tak dalej.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Ha Sonic! Kiedyś sprawiał mi niemałą radochę i szkoda że już o nim zapomniano.... Z miłą chęcią zobaczyłbym jego kontynuację gdyż to jest bohater na miarę Mario czy Pac-Mana! ;)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...