Pogrom kruczków
<Drzewa kwitną, kwiaty pachną, a zwierzęta... pięknie wyglądają na tle łąk oraz lasów. Dziś w karczmie nie było wielkiego ruchu. Tu przebiegł szczur, tam czarny kot, gdzieś przeleciała mucha. Rybka w akwarium wyglądała na chorą. Karczmarz przeglądał stertę rachunków, wezwań i listów.>
-Eh... Gdzie te czasy?
-Jakie czasy?
<Bard, jak to miał w zwyczaju, pojawił się nie wiadomo skąd. Podszedł do karczmarza i usiadł się obok niego.>
-Stare czasy Cadocu. Słyszałeś już opowieść mojego dziadka o urzędniku?
-E... Nie. Już się boję.
-I słusznie. Słuchaj uważnie.
<Karczmarz odłożył papiery i rozsiadł się wygodnie.>
-To było tak. Gdy mój dziadek wychodził do pracy to mięsa jeszcze nie było w sklepach, a gdy wracał to już mięsa nie było...
-Ale gdzie tu urzędnik?
-Zmierzam do tego. Otóż pewnego dnia nie wytrzymał. Poszedł do urzędnika i mówi:
"-Panie, co to jest?! Ja się Pana pytam, co to jest?!"
"-Kartki na mięso."
"-Tak! Ale po co mi kartki na mięso, skoro, gdy idę do pracy to mięsa nie ma, a gdy wracam to mięsa już nie ma!"
<Oberżysta wypił herbatę.>
-Następnego dnia milicjant przyniósł mojemu dziadkowi kilkanaście kilo mięsa.
-Takie powinny być urzędy.
-Zgadzam się. Zaczekaj chwilę, przyniosę ci coś do picia.
<Karczmarz poszedł do kuchni, aby zaparzyć herbatę.>
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Najbardziej nieprawdopodobna z historii mojego dziadka... no, może dwie, albo trzy są bardziej nieprawdopodobne. Wszystkie cytaty są prawdziwe i do przesady dokładne. W następnym odcinku z tego cyklu opiszę wam papierowe baniaki spadające z nieba.
2 komentarze
Rekomendowane komentarze