Skocz do zawartości

Opowiadania

  • wpisy
    4
  • komentarzy
    7
  • wyświetleń
    8863

Ruiny Amarathu


Smok12345

265 wyświetleń

Część 1- Zlecenie

Była zimna, ciemna zimowa noc. Kelvan siedział w karczmie czekając na zleceniodawce. Nie był on taki jak wszyscy. Tym światem rządzili Magowie, on nie przejawiał talentów magicznych. Nie potrafił rzucić nawet najprostszego czaru: ,,Pocisku Ognia" w swoim wieku, a ten czar rzucały dzieci w wieku kilku lat. Jednak nie martwiło go to. Górował nad wszystkimi biegłością w strzelaniu z łuku i walką krótkim mieczem. W straży nie był doceniany z powodu nie możliwości rzucenia ,,Uzdrowienia", które było wymagane w straży. Pracował sam, na własny rachunek. Był Łowcą. Przyjmował zlecenia od wszystkich. Magów, Elfów, Straży. To akurat nie było dla niego ważne, liczyło się to, że dobrze płacili. Siedział tak w skórzanej zbroi, w kapturze podszytym cieniutkim futrem, masywnych butach. Przy pasie wisiał krótki miecz, na piersi ukryte były dwa noże, przez plecy przewieszony miał kołczan pełen strzał, przy nodze stał długi, cisowy łuk. Siedział tam popijając z wolna piwo korzenne, gdy do jego stolik przysiadł się on. Miał na sobie długą granatową szatę podszywaną gdzieniegdzie złotymi nićmi. Z pewnością był to mag. Zamówił sobie też piwo korzenne.

-Co mam zrobić? burkną Kelvan.

-Sprawa jest dosyć prosta. Musisz udać się na północ do starożytnych ruin Amarathu i zgładzić mieszkające tam ,,Zwierze". Odparł nieznajomy.

-Dlaczego Wy potężni magowie-powiedział sarkastycznie - tego nie zrobicie?

-No cóż. Ruiny Amarathu są szczególne. To jedyne miejsce, gdzie nasza magia przestaje działać. Nadal pomimo dziesięcioleci badań nie wiemy dlaczego tak się dzieje.

-Czemu nie wyślecie straży?

-Te nadęte bubki miały by problem ze zlikwidowaniem stada chrząszczy. Dlatego zwracamy się do Ciebie.

-Ile płacicie?

-Dziesięć tysięcy exów plus mapa plus wierzchowiec. Połowa pieniędzy płatna z góry, drugie pół kiedy przyniesiesz mi dowód wykonania zadania.

-Biorę. Wierzchowiec z torbami jucznymi, w których będą mapa i pieniądze ma stać przywiązany do pompy wodnej przed moim domem, jutro przed południem.

-W takim razie jesteśmy umówieni. Nie zawiedź nas.

-Nie zwiodę. Odpowiedział Kelvan po czym mag dopił piwo, zapłacił i wyszedł. Kelvan uczynił tak samo.

Część 2- Podróż

Wierzchowiec stał w umówionym miejscu o umówionej porze. Kelvan sprawdził zawartość toreb. Pieniądze i map były na swoim miejscu. Po chwili wpakował tan resztę rzeczy. Osełkę do noży i miecza, eliksiry liczące, które było bardzo ciężko dostać, gdy królowała magia, kilka pochodni, wytrychy i prowiant. Po trzykrotnym sprawdzeniu czy czegoś nie zapomniał zamkną dokładnie dom i wyruszył w daleką i niebezpieczną podróż.

Droga była trudna ze względu na panujące warunki. Po całodziennej jeździe, Kelvan zatrzymał się w karczmie. Gdy położył się na łóżku w wynajętym pokoju spojrzał na mapę. Nie ucieszył się faktem, że przejechał tylko 25 staj, a do celu z miasta było ich 1500. Miał nadzieje że w ciągu kilku dni pogoda poprawi się. Następny dzień był bardzo słoneczny. Kelvan wstał wcześnie, by jak najszybciej ruszyć w drogę. Zapłacił za pokój i dokupił jeszcze trochę jedzenia, i ruszył w dalszą drogę. Dzięki dobrej pogodzie mógł nadrobić drogi straconej poprzedniego dnia. Dojechał do oddalonej o 300 staj wioski, gdzie zatrzymał się na noc. Niestety w karczmie upił się i wygadał o pieniądzach. W nocy grupka wieśniaków zakradła się do jego pokoju i chciał ukraść pieniądze. Ale Kelvan wiedział co się święci i gdy tylko usłyszał cichy skrzyp drzwi obudził się, chwycił nóż leżący pod poduszką i przystawił wieśniakowi do gardła.

-Wypad stąd albo mnie popamiętacie.- Groził im. Mieszkańców wioski nie trzeba było długo namawiać. Reszta nocy przebiegła spokojnie. Pod koniec następnego dnia pogoda pogorszyła się. Do najbliższej karczmy było daleko, a wracać do poprzedniej nie miał zamiaru. Rozbił obóz w lesie. Dzięki latom doświadczenia nie musiał obawiać się wilków, niedźwiedzi i złodziei. Pozostałą część trasy przebył bez zbędnych przygód.

Część 3- Ruiny Amatathu

Po około trzech tygodniach drogi dotarł do ruin. Budziły podziw. Było to wykute w skale zamczysko z licznymi basztami i blankami. Do środka prowadziła wielka brama wielkości Uniwersytetu w rodzinnym mieście Kelvana. Jednak do niej biła groza. CO najdziwniejsze zwykle przy takich ruinach kręci się dużo mniejszych stworów, a tutaj nie było żywej duszy.

To musi być coś potężnego.- Pomyślał Łowca. Przywiązał konia do bramy i z toreb jucznych przepakował najważniejsze rzeczy do kieszeń w zbroi. Napinając strzałę Kelvan wszedł ostrożnie do budynku. Gdy otworzył drzwi koń nagle spłoszył się i o mało co nie urwał się. Gdy Łowca zapalił pochodnię okazało się, że w budynku nie było budynku. Zamiast niego stała tam wielka grota, prawdopodobnie legowisko. Nagle Kelvan usłyszał nie ludzki ryk. Z ciemności wyłonił się potwór trzy razy wyższy od Kelvana o posturze wilka. Z czoła wyrastały mu dwa rogi, a ślepia płonęły żywym ogniem. Łowca natychmiast strzelił w klatkę piersiową potwora, ale strzała odbiła się jak od kamienia. Potwora rozwścieczyła obecność obcego i zamachną się łapą. Kelvan w porę uskoczył i wystrzelił kilka strzał w potwora, ale podzieliły one los pierwszej. Potwór zamachną się i tym razem trafił Kelvana. Łowca poleciał i z impetem uderzył o ścianę jaskini. Na moment stracił oddech. Ból paraliżował całe ciało. Z wielkim bólem Kelvan wyciągną z kieszeni fiolkę z eliksirem i wypił dwa łyki. Ból natychmiast ustąpił. Od łuku Łowcę dzieliło kilkanaście metrów. Nie miał szans go dosięgnąć. Jedną ręką złapał pochodnie, która leżała blisko, a druga wyciągnął miecz. Klinga błysnęła w świetle pochodni. Gdy potwór chciał dokończyć dzieła Kelvan przypalił mu łapę, dzięki czemu zyskał czas bu przebiec pod potworem i podciąć mu ścięgna przednich łap. Potwór przewrócił się

na przednie łapy, dzięki czemu Łowca mógł wspiąć się na niego i wbić miecz w kark potwora. Klinga przecięła rdzeń nerwowy. Potwór zawył, po czym znaczą się szarpać i zrzucił Kelvana z siebie. Łowca upadł, ale już nie z takim impetem jak wcześniej. Potwór położył się na ziem, po czym wyzionął ducha. Kelvan Wyrwał rogi i pazury oraz zdjął skórę i zabrał trochę mięsa na podróż.

Cześć 4- Znów w domu

Po powrocie Kelvan od razu udał się do siedziby magów.

-Stać! Kto idzie? Zapytał strażnik.

-Powiedzcie, że Przyjechał Kelvan ze zdobyczą z Ruin Amarathu. Strażnik na moment zniknął w bramie, ale po chwili wrócił.

-Możesz wejść. Mag Amateusz oczekuje Cię na dziedzińcu. Kelvan przejechał przez bogato zdobioną bramę. Kilka metrów za nią zaczynał się dziedziniec. Mag od którego brał zlecenie stał pod drzewem. Kelvan rozpoznał go bez problemu.

-Tu jest skóra rogi i pazury tego, co żyło w ruinach Amarathu. Powiedział Łowca i rzucił magowi pod nogi wypchany plecak.

-A tu twoje pięć tysięcy Exów. Powiedział mag wręczając sakiewkę Kelvanowi. Miło się z Tobą robiło interesy.

-Gdy będziesz miał następne zlecenie wiesz gdzie mnie szukać odparł Kelvan i dojechał. Wracał do domu.

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Powiem tak - jest dobrze.

Pomysł jest. Czytało się bez znużenia. Postaraj się wychwycić kosmetyczne błędy - powtórzenia, pozjadane przecinki, literówki itp.

Czekam na kolejne opowiadania i dodaje blog do ulubionych. Przy okazji zapraszam do przeczytania pierwszego rozdziału mojej książki na blogu. ;)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...