Skocz do zawartości

Kącik twórczy pana Trupka

  • wpisy
    104
  • komentarzy
    513
  • wyświetleń
    98309

Nie marudźmy!


pantrupek

139 wyświetleń

Kurczę, znów (trochę zbyt szybko) nadszedł ten moment, gdy nie bardzo wiadomo, o czym pisać. I to nie tylko tutaj, na blogu, ale w ogóle. Całkiem niedawno (gdzieś w okolicach czwartego marcowego wpisu) wziąłem się za pisanie swojej pierwszej powieści, którą roboczo nazwałem "Epopeją". Pierwszą z jej czterech części mam już całkowicie poukładaną fabularnie w głowie (co nie zmienia faktu, że pewnie wiele jeszcze zmienię), podobnie, jak trzecią. Druga i czwarta mają już swoją "oś" fabularną. I jak mi idzie praca nad tym wiekopomnym dziełem, które najprawdopodobniej zostanie najznakomitszym z najlepszych polskich dzieł?;)

Napisałem trzy strony i nie wiem, co dalej. Doszedłem do zdania: "Julia zauważyła stojący na drodze radiowóz.". I jak na razie koniec. Wiem, co będzie dalej, ale, kurczę pieczone, nie mogę tego ubrać w słowa! Ach, może to przez to, że ostatnimi czasy prawie nie czytam książek (prócz szkolnych lektur typu "Piekła" Dantego we fragmentach czy niezbyt zrozumiałej dla współczesnej młodzieży poezji Kochanowskiego i Reja nie mam już czasu na nic. Kilka książek leży na półce rozpoczętych, ale nie skończonych, już nawet nie pamiętam, o czym są). Problem leży w tym, że aby spokojnie czytać (a tym samym przyswajać sobie, nawet, jeśli tego nie zauważamy, literacki język) potrzeba skupienia, czasu i spokoju. Nie mam ani jednej z tych trzech rzeczy. Gdy mieszka się z rodzeństwem (sztuk: jeden) w jednym pokoju, i to rodzeństwem w wieku, w którym cały dzień od rana do wieczora próbuje się zwrócić na siebie uwagę (pomaga chwilowe usadowienie przed komputerem, lecz: A) po chwili męczy bez przerwy zdaniami: "a włącz mi to", "a do czego to służy", "a weź mi to przejdź", B) po "sesji" z komputerem dziecko robi się nieco agresywne (ale nie zabija, nie rzuca krzesłem i nie skacze z budynków, myśląc, że ma jeszcze trzy życia!)), to o skupienie ciężko, jak o wyprawę na Księżyc. Zwłaszcza, że w książkę trzeba "wejść", trzeba poświęcić wszystko co w danym momencie się robi tylko po to, by czytać. Dopiero po chwili, gdy wejdzie się w klimat danej powieści, można ze spokojem dalej poświęcać jej czas. Dlatego denerwuje mnie sytacja, gdy co chwila coś mnie odrywa od czytania. Wtedy takie czytanie uważam za, że tak określę, jałowe.

Nawet teraz, gdy piszę ten wpis, nie mogę się skupić. W pokoju obok włączony jest telewizor (konkretniej "Klan", a za chwilę "Plebania"), w pomieszczeniu, w którym się znajduję, skacze po łóżku mój brat, udając gwiazdę rocka, a po biurku łazi kot, zasłaniając mi ekran. Oj, przeszkadza to bardzo! Kiedyś w jakimś tam sensie pomagała mi muzyka - włączałem ulubioną płytę i miałem około pięćdziesiąt minut spokoju od dźwięków otaczającego mnie świata. Dziś jednak nawet muzyka mi przeszkadza. Nadmiar zmysłów dla człowieka też nie jest zbyt dobry, zwłaszcza przez kilka miesięcy bez przerwy, z przerwami na spanie, jeśli rozumiecie, o co mi chodzi.

Próbuję znaleźć ukojenie w szczegółach otaczającego mnie świata. Ostatnio, idąc tą samą drogą, którą zawsze idę do szkoły (jeżeli idę na pieszo, zawsze mam do wyboru też swój niezawodny autobus ZTM o numerze 731), przystanąłem na chwilę. Było już ciepło, choć wiał wiatr, rozwiewający mi włosy. Przystanąłem na krawędzi chodnika i popatrzyłem na trawnik. Zauważyłem, zamiast zielonej plamy, którą mijam na co dzień, pojedyncze ździebełka trawy, poruszające się w miarę rytmicznie na wietrze. Zobaczyłem suchy liść. Kawałek szkła. Kamyki i brązową ziemię. Pomyślałem w pierwszej chwili, jako współczesne już dziecko, o HD, jakie to ono fajne. A potem o tym, że szukanie szczegółów jest niesamowite. Niczym Amelia w opisywanym przeze mnie niedawno filmie, doszedłem do wniosku, że sprawia mi to frajdę. I nie chodzi mi tylko o szukanie takich szczegółów, jak zegarek na ręce któregoś z krzyżaków w filmie na podstawie prozy Henryka Sienkiewicza, ani nawet o to, że w ostatnim odcinku "You Can Dance" któryś z uczestników wstawił złą końcówkę, mówiąc bodajże "poszłem", zamiast "poszedłem". Chodzi mi tu bardziej o to patrzenie na trawę. O to, że w brzydkiej dziewczynie zauważę piękne oczy, a w pięknej jakąś drobną asymetrię. O to, że przystanę na moment i powiem: "jakie świeże dziś powietrze!", albo "nawet nie zauważyłem, kiedy drzewa tak ślicznie się zazieleniły!". Może to nie będzie filozofia na całe moje życie, ale właśnie taki szczegół, który je ubarwi. Będę niczym Tallahassee w "Zombielandzie", który miał minę uradowanego dzieciaka, gdy mógł spróbować swojej ulubionej słodyczy. I mówił, że w świecie opanowanym przez żywe trupy przeżyć pomaga radość z małych szczegółów, z małych, nieważnych rzeczy. I szczerze mogę powiedzieć, że nie tylko do takiego świata się to odnosi, ale także do tego, w którym żyjemy na co dzień.

Dlatego życzę Wam, byście też potrafili na moment przystanąć i odpocząć. Takim "przystankiem" może być dla Was coś konkretnego - dla niektórych to konkretne zajęcie, np. sport lub taniec. Dla innych chwile spędzone z dziewczyną. To takie rzeczy, w czasie robienia których nie myślisz o jutrzejszym sprawdzianie, o kupnie mebli, wypełnianiu dokumentów, tylko o tym, jakie życie i świat, który nas otacza są piękne. Bo są piękne, serio, tylko trzeba umieć to piękno wydobyć, wyłapać, zauważyć.

Widzę, że się nieco rozpisałem, czyli wena jakby wraca, co dla bloga nie byłoby złe;). Do przeczytania! No i wesołych świąt! Najlepsze życzenia śle pT.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...