Skocz do zawartości

Kącik twórczy pana Trupka

  • wpisy
    104
  • komentarzy
    513
  • wyświetleń
    98309

"Historia odciętej głowy - część piąta, ostatnia" + przecudna "Amelia"


pantrupek

193 wyświetleń

To może dziś zaczniemy bez zbędnych wstępów.

"Historia odciętej głowy - część piąta, czyli ostatnia"

Przez okno wylatuje ciało bez głowy. Zbija szybę. Kawałki szkła wbijają się w trupa. Rozcinają ubranie, skórę, w niektórych miejscach widać już mięśnie. Wiele małych rozcięć na ciele. Krótki kawałek kijka wbity w plecy. Wszędzie kawałki szkła lecą, wirują, spadają, odbijają się. Niektóre zakrwawione. Krople krwi lecą na zieloną, niezbyt równo przyciętą trawę, falującą na lekkim, letnim wietrze. Jak to spokojnie się odbywa! Jakie fantazyjne ruchy lecącego ciała, zmagającego się z jakże lekkim wietrzykiem. Dookoła kawałki stłuczonego okna. Wszędzie maluteńkie kawałeczki szkła. Niektóre wbijają się w bezwładne ciało rozcinając skórę i uwalniając kolejne krople krwi, które powtarzają trasę całkiem podobną do ich poprzedniczek i spadają w to samo miejsce: na jasną, żyzną ziemię, między liście rosnącej wszędzie trawy. Jakie to piękne, jak wspaniale wyglądają wspomniane już kilkakrotnie małe kawałeczki szkła, które jeszcze chwilę temu stały spokojnie w oknie, stanowiąc spójną całość. Teraz, lecąc na miękką ziemię, odbijają światło słońca, którego promienie dostały się już za dom z naprzeciwka. Może jeden z nich sam nie zwróciłby nikogo uwagi, ale jeśli jest ich ponad tysiąc i wszystkie odbijają te same jasne promienie, to zaprawdę, wygląda to cudownie. Błyszczą, niektóre lekko mokre już od rosy, która pod wpływem różnych fizycznych zjawisk z trawy wylatują wpadając na te oto kawałeczki, tworząc piękną mozaikę najjaśniejszych z możliwych błysków i karmazynowych, przezroczystych kolorów krwi i szkła. Tworzą się tęcze między poszczególnymi kawałkami. Najpiękniejszy pokaz fantazyjnie ułożonych kolorów i świateł! Łatwa do zrobienia rzecz, acz mało spotykana, jak wyrzucenie czegoś przez okno, a jak to wygląda! Ciało coraz szybciej zbliża się do podłoża, a źdźbła mokrej trawy coraz bardziej trzęsą się od pędu stworzonego przez zwłoki. W końcu ciało spada, a rosa coraz bardziej ?skacze? po liściach. Wszystko uspokaja się, ciało bezwładnie leży, a dookoła niego potłuczone szkło i gdzieniegdzie krople krwi, wśród nadal falującej trawy.

Cofnijmy się nieco, bo około cztery minuty wcześniej. W piwnicy Laura mówi do męża:

- Niedługo minie mój czas ? kaszle ? nie mam siły. Widzisz jak wyglądam?

Chris patrzy na nią i dostrzega skórę na jej głowie. Jest blada, popękana i wysuszona. Kobieta nie ma nawet jak zamknąć ust, bo ma po prostu za mało skóry. Laura kontynuuje:

- Żegnaj.

Po czym zamyka oczy i odchodzi na zawsze? Chris nie wie, co myśleć. Tuli ją z całych sił i płacze. Szok odebrał mu mowę i nie może nic wymówić, nawet ?nie?, słowo, które wykrzyczane, naprawdę przydałoby się w tym momencie.

Nagle ciało, z martwą, zwisającą bezwładnie głową na sobie, rzuca się na Cortlanda. Ten, nie wiele myśląc, wyszarpuje się. Ślepe zwłoki odbijając się od ścian, coraz szybciej podchodzą do Chrisa. Mężczyzna bierze do ręki kawałek kijka, którego drugą część ma w sobie ciało. Choć nigdy nie miał z czymś takim do czynienia, jakimś tajemniczym sposobem wie, czemu zwłoki jego żony zamierzają go zabić. Podbiega do zwłok (nie chcę nazywać tego czegoś jego żoną, co najwyżej pozostałością po niej). Wbija kij w plecy trupa. Drgawki przebiegają zwłokom po kończynach, dochodząc do miejsca, w którym została zadana rana. Christopher, mając łzy w oczach i uśmiech na ustach, odrywa głowę od reszty ciała. Potem idzie na górę z nią i ciałem i siada na kanapie. Płacze. Płacze jak małe dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę, zniszczono ją na jego oczach i wyrzucono mu prosto w twarz. Chris Cortland kładzie się i, ściskając głowę, cały czas płacze. Płacze, bardzo długo. Dopiero teraz wie, że tego od dawna potrzebował. Nie ma na niczym wyładować swojej złości, swojego smutku. W końcu wstaje i podchodzi powoli do ciała. Bierze je na plecy i idzie do okna. Już nawet nie wie, co robi. Stawia każdy krok powoli, uważnie. Znajduje w sobie wewnętrzną siłę i robi zamach. Ciało wylatuje przez okno rozbijając je i spada na trawę. Chris bierze głowę i ucieka do piwnicy, a potem zamyka się w niej, jak smutny chłopiec zamyka się w swoim pokoju, gdy na dole rodzice się kłócą.

Po piętnastu minutach do domu wchodzi policja?

*

Na twarzy Chrisa, twardej jak skała, rysuje się spokój. Jeff patrzy na niego dziwnym wzrokiem, tak jak harcerze patrzą na opowiadającego naprawdę straszną historię starszego kolegę, siedząc przy ognisku w lesie o północy.

- To już koniec mojej historii ? mówi Cortland ? wierzy mi pan? ? Powtarza pytanie zadane całkiem niedawno.

- Nadal wierzę. Nie wiem co powiedzieć, nigdy z czymś takim się nie spotkałem. ? Psychiatra już nawet nie zwraca uwagi na swój głos, głos przyjaciela siedzącego przy piwie i słuchającego historii o nowo poznanej dziewczynie.

- Proszę mi wybaczyć, ale jest jeszcze coś, o czym panu nie powiedziałem.

Oczy Chrisa płoną dziwnym, niepokojącym blaskiem. Townshend czuje na swych plecach lodowaty dreszcz odrętwienia, zaczyna napawać go niezidentyfikowany lęk. Bardzo silny lęk.

*

Na trzecim piętrze zakładu psychiatrycznego w Nowym Jorku wybucha gabinet doktora Jeffa Townshenda. Wybuch rozsadza okna w połowie budynku. Z dymiącego pomieszczenia, a raczej z dziury po nim, ktoś wyskakuje. Chociaż, że gabinet znajdował się około ośmiu metrów nad ziemią, tej osobie nic się nie dzieje. Wstaje i odsłania swoje czarne włosy i jeszcze ciemniejsze oczy. Płatki śniegu spadają mu na głowę. Kilku gapiów patrzy się na niego, ale on się tym nie przejmuje.

- Dostaniesz karę ? mówi głowa spokojnie, jakby właśnie opowiadała o nowym przepisie od sąsiadki ? za moje zabójstwo.

- Jaką? ? pyta Chris.

Christopher Cortland idzie dalej przypominając sobie po kolei całą rozmowę. ? Tysiąc lat ? mówi dalej żona patrząc na męża jednym okiem ? tysiąc lat nieśmiertelności. Wraz z mocą, której nie będziesz w stanie się pozbyć? i jej znieść.

Śnieg pada coraz gęściej. W uszach Chrisowi cały czas jak echo rozlega się głos żony. Odchodzi wraz z nim coraz głębiej w śnieżycę. Tysiąc lat.

Tysiąc lat?

I tu następuje definitywny koniec.

Zastanawia mnie, czy ktoś czytał to wszystko (tj. wszystkie 5 części) od początku do końca? Czy ktoś wytrzymał?;)

Ou, jestem chwilę po obejrzeniu niesamowitej "Amelii" Jeana-Pierre'a Jeuneta, reżysera m.in. "Delicatessen" i bodajże, o ile mnie pamięć nie myli, "Obcego 4". Jak film, tzn. "Amelia"? Audrey Tautou jest przeurocza, przezabawna, prześliczna, przesłodka i mógłbym tak o niej pisać bez przerwy. Cały film to cudowna baśń, świetnie zrealizowana, zagrana najlepiej, jak się da, wbijająca w fotel (choć w zupełnie inny sposób, niż "300" na przykład), z prześliczną muzyką, która brzęczy mi w uszach bez przerwy. To jeden z tych filmów, które uważa się za arcydzieło, film swojego życia i najwspanialszy film wszechczasów. Dlatego ląduje u mnie na półce "The best of the best of the best of the best of the best" obok filmów Franka Darabonta: "Zielonej Mili", "Skazanych na Shawshank", "Mgły", obok "Mrocznego rycerza", obok "Avatara" i obok kilku komedii romantycznych: "Cała ona" i "To właśnie miłość", co w moim przekonaniu powinno służyć za najlepszą rekomendację. Polecam i daję 10/10. Och, kocham francuskie kino. I kino o miłości.

Do przeczytania już niedługo! Pozdrowienia śle pT.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...