Skocz do zawartości

przeMOVIEłem

  • wpisy
    24
  • komentarzy
    50
  • wyświetleń
    6998

Siedmiu Wspaniałych cz. 2


randallg

380 wyświetleń

Jak zapowiadałem teraz żegnamy się z różnorodnością. Podium do czegoś zobowiązuje i mogą znaleźć się na nim jedynie najlepsi. Chyba, że ktoś skorzysta na upadku 5 zawodników przed nim, ale na szczęście to nie short track. Poznajcie trzech najwspanialszych z grona siedmiu wspaniałych.

3. Bez przebaczenia (1992) reż. Clint Eastwood

http://www.youtube.com/watch?v=FybS1XFPZ20

W 1992 western był gatunkiem ledwo zipiącym. Owszem ?Tańczący z wilkami? osadzony w tych klimatach zdobył nawet Oscara (co tylko pokazuje jak ludzie tęsknili za dobrym westernem). W zasadzie gatunek zaczął już wymierać w latach 70 kiedy nawet Peckinpah odszedł od gatunku, ale lata 80 to już prawdziwa westernowa pustynia. Oczywiście filmy powstawały nadal, ale nie da się tego porównać z latami 50 kiedy westernów powstawało na pęczki (choć w większości kiepskich. A przynajmniej ja nie lubię tej epoki), czy z przełomem lat 60 i 70 kiedy powstawały chyba najlepsze filmy z gatunku. Głupio byłoby, żeby western umarł śmiercią naturalną. Dlatego postanowiono pożegnać go z przytupem. I tak powstało ?Bez przebaczenia?. Film według mnie jest filmem kończącym epokę westernów. Owszem po ?Bez przebaczenia? powstała masa westernów (niektóre nawet są na tej liście), ale film Eastwooda jest tym ostatnim wielkim. Poza tym takie produkcje jak ?Propozycja?, ?Deadwood?, czy ?Zabójstwo Jesse?ego Jamesa...? wydają się być anty nawet wobec uznawanych za antywesterny filmów Peckinpaha i Leone. Fabuła ?Unforgiven? przedstawia się następująco: William Munny to były rewolwerowiec, który w przeszłości bez wątpienia dokonał wielu mało chwalebnych czynów. No ,ale było minęło. Obecnie jest starym wdowcem, który wychowuje dzieci na odosobnionej farmie. Jednak za namową młodzieńca- Schofield Kida postanawia wykonać ostatnie zlecenie- zabić farmerów, którzy potwornie okaleczyli pewną prostytutkę. Bohaterami tego westernu są staruszkowie- Eastwood, Freeman, Hackman. Staruszkiem jest też sam gatunek, którego pierwsze namiastki można było znaleźć niedługo po wynalezieniu kinematografu. Zresztą tych staruszków na dobrą sprawę nie ma kto zastąpić. Jedyny kandydat, który mógłby przejąć po nich rewolwery jest prawie ślepy. Można powiedzieć, że western za pomocą ?Bez przebaczenia? wyrusza w swoją ostatnią drogę, podobnie jak Munny. Zarówno bohaterowie filmu jak i sam gatunek chcą się godnie pożegnać (nie wierzę, żeby Munny i grany przez Freemana Logan podjęli się zadania tylko ze względów materialnych). Z racji tematu film jest nostalgiczny. Jednak jest to taki dziwny rodzaj nostalgii połączony z mrokiem i pesymizmem. ?Bez przebaczenia? nie stara się, też mimo wszystko gloryfikować gatunku. Świat przedstawiony w ?Unforgiven? jest strasznie brzydki, nawet dużo bardziej odstręczający, niż ten, który możemy oglądać w dziełach ?krwawego Sama?. Jednak ta brzydota została pięknie pokazana. Film został jak najbardziej słusznie nagrodzony 4 Oscarami, w tym najważniejszym- za najlepszy film. Jednak ludzie tęsknią za westernem. ?Unforgiven? to zdecydowanie najlepszy film w dorobku genialnego twórcy jakim jest Clint Eastwood.

2. Dobry, Zły i Brzydki (1966) reż. Sergio Leone

http://www.youtube.com/watch?v=13EUXqIwDkQ

Gdybym pisząc o westernach nie wspomniał o Sergio Leone to miałbym westernowy grzech ciężki (choć nie wspominam ani słowem o Johnie Fordzie i Johnie Wayne?a, więc i tak go mam). Pozycja druga na liście jest zarezerwowana dla brodatego Włocha i film, który się tutaj znajduje jest tak naprawdę nieistotny. W zasadzie mógłbym umieścić tutaj ?Pewnego razu na Dzikim Zachodzie?, który jest przez wielu uważany za najwspanialszy western wszechczasów. I w zasadzie mogę się z tym zgodzić. Gdybym miał komuś pokazać tylko jeden western to wybrałbym właśnie OTUIAW, gdyż jest to film bardzo reprezentatywny. Mógłbym, też umieścić ?Za garść dynamitu?, który jest chyba jedynym filmem w dorobku Leone, w którym bohater przechodzi jakąkolwiek przemianę (nie wspominam o ?Dawno temu w Ameryce?, gdyż westernem przecież nie jest). Mógłbym, też umieścić tutaj któryś z pozostałych filmów z trylogii dolara i nie nikt nie mógłby narzekać. Ja jednak zdecydowałem się na film kończący trylogię. Z powodów osobistych. Przez długi czas nie lubiłem westernów. Swego czasu często puszczano je w niedzielne południa na dwójce, czy Polsacie i te przygodowe westerny dla całej rodziny wydawały mi się niezwykle czerstwe (i nadał za takie je uważam). Jako dzieciak w podstawówce przeczytałem pierwszy tom ?Winnetou? i nie podobał mi się na tyle, że kolejne sobie odpuściłem. Wówczas z literatury podstawówkowo- przygodowej zdecydowanie wolałem bardziej swojskich Tomka Wilmowskiego i Pana Samochodzika. Zresztą do ?Winnetou? wróciłem kiedy już polubiłem westerny i tym razem, też mi się nie spodobało. Ale do rzeczy. ?Dobry, Zły i Brzydki? był pierwszym westernem, który pochłonął mnie całkowicie. Sam się sobie zdziwiłem, bo do filmu podchodziłem bardzo niechętnie, a okazało się, że trzygodzinny seans minął jak z bicza strzelił. Wtedy po raz pierwszy powiedziałem do siebie ?A więc tak wygląda dobry western!? i postanowiłem zapoznać się z pozostałymi filmami z gatunku. Każdemu kto za westernami nie przepada życzę takiego oświecenia. Zresztą ?TGTB&TU? znakomicie się do tego nadaje. Chyba żaden western nie łączy w sobie z taką gracją historii a?la klasyczne westerny (wiecie, poszukiwanie skarbu i te sprawy) ze składnikami typowymi dla westernów drugiej połowy lat 60 z brakiem wyraźnego podziału na dobro i zło na czele. Ponadto moim zdaniem ?Dobry...? to film, w którym osiągnięto perfekcje w zgraniu obrazu z muzyką. Zresztą to u Leone norma. Końcowe sceny na cmentarzu to chyba najlepsze ?sceny z podkładem?( nie miałem pojęcia jak to nazwać;]) w historii. Równać z nimi może się tylko pierwsze pojawienie się Henry Fondy w ?Pewnego razu na...?. Zresztą, też ze stajni Leone. A końcowy pojedynek to znowuż najlepszy ?klasyczny? westernowy pojedynek w historii (ale niezwykle bezczelny pojedynek z ?Pat Garret i Billy the Kid? również rządzi). Oczywiście nie byłoby tak historycznie, gdyby nie doskonała muzyka Ennio Morricone. A odchodząc od muzyki- nie dajcie się zwieść głosom, że to film z Clintem Eastwoodem w roli głównej. Owszem tak jest, ale tylko na papierze. W rzeczywistości Eli Wallach dominuje na ekranie i swoją wyśmienitą grą kradnie ten film dla siebie. Żałuję tylko jednego- nigdy nie widziałem go w kinie. A Stephen King w przedmowie do ?Mrocznej Wieży? narobił mi na to strasznego smaka. Ale podsumowując- Sergio Leone to geniusz.

1. Dzika Banda (1969) reż. Sam Peckinpah

http://www.youtube.com/watch?v=nOTkmO23k7I

O najlepszych zawsze piszę się najtrudniej. Bo jak sensownie opisać coś co jest szczytowy osiągnięciem w dziedzinie westernu? Coś co jest wybija się nawet ponad pozostałe filmy Sama Peckinpaha, którego niemal każdy film zasługuje u mnie na bezwzględny szacunek? Może rzecz o fabule. Pike Bishop i jego banda ledwo uchodzą żywi z zasadzki zastawionej przez nich przez kolej podczas ostatniego skoku. Wiedzę, że w Stanach są już spaleni, więc jak wielu przed nimi postanawiają uciec do Meksyku. Ich tropem ruszają łowcy nagród wynajęci przez władze kolei (a raczej banda zwykłych opryszków) pod przewodnictwem byłego członka dzikiej bandy Thortona. Już w Meksyku, nasi bohaterowie chcąc zarobić wplątują się w sidła miejscowych rozgrywek politycznych i podejmują się zadania zdobycia transportu broni dla Mapache- miejscowego bandyty mianującego się generałem... Już na początku widać, że coś tutaj nie gra. Bandyci z dzikiego zachodu, którzy posuwają się do tego, aby pracować dla meksykańskiego generała. Gdzie jest ta kowbojska wolność? Tutaj jej nie uświadczymy. O ile ?Bez przebaczenia? był swoistym pożegnaniem z westernem to ?Dzika Banda? jest pieśnią pożegnalną dla całego Dzikiego Zachodu i jego legend. Zresztą akcja filmu toczy się w jego schyłkowym okresie i obok koni pojawia się tam także samochód, a nawet jest wzmianka o samolotach. Z pewnością nie jest to dobry okres dla herosów rodem z Dzikiego Zachodu. Dlatego, też nie godzę się na nazywanie ?Dzikiej Bandy? antywesternem. Rozumiem, że nie ma wyraźnego podziału na dobro i zło, że wszystkie szlachetne zasady rządzące tym światem poszły gdzieś tam i wreszcie film pokazuje świat amerykańskiego zachodu jako niezwykle brzydki i okrutny (nawet małe dzieci świetnie się bawią męcząc skorpiona). Ale nie ma żadnego filmu, który ukazywałby tak wielką tęsknotę za tym światem jak ?Dzika Banda?. Sam Peckinpah kocha swoich bohaterów łącznie z Thortonem, który z racji swojej roli w fabule ma miano ?tego złego? (choć jak dobrze wiemy tak nie jest) i kocha te niegościnne krajobrazy amerykańsko- meksykańskiego pogranicza. I ta miłość udziela się nam i również kibicujemy bandzie Pike?a choć wiemy, że o ile między sobą to równe chłopaki to już cywili, którzy staną im na drodze potrafią potraktować naprawdę niemiło. Te w gruncie rzeczy oprychy zostali ukazani w ?Dzikiej Bandzie? jako niemal mityczni herosi. Odchodząc już od spraw dzikiego zachodu, to ?Dzika Banda? jest, też moim zdaniem świetnym filmem o przemijaniu. Wszystko się kiedyś kończy i w pewnym momencie możemy podobnie jak bohaterowie ?Dzikiej Bandy? odkryć, że nie pasujemy do otaczającego nas świata. Z filmu Peckinpaha wiemy, że z takiej sytuacji można wyjść godnie. I choć historia kończy się tragicznie (myślę, że nic nie zdradzam, gdyż los jaki czeka bohaterów jest widoczny już od pierwszych scen filmu) to jednak w filmie moim zdaniem każdy z bohaterów wygrywa. Każdy kończy z godnością, czy to poprzez próbę dostosowania się do nowych warunków, ale z zachowaniem własnych zasad, czy poprzez swoistą kowbojską śmierć honorową. A myślę, że nie ma większej nagrody, niż zachowana godność. Film ma co najmniej dwie sceny, które na stale przejdą do historii kinematografii. Obydwie dotyczą strzelania. Pierwsza początkowa, która jest chyba najbardziej bezpardonową strzelaniną w historii kina. Znaczną większością poszkodowanych są w niej członkowie towarzystwa abstynentów, którzy mieli niefart odbywać w tym czasie swoją demonstrację. Czegoś takiego nie było nawet w uważanej za najlepszą strzelaninę w historii (chyba także wg mnie) scenie z ?Gorączki?, gdzie kule albo cudownie omijają licznych przechodniów, lub operator dobrze przed nami ukrywa wszelkich poszkodowanych. A druga strzelanina, czy raczej niezwykle efektowne samobójstwo to... No cóż, ja mimo huku strzelb i karabinu maszynowego uroniłem przy niej łezkę. Choć ten jak i wszystkie inne filmy Peckinpaha jest niezwykle brutalny to w przeciwieństwie do jego licznych naśladowców (tak panie Q to do pana) nie jest to tylko przemoc dla samej przemocy. Brutalność ma tylko zwrócić nasza uwagę, a pod nią kryje się coś więcej. Nie bez powodu w stosunku do Peckinpaha często spotykam się z pojęciem ?krwawy moralista?. Miejsce pierwsze jak i cały tekst zakończę podobnie jak miejsce drugie- Sam Peckinpah to geniusz.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...