Skocz do zawartości

PoLitBlog

  • wpisy
    87
  • komentarzy
    233
  • wyświetleń
    42613

Ogródek


XMirarzX

196 wyświetleń

? Dajesz! Idź tam, no!

Zachęcany przez swych żądnych mocnych wrażeń i ośmieszenia wszystkich oprócz siebie kolegów, Piotrek zrobił dwa nieśmiałe kroki w stronę małego, drewnianego budynku.

? Albo nie, zmieniłem zdanie, chłopaki ? powiedział, popychany w stronę mikroskopijnej wręcz szopy przez kolegów chłopak, próbując się jakoś wycofać z niezręcznej sytuacji. ? Załóżmy, że wygraliście, co?

? Nie ? powiedział jeden z chłopaków. ? Nie lubimy walkowerów, walkowerami przegrywają frajerzy. Chcemy wygrać uczciwie, prawda, panowie?

Za Piotrkiem rozległy się śmiechy pozostałych i kilka ?To prawda?, ewentualnie ?Tak?.

? Sam widzisz, musisz tam iść. Zawarłeś z nami układ, to teraz bądź fair wobec nas. Dalej, chłopaki!

Tamci zaczęli nacierać coraz mocniej, a uciekać się nie godzi, bo nawet i po co, więc Piotrek skapitulował. Sam podszedł do furtki w siatce, porośniętej bluszczem i winogronem, po czym wszedł do ogródka.

Taki był pierwszy punkt zakładu: wejść do ogródka i spenetrować najdokładniej, jak się da szopę, magazyn czy co to tam było. W każdym razie to z drewna.

W ogródku było niezliczone mnóstwo kwiatów, krzewów i innych głupotek wytwarzających chlorofil, które ludzie mogliby zasadzić po to tylko, żeby rosły i ładnie wyglądały. Był bez, ale nie wyższy od szopy, wręcz przeciwnie ? troszkę mniejszy, za to pachnący o wiele mocniej, niż, jestem tego pewien, normalnie. Nad siatkę wystawało jedno, jedyne drzewo: wielka, rozłożysta czereśnia. Nigdy takiej nie widział, ale mógł się założyć o kolejną stówę, że żadna nie była tak wysoka jak ta.

A kwiaty! Gerbery, hortensje, narcyzy, tulipany, szarotki? były tu na pewno. Nie starczało mu nazw dla tego bezkresnego morza barw i zapachów.

No właśnie. Bezkresnego.

Gdzie się, do jasnej cholery, podziała furtka?

Rozejrzał się dookoła. Nic. Nic? prócz kwiatów? kwiaty? znowu kwiaty? i jeszcze więcej kwiatów? czereśnia? kwiaty? kwiaty? kwiaty? kwiaty? szopa? kwiaty, kwiaty, kwiaty. Nigdy nie czuł się bardziej osaczony przez te w większości małe, kolorowe i kochane przez kobiety chwasty, nawet w kwiaciarni.

Spojrzał na swój cień, swojego prawdziwego, wiernego i wiecznego przyjaciela. On go nigdy nie zdradzi, nigdy nie opuści? a teraz zwracał się na wschód, z grubsza ku furtce.

Niestety, horyzont zapełniony kwiatami nie dawał zbyt wielkich nadziei chłopakowi, stojącemu bezradnie w niewielkiej odległości od drewnianego budyneczku. Nie będzie tam zaglądał. Po co? Ma teraz inne zmartwienia.

Irracjonalny impuls nakazał mu iść w stronę wielkiego, wyrastającego po środku oceanu roślin drzewa owocowego. Zajęło mu to co najmniej dziesięć minut, ale doszedł do owego czereśniowego hegemona, a kiedy dokonał tego cudu, oparł się, zmęczony, o pień, spojrzał przed siebie i widok, który rozpościerał się stamtąd, zdumiał go, przeraził i zachwycił.

Otóż zobaczył w dole łąkę, pełną najróżniejszych zbóż, kołyszących się pod naciskiem delikatnego zefiru, traw, poruszanych przez jakieś żyjątka, które zwykle egzystują w trawie, być może nie mając pojęcia o ogromie otaczającego je świata, oraz nienormalnie wysokie róże, niemal sięgające płatkami nieba na zachodzie.

Piotrek zaklął. Na głos, bo tutaj nikt mu nie mógł nic za to zrobić. Jak się stąd wydostać? Nie próbował nawet dociekać, w jaki sposób niemal działkowy ogródek rozrósł się do rozmiarów przynajmniej gminy, jeśli nie województwa! Przecież są na tym świecie (i być może nie tylko na tym) rzeczy, których nie da się wyjaśnić racjonalnie. Może to wszystko to jakiś Matrix, a Programiści tworzą nową lokację w tym cyfrowym, niematerialnym świecie?

Spojrzał na pejzaż w dole jeszcze raz z mieszanymi uczuciami, po czym zerwał sobie czereśnię z najniższej gałęzi drzewa. Była wręcz smakowita. Wziął jeszcze pięć, i osiem, i kolejne dwie, i więcej już nie, bo ogołocił całą najniższą gałąź. Potwornie długą gałąź, jak mniemał. Położył się w cieniu drzewa i spojrzał zrezygnowany na nieskończone pole roślin. Nad chłopakiem rozległ się szum niezliczonego mnóstwa ptasich skrzydeł; chwilę potem to niesamowite miejsce zaroiło się od najróżniejszych gatunków ptaków, w tym wróbli, kawek, gołębi, gawronów i całej reszty skrzydlatych zwierząt. Siadały na gałęziach czereśni, lądowały na trawie i zaczynały trzepotać skrzydłami jednocześnie tupiąc, trudno stwierdzić, czy z radości. Niektóre krążyły nad ziemią w grupach, tworząc imponujące wiry i okręgi, na których spoczął zachwycony wzrok chłopaka. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widział. A przynajmniej nie na taką skalę.

Oparł się wygodnie o pień drzewa i przysnął na moment. Niestety, nic mu się nie śniło.

Obudził się nagle. Słońce już niemal całkowicie zaszło, a jego ogarnął niezrozumiały lęk. Nerwy miał napięte jak postronki (czymkolwiek są), a wzrok rozbiegany.

W miarę, jak stawało się ciemniej i ciemniej, tak coraz drastyczniej zmieniał się wygląd owej kwiecistej krainy. Wydłużaniu się cieni roślin towarzyszyła zmiana odcieni kwiatów na ciemno-krwawe. Gdy zaszło zupełnie, spokojne dotąd ptaki podniosły przeraźliwy krzyk i zaczęły dziobać, wyrywać, szarpać wszystkie poddające się ich dziobom rośliny, z czereśni zaś zrywały i rzucały na ziemię owoce. Kilka takich spadło na zaniepokojonego chłopaka, nadal znajdującego się pod drzewem. Już nie były tak twarde, jak wtedy, gdy obżerał się nimi, dopóki nie skończyła się gałąź. Ich lądowaniu na głowie i ramionach chłopaka towarzyszył nie charakterystyczny pach!, ale bardziej sflaczałe plask. Wziął jedną w dwa palce i zbliżył do oczu.

Czereśnie były czarne (nie tylko ze względu na mrok wieczora), zgniłe, pomarszczone i oblezione przez robactwo. Chłopak zerwał się na równe nogi, krzycząc i strzepując z siebie zgniłe owoce. Pobiegł przed siebie, depcząc rośliny i nie zwracając uwagi na to, że zgniecione przez niego rośliny wydają z siebie odgłosy łamanych kości, a on sam zostawiał za sobą przerażające ślady butów na ziemi. Biegł przez mrok, pośród wrzasków ptaków i chlupotu gorącej, płynącej małymi strumykami cieczy. Minął szopę, biegł dalej, przedarł się przez pas jakichś ciernistych kwiatów i zatrzymał się w niemal pustej części tego chorego świata. Rosły tu przeważnie róże (te normalnego wzrostu), co również niejako zniechęciło go do biegu ze względu na ich kolce. Odetchnął głęboko kilka razy i, niechcący, potrącił jeden z kwiatów. Z czerwonego, zapewne, rozkołysanego kielicha chlusnęło na jego rękę coś ciepłego i jakby znajomego. Podniósł dłoń do ust i zamoczył troszkę język w płynie. Chwilę potem wypluł to i zakrył sobie usta.

Krew.

Przecież kwiaty nie krwawią!

Miotany mdłościami i potężnym strachem, ruszył dalej.

Po jakimś czasie poczuł, że grunt jest z każdym krokiem coraz bardziej grząski i błotnisty. Przy każdym kolejnym kroku buty zapadały się coraz głębiej w rozmokłą ziemię, usianą szczątkami roślin.

Usłyszał za sobą trzask łamanej gałęzi. Stanął nieruchomo, odwrócił się powoli, a kiedy zobaczył patrzące na niego stworzenie z wyraźnym głodem w świecących oczach, ponownie rzucił się do ucieczki. Przebiegł kilka metrów? i wpadł po pas w błoto. Albo bagno. Prędzej to drugie, bo im bardziej się próbował stamtąd wyrwać, tym szybciej i głębiej go wciągało.

Tamto coś stało nad nim i patrzyło, kiedy pogrążony był już po szyję w śmierdzących, czarnych odmętach. Chłopak patrzył z przerażeniem na ową istotę, a ta? wyciągnęła ku niemu szponiastą łapę.

Wrzasnął, ale potwór nie zwrócił na to uwagi: położył Piotrkowi na głowie szorstką, pokrytą łuskami łapę o długich palcach i również niekrótkich pazurach, po czym podrapał go pieszczotliwie, aby chwilę później złapać chłopaka za włosy, ryknąć w niebo w niewiadomym celu i patrzeć, jak ze śmiertelnej pułapki wyłaniają się szpony dłuższe od tych, które jeszcze niedawno spoczywały na włosach chłopaka i wciągają go, wrzeszczącego, w brudną toń.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...