Demonimrok, czyli tragifarsa w 3 aktach
Wielki hol wyłożony granitem. Wysoki, barczysty mężczyzna stoi oparty o kolumnę. Ma na sobie czarny płaszcz i ćmi w zębach peta. Winda robi ding dong. Wysiada z niej niski, krótko ostrzyżony brunet. Rusza sprężystym krokiem przez hol.
DEMON
Gdzie zmierzasz przyjacielu?
MROK
Zapytaj lepiej skąd przychodzę, ognisty kolego.
DEMON
A wiec pytam?
MROK
Nie pytaj nawet.
DEMON
Jak więc mam się dowiedzieć, skoro wzbraniasz dociekań.
MROK
Numer czas zamykać przyszło. Debata była burzliwa, ażem gardło zdarł do cna.
DEMON
Nudzą mnie zgromadzenia. Decyzja podjęte stadnie, są niczym konsylium lekarskie. Pacjent umiera w gwarze ich kłótni o to kto ma racje. Potem debatują nad stygnącym ciałem, któż był bliższy poprawnej diagnozy, a który przyczynił się do zgonu.
MROK
A wiec mamy losować rozwiązania, czy może poddać się dyktatowi jednostki?
DEMON
Nie dyktatowi, lecz osądom autorytetu, który widzi prawdę i umie z niej wyciągnąć wnioski.
MROK
Jak zwał, tak zwał, on mówi, oni słuchają, to definicja pachnąca tyranią. Na szczęście te czasy już minęły. Mamy demokracje i pluralizm.
DEMON
O tak, każdy może do woli kraść i pluć.
MROK
Z różnorodności poglądów rodzi się postęp.
DEMON
Racja, najpierw musi być chaos, by wyłonił się niego porządek. Ale przyjacielu, ale spójrz, któż ku nam się zbliża, od strony schodów?
MROK
Sylwetka znajoma, aczkolwiek oczom swym nie wierzę. Toż to Joanna, śnić chyba muszę.
DEMON
Ale przecież sam mi mówiłeś, że martwa jest ona? Czyż to nie tę dziewoję w mroku szafy skryliście?
MROK
W rzeczy samej, lecz widać z martwych wstała. A mówiłem kryminaliście Skowronowi, że grób za płytki wykopał. Jej przeznaczeniem karmić robaki, takie białe z czarnymi oczkami, a nie spacerować holem redakcji. Idzie ku nam. Cóż robim?
DEMON
To twoja niezdarna kompania sknociła pochówek, a i mord jak widać, nie całkiem wam też wyszedł.
MROK
Jarosław, Fauxem zwany kołka pożałował, ech ja mu ten kołek na głowie wyciosam.
DEMON
Na przyszłość zlecaj mi takie zadania. Tanio się nie cenię, ale po wyjściu z moich dłoni, pannica, która do nas tak ochoczo bierzy, stałaby w betonowych butkach na środku jakiegoś jeziora i rybkom służyła za latarnie podmorską, a głowę ku przestrodze nadziałbym na iglice pałacu kultury.
MROK
W budżecie Qfantu nie ma rubryki, honoraria dla socjopatów z kompleksem boga.
DEMON
I jak widać szkoda?
JOANNA
Elo chłopcy, co słychać, ?mis mi??
MROK (szeptem)
Nie odzywaj się do niej, to może nas nie zauważy. To elo nic nie znaczy, może to jakiś tik nerwowy.
DEMON (również szeptem)
Ten plan ma wiele wad, a głównie taką, że już nas wypatrzyła, co nie jest trudne bo stoi dwa kroki przed nami. Z bliska jest jeszcze większa.
JOANNA
Cóż tam szepczesz diabelski pomiocie?
DEMON
Wspominam przyjacielowi o wielkiej niedźwiedzicy, którą ostatnio spotkał w lesie. Wielkie bydle, pysk jak zad konia, tyle że z zębami. Łapska potężne z ostrymi pazurami.
JOANNA
Nudna ta opowieść panie czorcie.
DEMON
Ale słuchaj waćpanna dalej. Wyciągnąłem więc flintę, mierze w bydlaka i czekam aż podlezie. Przyczłapał ochoczo, gdym mu zamajtał mięsiwem przednim, jak płachta na byka. Podlazł blizy, a wtedy jak nie wypale z obu luf w skurczybyka.
JOANNA
I cóż było dalej, skoro musisz już nudzić, dokończ.
DEMON
Zwierzak stoi jak stał, a ja z pustą strzebą. Ruszył na mnie wściekle, głośno krzycząc gębą.
JOANNA (z przestrachem w oczach)
Zakatrupił zapewne waćpana biedny misio, by zjeść, lub zanieść innym głodnym misiom.
MROK (pod nosem)
Cóż za umysł brzytew, któremu tylko uroda dorównać może
JOANNA
O drugi mruczy, to jakaś zaraza? Mów waść głośniej lub zamilcz.
DEMON
Kolega wzruszony, że waćpannę widzi i dlatego mówić mu ciężko.
MROK (z sykiem)
Zginiesz za to PRZYJACIELU
JOANNA
Jak miło, a ja myślała, żem peron niengratna (sic!) w redakcji. Trzy nowie błąkałam się po bagnach, jedząc małe zwierzątka boże, tu myszka, tam żmijka, czasem żabka. A tu się okazuje, że zrozumieliście swój błąd. Przeproście, a wrócę do akcji.
MROK (szeptem)
Królestwo za łom lub czekan, może być siekiera. A zresztą nie trzeba. Ręce jeszcze władne, gołymi ją zaduszę, skrócę świata katuszę, każdy sąd mnie obłaskawi.
DEMON
Poczekaj przyjacielu, niech zabawa trwa.
MROK
Moim kosztem, szatanie bawić się zamierzasz?
DEMON
Zawszem rad polować na grubego zwierza z przynętą.
JOANNA
Przeprosicie, wrócę. Wróciłam do miasta, będzie trzy dni temu. W multikinie już byłam, łez naroniłam.
DEMON
A na czymże to waćpanna tak się nawzruszała?
JOANNA
Widział acan Zmierzch?
DEMON
Tysiące razy, co ja mowie tysiące, dziesiątki tysięcy.
JOANNA
O, pokrewna dusza, widzę, że nie doceniałam pana Dariusza. I jak wrażenia?
DEMON
Zmierzch, jak zmierzch, ale wolę świt. Popołudnie, sobie chwalę równie mocno, bo sjesty mogę zażyć, usiąść i pomarzyć.
JOANNA (sama do siebie)
Nie znam tych części, o ja nieboga. Zmiana tematu, poznać po sobie dać tego nie mogę.
(do demona)
A Awatara, widział nasz demoniszcze. Czyż Cameron to nie mistrz nad mistrze?
DEMON
Wyszedłem w połowie, zdzierżyć dłużej nie mogłem.
MROK
Czemuż to?
DEMON (śmiertelnie poważnym głosem)
Temu człowiekowi brak szacunku do widza. Dziełem tak niedoskonałym, dwudziesty pierwszy wiek zawstydza. Inni techniką go o milenia odsadzają, a przynajmniej Blue Screen lepiej ukrywają. A w Awatarze, co drugi to niebieskawy, dobrze że kolor mu się udało dobrać do trawy.
JOANNA
A ja myślałam, iż to jest zamierzone?
MROK
Zastrzelił by się człowiek, gdyby miał taką żonę.
DEMON
Nie słyszała waćpanna, fundum Cameronowi odcięli i kazali skończyć film do następnej niedzieli. Bajeczke o niebieskich stworkach ukuł na prędce, a biednego widza od klaskania bolą ręce.
JOANNA
Nie może być. Mów kochanieńki dalej, napisze artykuł o tym do Qfantu, oczywiście gdy przeprosiny usłyszę.
MROK
Nie zniosę tego dłużej i w ciele swoim z rozpaczy sztylet zanurzę.
DEMON
O, Waćpanna przecieka, o tu kolo tej mięsistej nogi.
MROK
W istocie rzeczy, niszczy nam podłogi.
JOANNA
To ektoplazma
MROK
Co?
JOANNA
Zabiliście mnie, wiec jakie inne ciało może skrywać mą zranioną duszę?
MROK
Czyli żeś duch? Straszydło, zmora. Teraz wszystko jasne. Nie chcesz, jadła napoju?
JOANNA
Daruj sobie te bzdury. Tym razem się mnie tak łatwo nie pozbędziecie. Nie jestem jakaś tam dziadowską zjawą, lecz pełnowymiarową ektoplazmową sumienia naprawą.
DEMON (skręca się ze śmiechu)
A to macie ambaras kochani redaktorzy, trupa dziewoi zakopaliście, a duch wam ożył.
MROK
Trzeba zebrać cała redakcję. Może się uda zażegnać tą tragiczną sytuacje.
Biegnie w kierunku windy, duch Joanny sunie za nim. Demon śmieje się do rozpuku, dopala peta, gasi go butem na posadce i idzie w przeciwnym kierunku, co chwila chichocząc.
CHÓR (zawodząc)
Biada wam biada o mordercy. Krążyć po redakcji będzie duch zagubiony, aż wasz grzech nie zostanie odkupiony. Do tego czasu od maja do maja, strzeżcie przed akumulatorami swoje?.
To była scena pierwsza tragifarsy w trzech aktach: Demonimrok
Następna już niebawem.
Wszystkie przedstawione postaci i wydarzenia są fikcyjne. Wszelkie zbieżności z rzeczywistością są niezamierzone i przypadkowe.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.