Dzień od rana nie zapowiadał się dobrze. Wstałem o 9:00, na dworze lało jak z wiadra, a więc miałem dwa wyjścia. Nauka albo meczyk. Wiadomo co wybrałem . Wybieram drużynę i już mecz zostaje rozpoczęty gwizdkiem, kiedy nagle przychodzą do mnie koledzy z sąsiedzctwa, którzy chcą też zagrać. Po paru minutach zgodziłem się, ale żałuje tego do dziś. Koledzy zaczęli pchać się do kompa jak jakieś dzikie zwierzęta. Kiedy uspokoiłem towarzystwo, zobaczyłem, że mojej myszki nie ma na biurku, tylko na podł