Skocz do zawartości

MTS

Forumowicze
  • Zawartość

    202
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez MTS

  1. Dobra, Mass Effect 3 zaliczony (bazowałem od razu na Edycji Rozszerzonej). Ciut ponad 40 godzin świetnej przygody, chyba coś koło 56/57 poziomu na finiszu, wszystkie zadania poboczne odhaczone. Multi nawet ani razu nie odpaliłem, bo po co. Cała trylogia za mną, czyli dobre 100 godzin wyjęte z życiorysu (dla jasności: jeśli chodzi o DLC, opierałem się jeno na darmowych, żadnego nie kupiłem, choć kusiło).

    Jest w tej cholernej serii moc. W sumie chyba najlepsze, co przeżyłem w wirtualnym świecie. Ba, choć sporo mocnych filmów i seriali widziałem, swego czasu się wkręcałem w różne produkcje z wielu sfer kultury, to mało która rzecz sprawiła, że autentycznie zmarnowałem tak wiele godzin na analizowanie i układanie sobie w łepetynie tego i owego. I ogólnie przemyślenia, kształtowanie finalnej refleksji. W jak najbardziej pozytywnym kontekście piszę, rzecz jasna. Tak, i w niemałym stopniu chodzi o zakończenie, bo ile jako taka treść opowieści nie powala z miejsca, tak zarówno w drugiej, jak i trzeciej części zwieńczenie dosłownie wgniotło mnie.

    Ale zanim o nim, kilka luźnych przemyśleń na różne tematy. Ot, importowanie save?a - świetna rzecz! Zachowywanie ciągłości pomiędzy kolejnymi odcinkami naprawdę mi się spodobało, tym bardziej że skutki podejmowanych przez Sheparda decyzji często dało się wychwycić na poziomie drobnych szczegółów. W każdej odsłonie serii w 90 proc. sytuacji byłem skrajnym idealistą, toteż

    na ogół mogłem liczyć na nierzadko urywające łepetynę come backi chociażby na płaszczyźnie zadań pobocznych w trzeciej części (jesteś dobry ---> większa szansa, że delikwent przeżyje, a takich skrajnych sytuacji nie brakuje). Choć mimo wszystko dobrze, że zdarzało się, że pomimo takiej postawy trzeba było coś mocnego przyjąć na klatę, wiedząc, że "zło" pod jakimiś względami było "lepsze" - mam tu na myśli na przykład sytuację z Mordinem i jego poświęceniem w "trójce".

    Trochę w pierwszej części drażniło mnie to "Komandor" w każdym zdaniu, pewna powaga, trochę czasami miałem dość, że to wsio aż tak ładnie się udaje, że choć lubię być tym dobrym w grach, to tutaj Shepard aż czasami za bardzo wierzył w pozytywne rozwiązywanie ambarasów. Ale z biegiem czasu jakoś gładko przyjąłem takie zachowania i ogólnie postawę, no i że faktycznie, kurna, tak można. Z innej beczki - krótko o postaci drugoplanowej:

    Początkowo uczłowieczenie EDI trochę trąciło myszką, ostatecznie uznaję to świetny manewr.

    Dobra, jedziemy z zakończeniem. Ale jakby od końca.

    Fajnie, że dołożyli czwarte zwieńczenie w Edycji Rozszerzonej. IMO bardzo fajne i pomysłowe. Dobrze też, że zaserwowali rozbudowaną rozmowę z Dzieckiem, która sporo wyjaśnia; szkoda jedynie, że trochę przeciągana - wszystkie te fakty mogłyby być bardziej napakowane w tak emocjonującej chwili. Kolejna sprawa: Buzz Aldrin na końcu to miazga. I tak, wyłapałem to "the".

    Jeśli chodzi o mięso, czyli trzy główne zwieńczenia - jak dla mnie nie ma takiego czegoś jak złe zakończenie. Jakby nie patrzeć, to powiązane ze "złym" Człowiekiem Iluzją jest najlepsze, wszak przeżywają wszyscy (abstrahując od S.), w dodatku Żniwiarze pomagają w odbudowywaniu całego tego burdelu. Zajmująca jest także synteza, też bardzo pozytywne zwieńczenie, ale sorry - nie przemawia do mnie połączenie dwóch egzystujących bytów w sposób, jaki został zaprezentowany. Po prostu jakoś mi to nie pasuje, choć chyba jedna z ostatnich scenek - Joker i EDI na rajskiej planecie, co może symbolizować nowy początek (Adam + Ewa) - ma jakby najbardziej sensowny wydźwięk.

    Ja wybrałem (i to jest moim kanonicznym, które najbardziej mi też pasuje) zniszczenie Żniwiarzy. Uznawane za "dobre", ale jakby nie patrzeć, jest ono najgorsze, abstrahując od S. - syntetyki tango down, Żniwiarze mogą wrócić. I tu jest ta moc, o której pisałem na początku. Po to kurna to wszystko robiłem, by rozwalić tych łobuzów i jakoś będąc jeszcze w ferworze walki, właściwie bez wahania to wybrałem. Jako ten [beeep] idealista, ale w żadnym wypadku nie wbrew wewnętrznej woli. Tym bardziej jakby się ucieszyłem, że to właśnie ta droga umożliwia zobaczenie Sheparda... No właśnie - czy jego? Czy żyje? Dla mnie szalenie mocna sprawa, ja jednak odpowiadam sobie twierdząco na te pytania, szczególnie że wiadomo, czym się różnią scenki przy ścianie pamięci dla poszczególnych zwieńczeń. Jest niedopowiedzenie, swego rodzaju metafora - świetnie to zrobili.

    OK, trochę trąci forma - że nie są chociażby akcentowane wybory podejmowane na przestrzeni sagi. Szczerze mówiąc, jak nie ruszają mnie tego typu zarzuty: wystarczą mi te klimatyczne przerywniki/slajdy ukazujące towarzyszy - i tych poległych, i tych, którzy przeżyli, często w chwytających za gardło sytuacjach. Parę rzeczy przedstawionych jako niedopowiedzenie zawsze dobrze robi. No i mamy całą tę teorię indoktrynacji. Nie powiem, kilka wyłapanych przez fanów szczegółów robi wrażenie i przyznam, że pod pewnym względami aż trudno się z nimi nie zgodzić. Filmików sporo, ja mogę pobocznie polecić skromnie ten tekst - http://crpg.insi.pl/...trynowany/2830a

    W skrócie - w dużej mierze zgadzam się z tym, co napisał swego czasu Cubi: http://zagraceni.pl/...-jest-wspaniale

    Szybkie ocenianie: jednak pierwsza część najsłabsza, ale rzecz jasna nadal bardzo fajna (w sumie serwowane przez nie rozwiązanie z "tradycyjnym" przegrzewaniem się broni bardziej niż to "magazynkowanym" mi się podoba). Zakończenia w drugiej i trzeciej części zapamiętam na naprawdę długo; jeśli chodzi o fabułę "jedynki", wydaje mi się, że niezbyt umiejętnie poprowadzona - przez większość czasu brak konkretów, a gdy już wychodzi to i owo na jaw, to trochę... za dużo tego. Przyznam, przez jakiś czas nie ogarniałem pewnych motywów, dialogi trochę mnie nudziły, nie wiem, może w paru momentach czegoś nie zaczaiłem - ale na szczęście w miarę szybko sobie uporządkowałem. Nie było jednak "WOW", przy czym nadal uważam, że

    motyw czyszczenia ludzisk i nieludzisk z galaktyki co n tysięcy lat jest przekozacki.

    W przypadku "trójki" oryginalny nie będę - dziennik z zadaniami to nadal masakra, przydałyby się aktualizacje opisów questów (nie chodzi o bogatość rodem z Wieśka, ale żeby to to w ogóle reagowało w czasie rzeczywistym, gdy podczas zadania coś ważnego się dzieje). Część zadań pobocznych na Cytadeli rozczarowuje.

    Po ataku Cerberusa na nią można łyknąć jakieś 15 zleceń, większość na zasadzie posyłek - robi się bajzel (patrz: "funkcjonalność" dziennika), trudno pamiętać, kto co dlaczego, przez co całość trochę traci głównie na klimacie - wystarczyło mniej, a lepiej. Zadania z cyklu N7 z poziomu Normandii już były OK - szkoda, że bodaj tylko 6 czy 7.

    Mega duży plus na przykład, że po jakiejś pierdółce (o większych pobocznych czy głównych nie wspominając) prawie zawsze każda osoba ma coś ciekawego do powiedzenia. Ileż ja razy sobie zwiedziałem Normandię, każde piętro - wielokrotnie towarzysze mówili kilka zdań o czymś innym, mniej lub bardziej związanym z tym, co miało miejsce 5 minut temu. Lubię taką nagrodę za eksplorację. No i że nie jest tak stycznie - ekipa wychodzi z Normandii, można z nią pogadać na Cytadeli, której notabene projekt (w sensie windy, podział na sekcje etc.) początkowo mnie odrzucił, później uznałem, że jednak jest tutaj cholernie funkcjonalny. Tego brakowało, "trójka" to dołożyła.

    Grafika? Mnie tam generalnie pasuje, szkoda tylko, że średnio BioWare wie, kiedy dać kopa. Na początku powinna roztapiać gały, przynajmniej próbować, tymczasem te rozpikselowane wdzianko Sheparda przy pierwszych rozmowach z Andersonem i te ludziki na dole... auć. Jeśli chodzi o wnętrza i miejscówki z dalszej części kampanii - dla mnie OK. Za to soundtrack wymiata i koniec. Jezus, Maria, ale to dobre. Kiedy to -

    -

    wyrzucę z mózgownicy, nie wiem. Notabene to -

    -

    też odpalam przynajmniej raz na tydzień. W każdym razie coś koło 95/100 dla "trójki" ode mnie. Jak nie więcej.

    W sumie nie chciało mi się tego wszystkiego pisać, ale raz, że sam lubię czytać tego typu refleksje o opinie (liczę, że ktoś dowali sensowny komentarz z własnymi przemyśleniami - albo i nie), dwa - z pewnością jak przeczytam to wszystko za jakieś pół roku, to znów sobie przypomnę miłe chwile spędzone przy grach z serii Mass Effect. smile_prosty.gif

    Dzięki BioWare.

    • Upvote 1
  2. Zamów pre-ordera, a dostaniesz ?nigdzie indziej? niedostępny zestaw misji: http://www.eurogamer.net/articles/2012-03-...ditions-edition

    Niechaj szlag trafi tego typu akcje (podobna jest w przypadku drugiego Risena). Bonusy w formie jakiegoś artbooka czy innego breloka ? OK, niech będą. Ja wiem, że te misje czy inne cuda to dość poboczne sprawy dla gameplayu, ale ostatnio twórcy przeginają kosztem tych, którzy nie bawią się w przedpremierowe zamówienia.

×
×
  • Utwórz nowe...