Skocz do zawartości

Tyt0k

Forumowicze
  • Zawartość

    844
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Tyt0k

  1. Tyt0k
    Więc, co, myślicie, że potraficie grać? Kpina! Nie bądźcie śmieszni, żółtodzioby! Pokonałbym was jednym palcem, o tym, właśnie tym! Hej, hej, co ty tam szepnąłeś?! Myszka? Dobrze słyszałem? No tak... to historia stara jak świat, a widzę, nadal między wami krąży. To co, chcecie to usłyszeć? Co mi tam... w końcu wymęczyłem was dzisiaj wyjątkowo, chyba wam się należy, co?
    To była późna noc... Druga, może pierwsza na zegarze? Nie pamiętam... Zresztą, co to za różnica? Nie o tym miałem wam mówić. Gra się rozkręcała. Dziesięciu bohaterów biegało po mapie, próbując dorwać siebie nawzajem, zesłać na siebie śmierć, męki i śmierdzenie stóp. Nie ukrywam, że piątka wojowników, w której się znajdowałem radziła sobie zdecydowanie lepiej. Nie chcę też wyjść na próżnego, ale uważam, że sporo osiągnęliśmy dzięki mnie. Nic, ale to nic, nie zapowiadało nadchodzącej klęski, ale co... co człowiek może uczynić przeciwko takiej nienawiści sprzętu elektronicznego, jak rzekł kiedyś pewien król... A może to był książę? No tak, nieważne, już mówię dalej. Strzały latały naszym bohaterom nad głowami, niektórzy czempioni obficie już krwawili, ale nikt nawet nie myślał o porażce czy poddaniu się, w końcu wygrywaliśmy. Krzyknąłem 'Naprzód, do zwycięstwa!' czy coś takiego, w każdym bądź razie rozumiecie, o co chodzi. Zaszarżowaliśmy na wroga, jak piątka szatanów, widziałem strach w kliknięciach przeciwników... Ale, coś mi nie pasowało! Dlaczego mój bohater, nie zatrzymał się na zwycięskim polu bitwy, dlaczego gonił wroga?! Widzę przerażenie w waszych oczach, widzę, że już wiecie, co się stało. Ale powiem dalej, gdyż chyba nie wszyscy. Mój wojownik szarżował dalej przez bitewny kurz, goniąc niedobitki wroga, a ja klikałem, klikałem zapamiętale, tak, jak chyba nigdy. Ale to nic nie pomagało, biegł dalej! Biegł pod ostrzał wrogich umocnień, pot spływał po mojej szyi, ręce i... no, nieważne, bardzo byłem zestresowany w każdym bądź razie. Nagle ekran się zaczerwienił... dostałem! Jednak mój bohater szarżował dalej, otrząsając się po potężnym uderzeniu wieży wroga. Tutaj stres urósł do przerażenia, postanowiłem, że zanurkuje pod biurko, modląc się, by jednak nie była to śmiertelna rana dla mojej myszki, ale wiedziałem już, że to ona nawaliła i, że mi za to zapłaci. Skupiłem wzrok na wejściu USB, w którym kabel od mojego gryzonia był jedynie lekko... obluzowany! W sekundę poprawiłem to, jednak, kiedy już miałem się wynurzać spod biurka, usłyszałem krzyk agonii mojego czempiona. Ryknąłem, podnosząc się do góry i zapominając, że jestem pod biurkiem. Uderzenie wydusiło ze mnie świadomość...
    Obudziłem się rankiem. Leżałem na łóżku, a kiedy spojrzałem na biurko, nie było już tam zdradzieckiego gryzonia, a sam sprzęt odpoczywał po wojowniczej nocy. Słabym głosem spytałem przyjaciela, który czuwał obok, czy wygraliśmy. Opuścił głowę i milczał. Zrozumiałem. A kiedy tak milczeliśmy we wstydzie, przyszedł jeden z rekrutów, podpinając coś do mojego komputera. Ryknąłem, że co on sobie myśli! Młodzieniec speszył się, ale powiedział, że to jedna z tych myszek, którą przysłało CDAction, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła.
    To cała historia, chłopcy. Historia największej hańby jakiej doznała nasza drużyna w historii. Spokojnie, nie szepczcie między sobą, nie miejcie przerażonych min. To już się nigdy nie powtórzy. Dziś jesteśmy już lepiej przygotowani, niż kiedyś... Ale pamiętajcie. Zawsze sprawdźcie swój sprzęt. Inaczej nigdy nie będziecie nawet w połowie tak dobrzy jak ja. Dobra, dobra, gadamy, gadamy, a lekcja leci! Siadać do komputerów! Uczymy się grać dalej!
    --------------------------------------
    Drobinka naskrobana na konkurs, a nuż się uda? ;3
×
×
  • Utwórz nowe...