Jak byłem mały bałem się roweru gdy posiadał mniej niż cztery koła. Zwieńczeniem mojego strachu był upadek do rowu pełnego wody podczas jazdy już ,,trójkołowcem''. Porzuciłem chęci nauki jazdy jednośladem. I tak, aż do czwartej(!) klasy nie potrafiłem utrzymać równowagi jadąc i wywracałem się. Ba, nawet nie mogłem ruszyć z miejsca. Na szczęście miałem taki charakter, że mało kto w mojej klasie zwracał na mnie uwagę, więc przeszło to bez echa. Ta... może lepiej nie wspominajmy o tym, dobrze?
Mój pierwszy rower z dwoma kołami, no cóż, do największych nie należał. Był czarno - żółty, bez ręcznych hamulców, aby się zatrzymać, trzeba było zakręcić pedałami(ech, jak to brzmi) to tyłu. Opony były cienkie, lecz grube, po prostej nawierzchni jechało się bardzo przyjemnie. Bardzo dobrze wspominam tą mini - bestię, osiągającą maksimum 15 km/h. Niestety rodzice oddali ją kuzynowi mieszkającemu w Walii.
Drugi i aktualnie posiadany to rasowy rower górski, biało - niebieski z hamulcami ręcznymi(w tym tylni niedziałający). Wykonany ze stali nierdzewnej, ma także plastikowe błotniki. Opony grube są niczym banan, mi pasuje.
Dlaczego w ogóle to wszystko piszę? NIE WIEM. Poczułem chęć do stworzenia artykułu o moich rowerach. Jeśli ktoś dotrwał do końca, niech pamięta o paru rzeczach, po pierwsze ruch to zdrowie, po drugie jeżeli musisz iść do sklepu, który jest oddalony jakiś 1 km - 2 km, weź rower. Tylko na tym zyskasz. Chyba, że jest impreza i idziesz po s%czek, wtedy trzeba się spieszyć.
Mercussek per Filip
P.s.
Twórca lubi rowery bo nie posiada samochodu.
- Czytaj dalej...
- 1 komentarz
- 753 wyświetleń