Skocz do zawartości

YJJE

Forumowicze
  • Zawartość

    106
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez YJJE

  1. YJJE
    Jedni aby przypomnieć sobie o tym co minęło sięgają po zdjęcia, czy filmy, które nagrali... Sam korzystam z takich metod, ale jest coś jeszcze, co przypomina mi o "starych" czasach. Mówię w tym momencie o najzwyczajniejszym numerze CDA. I nie chce żeby zabrzmiało to głupio, niczym jakaś reklama zachwalająca produkt, nie.. Nie o to mi chodzi. Po prostu świetnym uczuciem jest to gdy, wyciągam z szafy starym numer cd- action, a przed oczami mam moment gdy go kupuje... Co dziwne, naprawdę większość numerów w taki właśnie sposób odbieram, pamiętam fakty związane z jego kupnem.
    I gdy wyciągnę ten numer, zawsze lubię powąchać kartki, które mają w swoim zapachu coś magicznego i odległego jednocześnie. Tak jak ostatnio wyciągnąłem starszy CDA z 2005, a po krótkim przejrzeniu, w głowie miałem moment, jak siedząc na starej, rozwalającej się kanapie, czytałem tenże numer. Pamiętam, że to był gorący dzień, a słońce przygrzewało niemiłosiernie...
    Czytałem recenzje Battlefielda 2, marząc aby móc kiedyś w to zagrać. Później przyszła kolei na AR gdzie po cichu podśmiewałem się z listów czytelników czy żartów Smugglera
    Być może nie jest to nośnik, z którym wiążą się wspaniałe, epickie historie. Nie.. Ale pomimo tego to zawsze dobra alternatywa dla zdjęć, filmów, czy innych... Warto o tym pamiętać.
  2. YJJE
    Przed napisaniem tego krótkiego tekstu zastanawiałem się czy jest sens w pisaniu czegoś na temat raptem jednego singla. Sądzę, że nie byłby to zły pomysł, biorąc pod uwagę, że jest to mój pierwszy singiel jakikolwiek słucham poza pełnoprawnym albumem.
    Singiel Heaven/All That's Mine zapowiada nową płytę Depeszów, która nadejść ma 22 marca. Zwać się będzie Delta Machine.
    Różnie to bywał z singlami w karierze zespołu, bo przynajmniej seria tych ostatnich, zapowiadających wcześniejsze płyty, nijak reprezentowała całe albumy, których zawartość diametralnie różniła się o tychże utwór. Jak będzie przy Delta Machine? Tego nie wiem! Mam nadzieje, że płyta nie została nagrana w klimatach Heaven, który nie jest zły, ale nie ma w sobie niczego odkrywczego. Słychać nieco więcej żywych instrumentów bo w utworze mamy gitarę i klawisze. Jest tylko jeden problem. Ciekawa harmonia i brzmienie są kompletnie zagłuszone przez dudniąc elektroniczna perkusje, który psuje nieco cały efekt i urok piosenki. Mogę pomimo wszystko powiedzieć, że głos Dave'a z płyty na płytę staje się coraz lepszy.
    O ile na Niebo nieco popsioczyłem to dla All That's Mine mam same miłe słowa, bo utwór bardzo mi się podobał. Pomimo tego, że moim zdaniem jest lepszy od strony A singla, to na stronie B sprawować będzie się o wiele lepiej. Można powiedzieć, że jest w tym utworze magia wcześniejszych lat zespołu, zupełnie tak jakby Depesze znaleźli te nagranie gdzieś w starych archiwach z 1988 roku i spróbowali je zmieszać z nieco nowszym brzmieniem. Wyszedł taki miks starego z nowym, ale przypadło mi to bardzo do gustu.
    Czy warto kupić ten singiel? Jeżeli jesteś fanem zespołu i tak go kupisz, nie oszukujmy się. A dla wszystkich innych mogę powiedzieć, czemu nie, kupcie go to i tak najlepsza muzyczna rzecz jaka w ostatnim czasie wyszła na światło dzienne.
    Moja ocena: 8/10
  3. YJJE
    Rozmawiając z kolegą o książkach w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie zapytałem go o to, co sądzi o serii Harry Potter. Gdy zadałem pytanie, jego odpowiedzią było krótkie:
    -To g*wno.
    Kazałem mu rozwinąć myśl i wytłumaczyć się z tych słów. Usłyszałem mniej więcej coś takiego:
    -Próbowałem to czytać. Jak dla mnie to jedna wielka bzdura. Czarodzieje, magia, jakieś potwory. Co to ma być?
    Byłem na niego zły za te słowa. Harry Potter był serią, na której się wychowałem. Do dziś mam ogromny sentyment do tych książek. Pominąłem wątek Pottera i specjalnie ruszyłem temat Władcy Pierścienia. Zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę obie serie mają ze sobą mało wspólnego, lecz element, który nie spodobał się znajomemu występuje i we Władcy Pierścienia i w Harrym Potterze. Powiedziałem mu to. Na co on:
    -Władca jest zaje*bisty, ale Potter to i tak ot, taka głupia bajeczka dla dzieci.
    W tym momencie przypomniałem mu jak ważną rolę odegrała w zachęcaniu ludzi do czytania. Stwierdziłem, że nie tylko młodzi to czytają. Są też i dorośli. Pominąłem, że właśnie osoby dojrzałe czytające Pottera były zwykle tymi, które wychowały się na tych książkach.
    On jedynie prychnął beznamiętnie. Cóż, zawiodłem się na nim bo to osoba, która jest naprawdę oczytana. Niestety wydaje mi się, że podziela opinie niektórych osób, których umysł jest zamknięty na taką fantastykę jaką dostajemy w Potterze. Szkoda. To, że dana książka ma elementy, które podobają się dzieciom nie znaczy, że musi być bezwartościowa. I nie wiem czemu, ale chyba prawidłowa mam za przykład Małego Księcia, których choć niepozorny, zawiera wiele prawd życiowych, które powinny spróbować odczytać osoby dorosłe.
    Jako, że nadszedł początek ferii, czas wyjąć zakurzony egzemplarz ,,Harry Potter i Kamień Filozoficzny" i wziąć się za coroczną lekturę serii. A wam też polecam! : )
  4. YJJE
    Nie jest mi łatwo pisać o muzyce. Jak mógłbym określić słowami to co czuje gdy leżąc ze słuchawkami na uszach w mojej głowie rysują się niewyobrażalne obrazy próbujące przekształcić słyszane dźwięki w obraz? Nie byłem i prawdopodobnie nie będę w stanie tego nigdy opisać w pełni. Z drugiej jednak strony człowiekowi nikt nie broni naskrobać paru słów na temat muzyki, która go porusza. Piszący może to zrobić nawet pomimo tego, że nie jest w stanie w pełni przelać w słowa tego co słyszy.
    Po chwili zastanawiania się nad tym o czym mógłbym napisać w pierwszym wpisie, zdecydowałem się na recenzje trzeciego albumu studyjnego Alice In Chains. Zadanie te nie jest tak łatwe jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Mam ogromny sentyment dla tej płyty i jestem do niej nastawiony w zupełnie bezkrytyczny sposób. Z drugiej jednak strony recenzja nie powinna być przepełniona taki określeniami jak ,,świetna" czy ,,genialna". Dlatego w tym momencie odstawiam sentyment na bok. Spróbuję jak najlepiej powiedzieć Wam jaka jest ta płyta.
    Gdy przyszedł rok 1995 Alice in Chains postanowiła nagrać nowy album. Podczas prac nad materiałem na przód wysunęło się uzależnienie wokalisty Laynea Staleya, od narkotyków. Zespół był bliski rozpadu po nieustannie wszczynanych kłótniach gdy Laynea przychodził na próby pod wpływem substancji odurzających. Stan jego zdrowia również nie był czynnikiem mającym poprawić sytuacje w grupie.
    W końcu jednak prace ruszyły do przodu i pomimo wielu przeszkód na drodze do ukończenia nagrań, zespołowi udało się nagrać udany album.
    Tripod kontynuuje ścieżkę obraną na poprzednim krążku. Tutaj też zespół obraca się wokół mniej pozytywnych tematów, takich jak np. porzucenie wiary, zniszczona miłość czy rozmyślania nad popełnionymi błędami. Ze świeczką szukać na płycie pozytywnej tematyki tekstów.
    Wszystkie utwory dobrze do siebie pasują. Nie jestem w stanie określić to jakiego gatunku należy ten album. Na dobrą sprawę Alice in Chains na swoich płytach od zawsze uzyskiwała jedynie sobie charakterystyczne brzmienie. Ciężkie riffy Jerryego Cantrella nie raz wywoływały u mnie ciarki na całym ciele. Dajmy na to ,,Shame in You", kopozycja którą najbardziej kocham spośród tego co zrobił na tym albumie zespół. Senny początek, powoli płynący do przodu, aż nagle wybuch. Sean, gra na perkusji tak jakby miało zależeć od tego jego życie. W tyle nie pozostaje Mike, grający na basie, czy Jerrye którego riffy raz po raz są w stanie mnie zachwycić. Layne śpiewa najmocniej jak może. Pomimo stanu w jakim stawił się na nagrania, jego głos jest wciąż silny i tak charakterystyczny dla Alice in Chains. Można powiedzieć, że to właśnie tutaj przeżywa swoją drugą młodość. Nie słyszałem nigdy żeby ktoś tak śpiewał. I nie twierdzę, że jest najlepszym wokalistą, ale dźwięki, które wydają jego struny głosowe hipnotyzują niemalże każdego go był w stanie go usłyszeć.
    Kompozycje na Tropodzie to najczęściej powolne, ciężej brzmiące nagrania trwające zwykle powyżej pięciu minut. Mamy na płycie dwa utwory, które w pewien sposób rozładowują napięcie podczas słuchania albumu. Mówię tu o ,,Heaven Besides You" i ,,Over Now". W obu nagraniach role wokalisty przejmuje Jerry. Pierwsze z wymienionych znajduje się w połowie płyty, a drugie na jej końcu. Kojący głos gitarzysty brzmi nieziemsko, gdy chwile wcześniej słuchało się czegoś tak przytłaczającego jak ,,Sludge Factory" czy ,,Frogs".
    Z całej płyty lubię najbardziej, wspomniane wcześniej ,,Shame in You" i ,,Sludge Factory". Oba nagrania mają coś, co za każdym razem powoduje u mnie dreszcze przy ich słuchaniu. Muzyka Alicji od zawsze tak na mnie działała. Przy Tripod jest to jeszcze bardziej potęgowane. Muzyka na płycie wymaga wiele skupienia i sporo czasu do przyswojenia tych
    brzmień, których u innych zespołów się nie uświadczy.
    Nie ważne czy słuchasz ,,Again", ,,Grind" czy ,,Nothin' Song", wszystko brzmi równie zachwycająco. Nie jestem w stanie wytknąć tej płycie żadnego potknięcia czy słabszego momentu. Alice in Chains wiedzieli jak nagrać coś co od początku do końca jest bardzo dobre i przyciąga słuchacza, jednocześnie wymagając od niego skupienia.
    Czas na koniec tej recenzji. Chyba przydałoby się jakieś podsumowanie? Tripod to płyta, która spodoba się fanowi mocniejszych brzmień, który woli od szybkich kompozycji, coś wolniejszego, ale z większym charakterem. Taka jest ta płyta. Jeżeli Ci się nie spodoba. To trudno. Tracisz masę genialnej (tak, miałem się tego ustrzec) muzyki. Prawdziwe Opus Magnum Alice in Chains w składzie z Laynem Staleyem.
×
×
  • Utwórz nowe...