Skocz do zawartości

Zolza

Forumowicze
  • Zawartość

    136
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Zolza

  1. ...jako 30 latkowie, gdy bedą czytać coś z dzieckiem

    No ale właśnie nie będą czytać z dzieckiem, bo- idąc tym samym schematem- dziecko jeszcze nie będzie musiało czytać. Nie mówiąc już o tym, że książki często odchodzą w zapomnienie, gdy nie mówi się o nich ( i nie każe czytać) w szkole. Choćby taki "Kubuś Fatalista i jego Pan" (wspomniany w temacie polecania książek). Który uczeń czytał? Najpewniej jeśli już, to niewiele takich. Jeśli te książki nie będą omawiane w szkole, to skąd dorosły człowiek ma wiedzieć, po co sięgnąć...

    W szkole i tak literaturę przerabia się tylko "po łebkach", znikomy procent klasyki.

  2. Pewno duża część z tych uczniów, choćby miała po 30 lat to nie zrozumie. Nie znaczy, ze nie mają próbować, czy choćby czytać o tym, czego sami jeszcze nie doświadczyli i nie rozumieją.

    Od dawna uważam, że kanon lektur szkolnych powinien zostać zmieniony, uaktualniony. Gdyby zastąpić 4 książki opowiadające o dokładnie tym samym i o dokładnie tej samej budowie (niespełniona miłość bohatera, depresja, marzenia o ukochanej i samobójstwo - czasami zamienione na miłość do ojczyzny) jedną najlepszą, a za pozostałe 3 podstawić chociażby dobry kryminał z mocno rozrysowanymi postaciami i ich psychologią, to lektury szkolne przestałyby się kojarzyć z trudnymi i nudnymi tomiskami.

    Jakkolwiek to wygląda szaro, lektury nie są po to by uczniowie polubili czytanie, ale by czytali o epokach, poznawali jaki był kiedyś styl, postrzeganie świata, czy w końcu- program literacki. Jedna tradycyjna lektura na 3 kryminały to naprawdę ubogo. Dobry współczesny pisarz czerpie garściami z tradycji literackiej, a idealny czytelnik wychwytuje te inspiracje w danym dziele. Jeśli uczniowie czytaliby w 90% tylko współczesne książki /utwory to raczej ciemnogród pozostanie ciemnogrodem (jeśli chodzi o przyszłe pokolenia ;) )

  3. ... zesłanie przez społeczeństwo na teren, gdzie takowe nie występuje oznacza sprowadzenie tego kogoś poza nawias. Tu jesteśmy my, tu są oni. My mamy swoje zasady, oni swoje. Może i inne, ale nie są już nasze, bo się od nich odżegnujemy. Mogą się więc nawzajem zabijać albo deportować, to już jest ich sprawa.

    To mi przypomina powieść Roberta Sheckleya Planeta Zła. Najgorsi więźniowie ( wiec jak przypuszczam- każdy morderca) są zsyłani na osobną planetę, gdzie tworzą od podstaw system społeczny. Zgromadzenie morderców w jednym miejscu, by byli zdani na siebie równałoby się karze śmierci. Z tym, że bardziej finezyjnej i przez którą żaden "człowiek prawy" nie miałby koszmarów czy wyrzutów sumienia.

    Pomijam już przypadki niesłusznie skazanych. Może i nie jestem całkowicie "dobrą" osobą, ale nie szokuje mnie zabicie kogoś za coś w pewnych przypadkach. Sama bym pewno nie potrafiła zabić, ale nie potępiam każdego morderstwa. Raczej "oko za oko" nie jest zbyt sprawiedliwe. A przynajmniej nie zawsze.

  4. Piszesz w liczbie mnogiej, znasz może inne wydania tego typu?

    Rękopis... ASa jest zdecydowanie najbardziej ogólny. Ale również o fantastyce pisał choćby Lem (Fantastyka i futurologia). Ostatnio czytałam Kinga Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika i Pomijając fakt, że to szalenie interesująca książka, można kierować się wskazówkami w niej zawartymi odnośnie dalszej literatury ;)

    Niestety podobnych do Rękopis... książek jest wciąż niewiele, ale pojawia się coraz więcej mało znanych i niskonakładowych wydań. Gdański Klub Fantastyki wydaje serię Anatomia Fantastyki, choć jak przypuszczam, ciężko będzie zdobyć wszystkie pozycje. Choć większość z nich omawia konkretne dzieła z fantastyki, są też i bardziej ogólne.

  5. No fakt- czasem szkoda czasu na opublikowane wyniki grafomaństwa. Dlatego mam sposób na wybór literatury ^^

    Zwykle mamy ulubionych pisarzy, prawda? Wystarczy trochę poczytać wywiadów z nimi- najprawdopodobniej to, co czyta Twój ulubiony twórca spodoba się także i Tobie. Właśnie dlatego tak bardzo lubię wydania typu "Rękopis znaleziony w smoczej jaskini"- stanowią gotowe przewodniki na temat: "co czytać".

  6. A tak a propos - jakie były Wasze ulubione lektury z okresu wczesnopodstawówkowego?

    "Karolcia" Marii Kruger :D

    Pierwsza ksiażka, którą przeczytałam "za karę" (przeskrobałam coś i zostałam zmuszona, by czytać w domu). Filomena była moim koszmarem dzieciństwa, ale przynajmniej wciągnęłam się w czytanie.

  7. najważniejsze utwory to na pewno...

    a także:

    co bym odjął? wszystko, co NAPRAWDĘ nudzi

    Um... A jakaś argumentacja? Czy tak sobie z czapy rzucasz kategorycznymi opiniami? Lalka, jak już pisałam, mi bardzo się spodobała, ale skoro piszesz, że naprawdę- ba- NAPRAWDĘ nudzi, to pewno mnie też znudziła, tylko nie zauważyłam. Z "najważniejszymi utworami" też wydaje mi sie, że troszkę się zagalopowałeś. Mógłbyś wyjaśnić, dlaczego Mistrz i Małgorzata należy do tych "najważniejszych", a Proces juz tylko do "wartych uwagi"?

    Czyżby było wyjaśnieniem:

    w gimnazjum i podstawówce było o wiele lepiej, książki były trochę łatwiejsze
    Czyli "lepiej", w sensie, "łatwiej"?

    Lubię czytać książki, a zwłaszcza lektury, bo dzięki przerabianiu w szkole dowiesz się więcej o autorze i o jego dziele.Najlepsze są lektury po 300-400 stron, bo zazwyczaj są bardzo ciekawe. :rolleyes:

    To aż brzmi na prowokację.

    Wiecie co? Tak czytam wasze posty, w większości na szczęście pełne ubolewania nad brakiem tej czy innej książki, i... nie mam co powiedzieć.

    Yen, nawet jak nie ma co powiedzieć to strzeli gigantycznego posta? :>

    My czytaliśmy i Poego, za którym wszyscy tęsknicie

    Kto tęskni- ten bierze i czyta. A zatem, za czym tu tęsknić? Jeśli ktoś lubi czytać- przeczyta nawet te nudne książki. Jeżeli ktoś dopiero przyzwyczaja się do czytania- nudna książka może sprawić, że już nie sięgnie nawet po tę ciekawą. Ja tylko troszkę biadolę, że duża część uczniów nie pozna nic z Poego.

    Polonistki można tylko pozazdrościć. Ja nie zazdroszczę, bo moja była podobna ;) Jak się okazuje po latach, nauczycieli- żylety pamięta się zazwyczaj najlepiej. Żeby zdobyć 5 przy odpowiedzi musiałam wykuć na błysk cały zeszyt, cały podręcznik, lektury mieć w małym paluszku i zaskoczyć ją lub klasę jakąś literacką ciekawostką. Dzięki temu z lekcji polskiego wyniosłam najwięcej.

    Za szybko? Być może. Zbyt chaotycznie? Jeśli nie nadążałeś, owszem.

    Za to tak bardzo bym jej nie wychwalała. Liceum to nie studia, poza jej przedmiotem jest cała masa innych. A przy tempie, o którym pisałaś, żaden licealista nie byłby w stanie na równym poziomie przygotować się do wszystkich zajęć. Dobry nauczyciel potrafi ustalać priorytety.

    I chociaż nie udało mi się jej przekonać, że Sapkowski to niezły autor...
    A czytała w ogóle? :>

    mogłam sporządzić prezentację ustną na temat kreacji wampira, która rzuciła komisję na kolana,

    Skromniutko zabrzmiało... Oo Jeśli wznosili peany na cześć owej prezentacji (nawet, jeśli byłaby powalająca) to kołki z nich, nie komisja.

    Przymierzałam się też do zaproponowania, jakie lektury powinny być omawiane w ramach nauki o danej epoce, ale niestety nie podołam. Dlaczego? Dlatego, że a) takiej ilości w przeciętnej szkole nikt nie przeczyta

    No i właśnie w tym problem- trzeba coś dodać, ale przydałoby się też coś usunąć. W tym zagadnieniu sens tematu. Bo proponować tytuły to właściwie każdy może- jak już zostało powiedziane- zazwyczaj te, które lubi.

    zazwyczaj polonistki ani nie są przygotowane, ani nie chcą omawiać tekstów spoza oklepanego kanonu

    Przykra prawda. Takie polonistki/poloniści to zazwyczaj ludzie bez pasji.

  8. W większości zgadzam się z Tzaerem, ale gusta gustami. Ja z kolei poleciłabym Lalkę.

    "Lalka" B. Prusa - jednak strata czasu (oczywiście IMO), za bardzo rozdmuchane;

    :ok:"Faraon" - autor ten sam co wyżej, ale książka przedstawia idee pozytywistyczne w o wiele ciekawszy sposób;

    Owszem, Faraon też wydaje mi się ciekawszy. Ale fabuła Lalki nie opiera się na jak najlepszym ukazaniu programu pozytywizmu, ale przede wszystkim na ukazaniu różnic między romantyzmem a pozytywizmem. I przedstawieniu wewnętrznych konfliktów, które zrodziły się w wyniku tak gwałtownego przewartościowania priorytetów w sztuce i kulturze. Przeczytałam Lalkę 2 razy i chętnie zrobiłabym to jeszcze raz ;)

    "Ludzie bezdomni" S. Żeromskiego - utwór ważny dla epoki, ale niewiele z niego pamiętam. Mimo, że już niezbyt ciekawy, to znać wypada;

    Zapewne wypada. Jak pamiętam ta lektura wywoływała burzę na zajęciach. Mdła postać głównego bohatera i zupełnie niezrozumiałe dylematy niezbyt dobrze (IMO) przedstawiają program.

    :dobani:"Przedwiośnie", "Granica", "Noce i dnie" - nie polecam. Czytałem tylko "Przedwiośnie" i nijak nie mogło mnie zaciekawić. Dobre streszczenia w tym przypadku wystarczą.

    Umm... Z tym nie zgodziłabym się w najmniejszym stopniu. Przedwiośnie nie jest opasłym tomiszczem. Potrafi wciągnąć i warto poznać choćby dla świetnego opisu marzycielstwa (szklane domy) i oblicza rewolucji (wszelakich).

    Żeby już bardziej nie przedłużać - szkoda, że nie ma w szkole czasu na przerobienie wielu wybitnych dzieł literatury światowej. Takie cuda jak "Imię róży", "Rok 1984", "Władca much" czy "Paragraf 22" trafiają się dopiero na studiach humanistycznych. Ale przecież dla chcącego... ;)

    No niestety. Jak stwierdził pan profesor od historii literatury- z całego wachlarza naprawdę interesujących lektur, do kanonu obowiązującego w szkołach średnich trafiły te najnudniejsze.

    Marzenie ściętej głowy. Patrząc się na moich rówieśników to na palcach jednej ręki mogę przedstawić procent młodzieży, która zrozumie satyryczne odbicie świata w Świecie Dysku. Dla większości to będzie po prostu komedia i to najpewniej "słaba" bo nie ma tam żartów o murzynach i penisach. Przykre.

    Hm... Ja nie jestem pewna czy wszyscy nauczyciele potrafiliby odkryć zalety cyklu Pratchetta, a co tu dopiero mówić o uczniach.

    Dobrze powiedziane- każdy by chciał upchnąć w kanonie książki, które sam najbardziej lubi. A tu nie o to chodzi. Gdybym to ja miała decydować- ustawiłabym listę lektur w taki sposób, by jedna lektura odpowiadała jednemu nurtowi literackiemu (ewentualnie 2-3, w zależności od stopnia powiązania tych ksią00żek z programem literackim). Dziwi mnie, że na liście nie figuruje choćby Edgar Allan Poe. Moze Pratchett to już za duże wymagania, ale przydałby się jakiś klasyk fantastyki...

    Z tym, że nauczyciele też mają w zwyczaju spłycać znaczenie fantastyki. Wiele książek podpisuje się pod stereotyp, ale jest też wiele, które mają wyższy cel, niż po prostu bawić. Ale... Ja się nie znam- toż fantastyka to pusta rozrywka :P

  9. Zauważyliście, że pisząc o prozie Paulo Coelho niemal każdy zaczyna od słów "czytałem/am tylko..." lub "nie czytałem/am, ale...". Ja przyznaję- zanim się wzięłam za jego książkę, już dosyć poważnie do całej twórczości uprzedził mnie wykładowca. I faktycznie- znajdywałam w książce wszystkie dowody na prawdziwość zarzutów. Może właśnie dlatego, ze ktoś wcześniej zwrócił uwagę? Hm... Chyba na temat twórczości Coelho powinna wypowiedzieć się osoba, która zna więcej niż jedno dzieło. ;) Bo tak to tworzymy kółeczko smęcących laików, którzy opierają swe teorie głównie na "bo słyszałem" ;)

    Mogę dodać jeszcze pewien cykl... Chociaż może to wzbudzić nieco, nie tyle co kontrowersji, a zniesmaczenia :happy: Chodzi mi tu oczywiście o "Harry'ego Potter'a".

    Zdecydowanie sie zgadzam. Jak dotąd spotkałam osobiście tylko jednego osobnika, który faktycznie czytał HP i twierdził, ze to badziew. Cała reszta jadu wypływała z ust tych, którzy nawet nie czytali wstępu. Ja zaczęłam czytać cykl mając 11 lat i skończyłam mając chyba 18-19. Nie sądzę by jakoś mi wypaczył umysł, a wspomnienia przynosi bardzo miłe. Jak dla mnie- to idealna książka na Święta (magiczny klimat przydaje się jak nigdy ;) )

    W tym momencie wspomniałabym też Pana Kleksa ;)

  10. ...O, widzę, że ktoś wspomniał o streszczeniach lektur.

    Nie używam, ale pewnie nie jest to chwilami taka zła rzecz. Ale wiem, co jest koszmarem...

    Lektury z przypisami.

    One obrażają po prostu inteligencję czytelnika, wskazując tak obrzydliwie oczywiste rzeczy,że nawet nie chce się śmiać z tego, tylko walić głową w mur...

    Czy oni naprawdę sądzą, że jesteśmy tacy tępi?

    A może (sądząc po statystykach czytelnictwa...) naprawdę jesteśmy w większości?

    Co złego w przypisach? Osobiście czytałam bardzo dużo książek. Hobbystycznie- głównie fantastykę, z wykształcenia- o tematyce filologicznej. I przypadki, gdy przypis był banalny zdarzały się sporadycznie. Można policzyć na palcach (gdybym przywiązywała wagę do ich ilości). Czasem to właśnie brak przypisu może drażnić. Albo przypisy tylko na samym końcu książki. Pamiętam jak namęczyłam się za pierwszym czytaniem Quo Vadis (właśnie miałam wydanie z przypisami na końcu). Przez pierwszych kilka rozdziałów moje czytanie polegało na ciągłym przeskakiwaniu z początku na koniec. tomu.

    Ja gdybym nie wypożyczął książek z bibliotek i nie pożyczał ich do znajomych, to bym przeczytał z 75% książek mniej. O ile nie więcej. Dla mnie liczą się słowa, a nie własność, że tak z patosem napiszę.

    U mnie siostry zaczęły czytać Władcę Pierścieni, gdy zaczęło się przedfilmowe szaleństwo. I chyba przeczytały go więcej razy ode mnie. Nie wspominam o Potterze - przy wychodzeniu każdej nowej części czytały cały cykl od zera. Chciałbym móc sobie pozwolić tak czytać Martina albo Eriksona :happy:

    Zdecydowanie- większość tego, co czytałam to były właśnie książki biblioteczne. Ale o wiele większą satysfakcję czerpię z czytania własnej książki :) Ale nigdy nie kupuję tytułów w ciemno. W bibliotece mogę sobie pozwolić na losowy wybór. To jest główna zaleta wypożyczania. Ale powtarzam- ten zapach świeżego druku, brak zagięć, nawet wygląd na półce... Ma swoje zalety :> Nie mówiąc już o tym, że z bibliotecznymi książkami niemogę sobie pozwolić na swoje ilustracje ;)

    Pytanie: Czy macie jakieś książki dla Was naprawdę ważne? Takie, które zmieniły choć nieco Wasz sposób patrzenia na świat. Wzbogaciły o coś więcej niż nieco czytelniczego spełnienia i wrażeń estetycznych.

    Każda książka w jakiś sposób wpływa na czytelnika. Ale najbardziej zapamiętałam chyba Pasożyty umysłu

    Colina Wilsona. Nie należy do moich ulubionych, ale przez długi czas pozostawałam pod jej wrażeniem.

    Jak większość przeczytałem taką książkę i do dość całkiem niedawno. Oczywiście jest do ''Mały Książę'' - Antoine de Saint Exupery'ego. Książka jest właściwie jednym wielkim przemyśleniem i każde zdanie w niej chce nam coś ważnego przekazać. Nie będę tu rozpisywał o fabule, głównych postaciach itp., bo nie wierzę, że jest tu taka osoba, która tej książki nie czytała. A nawet jeśli jest, to niech szybko nadrabia zaległości.

    Pamiętam jak polonistka wezwała rodziców, bo "nie wie co się ze mną dzieje, jak można nie przeczytać tak cieniutkiego Małego Księcia?" ;) Oczywiście zanim dotarli do szkoły szybko nadrobiłam zaległości by móc zgrywać cwaniaka, że "przecież przeczytałam". Może dlatego niezbyt pozytywnie zapamiętałam samą lekturę. Wydała mi się... taka oczywista. Coś jak Paulo Coelho :>

  11. Temat ledwo dyszy jak widzę.

    Ok, trochę o superherosach i podobnych typkach było, a mnie interesują teraz komiksy, w których fabuła nie obraca się wokół ratowania świata czy urwania komuś łba.

    Czy ktoś mógłby polecić coś w stylu Niebieskich pigułek Frederika Peetersa lub Kurczaka ze śliwkami Marjane Satrapi? Jak tak to będę wdzięczna, a teraz polecam wymienione tytuły ;)

    Niebieskie pigułki

    Komiks autobiograficzny. Bohater wiąże się z kobietą, która jest chora na HIV. Kobieta ma synka z poprzedniego związku, który odziedziczył po niej wirusa. Jak głosi podtytuł, jest to "love story", ale klimat bynajmniej nie jest romantyczny. Kreska dosyć zabawna, tematyka- w żadnym przypadku.

    Kurczak ze śliwkami

    Coś w klimatach jak dla nas egzotycznych. Znów komiks autobiograficzny. Dobra, wykorzystam ściągę z wikipedii: "Książka opisuje ostatnie osiem dni z życia Nassera Aliego Khana, krewnego Satrapi, w listopadzie 1958 roku w Teheranie.

    Nasser Ali, którego ulubioną potrawą był kurczak ze śliwkami przyrządzany przez jego matkę, był uznanym muzykiem grającym na tarze, jednak, zmożony depresją, pozostawał przez osiem dni w łóżku i umarł." Mało spektakularne, przyznaję. Nie ma tu morderczego wroga, zawiłej intrygi. Ale całość bardzo treściwa i mądra.

  12. Jeśli gra jest świetna, to zazwyczaj chce się w nią grać nie drugi, ale i trzeci raz ;)

    No dobra, zawyżyłam- 12-13 latki się podniecają wulgaryzmami :P Jak pamiętam w gimnazjum- im więcej mięśni w głównym bohaterze, im więcej mięcha, jakim rzucał, i im więcej panienek- tym gra była w ich opinii lepsza. Dziś zmądrzeli :P

    A w grze rzeczywiście- wulgaryzmy itp. mają oddawać realia z książki. Ale jak widać po postach- o ile w sadze wszystko było wyważone, tak w grze nie tylko bluzgów jest dużo, ale i stworów (na kilka ciosów) i panienek do zaliczenia (Geralt był lovelasikiem, ale bez przesady :P)

  13. Rozmowy z Jaskrem to było coś... Najbardziej się uśmiałem przy odczarowywaniu południcy jak Geralt miał dokończyć zwrotkę ;)

    Język utworu jest wulgarny. Jak dla mnie to na minus, ale jak wiadomo, zaczerpnięto to z książki, więc nie będę się czepiał.

    W sadze pojawiały się wulgaryzmy, ale nie wmawiajcie, że w aż takim stopniu. Nawet ich w połowie tyle nie było. A jak się pojawiały to AS najczęściej uciekał się do eufemizmów, tak że czytelnik sam się domyślał, o które słowa chodzi.

    Jednakże wulgaryzmy aż tak nie przeszkadzają, choć pewno wszystkie 14-16 latki pewno się nimi ekscytują (bo rodzice pewno nie zwracają uwagi, co ich pociechy kupują- czy gry mają ograniczenia wiekowe).

  14. Powiem tak- jak niemal każda inna powieść Kinga, da się ją przeczytać nie zauważając nawet kiedy. Technicznie świetna, klimatyczna, ale... Myślę, że w jego bibliografii nie mieści się w pierwszej dziesiątce. Jak dla niego- średnia. Ale i tak wciąga, warto przeczytać.

    Chociaż to zawsze rzecz gustu.

    A historia, jaką przedstawia... Nie ma nigdzie recenzji? Desperacja to nazwa miasteczka gdzieś na pustkowiach ;) Gdy zjawiają się tam bohaterowie- miasteczko jest wyludnione, jedynym żyjącym jest zbzikowany policjant. Oni muszą mu uciec. To początek, wiec więcej nie zdradzam :P

  15. Ja Sapkowskiego cenię chociażby za to, że udowodnił, że Polak potrafi, w końcu przetłumaczyli go na nie-pamiętam-już-ile-obcych-języków, polska fantastyka wyszła poza nasz ciasny kraj.

    Heh, polska megalomania ;) Rzeczywiście można się cieszyć, że to polska produkcja, ale... to bardziej rola przypadku. Każdy kraj ma jakieś swoje perełki.

    Jak już zostało powiedziane w tym temacie- Sapek nieźle się wbił czasowo ze swoją sagą. To bardzo zaważyło na sławie Wiedżmina. Ale w polskiej fantastyce jest coraz więcej świetnych książek. Wcale nie gorszych od sagi. Czemu one nie są tak znane? ( taka tam dygresyjka ;) )

  16. Co dowodzi, że dojrzały czytelnik może wynieść większą satysfakcję z czytania wiedźmina (w końcu pojawiły się komentarze, że Wiedźmin po latach wydaje się już mniej ambitną lekturą niż po pierwszym zetknięciu. To mnie zdziwiło- jestem zdania, że z wiekiem właśnie czytelnik dopiero może dostrzec faktyczną wartość sagi).

    Tak, wiem, że odwołania do np. Pięknej i Bestii aż rzucają się w oczy. Mi chodzi o delikatne odwołania. Jak np. żywcem zdarta z Ludzi bezdomnych kreacja niesfornego Dyzia ( por. w sadze- Everett na szkucie Malatiusa i Grocka z tomu Krew elfów)

  17. Chyba nikt nie zwrócił jeszcze na forum uwagi, że cała saga + opowiadania to całkiem sprytnie skonstruowana zabawa z czytelnikiem. Oczytani mogą znaleźć odwołania nie tylko do bajek i legend ( bardzo wyraźne w opowiadaniach), ale i do klasyki polskiej. Faraona, Trylogii Sienkiewicza, Ludzi bezdomnych...

    Odkrywanie tych zależności i odwołań może być zajmujące ;) W każdym tomie coś się znajdzie.

  18. Nie wiem, czy skoro nie lubisz Lema, ta ksiażka przypadnie Ci do gustu, ale... Dla fanów mixu s-f z filozofią, polecam Pasożyty umysłu Wilsona Colina. Jak opisuje biblionetka.pl :"Colin Wilson, autor światowego bestselleru ?Outsider?, w mistrzowski sposób połączył mroczną fantazję H.P. Lovecrafta, siłę perswazji H.G. Wellsa i swą oryginalną interpretację dziejów ludzkości.

    Akcja - walka Austina wraz z grupą uczonych z zagadkowymi istotami zamieszkującymi... umysły ludzkie

    Metoda walki - fenomenologia Husserla i...

    Cel walki - wyzwolenie ludzkości spod władzy pasożytów i osiągnięcie nadczłowieczeństwa." Całkiem zgrabnie napisana książczyna :) Mnie wciągnęła.

    (Oke- po zwróceniu uwagi poprawiam się. Już myślałam, że nie wstawiłam posta.

×
×
  • Utwórz nowe...