Skocz do zawartości

barto

Forumowicze
  • Zawartość

    425
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez barto

  1. barto
    <Drzewa kwitną, kwiaty pachną, a zwierzęta... pięknie wyglądają na tle łąk oraz lasów. Dziś w karczmie nie było wielkiego ruchu. Tu przebiegł szczur, tam czarny kot, gdzieś przeleciała mucha. Rybka w akwarium wyglądała na chorą. Karczmarz przeglądał stertę rachunków, wezwań i listów.>
    -Eh... Gdzie te czasy?
    -Jakie czasy?
    <Bard, jak to miał w zwyczaju, pojawił się nie wiadomo skąd. Podszedł do karczmarza i usiadł się obok niego.>
    -Stare czasy Cadocu. Słyszałeś już opowieść mojego dziadka o urzędniku?
    -E... Nie. Już się boję.
    -I słusznie. Słuchaj uważnie.
    <Karczmarz odłożył papiery i rozsiadł się wygodnie.>
    -To było tak. Gdy mój dziadek wychodził do pracy to mięsa jeszcze nie było w sklepach, a gdy wracał to już mięsa nie było...
    -Ale gdzie tu urzędnik?
    -Zmierzam do tego. Otóż pewnego dnia nie wytrzymał. Poszedł do urzędnika i mówi:
    "-Panie, co to jest?! Ja się Pana pytam, co to jest?!"
    "-Kartki na mięso."
    "-Tak! Ale po co mi kartki na mięso, skoro, gdy idę do pracy to mięsa nie ma, a gdy wracam to mięsa już nie ma!"
    <Oberżysta wypił herbatę.>
    -Następnego dnia milicjant przyniósł mojemu dziadkowi kilkanaście kilo mięsa.
    -Takie powinny być urzędy.
    -Zgadzam się. Zaczekaj chwilę, przyniosę ci coś do picia.
    <Karczmarz poszedł do kuchni, aby zaparzyć herbatę.>
    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Najbardziej nieprawdopodobna z historii mojego dziadka... no, może dwie, albo trzy są bardziej nieprawdopodobne. Wszystkie cytaty są prawdziwe i do przesady dokładne. W następnym odcinku z tego cyklu opiszę wam papierowe baniaki spadające z nieba.
  2. barto
    <Ruch, kolejki, głód, smród i ubóstwo. Tak wyglądał ten dziwny dzień. Karczmarz nie nadążał z przyjmowaniem zamówień, a jego żona i córka ze sprzątaniem. Na domiar złego w kuchni gotował nowy kucharz. Młody, niedoświadczony i leniwy Erim brał się za gotowanie specjalności dnia. Otworzył książkę kucharską i zaczął czytać.>
    -Składniki: Herbata, woda, sok owocowy i dowolne dodatki np. plaster cytryny.
    <Przygotował wszystko.>
    -Przygotowanie: Pierwszym krokiem jest zaparzenie herbaty.
    <Zaparzył herbatę i przy okazji oblał się wrzątkiem. Po krótkiej... przemowie i opatrzeniu oparzonej dłoni zabrał się za dalsze "gotowanie".>
    -Do herbaty dolewamy soku, ale nie mieszamy. W ten sposób uzyskamy dwie warstwy.*
    <Dolał soku do herbaty. Faktycznie powstały dwie warstwy.>
    -Na koniec dorzucamy dodatki lub przyozdabiamy nimi nasz napój. W zamówieniu nie ma mowy o dodatkach, więc skończyłem.
    <Zadowolony wydał zamówienie i otrzymał dwa tuziny następnych. Zabrał się do pracy.>
    -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    * - Nie zawsze wychodzi, ale trzeba próbować.
    Dziś krótko, bo nie mam ochoty na pisanie czegoś dłuższego. Wszelkie uwagi proszę pisać w komentarzach.
  3. barto
    <Kolejny upalny dzień. W karczmie "Pod nieprzytomnym smokiem" brakowało już miejsc. Powodem nie była specjalność dnia, czyli kebab z dzika. Właśnie tego dnia występował znany na całym kontynencie bard Cadoc. Artysta siedział obok kominka, w którym huczał wesoło ogień. Podekscytowany tłum szeptał, a bard szykował się do występu. Wszyscy ucichli, gdy przemówił.>
    -Witam piękne panie i szanownych panów! Korzystając z okazji, że karczmarz zastępuje dziś swoją żonę w kuchni, opowiem wam kolejną opowieść z cyklu "Tańczący z pszczołami". Dziś zajmiemy się "zawodowym" łapaniem byka.
    <Bard rozpoczął grę na lutni.>
    -Tego oto dnia Roku Pańskiego Anno Domini 1979 dziadek karczmarza, zwany również tańczącym z pszczołami* poskromił oszalałego byka, ale zacznijmy od początku. Gdy dziadek wstał rano, aby nakarmić kury, krowy, kaczki, kozy, pszczoły, psy, kota i byka okazało się, że ten ostatni uciekł. Chwyciwszy linę, którą szybko zamienił w lasso, wsiadł na rower i popędził za zwierzem. Jeździł po wsi i okolicach, aż znalazł go na polu sąsiada. Szybkim ruchem zarzucił lasso na szyje byka (ciągle jechał), zeskoczył z roweru i przywiązał linę do drzewa**. Gdy byk zmęczył się dziadek przetransportował go (w nieznany mi sposób ) do domu. Tak oto kończy się opowieść o bohaterskich wyczynach tańczącego z pszczołami.
    <Oklaski. Bard ukłonił się w sposób, którego nie powstydziłby się żaden dworzanin. Gdy ludzie dyskutowali o prawdziwości opowieści, Cadoc zniknął na schodach prowadzącymi na piętro.>
    -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Teraz wyjaśnię pewne rzeczy:
    *-Dziadek hoduje pszczoły, które żądlą wszystkich prócz niego
    **-Też nie wiem gdzie znalazł drzewo na polu
    Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu, ale nie wiedziałem o czym pisać i byłem na urlopie (nie, nie takim). Tą opowieść usłyszałem pierwszy raz kilka dni temu, więc nie znam odpowiedzi na niektóre pytania. Jeśli coś jeszcze jest niejasne to piszcie w komentarzach (odpowiem jeśli będę znał odpowiedź). Aha, jeszcze jedno! Pominąłem malownicze opisy poszukiwań byka i naprawy roweru. No, i jeszcze jedno! W następnym odcinku (jeśli będzie mi się chciało) opowieść o pouczaniu urzędnika.
  4. barto
    Wszystkie mity są autentycznymi opowieściami mojego dziadka. Są lekko zmienione i skrócone o około 95%, abyście drodzy czytelnicy nie usnęli. Pozbyłem się niepotrzebnego tekstu, aby zostało tylko to co najważniejsze.
    Postacie występujące w karczmie zostały wymyślone przez moich znajomych na potrzeby tej strony.
    --------------------------------------
    <W pełnej karczmie "Pod nieprzytomnym smokiem" karczmarz czytał listy, które przyniósł mu dzień wcześniej jakiś nieznany z imienia mężczyzna z wąsami, przedstawiający się jakże krótkim imieniem Kedal. "Rachunek, rachunek, wezwanie do zapłaty, podatek, kolejny list miłosny do mojej córeczki, wezwanie do sądu... CO?!" Zerwał się z miejsca. Popatrzył na barda brzdękającego przed kominkiem.>
    -Mości Cadocu! Mógłby pan zaszczycić mych gości jakąś balladą, bądź opowieścią pod moją nieobecność?
    -Oczywiście.
    -Dziękuję!
    <Oberżysta wybiegł z przybytku. Bard wyprostował się, chwycił lutnią i zawołał.>
    -Drogie panie! Drodzy panowie! Opowiem dziś wam kilka legend autorstwa dziadka naszego wspaniałego karczmarza. Będą to kolejno "Prowadzenie wojsk na Berlin", "Robienie frytek we Francji" oraz "Kiełbacha co mucha nie siada". Zaczynam.
    Wojska rosyjskie szły na Berlin, ale nie były w stanie przejść przez okoliczne lasy. Dziadek (13-latek) postanowił pokazać im drogę. Prowadził ich szybko i sprawnie, ale komuś to nie pasowało, więc przejął role przewodnika. Wyszło im to na dobra. Zgubili się w 10 minut. Wtedy wkroczył dziadek. Znalazł drogę w 5 minut. Wojska ruszyły na Berlin, a dziadek musiał zostać (On w to wierzy).
    Dziadek za PRLu wyjechał do Francji do znajomego. Tam pod Wieżą Eiffela zauważył stoisko z frytkami.
    -Co to jest, to takie podłużne, brązowe i ziemniakowate?
    -Frytki.
    -Jak to smakuje?
    -Spróbuj.
    <Dziadek kupił, spróbował i zasmakowało mu. Po powrocie próbował zrobić frytki, ale nie wychodziło mu. Znów pojechał do Francji. Nauczył się tej tajemnej sztuki, a następnie sprzedał przepis McDonaldowi za karteczki na mięso (Kto w to uwierzy?).
    Dziadek uzbierał dużo mięsa, przypraw i miał gdzie wędzić (w kuchni). Ukręcił "kiełbachę co mucha nie siada". Zawiesił w kuchni, a gdy kuzyni karczmarza zapytali się co tak pachnie powiedział.
    -To jest kiełbasa, która jest tak dobra, że mucha nie siada.
    Faktycznie taka była. Gdy dziadek wyszedł muchy zleciały się i obsiadły wszystkie dokładnie. Po miesiącu wszystkie były białe, grubsze, a nawet cięższe. (Kto się domyśla co się stało?).
    <Bard skończył, a ludzie zaczęli mu klaskać. Ukłonił się. Po chwili wrócił karczmarz.>
    -Widzę, że wszystkim opowieść się podobała. Zapłacę ile chcesz.
    -Nie trzeba. Robię to dla samej satysfakcji.
    <Oberżysta poszedł na zaplecze. "Co on im opowiadał? Nieważne.">
  5. barto
    <Remont wreszcie został zakończony. Zadowolony z dobrze wykonanej roboty karczmarz posprzątał dokładnie, rozpalił w kominku i otworzył drzwi przybytku. Widząc tłum przed przybytkiem rozpoczął przemowę.>
    Witam! Moja karczma "Pod nieprzytomnym smokiem" została oficjalnie otwarta. Będziecie tu mogli usłyszeć różne nowiny, posłuchać prastarych legend, które przekazywane były z mojego dziada, przez ojca, aż do mnie! Będę wywieszał tu różne obrazy, teksty i może coś jeszcze, pod warunkiem, że będzie mi się chciało. Zapraszam! Dzisiaj wszystko na koszt firmy.
    <Powiesił na drzwiach tabliczkę z napisem "Dziś ja stawiam!" i wszedł do środka. Stanął za ladą. W przybytku było już pełno ludzi, ogień huczał wesoło w kominku, a z kuchni wypływały miłe zapachy.>
    -----------------
    Tak, zdecydowałem się otworzyć blog. Umieszczę tu wszystko co tylko mi się zamarzy, a jeśli komuś to nie pasuje to trudno. Będę starał się was nie zanudzić, ale gdy nie wyjdzie to możecie składać zażalenia (rozpatrzę je w ciągu najbliższych 238 lat). Wasz nowy oberżysta zaprasza i ma szczerą nadzieje, że ktoś czasem go odwiedzi na pogaduszki.

×
×
  • Utwórz nowe...