Od zawsze uważam urodziny za święto. Za dzień, kiedy nic złego nie powinno się przytrafić, kiedy każdy powinien być miły, kiedy wszystko powinno się udawać, przychodzić łatwiej i ogólnie kiedy wszystkie marzenia powinny się spełniać.
Nie wiem jak wam, ale mnie wtedy cieszy pamięć, a wszystkie życzenia i prezenty, łatwo wprawiają mnie w radosny nastrój. Jest też jednak druga strona medalu. Otóż wszelkie inne rzeczy, te przykre, łatwo dają skutek odwrotny, sprawiają że jestem przygnębiony. Dlatego też nawet jeśli mam jakąś listę rzeczy które chciałbym zrobić, to wiem, że 18 marca dniem na wykonywanie ich dobrym nie jest. A może nawet jest złym.
Stąd wiem, że w dniu urodzin na pewno:
- nie chcę iść do szkoły, bo szkoła jak to szkoła może zdołować czymś od uszczypliwego komentarza zaczynając, poprzez złą ocenę idąc, a czasem (często?) na bójce kończąc
- nie poproszę dziewczyny, która mi się podoba o spotykanie się, chodzenie, czy coś w tym stylu, gdyż odmowa może mieć niezwykle ogromny wpływ na psychikę (jej, nie moją!)
- nie usiądę za kierownicą skutra, bo a nuż policaje mnie ucapią i dadzą urodzinową kartkę, poproszą o autograf ('w wyznaczonym miejscu proszę') bądź skołują mi urodzinową przejażdżkę na komisariat (nie to żebym był jakimś rozpustnikiem, ale tak zapobiegawczo wymieniam i taką możliwość )
- nie odświeżę starych znajomości, jako że same tego nie zrobiły
- nie kupię nic, bo szmelcu kupować się nie lubi, a już szczególnie w święto własne
- nie zrobię sobie jajecznicy, bo i tak nie umiem
I tak dalej idąc tym tropem, patrząc że nawet przy schodzeniu z łóżka(*) (gdzie schody oddzielają mnie od podłogi) można złamać nogę, rękę czy gorzej nawet, wynikałoby że dzień ten najlepiej byłoby przespać, bo mimo niebezpieczeństwa występowanie koszmarów, wydaje się być najmniej przykrościogenną czynnością.
Ale to byłoby nudne.
Dlatego też z powyższego planowania nici i w czwartek 18 pójdę pewnie ostatecznie najpierw do szkoły, później na siłownię, a na sam koniec, gdy wrócę do domu, będzie już zapewne na tyle późno, że nie zdążę się nacieszyć urodzinami.
(*)Nie to żebym był pesymistą, ale taka refleksja mnie naszła. Nie zakładam również, że dzień ten będzie do niczego, że znajomości się nie odświeżą same, że dziewczyna nie złoży życzeń i nie poprosi mnie o to, o co ja chcę poprosić ją, że w ogóle dzień będzie do niczego. Ba! nie wykluczam również tego, że jajecznica się wreszcie uda!
- Czytaj dalej...
- 5 komentarzy
- 504 wyświetleń