Skocz do zawartości

kluka4

Forumowicze
  • Zawartość

    18
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez kluka4

  1. kluka4
    Lubię urodziny. Zawsze na nie czekam. I zawsze niecierpliwie. Dlatego, gdy się zbliżają, myślę tylko o nich. A mimo to i tak zdarza mi się o nich zapomnieć. Wtedy lubię, gdy ktoś przypomina mi o nich życzeniami.

    Od zawsze uważam urodziny za święto. Za dzień, kiedy nic złego nie powinno się przytrafić, kiedy każdy powinien być miły, kiedy wszystko powinno się udawać, przychodzić łatwiej i ogólnie kiedy wszystkie marzenia powinny się spełniać.
    Nie wiem jak wam, ale mnie wtedy cieszy pamięć, a wszystkie życzenia i prezenty, łatwo wprawiają mnie w radosny nastrój. Jest też jednak druga strona medalu. Otóż wszelkie inne rzeczy, te przykre, łatwo dają skutek odwrotny, sprawiają że jestem przygnębiony. Dlatego też nawet jeśli mam jakąś listę rzeczy które chciałbym zrobić, to wiem, że 18 marca dniem na wykonywanie ich dobrym nie jest. A może nawet jest złym.

    Stąd wiem, że w dniu urodzin na pewno:
    - nie chcę iść do szkoły, bo szkoła jak to szkoła może zdołować czymś od uszczypliwego komentarza zaczynając, poprzez złą ocenę idąc, a czasem (często?) na bójce kończąc
    - nie poproszę dziewczyny, która mi się podoba o spotykanie się, chodzenie, czy coś w tym stylu, gdyż odmowa może mieć niezwykle ogromny wpływ na psychikę (jej, nie moją!)
    - nie usiądę za kierownicą skutra, bo a nuż policaje mnie ucapią i dadzą urodzinową kartkę, poproszą o autograf ('w wyznaczonym miejscu proszę') bądź skołują mi urodzinową przejażdżkę na komisariat (nie to żebym był jakimś rozpustnikiem, ale tak zapobiegawczo wymieniam i taką możliwość )
    - nie odświeżę starych znajomości, jako że same tego nie zrobiły
    - nie kupię nic, bo szmelcu kupować się nie lubi, a już szczególnie w święto własne
    - nie zrobię sobie jajecznicy, bo i tak nie umiem
    I tak dalej idąc tym tropem, patrząc że nawet przy schodzeniu z łóżka(*) (gdzie schody oddzielają mnie od podłogi) można złamać nogę, rękę czy gorzej nawet, wynikałoby że dzień ten najlepiej byłoby przespać, bo mimo niebezpieczeństwa występowanie koszmarów, wydaje się być najmniej przykrościogenną czynnością.
    Ale to byłoby nudne.
    Dlatego też z powyższego planowania nici i w czwartek 18 pójdę pewnie ostatecznie najpierw do szkoły, później na siłownię, a na sam koniec, gdy wrócę do domu, będzie już zapewne na tyle późno, że nie zdążę się nacieszyć urodzinami.

    (*)Nie to żebym był pesymistą, ale taka refleksja mnie naszła. Nie zakładam również, że dzień ten będzie do niczego, że znajomości się nie odświeżą same, że dziewczyna nie złoży życzeń i nie poprosi mnie o to, o co ja chcę poprosić ją, że w ogóle dzień będzie do niczego. Ba! nie wykluczam również tego, że jajecznica się wreszcie uda!
  2. kluka4
    To dobrze, bo postanowiłem wrócić
    Długo mnie tu nie było.
    Ale po ponad półrocznej przerwie, chyba mogę to w końcu powiedzieć, wracam do Was moi mili. Nie to, żebym uważał, że tęskniliście czy wypatrywaliście mojego powrotu z utęsknieniem, ale mam nadzieję, że Was do siebie jeszcze przekonam swoimi wpisami. Oczywiście zastrzegam sobie od razu, że nie będę się udzielał częściej niż wcześniej! Bo będę pisał tak jak wtedy. Rzadko. I tylko wtedy kiedy uznam, że będzie to coś ważnego, ciekawego lub wartościowego(*).
    Tak jak mój powrót
    Oczywiście, chcę też podziękować Tukkamonowi, który niedawno przetarł trochę kurz i pozrywał parę pajęczyn na blogu, gdyż to dzięki niemu przypomniałem sobie o tym jak fajnie jest coś napisać i przeczytać odpowiedzi czytelników! Także: dzięki Tukkamon, bratni avatarze, i mimo że jeszcze trochę mam do ogarnięcia, to teraz o porządek postaram się zadbać sam:D
    A skoro już przy podziękowaniach jestem, to dziękuję również Aneczce, dziewczynie, która nakłoniła mnie do reaktywacji.
    No więc, witajcie ponownie, ponieważ wróciłem.

    * - Jeden wpis na miesiąc uważam za standard raczej. Ale mam nadzieję, że będzie on wart stu:)
  3. kluka4
    Jakiś czas temu w Gazecie Wyborczej była kolekcja Kultowe Gry Komputerowe. W jednej części znalazły się jakieś mniej ważne tytuły i Fallouty (1, 2 i Tactics). Jako, że 5 złoty nie majątek, a także wszyscy wszędzie zachwalają i polecają ten tytuł, toteż postanowiłem zakupić gazetę.
    Samą grę zainstalowałem po dłuższym czasie (od dokonania transancji) i po 10 minutach gry mnie... odrzuciła. I nie mówię tu o grafice, bo nie uważam, że ona jest w grach najważniejsza, ale o klimacie. Lubię gry osadzone w średniowieczu, w średniowiecznym fantasy, ba! nawet orientalny Jade Empire mi się spodobał. Ale Fallout i jego postapokaliptyczne realia... do tego jeszcze na początku szczury czy tam krety, które mnie zabiły...
    Drugą szansę grze dałem przedwczoraj. Pierwsze pół godziny do grania musiałem się może nie zmuszać ale przekonywać, że a nuż mnie wciągnie. No i skończyło się na tym, że spędziłem przy Falloucie pół dnia.
    Grę ukończyłem dzisiaj i choć miło przy niej spędziłem czas, to jednak nie wiem skąd te zachwyty. Wiem, że część osób chętnie by mnie teraz zlinczowała, ale postapokaliptyczny świat... no, może w tytule wpisu przesadziłem i nie śmierdzi ale na pewno nie rządzi, a sama gra dla mnie jest raczej drugoligowcem. Pretendującym co prawda do awansu do ekstraklasy ale ciągle drugoligowcem. Rzekłem.

  4. kluka4
    Dzisiejszy wpis będzie dla mnie nietypowy. Dlaczego? Dlatego, że nie jestem fanatycznym wyznawcą Boga, który wszystkich wokoło nakłania do wyznawania tej i tylko tej rzeczywiście prawdziwej i najprawdziwszej prawdy, która... Nie. Gdyż uważam, że każdy ma prawo do swojego poglądu, którego podzielać nie muszę, ale który w rzeczywistości zbytnio mnie nie przejmuje. Ale mimo wszystko dzisiejszy wpis będzie o Bogu.
    Tak więc wierzę w Stwórcę. Denerwują mnie księżalne narzekania, ich skłanianie ludzi do życia w smutku i ogólnie umartwiania się (może nie wszyscy tak mają, ci na których trafiłem jednak tak), to że łaskawie nie odpuszczą grzechów i ogólnie nie jestem zwolennikiem kościoła, do którego nie chodzę. Jednak w Boga wierzę. Uważam, że jest on ponad to, że to wszystko to tylko ludzki wymysł aby zbijać, a jakże, kasę. Mimo wszystko powtarzam: wierzę i kocham Boga.
    Część z was zapewne popuka się w czoło, powie że jak to? bez kościoła? wiara? przecież to się wyklucza... ja jednak zostanę przy swoim. Bo jak tak popatrzę na świat i się zastanowię, to mimo wielu wad jest piękny. Jest miłość, jest przyjaźń i inne ważne wartości. Teraz jeszcze śnieg spadł, a to... to przypomina mi czasy kiedy nie chodziłem do szkoły, kiedy liczyła się tylko zabawa, kiedy nie byłem przepuszczony jeszcze przez całą tą wyżymarkę, która wyżyma całe dobro, a zostawia podejrzliwość i niechęć. I jak tak wyjdę na dwór, zapomnę o troskach i popatrzę trochę pod słońce na zaśnieżone ulice, pola i drzewa to... myślę po prostu, że coś tak pięknego nie mogło powstać przez przypadek. Że za tym musiał stać ktoś większy. I tym kimś był z całą pewnością Bóg.

  5. kluka4
    Niedawno, bo troszkę po świętach, zakupiłem sobie Crysisa*. Nie po to, aby grać z wypiekami na policzkach, czy poznać historię zaskakującą, nowatorską bądź też jakkolwiek inaczej wrzynającą się w pamięć. Nie, po prostu chciałem ujrzeć ją w akcji razem z tą grafika, która do dziś, zdaje się, stanowi pewien wzorzec.
    Pierwsze co mnie zdziwiło, a także nieco zdenerwowało, było to, że grać mogłem ino na wysokich detalach. 'Dobra tam, mniejsza o to' - pomyślałem, po czym zacząłem grać. I tak grałem i grałem, i grałem, i grałem, coś około godziny, stwierdziłem, że fajne, może być i wyłączyłem komputer.
    I tu zaznaczam, że:
    1) jeszcze nie przeszedłem
    2) nie zamierzam nikomu mówić czy gra jest cienka czy też kopie zadek jak żadna inna
    Tym na co zwrócić uwagę zamierzam jest to, że dzisiaj, gdy, w celu włączenia gry, włożyłem płytę do napędu i kliknąłem ikonkę aby się wszedło, wyskoczyło mi okno z napisem nakazującym mi włożenie oryginalnego krążka, a nie kopii zapasowej.
    Taaak... kopii zapasowej. Czyżby tak twórcy gry, producent, dystrybutor, czy inny ch** chciał dyplomatycznie powiedzieć mi że jestem piratem i że mam iść kupić grę w sklepie albo wypchać się sianem? Ok, przyznaję, że zawsze lepsze to niż okienko z napisem 'Jesteś pieprzonym złodziejem. żryj psią kupę. He he he'. Ale nie wtedy, gdy oryginał znajduje się w napędzie...
    I nie, nie uważam, że jest to uciążliwe***(przy następnej próbie gra włączyła się bez problemu).
    Zastanawiam się więc czy bycie uczciwym graczem nie sprowadza się do jakiegoś typu męczeństwa**, bo jak na razie uczciwi mają gorzej, a nieuczciwi na to leją (vide GTA IV, ale to chyba każdy wie )

    * - wiem, że stare
    ** - skąd to porównanie? najlepiej zacytuję ciocię wikipedię: 'Męczennik (gr. ??????, mártys, łac. martyrus: "świadek") ? określenie osoby, która zginęła lub cierpiała w obronie swoich wierzeń lub przekonań'
    *** - Chociaż...
  6. kluka4
    występują na ulicy.

    Do tego wniosku doszedłem dzisiaj, kiedy schodząc do metra usłyszałem jak ktoś brzdąkał na gitarze i śpiewał niskim, basowym chyba (chyba, bo się nie znam) głosem. Śpiewał angielską piosenkę, której słów już nie pamiętam. Mimo to ciarki przeszły mi po plecach, gdy tak słuchałem jego występu.
    W tym samym miejscu często widzę jak młody blondyn śpiewa i gra na akordeonie. Strasznie podoba mi się ogólnie brzmienie tego instrumentu, ale on czyni z tego sztukę samą w sobie.
    Czemu o tym piszę? Z prostego powodu. Otóż uważam, że ci ludzie mają większy talent od takiej Mandaryny czy Basshuntera. Że ich występy są niepowtarzalne i wyjątkowe. Że potrafią napawać radością mieszkańców Warszawy, Krakowa i innych miast. Że mogą dać nadzieję na lepsze jutro. Że swoim głosem są w stanie porywać tłumy.
    Osobiście jestem pod wrażeniem takich ludzi. Podziwiam ich talent i szanuję za to, że nie żebrzą z dziećmi na rękach, które takie cyganki mają tylko po to, aby kabzę kosić wrażliwcom. W dodatku zawsze mam ochotę zostać i posłuchać śpiewu tych artystów. Niestety nie zarabiam jeszcze pieniędzy i nie mogę ich wspomóc. Dlatego odchodzę pospiesznie, gdyż nie fair byłoby zostać, posłuchać i bez rzucenia choćby złotówki odejść. Sądzę, że to się zwyczajnie nie godzi.
    I zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Czemu, do jasnej cholery, ludzie z takim talentem skończyli na ulicy, a Mandarynka i inne pseudo-gwiazdy polskiej sceny muzycznej mają kasy ponad ich wymagania? I czemu ludzie od wyłapywania takich talentów nie znaleźli ich jeszcze?
    Cóż... chyba po prostu życie jest niesprawiedliwe.
  7. kluka4
    Szkoda tylko, że nie masz wtedy czasu aby się nimi cieszyć. Skąd taki wniosek? Otóż...
    Jadąc wczoraj do szkoły, spotkałem koleżankę. Gadka się nie klei, więc ona zaczyna nawijkę o szkole, wiadomo, standardowe pytanie: 'jak w szkole' to dobry sposób aby coś powiedzieć, gdy nie wiesz co powiedzieć podstawowy wstęp do każdej dobrej dyskusji. Mówię jej, że dobrze, ona na to: 'a o której wracasz do domu?', ja że o 17. 'O to późno'. Ja na to: a Ty? Odpowiedziała, że o 19 (a lekcje ma od .
    Jako żywy kalkulator i wścibski skurczybyk poszedłem więc tym tropem, wyliczyłem i wnioski zapisałem:
    od 8 do 19 jest w szkole, czyli 11h - szkoła
    powinna spać 8 jak każdy człowiek aby się wyspać, 8h - sen
    w dodatku należy odrabiać lekcje, dajmy że jest lotna: 1h - lekcje.
    jeść też musi, podobnie jak korzystać z wc-ta, kolejna 1h - sprawy fizjologiczne
    To daje nam 21 godzin a jak wiadomo doba ma ich 24. Pozostają jej więc dziennie 3 godziny na cieszenie się dzieciństwem(*).
    Marnotrawi je na dojazdy.
    I tym optymistycznym (...) akcentem kończę. Dobranoc

    (*) Wychodzę z założenia, może i błędnego, że wiek 15-17 lat to jeszcze dzieciństwo. Bo nie oszukujmy się, wtedy dorosłym to się nie jest...
  8. kluka4
    Gwoli ścisłości. Miałem nie pisać na temat łańcuszków ale dzisiaj otrzymałem tak beznadziejnie głupi tok wyrazów mający na celu.... właściwie to nie wiem co... aczkolwiek otrzymując to po prostu padłem pod ciężarem głupoty tej osoby.
    Wpis ten wyglądał tak (i tutaj, wystraszony na śmierć, zaznaczam, że patrzysz na swoją odpowiedzialność!!):
    Jeśli to przeczytałeś i, choć nie wiem jak ale jeśli, nie popuściłeś w gacie to wiedz, że ja jestem pod wrażeniem. Nie, nie tego, że się nie wystraszyłeś tego łańcuszka, ale tego że żyją jeszcze ludzie tak głupi, którzy wymyślają tak beznadziejne rzeczy.
    I tutaj zwracam się do tych, którzy rozsyłają i przede wszystkim wymyślają takie głupotki: jesteście, co się tu rozpisywać, kretynami. I to, rzekłbym, nieprzeciętnymi. Dlaczego nieprzeciętnymi? Bo:
    1) wymyślacie/rozsyłacie łańcuszki
    2) nawet nie czytacie ich ze zrozumieniem i wychodzą swoiste babolki [tak jak tutaj choćby ten, że albo Twoi rodzice zginą jeśli nie roześlesz tego, albo jeśli roześlesz to tylko znikną (chociaż może chodziło tutaj o jakąś przyprawiającą o szybsze bicie serca decyzję, jaką kretyn, który oderwał się od tłuczenia kijem o ścianę w nadziei że z tej popłynie woda, musi podjąć)
    3) wbrew temu co myślisz, rozsyłając łańcuszki nie przysłużysz się światu i nie zostaniesz bohaterem, który wybierając mniejsze zło, uratuje swoją rodzinę przed niechybną śmiercią, skazując ją za to na wieczne zniknięcie
    Tak więc zwracam się do was z prośbą o, mistrzowie łańcuszków. Jeśli następnym razem przyjdzie wam na myśl jakiś łańcuszek to albo nie dzielcie się nim ze światem, albo porządnie pieprznijcie się w łeb łopatą. Z góry dziękuje śmiertelnie wystraszony kluka4
  9. kluka4
    Jako, iż jest to mój pierwszy wpis, poruszę sprawę, która ostatnio mnie, kibica Manchesteru United, poruszyła.
    Dnia 9 sierpnia br. włączyłem sobie telewizję, aby obejrzeć spotkanie o Tarczę Wspólnoty. Grał mój ukochany klub, MU, z klubem, którego lubić nie lubię, mianowicie: Chelsea.
    Zaczęło się dobrze. Nani strzelił bramkę po uderzeniu z rogu szesnastki. Cech bez większych szans. Później (druga połowa) Chelsea, po fatalnym wybiciu Fostera, wyrównała. Zły byłem, bo dało się tego uniknąć i jako, że jestem cholerykiem, już mnie coś brało. Ale oglądałem dalej.
    Po pewnym czasie MU składa akcję aż tu nagle ballack celnym uderzeniem z łokcia Evrę na ziemię położył, Chelsea wyszła z kontrą, Diabły ni to się bronią, ni to czekają na zatrzymanie gry przez rywala (lub sędziego), a niebiescy (w osobie Drogby i Lamparda, i dwóch mniej ważnych) zbliżają się pod pole karne i strzelają bramkę. Pan Foy ją uznaje i pomimo, że United podbiegają, proszą i wykrzykują swoje zdanie to sędzia nic sobie nie robi. Ja wiem, takie spekulacje z arbitrami są bezsensowne i często kończą się karami ale, na miłość boską! od kiedy to w piłce nożnej puszcza się grę po takim faulu, dodam że Evra był bez piłki...
    No nic mecz trwał dalej. Później Evra odwdzięczył się niemcowi i tak trzymać,dość głupio sfaulował Ballacka, dostał żółtą kartkę (swoją drogą Foy całkiem szybko podjął decyzję o tej karze). United walczyło do końca, strzelili bramkę (ze spalonego co trochę rekompensuje mecz). Skończyło się na karnych - 4:1 dla brutali i oszustów Niebieskich. (Tak... karne United były beznadziejnie wykonane, wiem, ale żeby sędzia dobrze wykonywał swoją pracę może by ich nie było, ale na pewno nie doszłoby do tego:
    )
    Następnego dnia przeczytałem, że FA może ukaże United za tą sytuację, bo 'jeśłi podbiegnie do sędziego więcej niż trzech zawodników, to FA ma prawo do ukarania zespołu'. Tak więc wychodzi na to że piłkarze mogą się gryżć, kopać i łamać sobie kości na boisku, ale w razie braku reakcji arbitra nie wolno gromadnie przedstawiać swoich racji gdyż można za to beknąć. Czy jest sprawiedliwość w sporcie? Po tym meczu sam się zastanawiam. Jak potoczyłby się mecz, gdyby była podjęta słuszna decyzja? Nie wiem, ale nasuwa się myśl o przekupieniu sędziego. Może głupia ale i tak jest
    I tak na podsumowanie, tego dziewiczego dla mnie wpisu, wniosek: Nie będę psioczył na PZPN, zagraniczne federacje nie są lepsze i cośtam co we mnie siedzi: najpierw Webb, teraz Foy... DLACZEGO NISZCZYCIE MOJE DZIECIŃSTWO I MARZENIA?!
    PS A tak na marginesie tak to wyglądało
    I nie piszcie, że to był 'blok'
×
×
  • Utwórz nowe...