Skocz do zawartości

Napalony666

Forumowicze
  • Zawartość

    28
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Napalony666

  1. Hm... Ja też mam problem z zegarem, ale u mnie zegar się późni o 1 godzinę (uwzględniając przestawienie czasu na zimowy). Normalnie mam 18.56 na zegarze, a na forum pokazuje mi 17.56. Oczywiście mam ustawioną strefę czasową GMT +1.

  2. A głód w Polsce (w twoim własnym mniemaniu) panuje wtedy, gdy nie masz nic smacznego do jedzenia?

    Jasne, że nie, ale kiedy w moim guście nie ma ciekawych lektur, to wtedy właśnie panuje posucha, może nie na całym rynku fantasy, a na rynku dobrych, moim zdaniem książek. Racja, może i nieco niedokładnie się wyraziłem, bo tytułów wydanych w tym roku mamy przecież od groma. Niestety, tych wartych przeczytania jest dla mnie, jak na lekarstwo... :(

  3. Jakas obsesja na punkcie tych przekazow? Bedzie cos na okladce pod swiatlo.

    Może koleś spodziewa się ukrytej w okładce wiadomości od kosmitów? Kto wie...

    Jestem chory, napier... mnie gardlo tak, ze nie moge zasnac i nie chce przejsc od paru dni, mimo brania przepisanych lekarstw :/

    Spróbuj przepłukiwać gardło, co godzinę szklanką chłodnej wody z solą (1/4 łyżki soli na porcję) :icon_rolleyes:

  4. A poradzicie mi coś w stylu,,Pana Lodowego Ogrodu``??

    Na myśl przychodzi mi tu dwa tytuły: stara, dobra "Achaja" Andrzeja Ziemiańskiego, czy jeszcze bardziej leciwa "Śmierć Magów z Yara" Eugeniusza Dębskiego. Obie książki są bardzo dobre (moim zdaniem) i nawet jeśli nie do końca chodziło Ci o styl, jaki reprezentują, to nie powinieneś czuć się zawiedziony po ich lekturze. Niemniej jednak twierdzę, że klimatycznie są dość bliskie "Panu Lodowego Ogrodu" :)

  5. Według mojego, zupełnie subiektywnego zdania, Ci autorzy może nie tyle, że nie są dobrzy (nie czuję się upoważniony do wydawania takich osądów skoro znajdują oni całkiem spore grono fanów własnej twórczości), co nie podoba mi się ich styl. Chyba mam do tego prawo, czyż nie? Oczywiście moje oględziny mogą nie być wystarczająco dokładne, aby stwierdzić rzeczywistą wartość ich książek, ale jednak skutecznie zniechęciły mnie do zgłębiania treści książek napisanych przez wyżej wymienione osoby. Posiadam za to całkiem całkiem spore grono autorów, których bardzo cenię: Sapkowski, Ziemiański, Piekara, Dębscy, Komuda, Kossakowa, Pierumow, Martin, Mead, Coben, Follet, Harris, Zamboch, Davidson, Gordon, Pratchett, Dukaj, Hobb, Canavan, Barker, Brett, Sturlese, Meyer, Kay, Phillips, Llorens, a posucha na rynku, w moim własnym mniemaniu, jest właśnie wtedy, kiedy to JA nie mam nic ciekawego do czytania... Zrozum, że nie każdy musi mieć dokładnie taki sam gust jak Ty i że to, co uważasz za dobre, dla kogoś innego może wcale takie nie być.

    Co do przykładów książek wydanych w tym roku, które czytałem, to wybacz, ale nie prowadzę dokumentacji ani tym bardziej nie wnikam w to, czy książka została wydana w tym, czy może w innym roku ;)

  6. Śledzę sobie tę waszą polemikę, cichutko siedzę i czytam spokojnie. A to mnie zaciekawiło, zatem czy dla mnie mógłbyś zajrzeć w twe sbiory?;)

    Oczywiście. Specjalnie dla Ciebie kilka wyjątkowo nielubianych przeze mnie pozycji, które nieszczęśliwie znalazły we mnie nabywcę:

    - "Krąg Nienawiści" (akcja osadzona w świecie WoWa. <ciach> autora! ;P),

    - "Trylogia Mrocznego Elfa"R. A. Salvatore,

    - "Ostatni Powiernik Pierścienia" K. Jeskow,

    - "Beowulf" Caitlín R. Kiernan.

    No to pójdźmy dalej tym tropem - ja wymienię parę nazwisk autorów tworzących IMO dobre fantasy, których książki zostały wydane u nas w tym roku, a ty powiedz, których znasz (ew. co czytałeś) i co o nich myślisz:

    Roger Zelazny, Glen Cook, Anna Brzezińska, China Miéville, Robert M. Wegner, Ewa Białołęcka, Bernard Cornwell, Brandon Sanderson, Marina i Siergiej Diaczenko, Feliks W. Kres, Tad Williams, Jeffrey Ford, Joseph Delaney. Ciekaw jestem twoich odpowiedzi. :smile:

    Właściwie wszystkich wymienionych autorów znam z "widzenia", ponieważ dość często przeglądam ich książki w księgarni, ale raczej stanowią oni procent tych, którzych odrzucam na miejscu. Z niektórymi jednak miałem okazję się bliżej poznać, np. podczas lektury "Tyranii Nocy" Glena Cooka (nie spodobało mi się), czy "Smoczego Tronu" Tada Williamsa (wrażenia całkiem pozytywne chociaż, to tylko naiwne i staroszkolne heroic fantasy), a także przy czytaniu ich opowiadań w czasopismach fantastycznych. Niemniej jednak większość dzieł tych autorów jest mi obca, ale szczerze mówiąc, sądząc po moich pobierznych oględzinach ich książek, nie są oni w stanie znaleźć we mnie wiernego odbiorcy. Zastanawiam się jednak nad przeczytaniem czegoś od Kresa, bo słyszałem o nim sporo pozytywnych komentarzy i może warto by mu było dać szansę ;)

    MSaint>>>zapoznaj się z czwartym punktem regulaminu forum. Na razie otrzymujesz upomnienie słowne, w przypadku ponownego użycia niepotrzebnego wulgaryzmu otrzymasz ostrzeżenie 20%.

    4/ używać słów wulgarnych, w tym także w postaci częściowo wykropkowanej.

    I już :aniolek:

  7. To teraz, aby było nam wszystkim raźniej posłużę się opcją cytowania tekstu :smile:

    Ja tam nie mam problemów ze znalezieniem, a uważam się za dość wymagającego odbiorcę. Właściwie to jesteś pierwszą znaną mi osobą, która narzeka na brak dobrych książek do czytania.

    Życie jest pełne niespodzianek ;P

    Ponieważ nie wiem, od czego zaczynałeś przygodę z literaturą, nie będę też wiedział, czym jest dla ciebie oldskulowe fantasy. Rzuć może kilka przykładów.

    Choćby taki poczciwy "Wiedźmin", "Pieśni Lodu i Ognia", "Sługa Boży" wraz z kontynuacją, itd.

    Ale z tego co wcześniej pisałeś bije pewna frustracja, z czego wnioskuję, że nadal trafiasz na te nudne i nieudolne kopie innych utworów. Dlatego też byłem ciekaw, z czego wynikają te ciągłe niepowodzenia i zawody. Myślałem, że może ze zbyt pochopnych decyzji co do wyboru lektury, wygląda jednak na to, że robisz dość dokładny research przed zakupem. I nadal trafiasz na literaturę niskiej jakości?

    Hm.. Frustracja? Można by pewnie to i tak nazwać. Kupuję książki, które nie spełniają moich oczekiwań tylko dlatego, że wyróżniają się spośród całej masy szmirowatych plagiatów, a chcę mieć coś do czytania, więc wybieram mniejsze zło ;)

    Masz na myśli jakieś tłumaczenia robione przez fanów? Nigdy się nie spotkałem, pewnie dlatego, że nie szukałem "nieoficjalnych" przekładów (to chyba podpada pod piractwo?).

    Owszem, to nawet na pewno jest piractwo, ale staram się nie korzystać z takowych tłumaczeń, a jeśli mi się już to zdarza, to oryginał zawsze kupuję. Fanowskie tłumaczenia podałem raczej jako przykład, że jednak można zrobić coś szybko i porządnie, a nie jako sposób radzenia sobie z problemami ;)

    No to masz wybór: czytać po angielsku albo "cierpieć" i czekać te kilka miesięcy na polski przekład.

    I właśnie kiedy moje cierpienie osiąga apogeum, to zabieram się za wersję angielską :P

    I proszę, masz autora wartego uwagi (Erikson), może warto byłoby spróbować?

    Też wpadłem na ten sam pomysł, kiedy o nim wspomniałeś :P

    Śmiejący się diabełek miał sugerować, żeby nie brać tego tak zupełnie serio. Chyba mu się nie udało.

    Moja odpowiedź też nie była w 100% poważna.

    Przyłączam się do pytania Tzarowego - co uważasz za dobre i oryginalne? Co za niedobre i nieoryginalne z ostatnio wydanych? Bo na razie dyskutujecie sobie nieco abstrakcyjnie.

    Moim zdaniem dobre, to to, co oryginalne, klimatyczne, emocjonalne, napisane z lekkością i polotem. Oryginalne jest, to co wnosi coś nowego do świata fantasy, a nie tylko powtarza utarte schematy. Przykłady? Patrz wyżej. Właściwie wszystkie tytuły, o których już wspomniałem, cieszą się moją sympatią ;)

    PS. Wybacz, że nie podam Ci przykładów tego co jest słabe, ponieważ takich książek staram się nie kupować, a jeśli już trafią przypadkiem do mojej biblioteczki, to staram się je jak najszybciej wymazać z pamięci. Jeśli jednak bardzo nurtuje Cię to pytanie, to specjalnie dla Ciebie zajrzę w swoje zbiory i napiszę Ci tytuły najgorszych "dzieł", z którymi miałem styczność i jakie niefortunnie znalazły we mnie nabywcę. Daj znać jakby co :)

  8. Hm... Widzę, że nie marnowałeś czasu na szczegółowe poszatkowanie mojej wypowiedzi, ale nie winię Cię za to. Po prostu odpowiem bez cytowania fragmentów Twojego tekstu :) Aby było łatwej, przedstawię kolejno (wypunktuję) moje odpowiedzi na Twój kontratak?

    1. Myślę, że z księgarnią jest wszystko w porządku, bo kiedy szukam czegoś w Internecie, to równie ciężko jest mi znaleźć coś interesującego.

    2. Czytam dla przyjemności od dziewiątego roku życia, a ta średnio 1 książka na tydzień, to tylko moje ostatnie poczynania w czasach posuchy na rynku :) Wcześniej było tych książek więcej (w szczytowym okresie 3-5 na tydzień).

    3. Napisałem o tym pod koniec mojej wypowiedzi, ubierając to jednak w nieco inne słowa.

    4. Nie przeczę, że "Zmierzch" i jego kontynuacje czytałem i odniosłem całkiem pozytywne wrażenia po zakończeniu lektury tych książek. Ogólnie rzecz ujmując, to "kobiece" fantasy, jest dla mnie czymś w tym lub podobnym stylu, tylko że nie wymagam, aby głównym bohaterem była dziewczyna/kobieta, ale za to musi to być napisane przez kobietę. Taka "Achaja" Ziemiańskiego, czy "Wylęgarnia" Zambocha nie mieszczą się w ramach mojego pojmowania tego, hm... gatunku. Gwoli ścisłości, cykl przygód Bastrada Robin Hoob również uważam za, jak najbardziej, "kobiece" fantasy, ponieważ jego zapis, punkt widzenia, wrażliwość głównego bohatera, itd. tak bardzo się różnią od tego czym raczą nas autorzy płci męskiej :) A takie coś zdecydowanie wolę od dwumetrowych mieczy, czy wiecznie pijanej i równie skorej do bitki szlachty (w polskim wydaniu), gdyż oldskullowe fantasy, to dla mnie nie to, co heroic, ale coś w stylu podobnym do lektur z początku mojej przygody z literaturą.

    Co do sposobu wybierania książek, to zazwyczaj zasiadam w księgarni, czytam opis, kilka losowych stron i podejmuję decyzję, czy uda mi się przebrnąć przez takie dzieło, czy też nie. Jeśli diagnoza jest pozytywna, to kupuję i tyle. Oczywiście zdarza mi się przeczytać pozytywną recenzję, czy to w Internecie, czy też w magazynie i jeśli uznam, że może mnie zaiteresować, wtedy również idę po zakup danego tytułu, na który wcześniej może i nie zwróciłem uwagi. Nie zapominam jednak o przewertowaniu zawartości, gdyż recenzje są subiektywne i nie zawsze to, co recenzent uznał za dobre/wybitne mi również musi się spodobać.

    PS. W pierwszej kolejności zwracam uwagę na autorów, ale również szukam wśród tych mniej znanych i lubianych ;)

    5. I właśnie, to świeże podejście zdarza się na tyle rzadko, że rynek książek fantasy nie jest wystarczający na moje skromne potrzeby.

    6. Owszem, ale niektórzy autorzy chyba za bardzo, to sobie biorą do serca ;)

    7. Myślisz, że pomijam starsze tytuły przy wyborze? Jesteś w błędzie.

    8. W Internecie często pojawiają się całkiem niezłe tłumaczenia na długo przed ich oficjalnym wejściem na rynek, ale sami wiemy, że czytanie w necie to nie to samo, co czytanie oryginalnej, autoryzowanej wersji.

    PS. Angielski mam wywindowany na całkiem wysoki poziom i zdarza mi się zapoznawać również z książką w oryginalnej wersji językowej, ale dla mnie nie umywa się to do chłonięcia już spolszczonyego tekstu.

    9. Nieustannie poszerzam horyzonty w tej dziedzinie. Przeczytałem większość książek Martina, więc nie posądzaj mnie o jego nieznajomość. Z Eriksonem styczności nie miałem, to fakt.

    10. Być może.

    PS. Aby kontratakować, to chyba trzeba zostać najpierw zaatakowanym. Nie mylę się? :rolleyes:

  9. Na prośbę użytkownika Tzar przenoszę swój post z innego tematu.

    O czym ty mówisz? Abstrahując od tego, że "Metro..." z fantasy ma niewiele wspólnego, to jestem całkiem przeciwnego zdania. Cały ten dział jest zdominowany przez fantasy.

    Uważam tak dlatego, że coraz rzadziej dostrzegam w księgarni jakąkolwiek godną uwagi lekturę dla prawdziwych fanów oldskulowego? i unikatowego fantasy. Większość tego, co tam widzę, to zaledwie nieudolne i tandetne próby żerowania na popularności czegoś, co już było i się sprzedało, a wierz mi, że wiem co mówię, ponieważ w swoim życiu przeczytałem ponad 600, sporej objętości, książek (nie wliczając w to lektur szkolnych) z czego zdecydowana większość należy do mojego ukochanego gatunku - fantasy. Być może za bardzo się zestarzałem, ale wydaje mi się, że dzisiejsze książki są jakby nieco naiwne i niewybite fabularnie. Czasami nawet mam wrażenie, że sam byłbym w stanie napisać coś na podobnie "wysokim" poziomie, co większość współczesnych tfurcuf. Kiedy czytam coś nowego (średnio raz na tydzień), coraz bardziej sporadycznie zdarza mi się nie spać całą noc, aby tylko chciwie wchłonąć te 500+ stron jednego dnia (nocy?), a potem być zdołowanym z powodu tego, że to wszystko już się skończyło... A taki właśnie jest u mnie objaw czytania dobrej, pasjonującej lektury. Ostatnimi czasy zacząłem nawet zaglądać do "kobiecego" fantasy i powiem wam szczerze, że wielokrotnie przeglądanie szaf z zawartością ubrań bohaterek i wczuwanie się w ich nieudane próby znalezienia prawdziwej miłości, jest dużo bardziej pasjonujące niż podziwianie kolejnego napakowanego bohatera, który swoim 2 metrowym mieczem z łatwością pokonuje kolejny odział bandytów, orków, czy innych istot Ciemności... Tam przynajmniej coś się dzieje i fabuła czasami potrafi zaskoczyć, a jeśli napakowany heros trafi, o ZGROZO!, do więziania, to i tak wiemy, że zaraz znajdzie jakiś pocieszny i o dziwo niezwykle skuteczny sposób, aby się stamtąd uwolnić. A o czym możemy przeczytać w większości niedawno powstałego dorobku literackiego fantasy? Reasumując uważam, że na rynku (przynajmniej tego rodzimego) panuje nieciekawa sytuacja, gdyż ciągle widzimy te same opowieści, które tylko zmieniają imiona bohaterów i niektóre wątki poboczne. Najnowsze tomiszcza są do bólu przewidywalne i banalne, a kiedy wychodzi coś naprawdę ciekawego (ino w mojej skromnej opinii), to musimy sporo wycierpieć, aby doczekać się danego tytułu, powstającego latami. Jasne! Nie mamy w Polsce i na świecie jednego dobrego autora fantasy, ale czekanie nawet kilku miesięcy na kolejny tytuł, który jest wart uwagi, jest poważnym symptomem tego, że coś jest jednak nie do końca w porządku. Oczywiście, to, że mieszkamy w Polsce również nie jest bez znaczenia, a mianowicie tłumaczenia powstają w coraz bardziej ślamazarnym tempie i nieraz zdarzyło mi się już czekać przez wiele miesięcy na książkę, która została napisana i oddana do druku w innym kraju, ale u nas nikt nie miał w geście szybko jej przetłumaczyć i uradować serca wiernej gawiedzi. Może to tylko symptom tego, że przeczytałem już wszystko, co było godne uwagi? Nie wiem, ale nie podoba mi się to. Wracając do tematu "Metra 2033", to jednak ciągle jestem zdania, że ta książka ma wiele wspólnego ze światem fantasy, ponieważ czymże innym jest horror, jak nie dreszczowcem umieszczonym w nierealnym, nieistniejącym, nie bójmy się używać tego słowa, fantastycznym świecie!?

×
×
  • Utwórz nowe...