Skocz do zawartości

Gzyms

Forumowicze
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Gzyms

  1. A moim marzeniem byłoby zamist jakichś dziwnych Żmiji czy Trylogii dostać jeszcze jedną, ładną książeczkę ze zbiorem opowiadań - takich z młodości Geralta, jak to się z Jaskrem rozbijał po świecie, z Triss kręcił itp. Tyle tylko żeby było napisane jak na Wiedźmina przystało, a nie jakoś dziwnie bo za takie wersje "na siłę" to ja dziękuję...

  2. Wiecie... trudno wymagać od krogan jakichś zmyślnych imion, no nie?

    Odnośnie łacinki... W pierwszej części o mało nie spadłem z fotela gdy

    na Feros trzeba było przeciążyć drzwi by odciąć statek gethów. W polskiej wersji językowej karteczka przyczepiona na panelu była PIĘKNA. Kwintesencja krogańskiego najemnika normalnie!

    Poza tym, jest ważny szczegół pomiędzy Wrexem a Wreavem:

    Wrex chce zjednoczyć plemiona, a Wreav pragnie tylko i wyłącznie dominacji klanu Urdnotów, bez względu na metody.

    No a całkiem schodząc z tematu to jestem ciekaw co w 3 części zrobią z genofagium. W końcu mieliśmy szansę zdobyć prawie ukończoną "odtrutkę"

    Aha! Joker przecież może walczyć, nadzwyczaj łamliwe ma tylko kości nóg, a i z tym w dwójce radzi sobie coraz lepiej, co mamy okazję zobaczyć. Jestem pewien że przy odpowiedniej determinacji znalazłyby się dla niego jakieś dobre implanty czy coś w ten deseń.

  3. Skoro już przy tym jesteśmy, to może zdradźcie pozostałe haczyki fabularne. Ktoś kto tu wpadł po spoilery może się czuć zagubiony widząc tylko ten jeden.

    Z tym zniszczeniem Omegi - czy ktoś, gdzieś nie mówił wcześniej, że rasy Drogi Mlecznej nie dysponują technologią zdolną do ich zniszczenia? Albo coś o nieprzewidzianych konsekwencjach i - tym samym - zbyt dużym ryzyku?

    1. Popieram, ludzie, wrzucajcie spoilery, bo komuś zepsujecie świetną zabawę.

    2. Właśnie o to pytałem, bo ja sam nigdzie nie natrafiłem na informacje dlaczego przekaźnik nie został wysadzony. Chciałem wiedzieć, czy to mała luka pozwalająca Shepardowi na te wszystkie zadania, czy przegapiłem jakiś dialog. A w to, że nie dysponujemy odpowiednią wątpię, przecież

    w pierwszej części krążowniki dziurawią Suwerena jak ser szwajcarski, a przecież miał pancerz i osłony. Wątpię, żeby przekaźniki były solidniejsze.

    I jeszcze jedno:

    wiecie, że w najgorszym wypadku ostatnią misję przeżywa tylko Joker?

    Tak więc zgłaszam propozycję: Joker głównym bohaterem ME3! Czas najwyższy żeby Shepard przeszedł na emeryturę ;)

  4. Popieram Lellandrę.

    W końcu w pierwszej części Suweren był dosyć zdesperowany, a w całym tym zamieszaniu chodziło właśnie o to, że

    Żniwiarze mieli odciętą drogę do naszej galaktyki, a jedyny sposób to atak na Cytadelę. W końcu proteanie wyłączyli sygnał nadawany Opiekunom.

    Więc nawet dla Żniwiarza jest to problem.

    Wyprawa po technologie też za bardzo nie ma sensu, bo:

    a ) Od samego początku słyszymy jak mantrę "To misja samobójcza, Shepard..."

    b )

    Będąc idealistami i tak rozwalamy całą bazę na kawałki

    Byłoby ładniej i logiczniej, gdyby ktoś tam w czasie rozmowy dorzucił coś w stylu "Oczywiście już dawno byśmy wysadzili przekaźnik przez który zaginęło tak wiele statków, ale nie można tego zrobić, bo doprowadzi to do powstania czarnej dziury/superwielkiej supernowej/wielkiego płynącego w przestrzeni żółwia machającego do przelatujących obok statków." (Dobra, trochę przesadziłem, ale wiecie o co chodzi).

  5. Mnie zginęły niestety aż trzy osoby, ale szykuję się do ponownego przejścia i tym razem mam nadzieję dokonać dobrych wyborów :wink:

    Jednak nie o tym chciałem porozmawiać. Nie wiem, czy ja przegapiłem jakiś dialog, czy jest jakiś błąd w moim rozumowaniu, ale czy nie byłoby prościej, gdyby po prostu wysadzić ten przekaźnik Omega-4? Bo to by był chyba najskuteczniejszy i najtańszy sposób na powstrzymanie zbieraczy...

  6. Trumny NA PEWNO są symboliczne, bo jak wyjaśnić że są tam szczątki np. Jacoba, który na moich oczach został żywcem zjedzony przez te małe wredne robaczki, tak że został sam karabin, a w ostatniej chwili zamknięto drzwi bo przeniosły by się na Sheparda? Albo ciało Jack pokazywane gdzieś w bazie na kilka sekund przed eksplozją, gdy wszyscy inni są już na Normandii?

    Nie, nie ma możliwości żeby w trumnach było cokolwiek.

  7. Jeszcze odnośnie postaci:

    W pierwszej części byłem jednak bardziej przywiązany do wszystkich z osobna i całego zespołu łącznie. W dwójce tak nie było...

    Grunt był w porównaniu do Wrexa... dziwny. Liczyłem na więcej krogańskich epitetów i większe zdecydowanie, a dostałem dziecinny entuzjazm do niszczenia kolejnych przciwników. Żałuję, że twórcy dali nam kroganina z probówki.

    Jacob... tego z kolei nie szło nijak polubić. Był "w porządku", ale nie nazwałbym go przyjacielem, za którego mogę zginąć. Był po prostu członkiem załogi, kiedy oberwał w łeb żałowałem tylko, że nie udało się wszystkich ocalić.

    Jack. Taaaak... To był mój największy problem, największe utrapienie. Dlaczego? Bo była członkiem załogi, którego od początku CHCIAŁEM ZABIĆ. Nie obchodzi mnie jej dzieciństwo, problemy itp. Miała na koncie takie zbrodnie, że widok jej trupa na stacji sprawił, że odetchnąłem z ulgą i stwierdziłem "nareszcie!" Największa porażka Biowaru.

    Miranda zachowywała się strasznie zarozumiale, ale mimo wszystko zaakceptowałem ją i cieszyła się moim szacunkiem. W jej przypadku nie mam zbyt dużych zastrzeżeń.

    Samara? Ręce mi opadły jak zobaczyłem kogo mam zwerbować. Toż mi jeszcze samuraja w drużynie brakowało! Była zwyczajnie nudna i nieciekawa...

    A teraz dla odmiany pochwały

    Mordin był przez długi czas moją ulubioną nową postacią wprowadzoną w ME2. A potem pojawił się Legion i zacząłem mieć poważne wątpliwości. Jednak mimo oryginalności getha, ostatecznie szalony naukowiec został moim ulubieńcem. Nadpobudliwość to naprawdę świetna cecha charakteru. I nie obchodzi mnie to, że stworzył genofagium.

    Legion zajął drugie miejsce. Przyjaźnie nastawiony geth podchodzący do wszystkich spraw z mechaniczną precyzją był strzałem w dziesiątke. Dzięki niemu możemy wreszcie bliżej przyjrzeć się gethom, a i na polu bitwy nie zawiedzie.

    Wreszcie Thane, trzecie miejsce wśród nowych postaci. Mimo moich obaw okazał się całkiem miły i miał jasno określony charakter. Naprawdę miło mi się z nim pracowało.

    Garrus i Tali - razem z Wrexem tworzyli trójkę moich ulubionych postaci w ME1. Nie zawiedli, czasami wręcz czułem że są mi naprawdę bliscy w porównaniu do reszty (no, nie licząc Jokera który także spisał się na medal). Fajnie, że ich dodali.

  8. Muszę przyznać, że w pierwszej części ME z miejsca się zakochałem i wciągnęła mnie tak, jak jeszcze żadna inna gra. Toteż tym bardziej doceniam ten subtelny acz wyrazisty gest poczyniony przez Bioware w stronę Polaków. Co tu dużo mówić, chyba wszystkich nas wypełnia narodowa duma, że zostaliśmy docenieni... Zresztą jak oglądałem napisy końcowe pierwszej części (nie mogłem się powstrzymać, żeby popatrzeć z uznaniem na nazwiska twórców) to zauważyłem tam kilka nazwisk z polskimi korzeniami (tzn. wyraźnie słowiańskich)...

  9. A ja mam takie małe pytanko odnośnie jedynki, niestety zaspojlerowane:

    Pod koniec pierwszej części stajemy przed wyborem: ocalić, czy zostawić Radę na pastwę krążownika Gethów. W zamyśle twórców był to zapewne zabieg pozwalający graczom, którzy nie polubili Rady (w końcu jak mogli utrudniali nam śledztwo) na definitywne pokazanie, co o nich sądzą. Ja "skazałem" ich na śmierć, ale nie dlatego, że miałem do nich urazę, lecz by zniszczyć Suwerena jak najmniejszym kosztem wojsk Przymierza. Było przecież mówione, że liczy się czas, Kosiarz jest potężny etc. etc. Czy wy czuliście się podobnie i też podjęliście tę decyzję w dobrych intencjach?

  10. Co do polskiej wersji językowej... Część drugą kupię dopiero pod koniec marca, ale w pierwszej byłem naprawdę mile zaskoczony. Podczas pierwszego przejścia wybrałem polskie głosy, przy drugim podejściu angielskie i przeżyłem istny szok. Polski dubbing w Mass Effect jest moim zdaniem zdecydowanie lepszy od angielskiego, w którym korzyść odnoszą tylko głosy postaci epizodycznych, czasami drugoplanowych.

    Nad dwójką z przyjemnością pokontempluję już za niecały miesiąc :wink:

  11. Moim zdaniem jak już się przeczyta i pozna całą sagę, to najprzyjemniej wraca się właśnie do tych opowiadań. Bo nie ma tam przydługich intryg, a akcja jest wartka i ciekawa. Czytanie dalszych tomów "na wyrywki" jest gorsze, bo akcja często wiąże się z ważnymi faktami które można zapomnieć.

  12. Hmmm... moje początki z RPG zaczęły się około 6 klasy szkoły podstawowej. Wtedy to jeden z moich kolegów, który był zainteresowany tym tematem zaproponował mi i kilku innym znajomym uczestnictwo w pierwszej sesji w systemie Warhammera 2ed. Właściwie była to wtedy dla nas wszystkich nowość, jednak szybko kompletnie zatopiliśmy się w fantastyce. Pierwsze, nieudolnie prowadzone sesje były skałą na której budowaliśmy kolejne, z których powoli usuwaliśmy popełniane błędy. Nadal jednak baliśmy się wyjść poza system od którego zaczęliśmy. Kolejny system pojawił się sporo później i było to D&D. Przyznaje, wtedy się od niego niemiło odbiłem i zawsze patrzyłem na modyfikatory z mojej KP z odrobiną niedowierzania. Po kilku miesiącach wróciliśmy do Warhammera. Skład okazał się na tyle silny, że do dziś, po czterech latach większość członków Starej Drużyny nadal regularnie znajduje czas na RPG, lecz gdy wykruszyły się dwie osoby i skład na sesjach był dosyć mocno okrojony zaczęliśmy szukać "świeżej krwi". Nieoczekiwanie, całkiem ładne stadko napatoczyło się już niedługo potem, ale i doprowadziło do częściowego rozłamu. Jako że znalezieni nowicjusze zostali zwołani przez kolegę z klasy który po kilku opowieściach zaintrygował się fantastyką, tylko ja chwyciłem się za "edukację" nowego zespołu. Jako najstarszy stażem zostałem Mistrzem Gry, co, choć wprawiło mnie w chwilowy kryzys, pozwoliło mi na wskoczenie na "wyższy poziom". Gdy coraz więcej czasu zacząłem pokładać w nowej drużynie, starsza rozpadła się. Wtedy byłem z tego dosyć zadowolony - przestałem myśleć dwutorowo i nie miałem co tydzień zajętego całego weekendu. Z czasem starzy gracze powrócili, aby zająć miejsce w nowej drużynie i która właśnie osiągnęła liczbę 8 osób, więc powoli zaczynam zastanawiać się nad podziałem, ale niestety brakuje miejsc do cotygodniowych spotykań. Około rok temu z częścią osób powróciłem do D&D który tym razem jest już jaśniejszy, był też mały epizod Neuroshimy, ale sesje te były bardzo rzadko, więc praktycznie cały czas byłem skazany na bycie MG. W marcu zeszłego roku przybyłem na to forum i praktycznie tylko dzięki niemu mam okazję grać jako gracz, ponieważ po kilku eksperymentach oświadczono, że to ja prowadze sesje najlepiej i dożywotnio dostałem urząd MG Warhammera 2ed. którego sesje odbywają się co piątek. Obecnie poważnie zastanawiam się nad 7th Sea. Mam nadzieję, że zdanie do liceum otworzy kolejny rozdział i będę mógł dalej rozwijać moje umiejętności...

  13. Najlepszą postacią jest Sknerus! Herbatniki podawane od święta, oszczędzanie na wszystkie możliwe sposoby, parzenie herbaty z jednej torebki kilkadziesiąt razy (największa ilość zaparzeń jaką pamiętam wynosiła coś około 100...) No i patrzenie na kaczy świat przez pryzmat zysków :tongue: Postać największego bogacza w kaczym świecie jest wykreowana niesamowicie i będę bronił jej świetności aż do końca! :laugh:

    P.S. NIE zamierzam oddawać moich Kaczorów Donaldów i Gigantów na makulaturę! Mogę śmiało powiedzieć, że to duża część mojego dzieciństwa i nie pozwolę przerobić jej na papier toaletowy!

  14. Ech, gdybym nie korzystał z biblioteki, to chodziłbym chyba w permanentnym delirium. Normalnie raz w miesiącu muszę coś przeczytać, żeby jakoś funkcjonować. Kiedyś, gdy nie korzystałem tak często z biblioteki, czytałem to co miałem. Dlatego sagi o Tomku Wilmowskim, czy o Tomaszu Samochodziku mam przeczytane po ...naście razy ;)

    Hmmmm... muszę przyznać, że i ja miałem podobne problemy. Tyle, że ja mam dość silnie rozwinięty zmysł kolekcjonera :tongue: i półki z książkami zapełniam wręcz z namaszczeniem :happy: Najgorzej jednak jest podczas wakacyjnych wyjazdów z rodziną, gdy przeczytam wszystkie zabrane książki, a do powrotu pozostaje jeszcze kilka dni.... W ostatnie, wakacje w akcie zupełnej desperacji dorwałem się do kupionej przez mamę gazety "Z życia wziętę" (lub jakoś tak) czytając całą od góry do dołu bez mrugnięcia okiem....

    Z kolei na obóz harcerski nie zabrałem żadnych książek... Postanowiłem ćwiczyć silną wolę, lecz moje plany spaliły na panewce, bo za to inni wzięli. I skończyło się przeczytaniem dwóch pożyczonych książek....

  15. Tu bym się zgodził. Bohaterów jest cała masa, różne osobowoście przelewają się przez książkę taką ilością, że nie sposób zapamiętać wszystkich imion. Ale właściwie dostrzegłem to dopiero, kiedy wraz z kolegą dyskutowałem na temat najlepszej postaci w sadze. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nawet pierwsza piątka nie wystarcza na wybranie najlepszych spośród tych wszystkich barwnych charakterów. Jaskier, król Koviru, Regis, Dijkstra.... Sapkowski potrafił wykreować zapadające w pamięć postacie.

  16. I tak najlepszą postacią był Regis!

    Szkoda że zginął

    ..... A książki mają kilka naprawdę fajnych fragmentów, jak choćby ten z diabołem lub z żyrytwą. Książka moim zdaniem przyjemna i niezobowiązująca w której moim zdaniem bardzo fajnie wykreowane są postacie (Jaskier, Dijkstra)

    MSaint>>>kluczowe elementy fabuły proszę zasłaniać spoilerami.

×
×
  • Utwórz nowe...