Skocz do zawartości

Tekeeus

Forumowicze
  • Zawartość

    55
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Tekeeus

  1. Jeśli o fabułę w Oblivionie chodzi, to trudno powiedzieć o niej cokolwiek dobrego.

    Już same założenia są cliche ponad wszelką miarę - oto bowiem otwierają się wrota do Otchłani i Cyrodiil najeżdżają hordy Daedr. Czyli kolejna fabuła stworzona według schematu "wróg z innego wymiaru/piekieł atakuje świat, a gracz zamykając wrota ratuje ów świat przez zniszczeniem". Z tego, co do tej pory czytałem o Skyrimie wynika, że lepiej nie będzie - znowu ratowanie świata przed Wielkim Złem. Widać albo twórcom nie chce się nic lepszego wymyślać, albo boją się, że jak będzie coś bardziej skomplikowanego, to gra się nie sprzeda.

    Co do nielogiczności - pomijając te wymienione przez HidesHisFace, to należy jeszcze wspomnieć na przykład o:

    * pod koniec kanałów Baurus zostawia gracza samego w pomieszczeniu z Cesarzem. Po powrocie Baurus widzi Cesarza w kałuży krwi, a obok skazańca z bronią i... nawet do głowy mu nie przychodzi, że gracz mógł pomóc skrytobójcom, pomimo tego, że jeszcze 10 minut temu siedział w celi i nadal ma na łapach kajdany. Przecież delikwent jest Ostrzem, więc powinien być szczególnie podejrzliwy. Zamiast więc natychmiast odciąć graczowi łeb... puszcza go wolno, do tego powierzając w jego ręce najcenniejszy amulet w całym Imperium.

    * pal licho, że gracz dołącza do Ostrzy mając podejrzaną przeszłość. Gracz zostaje tam przyjęty bez jakiegokolwiek przeszkolenia, zapoznania się z taktykami etc.

    * o ile mnie pamięć nie myli, nigdy przedtem w lore nie pojawiły się informacje o tym, że Cesarz ma dar doświadczania wizji we śnie, szczególnie takich, które zawsze się sprawdzają. Pytanie więc dlaczego strażnicy tak bardzo ufają słowom Cesarza kiedy ten mówi, że miał wizję, szczególnie że wizja mogła zostać wywołana przez jakąś magię/nieprzychylnego Imperium maga.

    O ile w FPSie takie coś dałoby się w sumie przełknąć, to Oblivion jest cRPG, czyli grą, która (w teorii...) powinna się koncentrować na tworzeniu jak najwiarygodniejszego, spójnego świata. Całość masakruje ignorowanie naprawdę sporych połaci lore, jak chociażby niekonsekwencja w trzymaniu się opisów ras, wygląd Cyrodiil zupełnie inny niż według poprzednich założeń (zamiast tropikalnej puszczy gracze dostali stereotypowy fantasy-las) czy zmniejszenie wielkich miast do rozmiarów przeciętnej wioski. I nie, niedomagania engine'u nie są tutaj wymówką - bo można było odwzorować tylko część Cyrodiil, a większe były nawet miast w... Morrowindzie.

    [CIACH] - od zgłaszania uwag co do pracy moderatorów jest na forum odpowiedni temat. - Sevard

  2. Chyba jedyna rzecz, z którą się w twoim poście zgadzam - doprowadzania ludzi do szału jest zabawne, zwłaszcza, kiedy ma się argumenty po swojej stronie i zestawia się je z "argumentami" strony przeciwnej.

    Cieszę się, że przyznajesz moim argumentom słuszność i jednocześnie odbierasz ją sobie i paru innym osobom :)

    Gdybyś mógł mnie oświecić i pokazać mi palcem związek pomiędzy wypowiedzią o denerwowaniu ludzi a przyznawaniem tobie racji (lolwut?), byłbym ci bardzo wdzięczny. Mam problem ze znalezieniem tego związku - coś się stało z moją czerwoną strzałką na kompasie.

    Nie, przecież wszyscy wiemy, że to ty jesteś źródłem tej prawdy.

    Fajna ironia, niestety ani nie potrzebna, ani nie zabawna.

    Nie jest źródłem tej prawdy. Źródłem w tym przypadku jest Wiki (przypominam, że nikogo nie obchodzi, czy podoba/nie podoba ci się grafika w Morrowindzie, ale to, jak oprawa graficzna TES III została przyjęta w 2002 roku).

    Zadałeś sobie ten trud, żeby sprawdzić, odnośnie czego to napisałem? Kolega wyżej napisał, że większość recenzentów chwaliła grafikę. Dla ciebie 3 recenzentów, do których odniósł się kolega to WIĘKSZOŚĆ? No ok...rzeczywiście, w skali świata, 3 osoby to większość.

    Ja za to sugeruję, że politykiem mógłbyś zostać ty. I to nie byle jakim, a takim, który spółkuje z samym Ojcem Dyrektorem. Omijasz niewygodne dla ciebie argumenty z wprawą doświadczonego kajakarza omijającego ostre skały w jakimś górskim potoku. Ci trzej recenzenci to był tylko przykład, głównym dowodem zaś jest cytat na Wiki, z którego chyba dosyć jasno wynika, że większość graczy w 2002 roku traktowała Morrowinda jak swego rodzaju Crysisa gier cRPG.

    (garść WTFowych linków - dop. Tekeeus)

    Okej, Oblivion został dosyć ciepło przyjęty przez recenzentów i sporą część graczy po premierze. Tak samo jak Morrowind był wychwalany w 2002 roku. No i?

    A czy zadałem takowe pytanie?

    Nie. Ale to dyskusja o serii TES - więc pytania zadawać nie musiałeś.

    Nerdowe poczucie humoru, I'm lovin it.

    Nie wiedziałem, że wytknięcie komuś błędu jest "poczuciem humoru". Doprawdy, wyciągane przez ciebie wnioski są niezwykle intrygujące i wyssane nie z palca, ale tu było wyrażenie, którego wolałbym, abyście nie googlali. Dla waszego zdrowia - Rankin

    Nie ma to jak przewrażliwiony mod. Na lekcjach biologii pewnie piszczałeś - Tekeeus.

    Przy okazji, po "lovin" powinien być apostrof ("I'm lovin' it"). Nie dość, że walisz byki w języku polskim, to teraz jeszcze kaleczysz angielski.

    Co do samego "błędu", teraz jest nazywany błędem, a za jakiś czas zostanie wpisany do gramatyki j. polskiego. Nie będzie to pierwsza ani ostatnia taka sytuacja, kiedy coś najpierw uznawanego za "niepoprawne", wymawiane przez ogół społeczeństwa zostanie uznane za prawidłowe.

    Ale jest uznawany za błąd. Takim samym argumentem możesz poprzeć ciągłe pisanie "ktury", "pżczoła" i "ogurek kiżony". Skoro forum CD-A jest polskojęzyczne, to wypadałoby się tego trzymać i pisać w języku polskim, a nie w języku polskim z własnymi modyfikacjami.

    Tylko że zróżnicowana i bogata grafika jest w style graficzne (od tropików poprzez bagna aż po wyspę z bloodmoona blah blah blah), a nie w np. kolorystykę, piękne modele, textury itd. Dlatego nie można postawić znaku równości, między zróżnicowaniem i bogactwem "podzespołu" produktu a jakością całości.

    To zastanawiające, jak wiele mogą zdziałać dwa zdania. W tym przypadku pokazały, że nie masz jakiegokolwiek pojęcia o czym mówisz.

    Kolorystyka jest nieodłącznym elementem stylu graficznego, podobnie jak jakość modeli i tekstur, z kolei styl graficzny to... no właśnie - grafika ogółem.

    Rzeczywiście, przeważnie jak zaczynają w restauracji podawać zgnite jedzenie, to klientela się rzuca do zakupi.

    Zauważyłem, że nie spodobało ci się, kiedy ostatnim razem wypomniałem ci błąd. Pozwól zatem, że w ramach przeprosin zrobię to jeszcze raz.

    Pisze się "zgniŁy", a nie "zgniTy".

    Właśnie taka jest różnica - którą właśnie sam udowodniłeś - między fanboyami (aka. fanami) tes 3,a resztą graczy tes 4, że ci pierwsi widzą tes 4 jako gorsze danie (niepotrzebnie porównując go do swoich oczekiwań, które twórcy olali), a ci drudzy po prostu jako inne danie, które może smakować lepiej albo gorzej, zależnie od gustu.

    Od tego są recenzje, dema i inne różności, żeby jak gra komuś się nie podoba, to aby jej nie kupował. A nie strzelał smutami, że kupił grę, a miała być taka TaKa i TAKA bo on tak chce. Proste.

    I znowu nie masz pojęcia, o czym piszesz.

    Twórcy sami stworzyli odpowiednie oczekiwania, ogłaszając wszem i wobec, że Oblivion będzie grą cRPG oraz następcą Morrowinda.

    Obliviona za cRPG nie sposób uznać - questy można przejść tylko na jeden sposób (nie licząc wyjątków, które można policzyć na palcach u jednej ręki). Niemal zawsze całość sprowadza się do wyrżnięcia sobie drogi przez jaskinię, fort bądź ruiny (bliźniaczo podobne do reszty), albo próby przekradnięcia się przez ruiny z przerżnięciem się przez ostatni etap (bo trzeba zabić cel). W zdecydowanej większości zadań nie można, na przykład, "wygadać" sobie zaliczenia questa, wykonać celów misji korzystając tylko ze skradania się i wytrychów i tak dalej, i tym podobne. Lore zostało zgwałcone (a świat to jeden z głównych elementów tego typu gier, w końcu to Computer Role Playing), level scaling ogołocił grę z resztek spójności i wiarygodności, a na dodatek sprawił, że statystyki i coraz to nowszy ekwipunek nie mają wpływu na samą grę, bo poziom trudności wciąż jest ten sam. TES IV to Hack&Slash, albo jak kto woli - rozbudowany FPS z elementami cRPG.

    Ponadto sam tytuł zobowiązuje. Jeśli coś zowie się The Elder Scrolls IV, to powinno mieć coś wspólnego z The Elder Scroll III - na przykład świat, a co za tym idzie - lore.

    (...)

    Nie, ale miło jest się posprzeczać dla zdrowotności (poza tym posty lecą :P). Niestety, tam gdzie 2 polaków tam 3 zdania, więc raczej nikogo się nie uda mi tu nawrócić (chociaż nadzieja umiera ostatnia)

    A mnie się zawsze wydawało, że ludzie mają poglądy i opinie niezależnie od narodowości. Ach, ta moja naiwność...

    Jak napisałem, cytaty wiki (która to nie pisze się sama, tylko piszą ją użytkownicy, których to zdanie mogę JAKŻE radośnie zignorować) mają akurat małe znaczenie.

    Stwierdzenie, że "większość recenzentów chwaliła grafikę" nie ma nic wspólnego z opinią osoby wygłaszającej to twierdzenie. Ilość osób, którym podobała się/nie podobała się grafika można policzyć, jest to zatem fakt. Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś wygłasza takie twierdzenie na Wiki, popiera to cytatami z największych serwisów i do tego potwierdzają to strony "podsumowujące" recenzje (Metacritic, Game Rankings i reszta), to ma rację.

    Ogółem - w 2002 większość graczy dosyć ciepło przyjęła oprawę graficzną Morrowinda. To fakt. (dowody w postaci linków są w moich popzednich postach)

    Ponadto jak widzę nie zdajesz sobie sprawy z tego, że Wiki, jak na encyklopedię przystało, jest obiektywna - żadne artykuły nie są tam tworzone na zasadzie "bo ja tak myślę", zawsze podawane są źródła etc. (tzn. w angielskiej Wiki, bo na polskich popłuczynach często nawet nie ma przypisów)

    Swoją drogą w internecie można różnie rzeczy przeczytać, np. że granie w gry to największa zbrodnia we wszechświecie. A jednak w nie gracie, więc wiecie, że niektóre głupoty trzeba ignorować, tak jak i zdania, że gra która jest / była brzydka, jest ładna...

    Tyle tylko, że tutaj chodzi właśnie o to zdanie. Ktoś jojczył, że po wyjściu w 2002 roku Morrowind został zjechany za poziom oprawy graficznej (lawl) - a stwierdzenie to jest dosyć dalekie od prawdy.

    Powinieneś zostać politykiem, bo posiadasz wielce przydatną dla nich cechę - wysysanie danych z palca.

    To teraz ja powiem w tym samym tonie, że większość recenzentów tępiła grafikę.

    Ok. Pokaż mi cytaty na Wiki, podaj linki do recenzji w największych portalach (ewentualnie zrób skany z czasopism o tematyce komputerowej) etc. Jak na razie wychodzi na moje - większość graczy w 2002 roku piała z zachwytu widząc grafikę Morrowinda. Patrz linki.

    Ekhm, na angielskiej Wiki jest zapewne więcej fanów Oblivionia, tak samo jak są na niej antyfani Obliviona i Morrowinda. Ponadto są przypisy, linki do recenzji i stron w rodzaju Metacritic czy Game Rankings. Ponadto pragnąłbym przypomnieć, że pod względem wiarygodności angielska Wiki prezentuje się nie gorzej, niż taka Encyclopedia Britannica czy dowolna encyklopedia drukowana (pomimo ataków i wandalizmu).

    I na angielskiej Wiki tak nie pisze. Tam jest tak napisane.

    Co z tego, że są tam fani Obliviona? Przecież to nie oni redagują artykuły o Morrowindzie.

    Ok, niech nie redagują. Co nie zmienia faktu, że masz przypisy, linki do recenzji, stron w rodzaju Metacritic czy Game Rankings, zaś pod względem wiarygodności angielska Wiki prezentuje się nie gorzej, niż taka Encyclopedia Britannica. (tak, wiem, powtarzam się - ale nie odniosłeś się do tej części wypowiedzi. Widać zbyt niewygodna)

    Bawisz się w polonistę? To, że studiujesz filologię angielską, nie oznacza, że musisz poprawiać ludzi za błędnie gramatycznie sformułowania, bo nie każdy jest specjalistą od gramatyki.

    Masz rację, nie muszę - obowiązku nie mam. Ale jak najbardziej mogę - i to robię. Ponadto nie trzeba być specjalistą od gramatyki, aby wiedzieć, że jest różnica pomiędzy "pisze" a "jest napisane".

    Tak swoją drogą, to zabawne, że każdy, komu wypomni się jakikolwiek błąd ortograficzny/gramatyczny, od razu rzuca się ze stwierdzeniami "nie jestem polonistą" (albo coś w podobnych klimatach). Z argumentu tego korzystają nawet osoby piszące "ktury".

    A cóż takiego wspaniałego stworzył poprzednik?

    Lore? Ja za nim nie płaczę, jak i większość graczy, która jednak kupiła Obliviona.

    W tym właśnie tkwi największy problem. Skoro nie interesuje cię coś takiego jak lore (które dla RPG jest elementem kluczowym), to po co uważasz się za kogoś, kto gra w RPG, a nie Hack&Slashe?

    Do analogii się nie odniosę, bo zrobił to mój przedmówca z Waranem w avatarze.

    @ post niżej: uwielbiam zapach hurtowych ilości butthurt wieczorem. W ogóle, Rankin, co ty masz z tym mistycznym, niezdefiniowanym "tonem"? Co na FA zajrzę, to o nim jęczysz.

  3. (...)Widzisz, wygląda to mniej więcej tak, że DLA MNIE to MOJE odczucia są dowodem na brzydotę/piękno gry, a na forum, wyrażam SWOJE zdanie, tak jak każdy inny. Trudno więc oczekiwać, że będę pisać swoje zdanie, na podstawie cudzych odczuć, prawda?

    Swoje zdanie wyrazić możesz i masz do tego prawo, podobnie jak ja mam prawo do tego, aby twoje zdanie radośnie zignorować, bo przecież to TYLKO twoje zdanie i nic ponad to. Kwestia natomiast tyczy się tego, czy po wydaniu Morrowinda jego grafika była uważana za wspaniałą, świetną - whatever. Jak pokazują cytaty i Wiki - była.

    (...)Co do cytowania recenzji - każdy może sobie wybrać swoją, taką która mu pasuje, bo opinie były (jak zawsze względem wszystkiego) podzielone.

    Racja - ale większość recenzentów chwaliła grafikę.

    (...)

    To, że w En wiki tak pisze, też niczego nie udowadnia - tym bardziej, że wiki gier tworzą ICH FANI, którzy zapewne widzą MOR w samych superlatywach, pomijając jego błędy.

    Ekhm, na angielskiej Wiki jest zapewne więcej fanów Oblivionia, tak samo jak są na niej antyfani Obliviona i Morrowinda. Ponadto są przypisy, linki do recenzji i stron w rodzaju Metacritic czy Game Rankings. Ponadto pragnąłbym przypomnieć, że pod względem wiarygodności angielska Wiki prezentuje się nie gorzej, niż taka Encyclopedia Britannica czy dowolna encyklopedia drukowana (pomimo ataków i wandalizmu).

    I na angielskiej Wiki tak nie pisze. Tam jest tak napisane.

    Owszem, wiadomo, że Oblivion też ma swoje błędy itd, nikt temu nie zaprzecza. Ja twierdzę tylko, że w porównaniu do MOR jest o wiele przystępniejszy dla graczy.

    Jest różnica pomiędzy "przystępnością" a brutalnym zgwałceniem tego, co stworzyły poprzednie odsłony serii. Przystępność nie oznacza wywalenia za okno lore, nie oznacza ona też wyskakującej na środku ekranu solucji czy kompasu, który pokazuje graczowi gdzie dokładnie iść i którego nie można wyłączyć. Przystępnością nie jest też sytuacja, w której zadania da się wykonać tylko na jeden sposób. Twórcy Obliviona wyszli z założenia, że gracze to idioci po lobotomii, który trzeba wszystko DOKŁADNIE pokazać, bo inaczej mogą się pogubić.

    Poza tym, nie zapominajmy, że twórcy mają na myśli "zrobić grę, sprzedać grę, zarobić na tym jak najwięcej". Więc jeśli mieli powiedzmy przykładowo - milion fanów TES3, którzy czekali na kontynuację i 5 milionów ludzi, którzy kupią kontynuację jeśli będzie bardziej przypominała grę, niż encyklopedię, to trudno się im dziwić, którą opcję wybrali.

    Dlaczego miałbym o tym nie zapominać? Mnie, jako konsumenta, nie obchodzi dlaczego dostaję produkt słabej jakości. Jeśli kucharz w restauracji podaje mi na talerzu gnijące mięso, to mam w głębokim poważaniu, że mięso zgniło nie z jego winy (transport się spóźnił) etc., a po prostu do tej restauracji więcej nie przychodzę.

    the richness of its visuals

    Właśnie. Richness. Czy aby na pewno wiesz, co to słowo oznacza? W obu cytatach chwalone jest bogactwo i zróżnicowanie, a nie sama jakość.

    Nie, nie wiem co to słowo oznacza. W końcu studiuję filologię angielską nie po to, aby (między innymi) poszerzać mój zasób angielskiego słownictwa, ale po to, aby gapienie się w sufit było ciekawsze.

    Bogactwo i zróżnicowanie = jakość. Gdyby sama jakość oprawy była fatalna, to na bogactwo i zróżnicowanie nikt by nie zwracał uwagi.

    Gdzie ty z Oblvionem wyjeżdżasz? Mówimy o grafice Morrowinda.

    A mnie się wydawało, że jeszcze stronę czy dwie temu ktoś mówił, że Oblivion w 2006 miał lepszą grafikę niż Morrowind w 2002. No, ale widać nie wiem co czytam...

    Przy okazji, nie trzeba złej woli, aby uznać ten akapit za odskok kategorii "no dobra, może i nie wyglądał tak dobrze, ale Oblivion robił inne rzeczy źle itd. itp."

    Wyglądał tak dobrze. Trzeba naprawdę sporej ilości nadinterpretacji, aby z posta, który w 90% składa się z udowadniania, że TES III miał w 2002 bardzo dobrą grafikę, zrobić coś, co przyznaje tobie rację.

    Kocham, kiedy ktoś wie lepiej niż ja, co mam na myśli. Świat jest pełen jasnowidzów.

  4. Cytujemy recenzje? Cytujemy recenzje.

    "Cytujemy"* nie tylko recenzje, ale także angielską Wiki, która podsumowuje większość recenzji z co bardziej znaczących portali. Dziwne, wydawało mi się, że dosyć wyraźnie w moim poście napisałem, że cytaty wziąłem nie tylko z portali, ale także Wiki.

    Ale dobra, niech będzie jeszcze raz:

    It was congratulated most frequently for its breadth of scope, the richness of its visuals, and the freedom it worked into its design.

    I jeszcze więcej:

    The game environment of Morrowind was applauded as large and richly detailed, particularly for its real-time weather effects, day/night cycle,[81] and its great variety of plant and animal life.[12]

    Źródło. Jak widać angielska Wiki się ze mną zgadza.

    Jednocześnie nigdzie w artykule na Wikipedii nie widzę wzmianki o tym, aby ogółem recenzenci byli podzieleni jeśli chodzi o ocenę grafiki.

    Oczywiste jest to, że odbiór nie był jednolity. Nigdy nie jest. Tak samo jak pod koniec 2007 roku byli ludzie narzekający na poziom grafiki w Crisise, zaś wielu uważało, że gra ma bardzo niskie wymagania sprzętowe. Nie zmienia to jednak faktu, że przytłaczająca większość recenzentów i graczy w 2002 roku zachwycała się poziomem oprawy Morrowinda.

    Nie wspomnę nawet o tym, że to, jaką Morrowind miał grafikę, w jakikolwiek sposób nie ratuje Obliviona, z jego pustymi dialogami, zgwałconym lore, uproszczonym gameplayem czy wpisami w dzienniku, które tak naprawdę są pop-upami z solucją. Nie wspomnę nawet o druzgoczącym dla wiarygodności świata level-scalingu czy inflacji.

    *jacy "my"? Czy gdziekolwiek w moim poście zasugerowałem, że mam rozdwojenie jaźni?

  5. Wszelkiej maści zarzuty o to, że w momencie wydania Morrowind uchodził za grę brzydką, mogę skomentować jedynie nagłym atakiem powiększających się oczu oraz hurtową ilością napisów "ocb?!" wyskakujących mi przed oczami.

    W 2002, po premierze, TES III był uważany z jedną z najlepiej wyglądających gier na PC (i to jest fakt, patrz niżej). Był to jeden z tych wspaniale wyglądających potworków, które w momencie premiery potrafiły zarżnąć komputer przeciętnego gracza. Recenzenci wychwalali grafikę (wady grafiki były bez znaczenia w porównaniu z jej ogólnym poziomem), ale często skarżyli się na wymagania sprzętowe.

    Aby nie być gołosłownym (bo każdy może sobie napisać, że "w 2002 ta gra była brzydka/ładna", ale z udowadnianiem już gorzej), poniżej kilka cytatów z powstałych w 2002 recenzji Morrowinda (teksty pochodzą z co bardziej opiniotwórczych portali).

    Z pochodzącej z 15 maja 2002 roku recenzji na portalu ign.com:

    First, a simple statement: In my opinion, Morrowind's graphics are the best thing I've seen in the PC gaming world to date.

    Źródło.

    Oprócz tego na ostatniej stronie recenzji, w tabelce z ocenami poszczególnych elementów, za oprawę graficzną gra otrzymała 9.5/10.

    Podobnego zdania był gamespot.com. W recenzji z 10 maja 2002 można przeczytać, że:

    The game looks stunning, though you'll need a fast system and a good video card to fully appreciate the graphics.

    Źródło.

    Ponadto na angielskiej Wikipedii (na polskiej nie sprawdzałem, głównie dlatego, że polska Wiki to popłuczyny po wersji angielskiej) można przeczytać:

    It was congratulated most frequently for its breadth of scope, the richness of its visuals, and the freedom it worked into its design

    Źródło.

    To by było na tyle, jeśli chodzi o kwestię "Morrowind był brzydki nawet w 2002 roku".

    I jeszcze kilka słów odnośnie dialogów w Oblivionie i ich porównaniu z Morrowindem.

    Ogółem - dialogi w Morrowindzie były momentami zbyt encyklopedyczne. Pełno jednak było ich informacji odnośnie świata gry (co jest kluczowym elementem dla gry, która chce być cRPG - jeśli ktoś uważa, że świat w RPG nie gra roli, to może warto zacząć się interesować FPSami albo Hack&Slashami?), dialogi czytało się przyjemnie etc.

    W Oblivionie z kolei dialogi są znacznie krótsze, ich długość często nie przekracza kilku linijek tekstu. Widać, że Bethesda koniecznie chciała mieć w grze voice acting, ale ze względu na ograniczenia w budżecie trzeba było poucinać dialogi i wynająć tylko kilka osób do odwalenia całej roboty. Dzięki temu w Oblivionie wszystkie elfy płci męskiej mają w grze ten sam głos (podobnie jak elfki). W dialogach prawie w ogóle nie ma informacji o lore, a na domiar złego wali po uszach ich sztuczność.

    Najzabawniejsze są generowanie losowo dialogi pomiędzy NPC, gdzie typowa konwersacja wygląda mniej więcej tak:

    - Hello.

    - Hello. How are you?

    - I saw a mudcrab yesterday.

    - Horrible creatures.

    - Bye.

    - Be seeing you.

    Pojawia się pytanie - skoro nie można tego było zrobić przyzwoicie, to po co w ogóle brano się za voice acting, który jeszcze bardziej rozwalił tą i tak pozbawioną już klimatu grę?

  6. (...)

    A czy ludzie w prawdziwym świecie rezygnują z korzystania z czegoś, jeśli jest karalne?

    Skooma była przecież zabroniona, a i tak można było spotkac ludzi od niej uzależnionych. Stąd IMO zakaz niewolnictwa nie powinien być powodem braku niewolników w grze, chociaż zarazem może posłużyć za wytłumaczenie tego braku.

    Niewolnika nieco trudniej ukryć niż butelkę skoomy, to raz. Dwa - ważnym czynnikiem jest także moralność ludzi zamieszkujących Cyrodiil - w końcu Cesarscy sami byli niegdyś niewolnikami, więc tym bardziej się niewolnictwem brzydzą.

    Inna sprawa, że wśród jednostek z gatunku homo sapiens sapiens zawsze znajdą się osobniki, które wyróżnia szczególnie duży poziom głupoty/"zepsucia moralnego"/czegoś takiego, zatem według rachunku prawdopodobieństwa w Cyrodiil powinno się znaleźć kilka ugrupowań, które trudzą się "fachem" łapania niewolników. Pamiętać jednak trzeba, że w Cyrodiil nie ma zbyt dużo "materiałów na niewolników" (czyli żyjących z dala od cywilizacji Argonian i Khajiitów), a do tego w prowincji działa Legion Cesarski (przynajmniej według lore, bo w grze każde miasto ma, nie wiedzieć czemu, własną armię), który zapewne dosyć skutecznie udaremniłby wszelkie próby handlu niewolnikami.

    Nie powiedziałbym żeby w Morrowindzie można było w sklepie kupić jakieś wspaniałe zbroje. Zawsze były zdekompletowane i najsłabsze ze wszystkich.

    Nie zawsze - przykładowo, Dronos Llervu żyjący, bodajże, przy Upiornej Bramie, sprzedaje praktycznie cały komplet szklanego pancerza (nie ma tylko nagolenników).

    A limit treningów? To moim zdaniem zaleta gry. Chodzenie po nauczycielach w Morku ułatwia sprawę - zbytnio ułatwia, w zwiazku z tym gra traci sens. PO zdobyciu kamieni duszy z Gildii Magów w Balmorze, i sprzedaniu ich Pełzaczowi, masz przy sobie kilkadziesiąt tysięcy smoków na samym początku gry. Możesz skorzystać z usług nauczycieli by nabić sobie nawet trzydziesty poziom w ciągu pierwszej godziny grania (Oczywiście doświadczony gracz nabije najwyżej 10, bo będzie rozwijał co poziom jeszcze kilka umiejętności niegłównych, żeby mieć trzy cechy które wzrosną o 5 przy awansie). W Obku tak łatwo nie ma.

    Słowo-klucz: możesz, ale nie musisz. Właśnie na tym polega wolność - jeśli się postarasz, twoja postać może bardzo szybko stać się niezwyciężonym czołgiem, który powali Umbrę jednym ciosem. W Oblivionie takiej opcji nie ma - twórcy nakładają na gracz sztuczne ograniczenia, które nie tylko zwiększają liniowość gry, ale także obracają w proch lore/spójność świata.

    Poza tym Morrowind to cRPG, Role Playing, odgrywanie roli - wcielanie się w postać. Oczywiste jest, że nikt nie jest w stanie zostać mistrzem, dajmy na to, ciężkiego pancerza po kilku dniach nawet najintensywniejszego treningu. Jeśli ktoś ceni sobie realizm i wcielanie się w postać, to po prostu nie korzysta z treningów na masową skalę (chyba, że od razu chce się wcielić w potężnego niszczyciela światów/kogoś takiego) i po kłopocie.

    (...)

    Kompas i wskazywanie celu zadania jest moim zdaniem błogosławieństwem Obliviona, a jego brak - przekleństwem Morka.

    Zmarnowałem wiele godzin grając w Morrowinda, i szukając (wymyślę jakiś przykład, adekwatny jednak do tego, przez co trzeba było przechodzić chcąc dojść do celu misji) "Jaskini śledzi", która powinna leżec kilkadziesiąt stóp na lewo od pochyłego grzyba, który z kolei znajduje się na południowy wschód od jeziora xxx, które jest na południe od koślawego kamyczka, leżącego na północy Caldery.

    W tym miejscu się zgodzę, chodzenie w Morrowindzie po pustkowiach i szukanie jakiejś jaskini nie jest rzeczą, którą chciałbym robić w grze. Oczywiście lubię, jeśli gra pozwala samodzielnie odkryć dane miejsce, ale kręcenie się w kółko przez pół godziny szukając drzwi do jaskini to lekka przesada.

    W Morrowindzie problemem był nie tylko brak kompasu, ale także ukształtowanie terenu - często się okazywało, że aby dotrzeć do "kopalni po drugiej stronie gór na wschód od Suranu" trzeba było okrążyć pasmo górskie, później popłynąć rzeką, objeść rozpadlinę etc. - ogółem droga była bardzo kręta i skomplikowana. W Oblivionie nie ma takich problemów, nie ma żadnych wielkich, stromych gór czy rzek nie do przebycia, jest za to wysoka trawa i spora ilość drzew, które mogą utrudniać znalezienie wejść do ruin czy jaskini. Jak dla mnie dobrym rozwiązaniem byłoby usunięcie strzałki na kompasie, ale zostawienie ikon, które oznaczają pobliskie ruiny, wioski etc. - dzięki temu gracz musiałby "tylko" znaleźć okolicę, w której mniej więcej dany obiekt się znajduje. Najlepszym rozwiązaniem natomiast byłaby możliwość skonfigurowania kompasu, czyli włączenia/wyłączenia strzałek i ikon.

    Poza tym niektórzy mogą to potraktować jako poniżenie - ktoś się może obrazić, bo pomyśli, że twórcy gry mają go za debila, który musi mieć strzałkę, bo inaczej sam nigdzie nie trafi (patrz: Natoorat xP).

    Sam opis dojścia - mniejsza o niego, jeszcze można przeżyć. Jednak faktyczne położenie lokacji bardzo często nie zgadzalo się z tym opisem, skutkiem czego bylo błądzenie i poszukiwanie głupiej jaskini, w której mamy komuś dać 100 smoków zeby posunac do przodu zadania w jakiejś gildii przez kilka godzin. Stąd opcja "fast travel" też bardzo uprzyjemniła mi grę. Bardzo trudno i nudno było poruszać się po ogromnym Morrowindzie przy użyciu teleportów, łazików i statków, nie wspominając w ogóle o tym, że nie wszędzie dało sie nimi dotrzeć.

    Mnie natomiast bardzo spodobała się "siatka komunikacyjna" (łodzie, łaziki i teleporty w Gildiach Magów) w Morrowindzie - dzięki temu każda wyprawa zajmowała więcej czasu, przez co trzeba było się zastanowić, dokąd chce się udać, ważniejsze było planowanie.

    Funkcja Fast Travel w Oblivionie jest, o ile mnie pamięć nie myli, reinkarnacją Fast Travela z Daggerfalla (w TES II obszar gry był na tyle duży, że podróżowanie bez Fast Travel mogło zajmować całe dnie/tygodnie) - została ona stworzona z myślą o graczach, którzy nie mają czasu na podróżowanie - problem polega na tym, że gry RPG są z założenia grami dla tych, którzy mają zamiar poświęcić im nieco więcej niż kilka, kilkanaście godzin.

    Ja w Vivek w Morrowindzie nie miałem kłopotów z błądzeniem - widać to kwestia orientacji przestrzennej. Poza tym na mapie okolicy są zaznaczone wszystkie wejścia etc.

    Więc mam co kilkanaście sekund pauzowac grę i otwierać mapę? Dla mnie to irytująca strata czasu.

    Nie wydaje mi się, aby rzucenie okiem na mapę, a następnie zapamiętanie kombinacji "druga dzielnica na lewo, środkowe drzwi na wschodniej ścianie" sprawiało jakieś problemy - mnie się takie coś podoba, jest bardziej realistyczne niż strzałka pokazująca graczowi, gdzie ten ma iść.l

    co Ci zostało? Bieganie od jaskini do jaskiny i walka z losowo generowanymi przeciwnikami. Jezeli to uwazasz za nieskończoną grę, to ja za tę nieskończoność Ci podziekuję.

    Tja, jeszcze pamiętam narzekania graczy że w F3 po zakończeniu wątku głównego nie można grać - a przy okazji Obliviona wychodzi na to, ze i tak nikomu by na tym nie zależało. Zatem czepianie dla czepiania? Coś, co w jednej grze jest wadą, w innej... zaletą? Zwłaszcza ze Oblivion jest bardziej rozbudowany niż Fallout 3?

    Przypomniała mi się scena z "You're all individuals" z Life of Brian.

    To nie jest "narzekanie dla narzekania". Skąd wiesz, czy Mistrz Jedi Radek narzekał na możliwość kontynuowania gry po ukończeniu wątku głównego w Falloucie 3? To, czy komuś się podoba możliwość dalszego grania po ukończeniu MQ, czy nie, jest kwestią indywidualną - to, że ktoś powiedział, że nie lubi grania po skończeniu MQ w Oblivionie, nie oznacza, że ktoś inny nie może powiedzieć, że lubi granie po skończeniu MQ w F3.

    Recenzenci grają tyle, ile potrzeba w daną grę. Powiedz mi zatem: oceniając pozytywnie Baldura również przez te kilkanaście godzin, możesz stwierdzić że recenzent był nieobiektywny dajac mu 10/10? To się przecież odnosi do wszystkich gier tak samo. A poza tym najlepszymi recenzentami są gracze - których zadowolonych z Obliviona przecież nie brakuje.

    Zdefiniuj "obiektywną recenzję". Jak na ironię, jesteśmy na forum CDA, a w AR było kiedyś coś o "obiektywnych recenzjach". Niektórzy może sobie przypomną, co oznaczał argument w rodzaju "recenzja jest nieobiektywna". Dobrze, że Smuggler tego (prawdopodobnie) nie widzi. xP

    Gdyby recenzja była obiektywna, to oznaczałoby, że nie jest to recenzja, a suchy opis, w którym autor nie opisuje swoich emocji ani nie ocenia gry (ocena to rzecz subiektywna), czyli nie byłaby recenzją. Nie da się obiektywnie ocenić gry, filmu etc.

    Jeśli recenzent napisał recenzję po tym, jak ukończył, przykładowo, 1/3 gry, to jest to po prostu recenzja części gry, a nie całości.

    (...)

    Ponieważ Oblivion jest RPGiem, a raczej jego charakterystycznym podgatunkiem. Jest to, jak ja to nazywam "Role Playing Game, without dialogues". Być może dla niektorych w grze dialogi sa najwazniejsze - ale nie dla wszystkich. Poza tym uruchamiajac dwa rozne RPGi, moge uswiadczyc innych doznan. Jeśli będe miał ochotę na długie, rozbudowane dialogi to uruchomię Planescape: Tormenta. Jeśli będę miał ochotę na przygodę, której torem sam pokieruję, patrząc oczami bohatera - to uruchomię Obliviona. Każdy znajdzie cos dla siebie.

    Oblivion to raczej dosyć mocno skomplikowany hack'n'slash/Action RPG.

    Oblivion to Role Playing Game bez w miarę treściwych dialogów, z masą uproszczeń i praktycznie zignorowanym lore. Do tego w przypadku questów gracz nie ma żadnego wyboru - albo robi questa tak, jak zaplanowali to twórcy (z reguły - sieczka), albo robi go później. Mówiąc prościej - to RPG bez tego, co najważniejsze w RPG (przypominam - Role Playing oznacza Odgrywanie Roli, czyli "wczuwanie" się w postać, tworzenie wiarygodnego, logicznego świata, realizm etc. Role Playing NIE oznacza hack'n'slasha, w którym chodzi o jak największą ilość zarżniętych wrogów).

    Chyba grałes na nizszych detalach. Przed chwilą przejechałem konno pod drzewem, widząc cien ruszających sie na wietrze pojedynczych liści tego drzewa.

    Drzewa, postacie etc. rzucają cienie. Budynki, skały, mury i tak podobne obiekty nie rzucają cieni na grunt oraz inne obiekty. Prawdopodobnie jest to spowodowane optymalizacją, chociaż przyznam, że śmiesznie wygląda oświetlona ściana budynku, który teoretycznie powinien być pogrążony w cieniu.

    To mi się odechciewa jakiejkolwiek polemiki. :/

    O, i mi również.

    (...)

    Quoted for truth - szczególnie mam tutaj na myśli mylenie opinii z faktem przez niektóre osoby.

    -Kompas i Fast Travel, jasne ktoś może powiedzieć, że z FT korzystać nie muszę ale jest to wierutna bzdura.

    Bo nie musisz - wszędzie możesz udać się na piechotę. Inna sprawa, że jeśli chcesz się gdzieś szybko dostać, a nie masz zamiaru korzystać z fast travel, tylko chciałbyś użyć teleportu czy łazika, to może to być problemem.

    W morku istniała sieć teleportów, łazików, łodzi którymi mogliśmy dojść wszędzie łatwo, szybko, tanio, przyjemnie i klimatycznie. A w Obku (...) blada, mogę co najwyżej pojeździć na koniu który jest zaprzeczeniem konia właśnie. Jazda konna została tak debilnie odwzorowana, że już wolę spacerować. Dodając do tego niemożność walki z grzbietu wierzchowca koń staje się czymś nie tylko nieułatwiającym gry ale nawet utrudniającym grę.

    Nie powiedziałbym - własny środek transportu to zawsze krok bliżej w kierunku większego realizmu, chociaż z drugiej strony - wykonanie rzeczywiście woła o pomstę do nieba.

    Wspomniany przeze mnie wcześniej BRAK fast travel i kompasu w Morrowindzie uchodzi dla wielu ludzi za największa wadę tej gry. Dlaczego? Bo zamiast spędzić 15 minut na wypełnieniu zadania, spędzam 2 godziny szukając "pochyłego drzewa" obok którego mam skręcić w lewo, by natrafić na lokację do której prowadzi mnie zadanie.

    To zależy od gustu. Niektórym się takie coś nie podoba, bo uznają to za stratę czasu, inni to lubią, bo jest bardziej realistyczne, pozwala bardziej wczuć się w postać i przy okazji można przetestować swój zmysł orientacji w terenie.

    Nosz...

    Obivion(nie tylko jako yrpygy, ale rowniez jako nastepca Morrowinda(...)):

    - Niezgodniosci z lore (np. Cyrodiil powinno byc tropikalna dzungla; ceny przedmiotow; Dunmerowie nie mowia swoim glosem[+ klamstwo Bethesdy, bo na jednym z

    pierwszych filmikow Dunmer mowil po swojemu]; Zrobienie z Orkow kretynow chcacych tylko komus przywalic; brak roznic kulturowych miedzy rasami; Mannimarco

    for Gods' Sake...)

    Ku mojemu zdziwieniu - muszę się ze stało... Erm, TheNatooratem zgodzić. Lore w Oblivionie leży i kwiczy.

    (z tymi rzeczami się zgadzam - wyciąłem)

    - PC bez jakiejkolwiek historii

    Moim zdaniem to zaleta - dzięki temu gracz może łatwiej wczuć się w swoją postać, wymyślając jej swoją własną historię.

    (z wyciętymi zarzutami się zgadzam - dop. Tekeeus)

    - Fast Travel odbierajacy przymus wysilenia sie i podrozowania, przez co zmniejszenie wiarygodnosci swiata

    Nie chcesz korzystać, nie musisz (patrz wyżej).

    (z tymi też się zgadzam - dop. Tekeeus)

    Shitblivion Mial byc objawieniem. Betha zapowiadala wielki, wspanialy swiat, cudna grafike, znakomite dialogi, zaawansowana fizyke i sam juz nie pamietam co.

    Ob byl kontynyacja serii TES, zatem rzesze fanow Morrowinda czekaly z niecierpliwoscia(...)

    Nie trzeba było im wierzyć - w końcu kłamanie to ludzka rzecz, szczególnie jeśli w grę wchodzi reklama.

  7. quote name='Lord Nargogh' date='czw, 28 maj 2009 - 12:31' post='876869']

    Wspomniana przez Ciebie ufność Argonian w ogóle mnie nie zdziwiła.

    A powinna - chociażby ze względu na to, że oficjalne opisy na oficjalnej stronie gry twierdzą, że Argonianie ufni być nie powinni: "They are, in general, a reserved people, slow to trust and hard to know." Źródło.

    W oficjalnych tekstach związanych z Daggerfallem, Morrowindem i Oblivionem Argonianie są przedstawiani jako wyjątkowo nieufni, samotni etc. Po więcej informacji na temat tej rasy odsyłam Tutaj.

    Nie zauwazyłem w Morku żeby było inaczej. Ba, kojarzę wręcz ze rasy zwierzęce w Morku można było bardzo łatwo przekonać do siebie, z powodu ich dziecięcej naiwności. Zdziwiło mnie tylko że nie spotkałem żadnych Khajitów ani Argonian zakutych w kajdany, bo w Morrowindzie byli oni bardzo często zniewalani.

    W Morrowindzie można jak najbardziej natrafić na zakutych w kajdany Argonian czy Khajiitów - wystarczy się przejść do, na przykład, kopalni Ebonu niedaleko Caldery albo zajrzeć do jaskini obok Łazika przy Scyda Neen. W Tel Aruhn znajduje się nawet targ niewolników. Co do przekonywania - wina mechaniki gry, system reputacji nie należy do najbardziej skomplikowanych - wystarczy kilka łapówek, aby reputacja u danego NPC zwiększyła się do 100.

    Mówiąc naiwność, miałem na myśli dialogi - w Morrowindzie nie ma Argonianina, który chce się z każdym zaprzyjaźnić (patrz: Dar-Ma z Chorrol w Oblivionie), z kolei w Morrowindzie taki na przykład Huleeya podkreślał, jak bardzo jest nieufny, nie lubi o sobie mówić etc.

    A jeśli zdziwiło cię, że nie spotkałeś żadnych niewolników w Cyrodiil... Cóż, chyba oczywiste jest (szczególnie, jeśli ktoś grał w Morrowinda), że Cesarstwo potępia niewolnictwo, a w Cyrodiil posiadanie niewolnika jest karalne. Morrowind został przyjęty do Cesarstwa na nieco innych zasadach, doszło nie tyle do podboju militarnego, co kulturalnego, więc Cesarstwo musiało pójść na pewną ugodę, w tym przypadku - zezwolić na niewolnictwo w tej prowincji.

    (...)

    Mamy odmienne spojrzenie na spójność świata. Cyrodill nie opiera się na szklanych czy daedrycznych pancerzach.

    O innych niespójnościach napisałem w myślnikach. Wygląd i zachowanie ras, wygląd samego terenu, bardzo małe miasta etc., do tego błędy logiczne.

    Grając w Morka i specjalizując się w średnich pancerzach, możnaby było nawet na nie nie zwracać uwagi. A w Morku też jest level scalling, a jakże!

    Jest on o wiele mniej widoczny niż w Oblivionie. W TES IV nie można natrafić na lokację, w której znajdują się za silni przeciwnicy - w Morrowindzie jak najbardziej można (i na początku może się to całkiem często zdarzać). Poza tym nawet na wyższych poziomach i tak gracz spotykał bardzo często Skrzekacze, "podstawowe" Szkielety etc. - był on zrobiony tak, że praktycznie nie był odczuwalny, z kolei w Oblivionie rujnuje on wiarygodność świata.

    Poza tym - nawet, gdyby w Morrowindzie level scaling uniemożliwiał grę - to i tak nie czyniłoby to Oblivionowego level scalingu lepszym.

    Nie bez powodu po awansowaniu postacią na level >20, dorobiłem się kilkunastu daedrycznych katan (bardzo drogi przedmiot - w dodatku zawsze nosili przy sobie kilka ebonowych rzutek - jeszcze lepsza rzecz, bo prawie nic nie waży a jest warte 2000 septimów) odpierając ataki Mrocznego Bractwa.

    Racja - w Morrowindzie można było bardzo łatwo się wzbogacić, ale przynajmniej było na co wydawać te pieniądze. W Oblivionie jest z kolei limit treningów, przedmioty w sklepach są często bezwartościowe (na przykład zbroje skórzane pojawiają się dopiero wtedy, kiedy przeciwnicy mają już zbroje z Kolczugi), a zaklinanie i tworzenie zaklęć mniej kosztują. Wprawdzie dodano możliwość kupowania domów, ale to za mało, aby "zwalczyć" inflację.

    I to jest o tyle ciekawsze, że bandytę z daedrykiem w Obku to trzeba spotkać - a mroczne bractwo samo przychodzi do Ciebie.

    Co jest logicznie uzasadnione (skoro już mowa o spójności świata). O wiele logiczniejsi są przychodzący do gracza zabójcy nasłani przez jakąś organizację (skoro mają takie dobre pancerze, to oznacza, że to elita - nie ma ich kilkuset) niż każdy, byle jaki bandyta przyodziany w najrzadszą zbroję w Tamriel.

    Zdarzało sie że udawałem się na spoczynek zmartwiony faktem że moja sakiewka świeci pustkami, a po chwili z uśmiechem powalałem "Mrocznego Brata", wiedząc że moje problemy właśnie się skończyły. Jesli dobrze pamiętam to 48 tys zł (tyle daje katana) było w stanie pokryć edukację u tylu nauczycieli, że po jednej katance spokojnie moja postac zdobywała +10 leveli. No i miała niemal wszystkie skille porozwijane, niektóre sobie rozwijałem wręcz z nudów.

    Kolejna zaleta Morrowinda - wolność. W Oblivionie wzbogacić się można dopiero na wyższych poziomach, w Morrowindzie - kiedy tylko gracz ma na to ochotę/czuje się na siłach. Poza tym, jak już wspomniałem, w Morrowindzie było na co wydawać pieniądze. Nawet, jeśli w Morrowindzie było za dużo kasy - to twórcy mieli ponad cztery lata, aby to naprawić - a jednak tego nie zrobili.

    A wracając do spójności - to jak dla mnie opiera się na obecności tych samych ras,

    Które zachowują się i wyglądają inaczej niż poprzednicy - łączą je tylko statystyki i od biedy wygląd. Argonian z TES IV z tymi z TES III łączy tylko (z gruuubsza) wygląd i nazwa - to nie jest ta sama rasa.

    kontynentów,

    Kształt Cyrodiil wygląda nieco inaczej, niż na mapach z TES II i III, ale można to zrzucić na uwarunkowania techniczne. Tego, że Cyrodiil wygląda zupełnie inaczej niż według lore (miała być gęsta dżungla etc.), już na technologię nie da się zrzucić. Oblivionowe Cyrodiil przypomina "lorowe" Cyrodiil tylko z nazwy, generalnego kształtu i ustawienia Cesarskiego Miasta.

    bóstw, książek

    Bóstwa - zgodzę się, są wszystkie, mają odpowiednie "osobowości" etc., jednak można się przyczepić do sposobu, w jaki przedstawiono kult Dziewięciu Świętych - według lore nie miała to być politeistyczna kopia chrześcijaństwa, tylko coś nieco bardziej oryginalnego.

    Jeśli o książki chodzi - są te z Morrowinda, ale niektóre z nowych (Argoniański Klient na przykład) zdają się przeczyć temu, co zostało wcześniej napisane.

    i tym podobnych. Co z tego że wygląd niektórych ras ucierpiał, to tylko kwestia grafiki - która dla osób ceniących Morrowinda nie powinna stanowić problemów.

    Dla osób ceniących Morrowinda powinno stanowić to problem - co z tego, że rasy nazywają się tak samo, skoro wyglądem się znacząco różnią, a zachowanie nie ma nic wspólnego z tym z Morrowinda?

    Zresztą zawsze gdy powstaje sequel jakiejś gry, to różni się od poprzedniej częsci pewnymi szczegółami.

    Umiarkowany lasek zamiast tropikalnej dżungli to raczej nie szczegół.

    Twórcy nie są jasnowidzami, tworząc Morrowinda nie mogli przewidzieć że powstanie Oblivion, ani jak będzie on wyglądał, w związku z tym mogli popełnić kilka gaf uniemożliwiających pokazanie pewnych rzeczy w Oblivionie.

    Nie rozumiem. Oni doskonale wiedzieli, jak Cyrodiil ma wyglądać - już bodajże w Daggerfallu były mapy, w Morrowindzie zaś pojawiały się opisy etc. Bethesda po prostu to zignorowała, tworząc grę dla mas, z typowym, średniowieczno-fantastycznym settingiem (nie mówię, że to źle - mnie się to podoba, ale odstępstwa od lore rażą).

    Opisując Cesarskie Miasto w Morrowindzie mogli trochę pokoloryzować, bo na przykład uznali że w następnej części gry i tak to miasto nie zostanie pokazane.

    Skoro nie mają technologii pozwalającej na pokazanie Cesarskiego Miasta - to po co je pokazują? To tak, jakbym stworzył grę, w której dostępna jest "cała Europa", a później by się okazało, że ta "cała Europa" ma 30 kilometrów kwadratowych. Twórcy mogli w grze ukazać, na przykład, tylko tereny Cesarskiego Miasta i okolicy.

    A Vivek był zdecydowanie za duży, i monotonny. Poszczególne dzielnice wyglądały identycznie, więc mozna było się bardzo łatwo pogubić.

    I tak miało być - poszczególne "kantony" miały być identyczne. Takie były założenia, artworki etc. Cesarskie Miasto też można uznać za monotonne (chociaż to kwestia gustu) - wszędzie te same, białe budynki. Poza tym, tak jak napisałem wyżej - tnawet, gdyby Vivek w Morrowindzie nie było takie, jak twórcy sobie wyobrażali, nie oznacza, że muszą dwa razy popełniać ten sam błąd.

    Jakbyś chciał mieć miasto na miarę Viveka na miejscu cesarskiego miasta, to po prostu skopiuj sobie cesarskie miasto cztery razy, i pozmieniaj szyldy w sklepach i imiona NPCów. Rezultat będzie ten sam.

    Cesarskie Miasto powinno być większe niż Vivek, to raz. Dwa - miasto zbyt monotonne? A co to za problemy dla Bethesdy wynająć kilku grafików? A, racja - cięcia w budżecie (w końcu chodzi o największy zysk - często kosztem jakości).

    Vivek mi się w Morrowindzie wyjątkowo nie podobał, bo nigdy nie mogłem znaleźc celu.

    W Oblivionie nie powinno być z tym problemów - jest kompas (którego, swoją drogą, nie da się wyłączyć, więc gracz nie może samemu poszukać lokacji, jeśli chce)

    Wolę żeby powiedzmy godzina którą spędze na graniu polegała na czymś innym niż błędzeniu po jednakowych korytarzach.

    Ja w Vivek w Morrowindzie nie miałem kłopotów z błądzeniem - widać to kwestia orientacji przestrzennej. Poza tym na mapie okolicy są zaznaczone wszystkie wejścia etc.

  8. (...)

    Różnica jest zasadnicza. Osiągając kolejne stopnie zaawansowania (apprentice, advanced, master) otrzymujemy rozmaite premie do tych statystyk, czy tez dodatkowe ataki i ruchy.

    Poza tym do każdej umiejętności jest przelicznik, podam tutaj dwa przykłady:

    Akrobatyka: wysokość skoku=64+umiejętność akrobatyki,

    novice - nie można atakować w czasie skoku lub spadania,

    apprentice - może atakowac w normalny sposob w czasie skoku lub spadania,

    journeyman - zyskuje zdolność uniku (w razie wciśnięcia klawisza blokowania przed wykonaniem skoku do przodu/tyłu/na boki, postać wykonuje w tą stronę efektowne salto bądź fikołek chroniący przed obrażeniami), ponadto podczas skoku/spadania może uderzać silniejszą wersją ataku,

    expert - każdy skok zuzywa 50% mniej wytrzymałości,

    master - może odbijać się od wody jak od powierzchni ziemi.

    Apprentice - w praktyce przydaje się tylko podczas walki na schodach lub na dosyć stromym wzniesieniu, w przeciwnym razie skok marnuje tylko kondycję (chyba, że korzysta się z czarów/mikstur przywracających kondycję - chociaż skakanie w czasie walki jest raczej bezsensowne - postać nie porusza się szybciej, niż podczas biegu).

    Journeyman - ciekawy pomysł, ale problemy są dwa. Po pierwsze - jeśli ktoś gra postacią z w miarę dobrze rozwiniętą Szybkością (~50 + Lekki Pancerz bądź brak pancerza), to unikanie ciosów nie jest problemem i nie potrzeba do tego żadnych uników, co więcej, mając Szybkość na takim poziomie można biegać wokół wroga, jednocześnie chlastając go mieczem - niektórzy przeciwnicy dosyć wolno się obracają, więc nie będą w stanie przeprowadzić kontrataku. Po drugie - kombinacja jest moim zdaniem zbyt skomplikowana, o wiele lepiej sprawdziłoby się tutaj coś w rodzaju podwójnego wciśnięcia klawisza odpowiedzialnego za ruch postaci (A, A, W W etc.).

    Expert - nie wytrzymałości, a kondycji. Od biedy przydatne - jeśli na przykład ktoś podróżuje, skacząc i nagle napotyka wroga.

    Co do master - od wody można się odbić, nawet jeśli się nie ma 100 akrobatyki - wystarczy w odpowiednim momencie nacisnąć spację (prawdopodobnie bug).

    Ostrza: obrażenia=podstawowe obrażenia broni x (0,075 + siła x 0,0005) x (1,0 + 0,075 x umiejętność władania ostrzami)

    novice - zadaje standardowe obrażenia (z premią 2.5 raza zwykłe obrażenia) we wszystkie strony,

    apprentice - premia wzrasta z 2.5 do 3 razy zwykłe obrażenia,

    journeyman - ma silniejsze ataki z lewej i z prawej, które dodatkowo mają pewną szansę na rozbrojenie przeciwnika,

    expert - zadaje większe obrażenia specjalnym atakiem do tyłu, który ma pewną szansę na powalenie przeciwnika,

    mistrz - zadaje większe obrażenia standardowym atakiem, z pewną szansą na sparaliżowanie przeciwnika.

    Nie widzisz żadnej róznicy?

    Tak, widzę. Co 25 poziomów. Przypomina to trochę jakąś grę arcade/bijatykę, w której wraz z postępami w grze gracz odblokowuje nowe ciosy/umiejętności postaci. Perki same w sobie są dobrym pomysłem, ich realizacja też nie jest najgorsza, ale tylko po to mam trenować daną umiejętność, aby co 25 poziomów mieć jakiś bonus, który i tak gry nie ułatwia? (bo stosowanie tego typu ciosów, nowych możliwości etc. staje się koniecznością)

    Nadal nie ma poczucia "postępu", postać na 5 poziomie ma tak samo łatwe starcia, jak postać na 25 poziomie.

    Lubię zadania w stylu podrózy pełnej przygód do jakiejś zapomnianej twierdzy, wykonując przy okazji pewne zadanie, ale nie udręczanie się w roli nieudolnego złodziejaszka. Z dwojga złego wole bandytę w szklanej zbroi niż problemy z jej kradzieżą.

    To takie role playing - lepiej, aby taką cenną zbroję miał pierwszy lepszy bandyta, niż żeby była trudno dostępna. Nie ma to jak logika i spójność świata.

    Kto ci każe ją kraść? Zawsze możesz na przykład wyrżnąć wszystkich w pomieszczeniu, albo sprowokować ich do walki bądź kupić (to ostatnie tylko w przypadku szklanej zbroi).

    Spójność uniwersum sobie cenię,

    Sprzeczność - patrz moja wypowiedź powyżej tego cytatu. Rozumiem, że spójność świata sobie cenisz, dopóki nie okazuje się, że najlepszy pancerz w grze nie jest dostępny za friko?

    ale nie grałem w Arenę ani Daggerfalla, stąd nie mam do czego się odwołać. Jeśli chodzi o Morrowinda, to spędziłem przy nim wiele godzin. Rzadkość szklanych zbroi nie rzuca się w oczy fabularnie, o tym że są rzadkie można przekonać się próbujac je znaleźć.

    Albo sprawdzając, ile są warte.

    I tak między nami: dla mnie spójność uniwersum znaczy coś więcej niż statystyczna ilość szklanych pancerzy przypadająca na bandytę. To się nie składa na uniwersum, to jest tylko zwykły element rozgrywki, który może być co prawda drażniący bądź uciążliwy, ale w obliczu dobrej gry (za jaką uznaję Obliviona) jest to rzecz którą mozna przeboleć.

    Ilość szklanych/daedrycznych pancerzy jest tylko jednym z elementów, które niszczą lore w Oblivionie.

    Pomijając uproszczenia w modelach (piersi u Argonianek, identycznie wyglądające rasy ludzkie), w grze jest sporo niespójności z poprzednimi częściami. Przykład pierwszy z brzegu - wygląd terenów wokół Cesarskiego Miasta, które powinny być tropikalną dżunglą, a nie umiarkowanym lasem. (Jedno ze Źródeł - książka z gry) Kolejny - sposób zachowywania się przedstawicieli ras - wygląda to tak, jakby Bethesda praktycznie w ogóle zapomniała o tym, że rasy różnią się pod względem charakteru, przez co w grze występują, na przykład, ufni Argonianie etc. Następny - rozmieszczenie miast w Cyrodiil (według przekazów z lore Colovia powinna posiadać więcej miast, zaś wschód cesarskiej prowincji powinien być mniej zaludniony), i tak dalej.

    A oprócz tego:

    - stworzenia, które dopasowują się do poziomu gracza, co niszczy wrażenia, że Cyrodiil żyje własnym życiem, a gracz jest jedynie częścią tego świata, a nie jego głównym elementem.

    - Na wyższych poziomach w jaskiniach, zamiast, na przykład, "zwykłych" Goblinów, znajdują się sami Szamani i Warlordzi.

    - Wyjątkowo słabi strażnicy, na wyższych poziomach nie potrafiący pokonać byle potwora.

    - Miasta zbudowane według tego samego schematu (praktycznie w każdym mieście jest Gildia Wojowników, Gildia Magów, Kaplica, sklep z towarami ogólnymi, kowal, dwie gospody/hotele, czasem tylko jest jeszcze sklep z książkami) - jakie jest prawdopodobieństwo tego, że wszystkie miasta będą zbudowane według identycznego schematu?

    (...)

    Ostatni raz proszę - nie nazywaj mnie casualowcem. Jestem pewien że grałem w dużo więcej niskobudżetówek i ogólnych produkcji niszowych, które były godne uwagi, ale nie zdobyły popularności, niż Ty. Co do gier mam bardzo określone i ścisłe wymagania. Żadna część GTA mnie nie zadowoli, tak samo 90% strzelanek, 100% gier sportowych i 95% ścigałek. Z nowszych RPGów nie interesuje mnie żaden. Jestem bardzo wymagający co do gier które lubię i kupuję, a fakt że Oblivion mi się podoba nie musi znaczyć że jestem jakimś casualowcem.

    Nie napisałem, że Oblivion ogółem mi się nie podoba - kilka postów wyżej umieściłem nawet informację, że gra jest według mnie bardzo dobra, tyle tylko, że ma pewne wady, które (przynajmniej mnie) rażą po oczach i powodują, że Obliviona można zaliczyć do grona mocno uproszczonych cRPG.

    Mylisz się i tym razem. Gdy chcę kogoś pouczac jako moderator, to piszę na czerwono albo zielono. Jeśli cos jest przeze mnie napisane na biało, to znaczy że w tym momencie najzwyczajniej z tą osobą dyskutuję.

    Rozumiem - jako moderator wykazujesz się samo opanowaniem, ale już w "prywatnej dyskusji" panujesz nad sobą w takim stopniu, w jakim robi to przeciętny homo sapiens sapiens (czyli - kiepsko).

    A co do opanowania - to zauważ jaki miałeś wjazd w ten temat. Pierwszym swoim postem od razu zacząłeś na mnie naskakiwac, i w moim odczuciu - obrażać mnie.

    Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie sięgałem po takie środki - a mógłbym w zamian za "casualowca" napisać parę słow o typie graczy, którzy są zawsze niezadowoleni ze wszystkich nowszych produkcji z założenia.

    To takie straszne! Napiszesz kilka słów o graczach, którzy "są zawsze niezadowoleni ze wszystkich nowszych produkcji z założenia*" i... i... I co z tego?

    Co do "wjazdu" - mam w zwyczaju opisywanie tego, co widzę, jeśli to cię obraża - twoja sprawa. Swoją drogą, nie ma to jak nagłe zmienianie poglądów - lore Obliviona wydaje się niezwykle spójne, jeśli porównać je do twoich wypowiedzi. Najpierw twierdzisz, że cię nie obchodzi, skąd bandzior ma sprzęt, dlaczego tak rzadkie zbroje są tak popularne, a później twierdzisz, że liczy się dla ciebie spójność świata. Jasssne...

    *Domyślam się, że ostatni akapit w Tym poście dla ciebie nie istnieje (czytanie ze zrozumieniem udało się na dłuuugi urlop?).

    Ano. Temu nie przeczę, nawet nie próbuję ;D

    Ale w większości ten temat to nadal "NIE, NIE MOŻESZ LUBIĆ TEJ GRY BO WEDŁUG MNIE ONA JEST DO KITU". Nic dziwnego że Lord siedzi w defensywie.

    Rozumiem, że argumentowanie, dlaczego Oblivion jest moim zdaniem płytkim cRPG, jest dla ciebie jednoznaczne ze stwierdzeniem, że "nie możesz lubić tej gry" (i to pomimo tego, że napisałem, że Oblivion, mimo wad, jest grą bardzo dobrą), ale już pisanie, że Oblivion jest grą dobrą, a kto inaczej myśli, ten musi być w błędzie (i ogólne twierdzenie, że "mój gust to ten przenajlepsiejszy") jest niezwykle tolerancyjne?

  9. (...)

    I wiele innych, nie przychodzących mi do głowy. I zauwaz że mówiłem ogólnikami, bez rozpisywania na drobne (czyli np absorbcja cechy jest tylko raz, chociaż każda cecha oznacza inne zaklęcie). Są to wersje podstawowe, które mozna łączyć na rózne sposoby. Można je również rzucać na rózne sposoby (na siebie, na cel, na dotyk). Oczywiście rzucanie niebezpiecznych zaklęc na siebie może się wydawac głupie - ale uwierzcie mi, i dla nich znajdzie się zastosowanie. Przykładem może być sytuacja, w której chcemy Argonianinem zarazić się wampiryzmem (bez udziału Mrocznego Bractwa). Żeby jakoś przemóc te 75% odpornosci, najłatwiej jest obniżyć ją sobie zaklęciem.

    Błąd. W grze nie można rzucić na siebie zaklęcia z efektem Podatności na Choroby - efekt ten dostępny jest jedynie w jednym zwoju, i jest to efekt na cel. Aby móc stworzyć na Uniwersytecie zaklęcie z danym efektem (w tym przypadku: Podatność na Choroby na siebie) trzeba mieć w menu czarów odpowiedni czar, a nie zwój, zatem rzucenie na siebie Podatności na Choroby nie jest możliwe (przynajmniej nie bez darmowych modów).

    I żeby nie było - moim zdaniem większość czarów w Oblivionie jest przydatna (Tutaj zostały pokrótce opisane wszystkie efekty magiczne wraz z ich praktycznymi zastosowaniami), a i tworzenie własnych zaklęć daje bardzo duże możliwości, ale większe urozmaicenie z pewnością by nie zaszkodziło (na przykład naprawdę potężne czary - jakiś meteor, dajmy na to, albo teleportacja <oznaczenie i przeniesienie>, które były w Morrowindzie).

    Planescape Torment - grę dało się przejść, zabijając tylko kilka postaci.

    Ale nikt nie mówił o rozwiazaniach pokojowych. Pytanie było tylko i wyłącznie o inny sposób uśmiercenia przeciwnika, zatem Torment jako przykład w ogóle sie nie nadaje.

    Ja powiedziałem. Następny argument - questy w Oblivionie są liniowe, podczas kiedy to zadania z któregokolwiek z Falloutów czy Planescape Torment pozwalały nie tylko na zabicie przeciwników na kilka sposobów, ale nawet na uniknięcie walki, na przykład odpowiednio "zagadując" do postaci. Brak wolności kłóci się z odgrywaniem roli.

    Ok, w takim razie po co w grze w ogóle waluta, skoro tak czy owak masz tyle kasy, że możesz sobie kupić wszystko?

    Póki co po 24 godzinach grania, i wykonaniu wszystkich zadan dla kilku gildii, oraz ukonczeniu Knights of the Nine - mój portfel nadal świeci pustkami, że nie stac mnie nawet na kilka wytrychów dla postaci. A żadnych daedryków póki co nie znalazłem, bo postać ma do tej pory dopiero 10 level.

    Czyli... Najpierw twierdziłeś, że dzięki level scalingowi nie musisz się obawiać o stan swojego portfela, a teraz narzekasz, że nie masz na nic kasy. To jak to w końcu jest? Czyżby chorągiewka na wietrze?

    Dokładnie. Nigdzie nie napisałem że level scalling jest od czegoś lepszy. Napisałem tylko, że mi się podoba. MI. Tak samo - kanapka z szynką MI smakuje. Nic nie piszę o tym, jaka jest kanapka z serem. Twoje zarzuty są bezpodstawne.

    A teraz wycofujesz się rakiem. Zarzuty nie są bezpodstawne, gwoli przypomnienia:

    Ale cóż, miliony graczy i w zasadzie wszystkie możliwe witryny internetowe/czasopisma komputerowe muszą się mylić, dając tej grze najwyższą notę...

    Problem z Oblivionem jest taki, jak z Falloutem 3 - wielu graczy po prostu na dźwięk tej nazwy zbierają się łzy w oczach, bo współczesny hit bije na głowę ich stare, dobre "klasyczne RPGi".

    ---

    Ma znaczenie, bo bez skupienia się na danej cesze nie osiagniemy pewnych premii i bonusów dla niej charakterystycznych. Limit korzystania z usług nauczycieli to 5 pktów na level, a niektóre skille (zwłaszcza zwiazanych z walka i zlodziejstwem) bardzo trudno rozwinąć. Stąd trzeba sie mimo wszystko na coś zdecydować i na tym skupić. Stąd niektóre umiejętności pozostają zaniedbane, i stąd jest powód by zagrac w grę na inny sposób, żeby przetestować wszystko.

    Dalej nie odpowiedziałeś, do czego są potrzebne statystyki. Odpowiedziałeś tylko, do czego jest potrzebne menu tworzenia postaci i wybór głównych Umiejętności.

    Jaka jest różnica pomiędzy postacią na 5 poziomie i Skradaniem na, na przykład, 40 poziomie, a postacią na 15 poziomie i skradaniem na 80? Albo postacią na 1 poziomie z Ostrzami na 35 i postacią na 20 poziomie z Ostrzami na 100? Nie ma sensu w rozwijaniu postaci, a co za tym idzie - statystykach.

    (...)

    W sprawie tych wszechobecnych wędrowców i bandytów to póki co wierzę Wam na słowo, bo gdy miałem postac na ponad 30 lvlu (a wówczas level scalling się zatrzymuje i nie zwiększa trudności bardziej), to udalo mi się spotkać dwie takie postaci. Każda miała jeden, dwa elementy zbroi daedrycznej, także nie udało mi się nawet skompletowac zestawu dla siebie.

    Sugeruję pochodzić po ruinach postacią na poziomie większym niż ~20 - każdy bandyta będzie miał na sobie szklaną zbroję (a marauder - Daedryczną).

    Jak juz pisałem, tych niezwykle rzadkich zbroi na bandytach zbyt duzo nie uswiadczylem.

    Zastanawia mnie, czy mówimy o tej samej grze - bandyci są dosyć popularnym przeciwnikiem (obozy, znaczna część ruin etc.), i na wyższych (większe niż 20) poziomach mają praktycznie tylko szklane zbroje. To samo Marauderzy.

    A zeby nabic ten 30 level to trzeba nieraz poswiecic wiecej czasu niz na spenetrowanie ruin z daedrykami, co na poczatkowych levelach jest bardzo proste.

    Nie powiedziałbym - na przykład aby zdobyć szklaną zbroję w Morrowindzie, trzeba było albo zapłacić kilkadziesiąt/set tysięcy u odpowiedniego kupca, albo zabić NPC z tą zbroją (w środku miasta) albo udać się do ruin pod Czerwoną Górą. Żadne z tych zadań nie należało raczej do najłatwiejszych, podobnie jak i zdobycie Daedrycznego pancerza.

    Poza tym to jest tak zwana wolność. W Morrowindzie, jeśli chciałem, to mogłem zdobyć zbroję na wcześniejszym poziomie (wprawdzie było to trudne, wymagało sporo zachodu i wymagało odpowiednich przygotowań, jednak nagroda była tego warta), w Oblivionie takiej możliwości nie mam - decyduje za mnie level scaling. Daedrycznej zbroi nie ma albo wcale, albo jest pospolita jak trupy w czasie epidemii dżumy.

    Sugeruję zachowac sugestie dla siebie. FPSy nie podobają mi się w stopniu najmniejszym, a takie sugestie mnie obrażają.

    A obrażają, bo... (nie potrafię sobie tego w jakikolwiek sposób wyjaśnić. Zawsze mi się wydawało, że moderator powinien być samoopanowany - jak widać, myliłem się)?

    Niech się zastanowię... Nie lubisz, jeśli masz ograniczone środki finansowe (czyli - nie możesz mieć każdej zbroi/pancerza/czaru/czegoś takiego, który widzisz), nie lubisz, jeżeli musisz się nieco bardziej postarać (na przykład zmierzyć się z trudnymi przeciwnikami, podróżować po całym obszarze gry etc.) o lepszy sprzęt, lubisz, jeśli poziom trudności jest cały czas taki sam (gra stanowi ciągle "wyzwanie"), nie obchodzi cię spójność uniwersum.

    W FPSach (większości) nie trzeba się martwić o środki finansowe - jeśli widać jakąś broń, to można ją podnieść. O najlepszy sprzęt też nie trzeba się starać (a na pewno nie tyle, co w Morrowindzie - w FPSach ta prze-naj-super-lepsza broń jest co najwyżej schowana na jakimś trudno dostępnym dachu), poziom trudności jest z reguły cały czas taki sam albo rośnie (gra ciągle stanowi wyzwanie), a uniwersum jest z reguły sklejone na szybko, aby mieć jakieś tam pretekst do przeprowadzenia rzezi - liczy się przede wszystkim gameplay.

    Biorąc pod uwagę to, co piszesz, można dojść do wniosku, że wolisz FPSy od RPGów. Ale skoro jest inaczej, to nie neguję - w końcu to kwestia gustu.

    Inna rzecz, że przez takie jednostki (typowy "casualowy" gracz, który nie lubi gier skomplikowanych/trudnych/takich, przy których trzeba trochę posiedzieć, aby coś w nich osiągnąć - siada przy grze na godzinę raz na parę dni) jak ty RPG zaczynają się robić coraz bardziej FPSowe, dzięki czemu mamy "Role Playing", które z wcielaniem się w postać ma niewiele wspólnego i skupia się tylko na gameplayu i zaczyna coraz bardziej przypominać FPSa. Oczywiście nie mówię, że FPSy są w jakikolwiek sposób gorsze/lepsze od RPG, ale to dwa różne gatunki gier - i nie powinno być tak, że jeden z nich zaczyna ginąć, stając się kopią drugiego, szczególnie że w przypadku tego pierwszego nadal jest sporo graczy, którzy lubią "tradycyjne" RPG.

    Nie ma to jak prawo popytu i podaży oraz demokracja (rządy tłumu).

    Zobaczyłby kosmos. A zresztą, jest opcja wychodzenia z miasta bez używania bram - tylko zdrowie się traci. O, i jest mod, który transformuje zamknięte miasta w miasta Morrowindowe - czyli zmienia wszystko w jedną, wielką lokację.

    Mod zwie się Open Cities - jedynym problemem w tym przypadku jest wydajność. Po zainstalowaniu OC gra może przycinać nawet na sprzęcie wyposażonym w dwurdzeniowy procesor i grafikę pokroju GF 9800GTX.

    Też fajne wyjście ze strony Bethesdy, które Todd w przypadku Obka wykorzystał niewiarygodnie, jeszcze bardziej niż twórcy TES3. Nie dość, że sklecił "lore" (ale to tak nazwijmy umownie) sprzeczne z elementarną logiką, (...)

    [ironia]Nie przesadzaj, znaczna część graczy nie przejmuje się lore czy logiką - w końcu Oblivion jest RPGiem.[/ironia]

  10. (...)

    Jakże dojrzała wypowiedź, świadcząca o niebywałym szacunku do gustu innych. "Skoro mi się coś nie podoba, to każdy kto ma inne zdanie na ten temat jest miłośnikiem sado-maso i w ogóle zboczeńcem".

    Nie ma to jak hipokryzja - najpierw twierdziłeś, że Oblivion bije Morrowinda na głowę (i że jest to prawda|jest to rzecz obiektywna) :

    Ale cóż, miliony graczy i w zasadzie wszystkie możliwe witryny internetowe/czasopisma komputerowe muszą się mylić, dając tej grze najwyższą notę...

    Problem z Oblivionem jest taki, jak z Falloutem 3 - wielu graczy po prostu na dźwięk tej nazwy zbierają się łzy w oczach, bo współczesny hit bije na głowę ich stare, dobre "klasyczne RPGi".

    A teraz nagle zmieniłeś poglądy i gadasz o guście. Interesujące.

    Oj zmienia całkowicie. Ogólnie masz 3 rzeczy do wyboru walisz mieczem, toporem, mieczem what ever, zarzucasz wroga tonami kul ognistych, lodowych, "piorunowych" what ever, albo bawisz się w złodzieja/mordercę.

    Podaj tytuł jednego RPGa w realiach fantasy, który oferowałby coś innego. No dawaj. Choć jeden. Jedziesz.

    Planescape Torment - grę dało się przejść, zabijając tylko kilka postaci. Poza tą grą - Fallout 1, 2 (znaczną część questów można było zaliczyć, odpowiednio rozmawiając), a także Fallout 3 (podobnie - niektóre zadania można wykonać na wiele sposobów, często bez rozlewu krwi). Odnośnie zaklęć - zgadzam się, chociaż niektóre z nich nie mają jakiegokolwiek praktycznego zastosowania (telekineza).

    (...)

    Hm, ciekawe co definiuje lore TES: TES IV czy Belutek? Hmm, ciężki zgryz...

    Jak to mawiają pewne małpy z gatunku homo sapiens sapiens: "facepalm".

    Lore TES definiują wszystkie gry z serii TES. Oblivion praktycznie zrywa z jakimkolwiek lore z TES I, TES II i TES III. To tak, jakbyś przeczytał dwie książki fantasy z danej serii, których akcja rozgrywa się w jakimś tam uniwersum, a w trzeciej okazałoby się, że, na przykład, świat wygląda zupełnie inaczej etc. To tak, jakby nagle w którejś z książek o Świecie Dysku okazało się, że Świat Dysku tak naprawdę jest okrągły, Ankh-Morpork nigdy nie istniało, a Śmierć od zawsze chodził w białej szacie i zabijał swoje ofiary pilnikiem do paznokci. TES IV praktycznie nie ma jakiegokolwiek lore.

    Pominę już wszelkiego rodzaju błędy logiczne (port w Cesarskim Mieście, który nie jest połączony z morzem etc.).

    Proszę bardzo, robiłem to już wiele razy w tym temacie, i nie chciało mi się po raz kolejny, ale na specjalne życzenie - proszę bardzo.

    Pierwszy argument - najważniejszy - bo level scalling mi się PODOBA. Tego nie trzeba argumentować, chyba że odczuwa się potrzebę barwnego uargumentowania dlaczego komuś smakują kanapki z szynką.

    Następnym razem napisz, że TOBIE się podoba, a nie, że jest "lepszy". Jest różnica pomiędzy "kanapki z serem są lepsze od kanapek z szynką", a "moim zdaniem/według mnie/whatever kanapki z serem są lepsze od kanapek z szynką". Opinia i fakt to NIE jest to samo.

    Drugi argument - gra do ostatnich chwil stanowi wyzwanie. Nie wiem jak inni gracze (casualowcy) mają, ale ja osobiście nie lubię gdy w pewnym momencie jestem tak silny w grze, że nie mam w niej co robić.

    W takim razie odpowiedz na pytanie - po co system statystyk, skoro i tak nie ma znaczenia, w jaki sposób rozwijam postać?

    Silna postać jest konsekwencją dobrego rozwoju postaci, a jednym z elementów RPG jest zasada akcja --> reakcja (w końcu to Role Playing - odgrywanie roli, a wczuwanie się w postać oznacza ponoszenie konsekwencji swoich działań). Nie chcesz, aby postać była bardzo silna? Inwestuj w mnożniki +1 i +2 albo spróbuj przejść cały wątek główny, będąc na trzecim poziomie. W przypadku level scalingu ja już wyboru nie mam - niezależnie co zrobię, gra i tak będzie tak samo łatwa.

    Trzeci argument - sto razy bardziej wolę natrafić na szklaną zbroję na zwykłym bandycie (których w końcu w grze spotyka się niewiele), niż poszukiwac jej po całym kontynencie, jak to miało miejsce w Morrowindzie. Mało tego, skompletowanie wszystkich częsci dla wojownika graniczyło z cudem - bo bez umiejętności złodziejskich bądź zastępujących je czarow nie dalo się do pewnych miejsc po prostu dotrzeć.

    Może po prostu wpiszesz sobie kod na szklaną zbroję?

    Najwyraźniej mylisz FPS z RPG (swoją drogą, nawet w FPSach dosyć często najlepsza broń/przedmioty są trudno dostepne, schowane w jakichś skrytkach etc.) - nie musisz mieć najlepszej zbroi, aby przejść wątek główny etc. (zapomniałem - z level scalingiem musisz) Nie masz czasu na szukanie tej zbroi? Gry RPG z reguły są przeznaczone dla osób cierpliwych, które chcą trochę czasu poświęcić na rozgrywkę, "zasłużyć" sobie na różne rzeczy etc., wczuć się w postać (stąd nazwa RPG - trudno się wczuć w postać, jeśli całe uniwersum się sypie i jest pełne sprzeczności) etc. Jeśli nie masz czasu na szukanie zbroi, nie interesuje cię wczuwanie się w postać, i masz gdzieś spójność świata, a od gry oczekujesz tylko akcji - sugeruję pograć w FPSa (inna rzecz, że nie wszystkie FPSy mają rozlatujące się, sklejone na szybko uniwersum, przykład - Halo).

    Czwarty argument - dzięki temu nie muszę się obawiać o stan growego portfela. Do szału doprowadzają mnie sytuacje, gdy "wspaniałym" łupem po zabiciu kilkudziesięciu przeciwników jest mniej niż 100 sztuk złota.

    Ok, w takim razie po co w grze w ogóle waluta, skoro tak czy owak masz tyle kasy, że możesz sobie kupić wszystko? Swoją drogą, zastanawia mnie, dlaczego nie narzekasz na to, że postać gracza nie jest nieśmiertelna - w końcu można umrzeć (I GRA JEZT FTEDY TRÓDNA!!!1one) albo nawet nie pokonać jakiegoś wroga.

    Skąd ten bandycki Khajit wytrzasnął swoją daedryczną zbroję - nie mój interes. Można to tłumaczyć na wiele sposobów - ot chociażby zabił we śnie podróżnika w nią uzbrojonego. Znalazł w jednej z wielu rozmieszczonych w Tamriel ruin. A co, tylko główny bohater ma prawo podróżować i się wzbogacać?

    No tak. Niezwykle rzadkie zbroje Daedryczne można znaleźć przy byle wędrowcu i w dowolnych ruinach. Skoro są one takie popularne i noszą je wszyscy marauderzy - to dlaczego są takie drogie? Ale racja, ekonomia też cię nie obchodzi (bo od tego głowa może rozboleć).

    Ale jak już napisałem, nie obchodzi mnie skąd on ta zbroję ma. Ważne że ma, bo w końcu nudzić się zaczynają opryszki w skórzanych kaftanach, których można zabić zwykłym plaskaczem po twarzy.

    Rozumiem zatem, że w twoim świecie wszyscy mają Ferrari (albo inny podobny samochód) - w końcu zwykły samochód też może się znudzić...

    Tak jak napisałem wcześniej - jeśli masz gdzieś spójność świata, odgrywanie roli, a od gry oczekujesz tylko akcji - sugeruję zagrać w FPSa.

    A co do flejmu - zgadzam się z Rankinem. Wcześniej nic nie pisałem na ten temat bo sam uczestnicze w dyskusji, i mógłbym być nieobiektywny i/lub oskarżony o korzystanie z pozycji moderatora celem nieuczciwego uciszania współdyskutantów.

    Jakiegokolwiek flame'u nie widzę - tzn. na razie nie zauważyłem jakichś bluzgów, i póki co nie mam zamiaru zniżać się do poziomu przeciętnego homo sapiens sapiens.

  11. A mi się wątek główny podobał. Zamykanie kolejnych Wrót Otchłani było fajne, bo miało specyficzny klimat.

    Według mnie wątek główny należy do jednej z (liczba sześciocyfrowa) historii, w których chodzi o... Uwaga... Ratowanie świata

    małp

    ludzkości/inne ekstremalnie wyeksploatowane rzeczy. To, co mnie najbardziej raziło, to zaufanie wszystkich postaci do postaci gracza i "epickie" bitwy z udziałem kilkunastu NPC (sic!). Skoro silnik nie pozwala na renderowanie kilkuset postaci jednocześnie, to po co w ogóle tworzyć takie wielkie "batalie"?

    Jeśli o zamykanie bram od Otchłani chodzi - mnie to po prostu nudziło, za każdym razem wchodzi się do świata, który wygląda praktycznie tak samo jak poprzedni fragment Otchłani ukryty za innymi wrotami.

    Ale widać niektórzy po grze która ma "Otchłań" w tytule spodziewali się rozdawania ulotek klubu nocnego o takiej nazwie...

    Istnieje takie coś jak metafora - stworzonko to czasem żyje sobie w tytule, nadając mu drugie znaczenie. Otchłań równie dobrze mogła by się odnosić do upadającego Cesarstwa (upadek moralny? Cesarstwo rozrywane przez bunty? Inwazja z Akaviru?), działalności samego Mehrunesa (a nie jego domeny), kryzysu ekonomicznego (głód etc.) i wielu innych rzeczy.

    No tak, ale drugie dno nie jest "nextgenowe" i lubią je tylko "hardcorowcy".

    AI w walce było dopracowane, bo przeciwnik blokował ciosy, robił uniki, wyprowadzał ataki i zmieniał uzbrojenie (łuk/bron do walki w zwarciu/magia). Stosował ataki specjalne (np półobrót ostrzem, kończący się naszym powaleniem).

    Racja, ale z drugiej strony bardzo łatwo było wyciągać przeciwników pojedynczo z danego pomieszczenia (bo na przykład stojący sobie bandyta nie zauważał strzały wbitej w klatkę piersiową kompana), poza tym zmienianie uzbrojenia nie zawsze działa tak, jak powinno - często zdarza się, że łucznik zmienia broń na sztylet, oddala się od gracza na kilka metrów, po czym... Zaczyna szarżować. Ogółem jednak AI jest całkiem dobre.

    Ale cóż, miliony graczy i w zasadzie wszystkie możliwe witryny internetowe/czasopisma komputerowe muszą się mylić, dając tej grze najwyższą notę...

    Nie wiem jak ty, ale ja mam coś takiego jak "własny gust" - jeśli gra mi się nie podoba, to mi się nie podoba, niezależnie od tego, co twierdzą recenzenci, gracze i reszta homo sapiens sapiens - podobnie w przypadku gier, które mi się podobają - to, czy ktoś lubi daną grę, czy nie, jest kwestią indywidualną, wynikającą z upodobań, doświadczeń etc. danego osobnika.

    W przypadku oceniania gry nie można się pomylić, nie można też mieć racji - dla mnie Fallouty 1 i 2 są praktycznie niegrywalne i pozbawione klimatu, dla kogoś innego mogą to być gry ponadczasowe, z których postapokaliptyczna atmosfera wylewa się z monitora. Oczywiście można wysuwać argumenty/fakty, które mogą przemawiać zarówno za tym, że gra to crap, jak i tym, że jest to hit, w którego będzie się grało za kilka lat, ale mimo wszystko ostateczna ocena gry jest kwestią indywidualną.

    Problem z Oblivionem jest taki, jak z Falloutem 3 - wielu graczy po prostu na dźwięk tej nazwy zbierają się łzy w oczach, bo współczesny hit bije na głowę ich stare, dobre "klasyczne RPGi".

    A bije, bo... Recenzenci/gracze/inne małpy z gatunku homo sapiens sapiens tak sobie powiedziały? Nie da się obiektywnie stwierdzić, że jakaś gra jest lepsza od innej - dla mnie Bioshock to gniot, w którego praktycznie nie da się grać, a takie pecetowe Halo 2 (które zbierało oceny pokroju 6, 7 /10) jest od niego nieporównywalnie lepsze.

    Ale rozumiem - jeśli tobie jakaś gra się podoba, to jest to osąd w pełni obiektywny, a jeśli komuś się nie podoba - to nie ma racji. Bo w końcu tylko i wyłącznie twój gust jest tym Jedynym, Prawdziwym etc. (ewentualnie gust (jakaś tam liczba) przedstawicieli homo sapiens sapiens)

    Jakby Obek był taki kiepski to nikt by nie przykładał takiej wagi żeby go skrytykować. Kaszanek jest mnóstwo, i widzieliście kiedyś żeby powstawały na tym forum tematy dla ludzi chcących o nich dyskutować?

    Proste - gra ma sporo fanów, co z kolei oznacza, że dużo oni o grze rozmawiają, przez co pojawiają się także krytycy. Dosyć spora ilość fanów/krytyków tej gry prawdopodobnie spowodowana jest jej popularnością oraz tym, że ma ona sporo zalet, ale równie dużo wad (fanom owe wady nie przeszkadzają, z kolei dla krytyków owe zalety bledną w porównaniu z wadami - kwestia gustu).

    Czasem takie smęty jak w cytacie są zabawne

    Ja bym powiedział dokładnie to samo o Twoim poście. Wypisujesz po prostu standardowe zarzuty stawiane Oblivionowi, które nie mają pokrycia. Level scalling jest jak najbardziej zaletą tej gry.(...)

    Raczysz uzasadnić, przytoczyć może jakiś (O zgrozo!) argument?

    Po pierwsze, i najważniejsze - level scaling doprowadza do skrajnie absurdalnych sytuacji. Pancerze szklane i Daedryczne, które według lore są ekstremalnie rzadkie, w Oblivionie są noszone przez każdego bandytę/maraudera (o ile gracz ma odpowiedni poziomie) - skoro stać ich na takie pancerze, to dlaczego w ogóle trudzą się takim "ryzykownym" zawodem? Wystarczy sprzedać taki Daedryczny pancerz i już można sobie kupić małą wioskę. Poza tym - na wyższych poziomach strażnicy nie mają szans w starciu z Daedrami, potworami i bandytami - dlaczego w takim razie miasta nie zostały jeszcze zajęte przez owe bestie/innych przeciwników? Przypomina, że Oblivion to (w założeniach) gra RPG/cRPG, w której spójność stworzonego świata (i samo uniwersum ogółem) powinna być jednym z najważniejszych elementów gry.

    Po drugie - level scaling powoduje, że poziom postaci nie ma jakiegokolwiek znaczenia. Poziom postaci, statystyki Umiejętności, Atrybutów etc. są tylko dla ozdoby - niezależnie od tego, jak bardzo się starasz, czy trenujesz, czy nie, gra nie stanie się łatwiejsza. Zdobywanie nowych poziomów nie jest nagradzane - odpada bardzo ważny aspekt RPG.

    Po trzecie - monotonia. Po jednokrotnym przejściu gry wiadomo, że od tego a tego poziomu gracz będzie się posługiwał taką a taką bronią (na przykład srebrną - bo to najlepsza broń dostępna na danym poziomie), od tego poziomu będą tacy przeciwnicy etc.

    Zalety? Postać nie staje się czołgiem - odpowiednie rozwijanie alter-ego gracz nie jest nagrodzone. Jeśli ktoś gra bez level scalingu i nie chce, aby postać stała się niepokonana - wystarczy wybierać mnożniki +1/+2 przy awansie. Jeśli ktoś gra z level scalingiem, ale chce, aby efekty rozwijania postaci były widoczne - trudno, musi pogodzić się z tym, że postać i tak będzie mogła co najwyżej dorównać wrogom.

    Przy okazji - w Falloucie 3 level scaling został częściowo ograniczony - ciekawe dlaczego? W końcu masa (recenzenci/gracze) nie może się mylić, prawda?

    To by było na tyle, jeśli chodzi o "pokrycie" (uargumentowanie) zarzutów dotyczących level scalingu. Domyślam się, że jesteś w stanie "pokryć" twierdzenie, że level scaling w Oblivionie jest dobrym rozwiązaniem? O pozostałych wadach (wyrzucone za okno lore <piersi u Argionianek? Umiarkowany lasek wokół IC zamiast gęstej dżungli?!>, bezsensowne uproszczenia w porównaniu do poprzedniej części gry <brak broni drzewcowej, brak podziału na długie i krótkie ostrza, tylko jeden rodzaj wytrycha/młotka płatnerskiego, płytkie dialogi etc.>) nawet nie chcę wspominać.

    Od razu zaznaczę, że w Obliviona gra mi się całkiem przyjemnie, gra podoba mi się o wiele bardziej, niż Morrowind, jednak szlag mnie trafia, kiedy widzę, że ktoś wysuwa argumenty na poziomie "bo tak i już/bo ja tak powiedziałem". Oczywiście level scaling może się niektórym podobać, ale, na litość (tutaj wstaw nazwę twojego ulubionego bóstwa) jeśli już ktoś wysuwa takie stwierdzenie, to niech je uargumentuje, a nie pisze "jest lepszy" i koniec.

  12. (...)

    Nie, nie da się. Po prostu pora zacząć nosić ze sobą wodę i jedzenie. Większośc ludzi zaczyna dzień od śniadania nie dlatego, że tak mu kazali rodzice, tylko że jest głodny.

    W "ril lajfie" nie trzeba jeść śniadania co 30 minut, ale raz na 24 godzin (posiłek średnio co jakieś 5, 6 godzin), więc wykonywanie tej czynności w Falloucie 3, gdzie doba ma tylko (o ile mnie pamięć nie myli) 48 minut, może być nieco uciążliwe.

    (...)i tak dzień w dzień chodzić po iguanę i do kibla po łyka wody robi się bardzo szybko męczące niestety. No i wiąże się z tym mankamentem pytanie: Da się jakoś akurat ten moduł wyłączyć? Bo po kilku godzinach potrafi już mocno zirytować człowieka ;)

    Jeśli nie da się tego wyłączyć, to można spróbować to obejść. Istnieje odpowiednia komenda, która wydłuża dobę/spowalnia upływ czasu w grze, dzięki czemu nie będzie trzeba tak często się posilać. Aby zastosować kod, należy wejść do konsoli (bodajże tylda ~) i wpisać:

    set timescale to 15

    Domyślna wartość dla upływu czasu w grze to 30 (czyli 1 minuta w "ril lajf" = 30 minut w grze), wpisanie tej komendy spowoduje dwukrotne spowolnienie czasu w grze - doba będzie miała 96 minut, zatem postać będzie musiała rzadziej sięgać po puszkę z konserwą. Wprowadzenie mniejszej wartości niż 15 spowoduje jeszcze większe spowolnienie czasu w grze.

    Co do dziwactw nowego Fallouta, to o ile można częściowo zgodzić się z bezsensem walającego się jedzenia (tyle, że to są same impregnaty - pure, suchary, ciastka)(...)

    Jakby się tak zastanowić - nawet w czasach głodu jedzenie, które świeci się na zielono i jest naszpikowane radami, nie powinno cieszyć się zbyt dużą popularnością.

    Co do pancerzy wspomaganych - jeśli są we właściwy sposób konserwowane, naprawiane etc., to zapewne mają szansę przetrwać kilkaset lat we w miarę dobrym stanie - trudno coś na ten temat powiedzieć, nie znając dokładnych specyfikacji technicznych tego małpiego wynalazku.

×
×
  • Utwórz nowe...