13 lipca 2009 roku
W poprzednim odcinku...
Dwanaście osób zdecydowało się wziąć udział w, jak sądzą, teleturnieju SHOW. Podczas rejsu statkiem zaczynają się poznawać. Gdy znajdują się na wyspie wszystko zaczyna się komplikować. W chatce, gdzie spędzą dziesięć tygodni, odezwał się głos, który wyjaśnił im, że miejsce, w którym się znaleźli będzie ich domem. Tutaj przeżyją straszne przygody. Nikt nie będzie miał możliwości opuszczenia domu do czasu, aż znajdą tajemnicze drzwi. Głos powiadomił ich również, że przeżyje tylko sześć osób. To one wyjdą poza ściany domu.
Po tym jak głos umilkł więźniowie teleturnieju zaniemówili. Na ich twarzach rysował się strach. Nikt nie wiedział czy słowa, które usłyszeli mają być brane na poważnie. Niektórzy myśleli, że to żart. Uważali, że ktoś chce ich przestraszyć. Jednak nie musieli długo czekać na wyjaśnienie tej zagadki...
Po kilku minutach uczestnicy zaczęli rozmawiać. Byli przerażeni, że każde wyjście i okna zostały zablokowane. Obawiali się też zbliżającej się nocy. Nie wiedzieli gdzie będą spali i czy coś nie przytrafi im się podczas snu. Jednak, aby pójść spać trzeba było znaleźć jakieś odpowiednie do tego miejsce. Było to niemożliwe, bo otaczał ich tylko salon i kuchnia. Znajdowały się tu co prawda drzwi i schody, jednak te pierwsze były zamknięte, a schody blokowały kraty. Jeden z mężczyzn o imieniu David podszedł do lodówki. Otworzył ją i zawołał:
- Ona jest pusta! Co my teraz będziemy jedli?
- Oni chcą nas zagłodzić! - dodała Jessica.
- Tobie się to przyda gruba świnio! - krzyknęła Cate - dziewczyna od paznokci.
- Coś ty powiedziała dziwko?! - zareagowała Jessica, po czym rzuciła się w stronę dziewczyny.
- Spokojnie - zakrzyknął David - krzykami i kłótniami nic nie osiągniemy. Gdyby chodziło im o to, abyśmy umarli z głodu, to nie mówiliby, że potrwa to dziesięć tygodni. Nikt nie jest w stanie wytrzymać aż tylu tygodni bez jedzenia. Więc uspokójmy się.
- Łatwo ci mówić! - odparła Cate.
- Coś czuję, że będziemy musieli zdobyć jedzenie. - wtrącił Jack Cross.
- Ciekawe tylko jak? - odparł David.
Nagle rozległ się hałas. Wszyscy spojrzeli w kierunku schodów, gdyż stamtąd dobiegał hałas. Oczom uczestników ukazał się obraz rozsuwających się krat, które grodziły wejście na górę. Mimo iż droga na górę została otwarta nikt nie ośmielił się pójść ich śladami. Każdy obawiał się, co czeka ich na górze. Wtedy odezwał się David:
- Tam coś jest!
Rzeczywiście, na pierwszym stopniu schodów leżała kartka. David podniósł ją i wrócił do kuchni. Po kilku chwilach zaczął odczytywać treść z kartki:
"Wiemy, że nie łatwo jest przeżyć 10 tygodni bez jedzenia. Dlatego też mamy dla Was wspaniałą nowinę. W piwnicy, do której drzwi znajdują się obok schodów, znajduje się pomieszczenie pełne jedzenia. Jednak jak już zapewne wiecie owe drzwi są zamknięte. Klucz do nich musi znaleźć i zdobyć tylko jedna osoba. Znajduje się on na pierwszym piętrze, do którego prowadzą schody. Kto ma pójść po klucz? Sami zadecydujcie. Jeżeli nikt nie zdecyduje się w przeciągu 5 minut, wtedy zginie jedna osoba. Nawet nie zorientujecie się jak do tego doszło. Czas start!
Miłej zabawy
SHOW
PS Nikt nie może przechodzić przez kraty jeżeli nie zostanie mu to przydzielone. Można to uczynić w niektórych sytuacjach. Jakich? Przekonacie się sami dzięki metodzie prób i błędów. Jeżeli nie traficie na odpowiedni moment wtedy osoba, która przejdzie pożałuje swojego czynu."
Po przeczytaniu wiadomości z szeregu wyszedł podpity Martin Candle:
- Ja pójdę! - zawołał. Na nic wam się tu nie przydam, a ktoś musi to zrobić. Jestem gotowy!
- W takim razie powodzenia - odrzekł David
Martin podszedł do schodów. Przed pierwszym krokiem odwrócił się do uczestników, po czym zaczął podążać ku górze. Gdy przekroczył czwarty stopień kraty ponownie się zamknęły. Candle nie miał już odwrotu. Musiał iść na pierwsze piętro. Tymczasem na dole wszyscy usiedli na kanapach oczekując powrotu Martina. David wpadł na pomysł, aby zrobić coś w celu lepszego zapoznania się. Każdy miał powiedzieć co nieco o sobie. Tak też się stało. Pierwszy zaczął David:
- Nazywam się David Lee. Jestem pracownikiem banku... byłem pracownikiem banku.
Następnie odzywały się kolejne głosy:
- Jestem Robert Sean. Na wolności byłem prezesem firmy budowlanej. Jestem mężem siedzącej obok Suzy.
- Witajcie - odpowiedziała Suzy.
- A ja jestem Tom Zaleski. Jestem pracownikiem szpitala. Pracuje jako ginekolog.
- Nazywam się Mary Glover. Wole nie mówić o swoim życiu.
- Jessica Moos. Jestem byłą piosenkarką zespołu OCTAVIA. Może słyszeliście o nas?
- Ja słyszałam - odezwała się Helen - Witajcie jestem Helen Zen. A to mój mąż Matt i córeczka Emile.
- Nazywam się Jack Cross. Mam przyrodniego brata, który siedzi w więzieniu. Nie utrzymuję z nim kontaktu. To tyle.
- Teraz pora na ciebie Cate - rzekł David.
- Ale macie zabawę ludzie. Nic głupszego w życiu nie robiłam. Jestem Cate, dla przyjaciół Caty, ale tu nie widzę takich więc mówcie do mnie Cate. Ha...
Rozmowa trwała bardzo długo. Gdy ostatnia z osób opowiedziała o sobie Martin jeszcze nie wrócił. Wszyscy zaczęli się martwić. Nagle odezwał się głos, który wcześniej witał ich w domku:
- Jedna z osób musi iść na górę. Tą osobą będzie Jack Cross. Masz minutę na przejście przez kraty.
Jack nie czekał i poszedł na górę. Po pół godziny na dole uczestnicy usłyszeli głos Martina. Krzyczał w niebogłosy. Wydawało się, że dzieje mu się krzywda. Nagle głos ucichł, a kraty się otworzyły. David, a za nim Tom, Robert i Matt pobiegli na górę. Tam znaleźli Martina leżącego w kałuży krwi i klęczącego nad jego zwłokami Jacka trzymającego w ręku tasak ubrudzony krwią. David i inni byli przekonani, że Martin został zabity przez Jacka. Nie zastanawiając się i trzymając go mocno wyprowadzili na dół. Gdy David chciał wrócić kraty się zamknęły. Nie pozostało więc nic innego jak wypytać Jacka o to, co się stało na górze:
- Dlaczego go zabiłeś!
- To nie ja, przysięgam!
- Wszystko wskazuje na to, że ty! Nie kłam. Dlaczego to zrobiłeś!
- Wszystko wyjaśnię. Ale wiedzcie, że nie ja zabiłem Martina!
- Czekamy na wyjaśnienia.
- Zaczęło się już na samym początku. Wszedłem na górę. Na stoliku przy pierwszych drzwiach leżał tasak. Pomyślałem sobie, że wezmę go dla obrony. Bardzo się bałem. Nagle zobaczyłem, że drzwi na końcu korytarza są uchylone. Mimo ogromnego strachu zbliżyłem się do nich i nagle usłyszałem krzyk. Wszedłem do pokoju. Tam na podłodze leżał Martin. Został pocięty nożem. Jednak jeszcze żył. Pomyślałem, że wyciągnę go na korytarz i jakoś pomogę. Nagle usłyszałem kroki. Postanowiłem się schować. Nie zdążyłem. Weszliście na górę. Potem wiecie co się działo.
- Nie wiesz kto mógł to zrobić?
- Nikogo nie było na górze.
- Kurde. A więc to, co mówił nam głos jest prawdą. Tylko sześć osób wyjdzie z domu. Jeszcze cztery osoby umrą. Śmierć czai się wszędzie. Co my teraz zrobimy?
- Musimy walczyć z tym psychopatą. Trzeba trzymać się razem, wtedy będzie mu trudniej nas zabić.
David przypomniał sobie o kluczu do piwnicy:
- Masz klucz? ? zapytał Jacka
- Mam! Wyjąłem z dłoni Martina.
- Myślę, że to przez ten klucz został zabity. Teraz nawet nie wiemy co się dzieje z jego ciałem.
- Otwierajcie piwnicę - rzekł Matt
- Spokojnie. Pamiętaj Jack. Będę miał cię na oku.
Oskarżony uśmiechnął się w dziwny sposób. Tymczasem David wziął od niego klucz, po czym podszedł do drzwi od piwnicy.
- Jesteście gotowi? Nie wiemy co się tam czai. Może to kolejna pułapka?
- Nie dowiemy się jeśli nie otworzysz! - mówi Robert.
- To jedziemy. - mówi David
Lee wkłada klucz do drzwi. Już go przekręcał, kiedy zza drzwi dobiegł straszliwy dźwięk. Trudno było go opisać. Przypominał ludzki krzyk, a zarazem płacz. Potem dało się słyszeć kroki. Nikt nie wiedział co się dzieje za drzwiami. Mimo wszystko David otworzył drzwi...
KONIEC odcinka 1x02
ODCINEK 3 ''PIWNICA''
13 lipca 2009 roku
W poprzednich odcinkach...
Gdy pierwszy z uczestników umiera, w nie do końca wiadomy sposób, grupa ludzi przekonała się, że to, o czym mówił głos nie jest żartem. Od teraz wiedzą, że dom opuści tylko sześć osób. Po wykonaniu pierwszego zadania, którego ofiarą padł Martin Candle drużyna otrzymuje klucz do piwnicy, gdzie (jak powiedział głos) znajduje się jedzenie. David pomimo dziwnych dźwięków dobiegających zza drzwi, postanawia je otworzyć.
David przekręca kluczyk. Wszyscy byli przerażeni dobiegającym z piwnicy dźwiękiem. Gdy Lee złapał klamkę zwrócił się do pozostałych:
- Czy na pewno tam wchodzimy?
- Jeżeli mogę coś powiedzieć - mówi Emile Zen - chciałabym zostać tutaj ze swoim mężem i córeczką.
- Dobrze. Musicie opiekować się swoją pociechą - mówi David. Ktoś jeszcze? - dodaje.
- Moja żona powinna zostać. - mówi Robert Sean.
- Oczywiście. Według mnie powinna pójść połowa. Cztery osoby już zostają. Jeszcze jedna osoba. Kto chce zostać tutaj?
- Ja zostanę - odzywa się Jack Cross.
- O nie Jack. Ciebie będziemy mieli na oku w piwnicy. - odpowiada David. Kto jeszcze chce zostać? Ostatnia szansa.
- Kim jesteś żeby nam dyktować!? - wtrąca Cate Avery.
- Zamknij się prostacka damo! - krzyczy Jessica. On przynajmniej myśli! Ja idę!
- Czy ktoś chce zostać czy już wszyscy idą? - pyta ponownie David
- Ja zostanę! - odzywa się Cate.
- Tchórz cię obleciał zdziro co? - mówi Jessica
- Spadaj otyła żmijo!
- Uspokójcie się do cholery! Cate zostajesz. Ja, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica idziemy do piwnicy. A reszta zostaje z Cate.
- Uważajcie na siebie. - mówi Suzy Sean.
Po tej rozmowie David pociąga za klamkę. Podczas dokonywania wyboru tajemniczy, straszny dźwięk zamilkł. Dzięki temu Lee odważniej otworzył drzwi. Wewnątrz nic nie było widać jednak na ścianie wisiało dziesięć latarek. Każda z osób, która zdecydowała się iść do piwnicy dostała po jednej. Każdy z polecenia Davida zobaczył czy jego latarka działa. Żadna nie sprawiła najmniejszego problemu. Związku z tym sześciu odważnych zapaliło swoje latarki i powoli, wężykiem schodzili po schodach w dół. Uczestnicy SHOW, którzy zostali w salonie trzymali drzwi. Jednak gdy ich koledzy zniknęli w głębinach piwnicy puścili je. Te powoli się zamykały, aż w końcu zatrzasnęły się zupełnie. Osoby z salonu poszły na kanapy.
Tymczasem w piwnicy znajdowali się David, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica. Bardzo powoli schodzili po schodach, aż znaleźli się na płaskim gruncie. David postanowił poszukać włącznika światła. Poprosił również Toma i Roberta, aby trzymali i nie pozwolili oddzielić się Jackowi. David nadal bowiem uważał, że to on zabił Martina. Nagle światło się zapaliło:
- Kto zapalił światło? - pyta David
- Nie ty? - odpowiada pytająco Jack
- Nie. Przecież samo się nie zapaliło. - mówi David
- O Boże! Chcesz powiedzieć, że ktoś tu jest? - pyta przerażona Jessica.
- Nie powiedziałem tego. - odpowiada David.
- Myślę, że światło jest na czujnik i samo się zapala. - wtrąca Robert.
- Pewnie tak jest. Zajmijmy się szukaniem jedzenia. Miało być go pełno, a jak na razie nic nie widzę.
- Ta piwnica jest ogromna. Na pewno gdzieś są tu świeże produkty. - mówi Jessica.
- Chyba musimy się rozdzielić. Związku z tym, że jest nas sześcioro podzielimy się na dwie, trzyosobowe grupy. Zgadzacie się? - pyta David
- Chyba nic lepszego nie wymyślimy - odzywa się Tom
- To zrobimy tak: ja, Jessica i Jack pójdziemy w lewą, a wy w prawą stronę. Potem się tu spotkamy i pójdziemy prosto. Do dzieła!
Uczestnicy podzielili się na dwie grupy i tak jak powiedział David poszli w swoje strony. Tymczasem w salonie zegar wybił godzinę dwudziestą trzecią trzydzieści. Uczestnicy byli już zmęczeni. Nie było jednak miejsca na sen. Woleli nie spać, niż leżeć na betonie. Nikt bowiem nie przyzwyczaił się jeszcze do warunków jakie panowały w chatce. Obawiano się również czy coś nie stanie się im podczas snu. Nagle jednak odezwał się tajemniczy głos. Brzmiał inaczej niż poprzednio:
- Witajcie. Widzę, że jest was mniej. Związku z tym, że nie poszliście do piwnicy, tylko zostaliście tutaj mam dla was nagrodę.
Nagle kraty się rozsunęły, a głos kontynuował wypowiedź:
- Możecie iść na górę. Każdy ma przypisany pokój. Plakietki z waszymi imionami i nazwiskami wiszą na drzwiach, któregoś z pokoi. Tam macie się udać. W każdym pokoju znajduje się wygodne łóżko i lodóweczka z przekąskami. Nie próbujcie żadnych sztuczek, bo skończy się to źle. Jeden pokój jest zamknięty. Nie macie prawa do niego wchodzić. Możecie już iść. Miłej nocy...
Głos skończył mówić. Wszyscy udali się w stronę schodów. Gdy ostatnia osoba przeszła przez kratę, ta o dziwo się nie zamknęła. Każdy z uczestników wszedł do wyznaczonego pokoju.
W piwnicy Jack, David i Jessica szukali jedzenia. Nagle usłyszeli ten sam dźwięk, który wydobywał się przed wejściem do piwnicy. Cała trójka się przeraziła. Jednak po chwili dźwięki ucichły, a trójka kontynuowała podróż. Nagle jednak ktoś zaczął krzyczeć. Był to inny dźwięk od tego wcześniejszego:
- Co to miało być? - pyta z przerażeniem Jessica.
- Czy to nie ktoś z tamtej drużyny? - pyta Jack
- Musimy wrócić! - krzyczy Jessica
- No dobra wracamy! Nie możemy pozwolić, aby coś się im stało. - mówi David.
Trójka wracała do punktu wyjścia. Po kilku minutach zaczęli iść w stronę, gdzie podążała druga grupa. Chwilę potem się spotykają, ponieważ tamta grupa też wracała do punktu wyjścia:
- Co się wam stało? - pyta David
- Nam? Nic. Ja miałem zapytać się oto samo was. - mówi Tom
- Co to był za krzyk? - pyta David. Gdyby dobiegał z góry - dodaje ? to byśmy się nie zastanawiali tylko poszli zobaczyć co się tam dzieje.
- Ten krzyk dobiegał raczej z piwnicy. - mówi Robert
- Mówiłam, że ktoś tu jest! - krzyczy Jessica.
- Cicho! Słyszycie? - mówi David
Rzeczywiście, dało się słyszeć pewne rozmowy, które zostały przerwane przez ogromny krzyk. Tym razem dobiegał on z góry. Było pewne, że tym, którzy zostali w salonie coś się dzieje.
- Szybko musimy im pomóc! - krzyczy David
Wszyscy biegli ile sił w nogach na górę. W salonie nikogo nie było. Tom jednak ujrzał, że kraty są otwarte. Wszyscy pobiegli na górę. Każdy pokój był otwarty, ale nikogo nie było w ich środku.
- Co tu się stało? - pyta Mary
- Coś złego. Gdzie są wszyscy? - pyta przerażona Jessica.
- Ludzie. W co my się wpakowaliśmy...
KONIEC odcinka 1x03. KOLEJNY JUŻ ZA OKOŁO TYDZIEŃ. Zapraszam do komentowania tego i poprzednich odcinków.
- Czytaj dalej...
- 2 komentarze
- 294 wyświetleń