Skocz do zawartości

skawalker

Forumowicze
  • Zawartość

    192
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez skawalker

  1. skawalker
    ODCINEK 2 ''ŚMIERĆ CZAI SIĘ WSZĘDZIE''
    13 lipca 2009 roku
    W poprzednim odcinku...
    Dwanaście osób zdecydowało się wziąć udział w, jak sądzą, teleturnieju SHOW. Podczas rejsu statkiem zaczynają się poznawać. Gdy znajdują się na wyspie wszystko zaczyna się komplikować. W chatce, gdzie spędzą dziesięć tygodni, odezwał się głos, który wyjaśnił im, że miejsce, w którym się znaleźli będzie ich domem. Tutaj przeżyją straszne przygody. Nikt nie będzie miał możliwości opuszczenia domu do czasu, aż znajdą tajemnicze drzwi. Głos powiadomił ich również, że przeżyje tylko sześć osób. To one wyjdą poza ściany domu.
    Po tym jak głos umilkł więźniowie teleturnieju zaniemówili. Na ich twarzach rysował się strach. Nikt nie wiedział czy słowa, które usłyszeli mają być brane na poważnie. Niektórzy myśleli, że to żart. Uważali, że ktoś chce ich przestraszyć. Jednak nie musieli długo czekać na wyjaśnienie tej zagadki...
    Po kilku minutach uczestnicy zaczęli rozmawiać. Byli przerażeni, że każde wyjście i okna zostały zablokowane. Obawiali się też zbliżającej się nocy. Nie wiedzieli gdzie będą spali i czy coś nie przytrafi im się podczas snu. Jednak, aby pójść spać trzeba było znaleźć jakieś odpowiednie do tego miejsce. Było to niemożliwe, bo otaczał ich tylko salon i kuchnia. Znajdowały się tu co prawda drzwi i schody, jednak te pierwsze były zamknięte, a schody blokowały kraty. Jeden z mężczyzn o imieniu David podszedł do lodówki. Otworzył ją i zawołał:
    - Ona jest pusta! Co my teraz będziemy jedli?
    - Oni chcą nas zagłodzić! - dodała Jessica.
    - Tobie się to przyda gruba świnio! - krzyknęła Cate - dziewczyna od paznokci.
    - Coś ty powiedziała dziwko?! - zareagowała Jessica, po czym rzuciła się w stronę dziewczyny.
    - Spokojnie - zakrzyknął David - krzykami i kłótniami nic nie osiągniemy. Gdyby chodziło im o to, abyśmy umarli z głodu, to nie mówiliby, że potrwa to dziesięć tygodni. Nikt nie jest w stanie wytrzymać aż tylu tygodni bez jedzenia. Więc uspokójmy się.
    - Łatwo ci mówić! - odparła Cate.
    - Coś czuję, że będziemy musieli zdobyć jedzenie. - wtrącił Jack Cross.
    - Ciekawe tylko jak? - odparł David.
    Nagle rozległ się hałas. Wszyscy spojrzeli w kierunku schodów, gdyż stamtąd dobiegał hałas. Oczom uczestników ukazał się obraz rozsuwających się krat, które grodziły wejście na górę. Mimo iż droga na górę została otwarta nikt nie ośmielił się pójść ich śladami. Każdy obawiał się, co czeka ich na górze. Wtedy odezwał się David:
    - Tam coś jest!
    Rzeczywiście, na pierwszym stopniu schodów leżała kartka. David podniósł ją i wrócił do kuchni. Po kilku chwilach zaczął odczytywać treść z kartki:
    "Wiemy, że nie łatwo jest przeżyć 10 tygodni bez jedzenia. Dlatego też mamy dla Was wspaniałą nowinę. W piwnicy, do której drzwi znajdują się obok schodów, znajduje się pomieszczenie pełne jedzenia. Jednak jak już zapewne wiecie owe drzwi są zamknięte. Klucz do nich musi znaleźć i zdobyć tylko jedna osoba. Znajduje się on na pierwszym piętrze, do którego prowadzą schody. Kto ma pójść po klucz? Sami zadecydujcie. Jeżeli nikt nie zdecyduje się w przeciągu 5 minut, wtedy zginie jedna osoba. Nawet nie zorientujecie się jak do tego doszło. Czas start!
    Miłej zabawy
    SHOW
    PS Nikt nie może przechodzić przez kraty jeżeli nie zostanie mu to przydzielone. Można to uczynić w niektórych sytuacjach. Jakich? Przekonacie się sami dzięki metodzie prób i błędów. Jeżeli nie traficie na odpowiedni moment wtedy osoba, która przejdzie pożałuje swojego czynu."
    Po przeczytaniu wiadomości z szeregu wyszedł podpity Martin Candle:
    - Ja pójdę! - zawołał. Na nic wam się tu nie przydam, a ktoś musi to zrobić. Jestem gotowy!
    - W takim razie powodzenia - odrzekł David
    Martin podszedł do schodów. Przed pierwszym krokiem odwrócił się do uczestników, po czym zaczął podążać ku górze. Gdy przekroczył czwarty stopień kraty ponownie się zamknęły. Candle nie miał już odwrotu. Musiał iść na pierwsze piętro. Tymczasem na dole wszyscy usiedli na kanapach oczekując powrotu Martina. David wpadł na pomysł, aby zrobić coś w celu lepszego zapoznania się. Każdy miał powiedzieć co nieco o sobie. Tak też się stało. Pierwszy zaczął David:
    - Nazywam się David Lee. Jestem pracownikiem banku... byłem pracownikiem banku.
    Następnie odzywały się kolejne głosy:
    - Jestem Robert Sean. Na wolności byłem prezesem firmy budowlanej. Jestem mężem siedzącej obok Suzy.
    - Witajcie - odpowiedziała Suzy.
    - A ja jestem Tom Zaleski. Jestem pracownikiem szpitala. Pracuje jako ginekolog.
    - Nazywam się Mary Glover. Wole nie mówić o swoim życiu.
    - Jessica Moos. Jestem byłą piosenkarką zespołu OCTAVIA. Może słyszeliście o nas?
    - Ja słyszałam - odezwała się Helen - Witajcie jestem Helen Zen. A to mój mąż Matt i córeczka Emile.
    - Nazywam się Jack Cross. Mam przyrodniego brata, który siedzi w więzieniu. Nie utrzymuję z nim kontaktu. To tyle.
    - Teraz pora na ciebie Cate - rzekł David.
    - Ale macie zabawę ludzie. Nic głupszego w życiu nie robiłam. Jestem Cate, dla przyjaciół Caty, ale tu nie widzę takich więc mówcie do mnie Cate. Ha...
    Rozmowa trwała bardzo długo. Gdy ostatnia z osób opowiedziała o sobie Martin jeszcze nie wrócił. Wszyscy zaczęli się martwić. Nagle odezwał się głos, który wcześniej witał ich w domku:
    - Jedna z osób musi iść na górę. Tą osobą będzie Jack Cross. Masz minutę na przejście przez kraty.
    Jack nie czekał i poszedł na górę. Po pół godziny na dole uczestnicy usłyszeli głos Martina. Krzyczał w niebogłosy. Wydawało się, że dzieje mu się krzywda. Nagle głos ucichł, a kraty się otworzyły. David, a za nim Tom, Robert i Matt pobiegli na górę. Tam znaleźli Martina leżącego w kałuży krwi i klęczącego nad jego zwłokami Jacka trzymającego w ręku tasak ubrudzony krwią. David i inni byli przekonani, że Martin został zabity przez Jacka. Nie zastanawiając się i trzymając go mocno wyprowadzili na dół. Gdy David chciał wrócić kraty się zamknęły. Nie pozostało więc nic innego jak wypytać Jacka o to, co się stało na górze:
    - Dlaczego go zabiłeś!
    - To nie ja, przysięgam!
    - Wszystko wskazuje na to, że ty! Nie kłam. Dlaczego to zrobiłeś!
    - Wszystko wyjaśnię. Ale wiedzcie, że nie ja zabiłem Martina!
    - Czekamy na wyjaśnienia.
    - Zaczęło się już na samym początku. Wszedłem na górę. Na stoliku przy pierwszych drzwiach leżał tasak. Pomyślałem sobie, że wezmę go dla obrony. Bardzo się bałem. Nagle zobaczyłem, że drzwi na końcu korytarza są uchylone. Mimo ogromnego strachu zbliżyłem się do nich i nagle usłyszałem krzyk. Wszedłem do pokoju. Tam na podłodze leżał Martin. Został pocięty nożem. Jednak jeszcze żył. Pomyślałem, że wyciągnę go na korytarz i jakoś pomogę. Nagle usłyszałem kroki. Postanowiłem się schować. Nie zdążyłem. Weszliście na górę. Potem wiecie co się działo.
    - Nie wiesz kto mógł to zrobić?
    - Nikogo nie było na górze.
    - Kurde. A więc to, co mówił nam głos jest prawdą. Tylko sześć osób wyjdzie z domu. Jeszcze cztery osoby umrą. Śmierć czai się wszędzie. Co my teraz zrobimy?
    - Musimy walczyć z tym psychopatą. Trzeba trzymać się razem, wtedy będzie mu trudniej nas zabić.
    David przypomniał sobie o kluczu do piwnicy:
    - Masz klucz? ? zapytał Jacka
    - Mam! Wyjąłem z dłoni Martina.
    - Myślę, że to przez ten klucz został zabity. Teraz nawet nie wiemy co się dzieje z jego ciałem.
    - Otwierajcie piwnicę - rzekł Matt
    - Spokojnie. Pamiętaj Jack. Będę miał cię na oku.
    Oskarżony uśmiechnął się w dziwny sposób. Tymczasem David wziął od niego klucz, po czym podszedł do drzwi od piwnicy.
    - Jesteście gotowi? Nie wiemy co się tam czai. Może to kolejna pułapka?
    - Nie dowiemy się jeśli nie otworzysz! - mówi Robert.
    - To jedziemy. - mówi David
    Lee wkłada klucz do drzwi. Już go przekręcał, kiedy zza drzwi dobiegł straszliwy dźwięk. Trudno było go opisać. Przypominał ludzki krzyk, a zarazem płacz. Potem dało się słyszeć kroki. Nikt nie wiedział co się dzieje za drzwiami. Mimo wszystko David otworzył drzwi...
    KONIEC odcinka 1x02
    ODCINEK 3 ''PIWNICA''
    13 lipca 2009 roku
    W poprzednich odcinkach...
    Gdy pierwszy z uczestników umiera, w nie do końca wiadomy sposób, grupa ludzi przekonała się, że to, o czym mówił głos nie jest żartem. Od teraz wiedzą, że dom opuści tylko sześć osób. Po wykonaniu pierwszego zadania, którego ofiarą padł Martin Candle drużyna otrzymuje klucz do piwnicy, gdzie (jak powiedział głos) znajduje się jedzenie. David pomimo dziwnych dźwięków dobiegających zza drzwi, postanawia je otworzyć.
    David przekręca kluczyk. Wszyscy byli przerażeni dobiegającym z piwnicy dźwiękiem. Gdy Lee złapał klamkę zwrócił się do pozostałych:
    - Czy na pewno tam wchodzimy?
    - Jeżeli mogę coś powiedzieć - mówi Emile Zen - chciałabym zostać tutaj ze swoim mężem i córeczką.
    - Dobrze. Musicie opiekować się swoją pociechą - mówi David. Ktoś jeszcze? - dodaje.
    - Moja żona powinna zostać. - mówi Robert Sean.
    - Oczywiście. Według mnie powinna pójść połowa. Cztery osoby już zostają. Jeszcze jedna osoba. Kto chce zostać tutaj?
    - Ja zostanę - odzywa się Jack Cross.
    - O nie Jack. Ciebie będziemy mieli na oku w piwnicy. - odpowiada David. Kto jeszcze chce zostać? Ostatnia szansa.
    - Kim jesteś żeby nam dyktować!? - wtrąca Cate Avery.
    - Zamknij się prostacka damo! - krzyczy Jessica. On przynajmniej myśli! Ja idę!
    - Czy ktoś chce zostać czy już wszyscy idą? - pyta ponownie David
    - Ja zostanę! - odzywa się Cate.
    - Tchórz cię obleciał zdziro co? - mówi Jessica
    - Spadaj otyła żmijo!
    - Uspokójcie się do cholery! Cate zostajesz. Ja, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica idziemy do piwnicy. A reszta zostaje z Cate.
    - Uważajcie na siebie. - mówi Suzy Sean.
    Po tej rozmowie David pociąga za klamkę. Podczas dokonywania wyboru tajemniczy, straszny dźwięk zamilkł. Dzięki temu Lee odważniej otworzył drzwi. Wewnątrz nic nie było widać jednak na ścianie wisiało dziesięć latarek. Każda z osób, która zdecydowała się iść do piwnicy dostała po jednej. Każdy z polecenia Davida zobaczył czy jego latarka działa. Żadna nie sprawiła najmniejszego problemu. Związku z tym sześciu odważnych zapaliło swoje latarki i powoli, wężykiem schodzili po schodach w dół. Uczestnicy SHOW, którzy zostali w salonie trzymali drzwi. Jednak gdy ich koledzy zniknęli w głębinach piwnicy puścili je. Te powoli się zamykały, aż w końcu zatrzasnęły się zupełnie. Osoby z salonu poszły na kanapy.
    Tymczasem w piwnicy znajdowali się David, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica. Bardzo powoli schodzili po schodach, aż znaleźli się na płaskim gruncie. David postanowił poszukać włącznika światła. Poprosił również Toma i Roberta, aby trzymali i nie pozwolili oddzielić się Jackowi. David nadal bowiem uważał, że to on zabił Martina. Nagle światło się zapaliło:
    - Kto zapalił światło? - pyta David
    - Nie ty? - odpowiada pytająco Jack
    - Nie. Przecież samo się nie zapaliło. - mówi David
    - O Boże! Chcesz powiedzieć, że ktoś tu jest? - pyta przerażona Jessica.
    - Nie powiedziałem tego. - odpowiada David.
    - Myślę, że światło jest na czujnik i samo się zapala. - wtrąca Robert.
    - Pewnie tak jest. Zajmijmy się szukaniem jedzenia. Miało być go pełno, a jak na razie nic nie widzę.
    - Ta piwnica jest ogromna. Na pewno gdzieś są tu świeże produkty. - mówi Jessica.
    - Chyba musimy się rozdzielić. Związku z tym, że jest nas sześcioro podzielimy się na dwie, trzyosobowe grupy. Zgadzacie się? - pyta David
    - Chyba nic lepszego nie wymyślimy - odzywa się Tom
    - To zrobimy tak: ja, Jessica i Jack pójdziemy w lewą, a wy w prawą stronę. Potem się tu spotkamy i pójdziemy prosto. Do dzieła!
    Uczestnicy podzielili się na dwie grupy i tak jak powiedział David poszli w swoje strony. Tymczasem w salonie zegar wybił godzinę dwudziestą trzecią trzydzieści. Uczestnicy byli już zmęczeni. Nie było jednak miejsca na sen. Woleli nie spać, niż leżeć na betonie. Nikt bowiem nie przyzwyczaił się jeszcze do warunków jakie panowały w chatce. Obawiano się również czy coś nie stanie się im podczas snu. Nagle jednak odezwał się tajemniczy głos. Brzmiał inaczej niż poprzednio:
    - Witajcie. Widzę, że jest was mniej. Związku z tym, że nie poszliście do piwnicy, tylko zostaliście tutaj mam dla was nagrodę.
    Nagle kraty się rozsunęły, a głos kontynuował wypowiedź:
    - Możecie iść na górę. Każdy ma przypisany pokój. Plakietki z waszymi imionami i nazwiskami wiszą na drzwiach, któregoś z pokoi. Tam macie się udać. W każdym pokoju znajduje się wygodne łóżko i lodóweczka z przekąskami. Nie próbujcie żadnych sztuczek, bo skończy się to źle. Jeden pokój jest zamknięty. Nie macie prawa do niego wchodzić. Możecie już iść. Miłej nocy...
    Głos skończył mówić. Wszyscy udali się w stronę schodów. Gdy ostatnia osoba przeszła przez kratę, ta o dziwo się nie zamknęła. Każdy z uczestników wszedł do wyznaczonego pokoju.
    W piwnicy Jack, David i Jessica szukali jedzenia. Nagle usłyszeli ten sam dźwięk, który wydobywał się przed wejściem do piwnicy. Cała trójka się przeraziła. Jednak po chwili dźwięki ucichły, a trójka kontynuowała podróż. Nagle jednak ktoś zaczął krzyczeć. Był to inny dźwięk od tego wcześniejszego:
    - Co to miało być? - pyta z przerażeniem Jessica.
    - Czy to nie ktoś z tamtej drużyny? - pyta Jack
    - Musimy wrócić! - krzyczy Jessica
    - No dobra wracamy! Nie możemy pozwolić, aby coś się im stało. - mówi David.
    Trójka wracała do punktu wyjścia. Po kilku minutach zaczęli iść w stronę, gdzie podążała druga grupa. Chwilę potem się spotykają, ponieważ tamta grupa też wracała do punktu wyjścia:
    - Co się wam stało? - pyta David
    - Nam? Nic. Ja miałem zapytać się oto samo was. - mówi Tom
    - Co to był za krzyk? - pyta David. Gdyby dobiegał z góry - dodaje ? to byśmy się nie zastanawiali tylko poszli zobaczyć co się tam dzieje.
    - Ten krzyk dobiegał raczej z piwnicy. - mówi Robert
    - Mówiłam, że ktoś tu jest! - krzyczy Jessica.
    - Cicho! Słyszycie? - mówi David
    Rzeczywiście, dało się słyszeć pewne rozmowy, które zostały przerwane przez ogromny krzyk. Tym razem dobiegał on z góry. Było pewne, że tym, którzy zostali w salonie coś się dzieje.
    - Szybko musimy im pomóc! - krzyczy David
    Wszyscy biegli ile sił w nogach na górę. W salonie nikogo nie było. Tom jednak ujrzał, że kraty są otwarte. Wszyscy pobiegli na górę. Każdy pokój był otwarty, ale nikogo nie było w ich środku.
    - Co tu się stało? - pyta Mary
    - Coś złego. Gdzie są wszyscy? - pyta przerażona Jessica.
    - Ludzie. W co my się wpakowaliśmy...
    KONIEC odcinka 1x03. KOLEJNY JUŻ ZA OKOŁO TYDZIEŃ. Zapraszam do komentowania tego i poprzednich odcinków.
  2. skawalker
    ODCINEK 4 ''WOLNOŚĆ JEST BLISKO''
    13-14 lipca 2009 roku
    W poprzednich odcinkach?
    David otwiera drzwi do piwnicy. Nie wszyscy jednak chcą do niej wejść. Związku z tym uczestnicy SHOW dzielą się na dwie grupy. Jedna, w której w skład wchodzą David, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica postanowili pójść do ciemnej piwnicy, pozostali zostali w salonie. Podczas przechadzania się po piwnicy nagle rozległy się dziwne dźwięki, a następnie kolejne, które dochodziły z salonu. Grupa z piwnicy wróciła na górę jednak w domu nikogo nie było. Wszyscy zniknęli bez śladu.
    Po powrocie z piwnicy David, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica odkrywają, że pozostali uczestnicy zniknęli. Wszyscy się przerazili, ale jednocześnie chcieli dowiedzieć się o co tu chodzi. Nie wiedzieli co oznaczają krzyki w piwnicy, nie mieli także nic do jedzenia. Obawiają się więc, że człowiek, który przetrzymuje tu uczestników chce ich zagłodzić. Jednak ta myśl szybko zostaje rozwiana?
    Gdy drużyna z piwnicy była na górze postanowiła obejrzeć dokładnie pokoje, które były otwarte. Szybko odkryli, że w każdym znajduje się mała lodówka pełna jedzenia. Bez żadnego zastanowienia wszyscy rzucili się do jedzenia. Postanowili również, że każdy będzie miał swoją lodówkę. Po konsumpcji przyszła pora na spanie. Każdy bał się nocować związku z czym uczestnicy rozdzielili się na dwie grupy. W każdym pokoju były więc po trzy osoby. David, Robert, Tom i Jack pomogli w przestawianiu łóżek. W końcu przyszła pora na spanie.
    Późną nocą wszystkich zbudził dźwięk koparki. Ewidentnie dobiegał z zewnątrz. Jednak związku z tym, że każde okno było zasłonięte nikt nic nie widział. Hałas trwał do rana. W końcu wszyscy wstali i poszli do salonu. Nawiązała się rozmowa:
    - Słyszeliście te hałasy? ? pyta Jack
    - Trudno było ich nie słyszeć. Tam na zewnątrz musi coś się dziać. ? odpowiada David
    - Wydaje mi się, że szykują coś dla nas, albo dla tych co zniknęli. O ile jeszcze żyją? - mówi Jack
    - Coś za dużo wiesz Jack ? mówi David
    - A ty nadal myślisz, że to ja zabiłem Martina? ? mówi Jack
    - Dopóki sprawa się nie wyjaśni będę cię pilnował. ? odrzekł David ? Teraz zastanówmy się jak znaleźć te drzwi, którymi się stąd wydostaniemy.
    - Przecież tu nie ma żadnych drzwi z takim napisem. ? wtrąca Tom
    - Nie sądzę żeby były łatwe do znalezienia. Mogę się założyć, że są ukryte. Inaczej nie byłoby sensu. Pomyśl. ? mówi David
    - Masz rację ? odpowiada Tom ? Co proponujesz?
    - Sądzę, że powinniśmy zacząć od piwnicy. Każdego dnia będziemy szli w inną stronę. Dziś pójdziemy w lewo, jutro w prawo i tak dalej. ? powiedział David
    - Myślę, że to dobry pomysł ? mówi Tom
    - A co z tymi, którzy zniknęli? ? pyta Jessica ? Przecież nie możemy tak po prostu udawać, że nic się nie stało!
    - To jak chcesz coś zrobić? ? mówi Jack ? Wszystko wyjaśni się swoim czasie. Dobrze wiesz, że nie ma żadnych drzwi, do których moglibyśmy wejść. Jedyna droga to piwnica. Tam może coś znajdziemy.
    - Nie prawda. Na górze widziałam drzwi, które różniły się od pozostałych. Chciałam wejść, ale były zamknięte. ? mówi Jessica
    - Dopiero teraz nam to mówisz? ? mówi Tom
    - Co to za różnica czy powiedziałabym wcześniej czy teraz. I tak są zamknięte! Dziwię się, że wy ich nie widzieliście ? mówi Jessica
    - Jakoś tak wyszło. Masz rację. Teraz powinniśmy zająć się szukaniem drzwi, którymi się wydostaniemy. ? mówi David
    - Czekaj! ? wtrąca Jack ? Czy ten głos nie mówił, że spędzimy tutaj dziesięć tygodni?
    - Tak powiedział ? mówi Mary
    - Czy nie oznacza to, że nie ma opcji znalezienia drzwi wcześniej niż za dziesięć tygodni? ? mówi Jack
    - O mój Boże. Co my teraz zrobimy? ? mówi Jessica
    Po tej rozmowie David postanowił, że tak czy inaczej trzeba iść do piwnicy i kontynuować plan odnalezienia wyjścia. Uważał, że słowa głosu, iż spędzą tutaj aż dziesięć tygodni są kłamstwem i mają na celu spowodować u nich zaprzestanie szukania drzwi. David podzielił się swoimi spostrzeżeniami z pozostałymi uczestnikami. Wszyscy jednogłośnie przyznali mu rację. Nie zastanawiając się długo David, Jack i Tom postanowili iść do piwnicy. Robert, Jessica i Mary zostali w salonie, gdyż obawiali się, że podczas pobytu w piwnicy głos może dać jakieś wskazówki, a oni by je przegapili.
    David, Tom i Jack wzięli z sobą latarki i zeszli do piwnicy. Nikt nie obawiał się ciemności, gdyż wiedzieli, że światło zaraz się zapali. Gdy zeszli ze schodów światło się nie zapaliło. Mężczyźni zaczęli myśleć, że wtedy rzeczywiście ktoś mógł być z nimi w piwnicy. Na ich oczach rysowało się przerażenie. Jednak związku z tym, że mieli się trzymać razem było im raźniej. Zgodnie z planem ruszyli w lewą stronę ogromnej piwnicy. Przemieszczali się wolno do przodu, gdyż po pierwsze było ciemno, a po drugie nie chcieli ominąć żadnej rzeczy, która mogłaby być wskazówką do znalezienia drzwi. Nagle rozległ się dźwięk. Był to telefon komórkowy. Niestety mężczyźni go nie widzieli. Byli także zdziwieni, bo przecież nikt nie mógł mieć telefonu w domu. Ustali w miejscu, aby nasłuchiwać skąd dochodzi dzwonek. Nagle zapaliło się światło:
    - Kto zapalił światło? ? pyta David
    - Nie ja. Samo się pewnie zapaliło ? mówi Jack
    - Tom? Co tak patrzysz, jakbyś zobaczył ducha? ? pyta David
    - Chłopaki. Odwróćcie się. ? mówi Tom
    David i Jack odwracają się. Ich oczom ukazał się straszny obraz. Były to zwłoki Suzy Sean wiszące na sznurze. Pętla sznura była owinięta dookoła jej szyi. Nie miała na sobie ubrań. Do jej ciała była przypięta karteczka z napisem: ?Pozostali też nie mają się najlepiej??.
    - O mój Boże! ? krzyknął Jack ? Teraz chyba wiecie, że to nie ja zabiłem Martina!
    - Masz swój dowód. ? mówi David ? Ale czy to nie jest żona Roberta?
    - Tak. Jak my mu to powiemy? On się załamie ? mówi Tom
    - Nie powiemy mu o tym. Nikomu nie będziemy mówili. Wszyscy myślą, że tamta grupa zniknęła. ? mówi David
    - Prędzej czy później i tak się dowie. W połączeniu z przeżyciem, że jego żona zniknęła? Lepiej nie mówić co z nim będzie. ? mówi Jack
    - Dlatego zachowajmy to w tajemnicy. ? mówi David. ? A teraz idźmy dalej. Ten psychol, który nas tu sprowadził myśli, że nie pójdziemy dalej po zobaczeniu tych zwłok, ale my nie możemy tego zrobić. Musimy iść przed siebie.
    - A co z tym ciałem? ? mówi Tom
    - Masz nóż? ? pyta David
    - Ja mam. ? odpowiada Jack
    - Zetnij ciało z liny. Jak będziemy wracać to coś wymyślimy. ? mówi David
    Jack przy pomocy Davida i Toma przecina linę, na której wisiały zwłoki Suzy Sean. Następnie poszli przed siebie.
    Tymczasem w salonie Robert, Jessica i Mary rozmawiają o swoim losie. Rozmyślają również nad tym, kto za tym stoi i co to za dźwięki, które dobiegały z piwnicy. Nie wiedzieli też, gdzie są pozostali uczestnicy.
    - Ciekawe czy coś znajdą. Nie sądzę żeby te drzwi były w piwnicy. Za tymi na górze coś musi być. Tylko jak tam się dostać. Tak po prostu się nie włamiemy, bo wiecie czym to grozi. ? mówi Mary
    - Trzeba zdobyć klucz. Może jest w piwnicy. Miejmy nadzieję, że go znajdą. ? mówi Robert
    - Dobrze, że mamy jedzenie i picie. Bez tego byśmy długo nie pociągnęli. ? mówi Jessica
    - I tak jest już po nas ? wtrąca Mary
    - Nie rozmawiajmy o tym. ? mówi Robert ? Ja straciłem bliską osobę. Nie wiem co się z nią dzieje i czy w ogóle żyje.
    - Myślę, że nic im nie jest. Ten wariat, który nas tu zamknął chce żebyśmy tak myśleli. ? mówi Mary
    - Oby było tak jak mówisz. ? powiedział Robert
    - Na pewno mam rację, kotku. ? mówi Mary
    - Kotku?! ? pyta Jessica ? Wy macie romans?
    - Teraz tego żałuję. Gdyby tylko mogło to zwrócić moją żonę. ? mówi zrozpaczony Robert
    - Nie martw się. ? mówi Jessica ? Wszystko będzie dobrze.
    Nagle rozmowę przerywa dziwny odgłos. Z sufitu wyłaniał się ogromny telewizor. Uczestnicy w salonie byli zdziwieni tym faktem. Domyślali się jednak, że coś się zaraz stanie.
    Tymczasem w piwnicy David, Tom i Jack podążali przed siebie. Nagle droga się skończyła. Na ścianie wisiała jakaś szmata. David podszedł i odsłonił to, co kryło się za zasłoną. Były to drzwi. Widniał na nich napis: ?Wolność jest już blisko, ale??. Słowa się urwały. David, Tom i Jack uważali jednak, że drzwi te doprowadzą ich bliżej wyjścia. David złapał za klamkę. Drzwi były zamknięte.
    - Mogłem się tego domyśleć. ? mówi David
    - Musimy coś wymyślić. Porozglądajmy się. Może będzie jakaś wskazówka. ? mówi Jack
    - Możemy spróbować. ? mówi Tom
    W salonie wyłonił się już cały telewizor. Nagle światła zgasły, a na ekranie pojawił się obraz. Ku zdziwieniu uczestników, był to tylko skrawek obrazu. Obok niego był licznik. Cyfry były ustawione na dwanaście godzin. Nagle rozległ się gong, a licznik ruszył. Uczestnicy wiedzieli, że pozostało im niecałe dwanaście godzin. Nie mieli jednak pojęcia co się stanie po upływie całego czasu.
    KONIEC odcinka 1x04. KOLEJNY JUŻ WKRÓTCE. Zapraszam do komentowania tego i poprzednich odcinków.
  3. skawalker
    ODCINEK 1 ''PILOT''
    13 lipca 2009 roku
    Trzynasty lipca był bardzo gorącym dniem. Ze wszystkich spływał po, a termometry pokazywały temperaturę równą 104 stopniom Fahrenheita (40 stopni Celsjusza). Na plażach opalali się ludzie. Wiele osób, aby się ochłodzić kąpało się w morzu nieopodal Long Beach. Do znajdującego się niedaleko portu przycumował statek o nazwie "W-O-H-S". Był to statek mogący pomieścić wiele osób. Na jego rufie widniał napis "IV/VII/II/IX-D". Patrząc na ten pływający cud odnosiło się wrażenie potęgi. Widać było, że jest to statek nowy. Mimo, iż był ogromny, to do wejścia na jego pokład (oprócz załogi) czekało tylko dwunastu ludzi. Nikt oprócz nich nie mógł kupić biletów na rejs tym statkiem. Celem podróży była wyspa na Oceanie Spokojnym. Gdy wybiła godzina czternasta, ktoś z obsługi podszedł do kładki łączącej stały ląd od pokładu "W-O-H-Su". Mężczyzna wyjął kartkę, po czym zawołał:
    - Witam uczestnicy teleturnieju. Mamy nadzieję, że przygoda, która Was spotka będzie najlepszą w Waszym życiu. Zgodnie z zasadami, tym oto statkiem popłyniecie w rejs na niezamieszkała wyspę. Na chwilę obecną wystarczą Wam te informacje. Więcej szczegółów, których nie poznaliście podczas zgłoszenia, poznacie na wyspie. Jeżeli nie ma pytań, to zacznę wyczytywać imiona i nazwiska uczestników. Wywołana osoba proszona jest o wejście na statek. Uwaga! David Lee, Robert Sean, Suzy Sean, Tom Zaleski, Jack Cross, Mary Glover, Martin Candle, Cate Avery, Jessica Moos, Matt Zen, Helen Zen oraz Emile Zen.
    Każda wyczytywana osoba wchodziła na pokład. Po piętnastu minutach wszyscy znaleźli się na pokładzie statku. Wtedy kładka została usunięta. Ten sam mężczyzna, który czytał nazwiska uczestników wszedł na pokład po czym zaczął mówić:
    - Witam na pokładzie statku "W-O-H-S" - jednego z najlepszych w Ameryce. Od teraz zaczyna się Wasza przygoda. Po wypłynięciu z portu zapraszamy do kajut. Numer swojej widnieje na kartce, którą dostaliście kilka dni temu. Wypływamy za pięć minut. Życzę udanego rejsu.
    Po tych słowach uczestnicy porozsiadali się na pokładzie i zaczęli się poznawać. Z kolei mężczyzna, który przywitał ich przed chwilą na statku wyjął telefon, wybrał z listy kontaktów niejakiego Deana Stronga, po czym nacisnął przycisk zadzwoń. Po dwóch sygnałach telefon został odebrany:
    - Słucham.
    - Tu Christopher. Wszystko idzie zgodnie z planem. Uczestnicy są na statku. Wypływamy za cztery minuty.
    - Dobrze. Zgodnie z obietnicą pieniądze zostaną przelane jeszcze dziś.
    - Czy plan, który wcześniej omówiliśmy uległ zmianie?
    - Nie. Po przybyciu na wyspę ruszajcie w drogę powrotną. Wtedy wasze zadanie się skończy.
    - Dobrze, Mam nadzieję, że kwota będzie już na koncie.
    - Oczywiście. Muszę kończyć.
    Mężczyzna się rozłączył. Po tym wszystkim Christopher poszedł do kapitana. Tymczasem na pokładzie uczestnicy już się zapoznają. Jeden z mężczyzn podchodzi do grubej kobiety:
    - Witaj. Jestem Jack. Co słychać?
    - Cześć. Jestem Jessica... jestem podniecona. Nigdy nie brałam udziału w teleturnieju.
    - Ja też nie, ale sądzę, że będzie superowo.
    - Miejmy taką nadzieję. Na pewno nie będziemy się nudzić.
    - Skąd ta pewność?
    - Zobacz na tę dziewczynę.
    Jessica wskazała na kobietę stojącą przy burdzie. Walczyła ona ze swoim? butem. Chciała go zdjąć, bo jeden z palcy u stopy był krzywo pomalowany. Sprawiała wrażenie lekkomyślnej i głupiej. Podszedł do niej wysoki, wysportowany mężczyzna. Po ubiorze i zachowaniu można było stwierdzić, że jest bogaty. Miał oryginalne buty, spodnie, koszulę. Postanowił porozmawiać z miłośniczką paznokci:
    - Cześć. Jestem David, a ty?
    - Po co ci moje imię? Nie znam cię. Obcym nie zdradza się swoich danych.
    - Dlatego chcę cię poznać.
    - Ale ja nie chcę ciebie poznać! Myślisz, że polecę na twoje mięśnie? Mylisz się chłopcze. Poza tym przeszkadzasz mi. Muszę się skupić!
    - Na czym? Na paznokciach?
    - A nie?! I powiedz tej grubej babie, żeby się na mnie nie gapiła!
    - OK. Później pogadamy.
    - Nie sądzę.
    Rozległ się głos kapitana:
    - Witam na pokładzie "W-O-H-Su" Przed nami piękny, słoneczny rejs.
    Po dwudziestu minutach statek był już na pełnym morzu. Rejs miał potrwać do wczesnego ranka. Wszyscy rozeszli się po swoich kajutach. W pokoju nr 5 znajdowała się rodzina Zen. W jej skład wchodzili: Matt, Helen i ich dwunastoletnia córeczka Emile. Matt wpadł na pomysł, aby ich rodzina wzięła udział w teleturnieju, bo brakowało im pieniędzy. Ponad to jego córka i żona chciały przeżyć fajną przygodę. Helen zaczęła przygotowywać łóżko do spania dla Emile, gdyż dziewczynka zawsze chodziła spać o godzinie dziewiętnastej. Matt z kolei zdejmował krawat od starego garnituru. Nagle podchodzi do niego dziewczynka:
    - Tato! Baterie się wyczerpały!
    Dziewczynka grała w elektroniczną wersję Sudoku. Ojciec odpowiedział córeczce:
    - Słuchaj nie mam baterii.
    Dziewczynka zaczęła płakać. Widząc to Matt odpowiedział Emile:
    - Pójdę do innych osób i może znajdę baterie. Nie płacz już. Zaraz będę.
    W kajucie nr 3 znajdowała się rodzina Sean. Była to rodzina, która ciągle się kłóciła, a zaraz potem godziła. Robert, bo tak nazywał się jej męski przedstawiciel był podejrzewany o zdradę przez żonę Suzy. Właśnie teraz kobieta rozpoczęła kłótnię dotyczącą rzekomej zdrady. Polemikę przerwało pukanie do drzwi, które otworzył Robert:
    - Czego!
    - Witaj. Jestem Matt. Moja córka potrzebuje baterii do gry. Mam więc pytanie. Macie do pożyczenia dwa paluszki?
    - Nie mam! To wszystko?! To nara!
    Drzwi do kajuty się zamknęły. Matt zaskoczony zachowaniem Roberta poszedł dalej. Szedł na pokład, gdyż słyszał, że ktoś tam przebywa. Rzeczywiście było tam trzech ludzi. Wyraźnie widać było, że jedna z osób (mężczyzna, zarośnięty i wydający się lekko podpity) tłumaczy coś dwóm pozostałym. Im bliżej znajdował się Matt, tym wyraźniej było słychać o czym mówi mężczyzna. Opowiadał o tym jak odbywa się załamanie światła na pryzmacie. Matt wywnioskował, że to nauczyciel fizyki. Znalazł się w końcu wśród grupy:
    - Witajcie! Jestem Matt Zen.
    - Witaj Matt.
    Zen zaczął zapoznawać się ze wszystkimi, bo nie zdążył na początku rejsu. Najpierw podszedł do kobiety. Przedstawiła się jako Mary Glover. Następnie zapoznał się z mężczyznami? Tomem Zaleskim i fizykiem Martinem Candlem. Zapytał się czy ktoś ma baterie. Udało mu się je zdobyć od Toma. Podziękował i wrócił do swojej kajuty. Z kolei grupka dalej słuchała opowieści Martina.
    Rejs trwał. W końcu wybiła ósma rano następnego dnia. Przed uczestnikami zostało jeszcze dwanaście godzin rejsu. Dzień, tak jak poprzedni, był bardzo słoneczny. Na niebie znajdowało się mało chmur. Niestety, o około szesnastej trzydzieści pogoda się zmieniła. Zrobiło się pochmurno, a mgła uniemożliwiała zobaczyć co się dzieje przed dziobem statku. Po pół godziny zerwał się deszcz. Mimo wszystko nie było wiatru. Wszyscy przebywali w swoich kajutach. Wyszli z nich dopiero po dziewiętnastej. Wtedy to bowiem znowu wyjrzało słońce. Kilka chwil później z horyzontu zaczęła wyłaniać się wyspa. Z każdą minutą stawała się coraz większa. O godzinie dwudziestej kapitan powiedział:
    - Przed nami pół godziny rejsu. Prosimy o cierpliwość.
    Uczestnicy byli podekscytowani. Wiedzieli bowiem, że czeka ich wspaniała przygoda. Nim się obejrzeli, a "W-O-H-S" był już w porcie. Uczestnicy wyszli na pomost. Z niego było już widać chatkę w której będą mieszkali przez dziesięć tygodni. Mężczyzna, który witał ich na pokładzie, zszedł teraz z pokładu statku i przemówił do uczestników:
    - Witam na wyspie. Tutaj rozpocznie się Wasza przygoda, która potrwa dziesięć tygodni. Zmierzycie się tu różnymi zadaniami. Tylko one będą stawały Wam na drodze do zwycięstwa. Pamiętajcie, zwycięzca jest tylko jeden. Teleturniej może wygrać nawet ta dziewczynka (tu Christopher wskazał na Emile Zen ? córkę Matta i Helen). Drodzy uczestnicy? zapraszam do chatki.
    Mężczyzna wszedł z powrotem na statek. Będąc na kładce powiedział pod nosem: "szkoda mi tych ludzi". Po kilku chwilach statek zaczął odpływać. Tymczasem uczestnicy teleturnieju poszli w kierunku chatki. Był to piękny, żółty, dwupiętrowy domek. Miał wiele okien, w efekcie czego na pewno był jasny i przytulny. Z ust uczestników słychać było różne pinie. Jedni zachwycali się piękną, szeroką plażą, drudzy wspaniałym domem. Na drzwiach widniał napis: "Witamy serdecznie". Z wielkim napięciem David Lee otworzył drzwi. Oczom uczestników ukazał się piękny, wszechstronny salon połączony z użyteczną kuchnią. Gdy wszyscy znaleźli się w środku rozległ się zniekształcony głos mężczyzny:
    - Witajcie. Zapraszam do salonu.
    Uczestnicy usiedli na trzech kanapach. Tymczasem głos kontynuował przemowę:
    - Od dziś ten budynek będzie Waszym domem. Nie możecie wychodzić poza ściany domku.
    Po tych słowach u uczestników pojawiło się zdziwienie. Jednak słuchali dalej:
    - Przed Wami dziesięć tygodni gry. Jak już wiecie staną przed Wami trudne zadania. Wygra tylko jedna osoba. Pamiętajcie, że jesteście obserwowani dwadzieścia cztery godziny na dobę. A teraz czas na odizolowanie.
    Nagle rozpętał się huk. Okna zaczęły się zamykać i zasłaniać od zewnątrz czarnymi roletami. Podobna rzecz stała się z drzwiami wejściowymi. Wszędzie zapalały się żółte światła. Uczestnicy zaczęli się bać. Nie wiedzieli co się stało. Nagle głos znowu się odezwał:
    - Czas powiedzieć prawdę. Tak naprawdę będziecie musieli znaleźć wyjście z domu. Nie wszyscy wyjdą stąd żywi. Czekają na Was pułapki i śmiertelnie trudne zadania. Z domu wyjdzie tylko sześć osób. To nie jest teleturniej. To przygoda, w której przeżyjecie (lub nie) dziesięć tygodni mordęgi i strachu. Jesteście odizolowani od świata zewnętrznego. Wasze komórki nie działają, podobnie jak inne sprzęty elektryczne. Aby wyjść z domu i cieszyć się z przeżycia musicie znaleźć drzwi z napisem "S-1-0-2". To tyle. Miłej zabawy. Czas rozpocząć SHOW.
    KONIEC odcinka 1x01
×
×
  • Utwórz nowe...