Skocz do zawartości

Mac

Forumowicze
  • Zawartość

    24
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Mac

  1. No patrz, teraz Ty dzielisz fanow na prawdziwych i nieprawdziwych. :P

    Nie tyle dziele, co uważam że jeżeli jakiś zespół lubię to chce posłuchać go w najlepszej jakości, a taką możliwość dają mi wydania kolekcjonerskie czy akcje w stylu Radiohead (a to się różni, ponieważ RH dało taką możliwość "niezapłacenia", i nie można na jej podstawie dzielić fanów).

    Poprosze zrodlo albo uzasadnienie.

    Proszę bardzo. Pamiętam, jak kiedyś Smuggler na łamach bodajże AR czy fajnej rozmowy z EGM przytoczył pewien argument o wykorzystaniu twojej pracy, i zmienieniu jego autora(za co nie dostałby pieniędzy). Oczywiście w tym przypadku działamy z korzyścią dla nas, i jest to jasne. Jeżeli ktoś zechce wykorzystać moją np. pracę magisterską, to będzie to jego problem ( odpowie za to, że nie napisał oryginalnej ), a nie mój. Ja wiem co napisałem, i tego mi nikt nie odbierze. Co innego, gdyby zaczął na niej zarabiać - ale ja tu nie mówię o ZARABIANIU ( bo to bez wątpienia jest piractwo, i to sensu stricto ), tylko korzystaniu NIEODPŁATNYM, i to w dodatku NA WŁASNY UŻYTEK ( a prac magisterskich raczej nie pisze się czy podrabia " na własny użytek " - zresztą cóż, jeżeli ktoś zechce skopiować moją pracę magisterską " na własny użytek ", nawet nie przyjedzie mi do głowy mu zabraniać.. ). Więc, kiedy kopiujemy zakupioną przez nas płytę, i powielamy ją na własny użytek, nie można tutaj mówić o stratach. Korzystanie z tego samego krążka przez wiele osób oczywiście jest dozwolone, inaczej prowadziłoby to do absurdów - jeżeli moja siostra wzięłaby sobie z mojej półki płytę i włączyła, wedle takiego rozumienia okradłaby wydawcę.. od zawsze było wiadomo, że rodzinie i przyjaciołom ( jak to stanowi ustawa: " osobom, z którym utrzymuje się stosunki towarzyskie") można udostępniać i powielać.

    Watpie szczerze w to "niedlugo". OK, zalozmy, ze wytworni nie ma. Kapela nagrywa plyte za swoje pieniadze, udostepnia ja w necie za darmo, albo na zasadzie takiej, na jakiej udostepnil Radiohead. I jest finansowo w plecy. Duze zespoly odbija sobie na koncertach. Male kapele nie. I ile takich plyt nagraja, zanim stwierdza, ze dokladanie grubej kasy do hobby to zly interes?

    Niedawno czytałem artykuł o badanich, które wykazały, że statystycznie najwięcej płyt kupują ci ( a więc - na nich artyści najwięcej zarabiają ), którzy.. najwięcej ich ściągają. Czy tylko ja nie widzę w tym żadnej sprzeczności ? Cóż, mimo wszystko artystom zalezy na tym, by ludzie płyty kupowali ( czy szerzej - inwestowali w muzykę ). WIęc w dobie internetu zaczynają udostępniać ją za darmo ! W nieskończoność można pisać o badaniach, które wykazały, że najwięcej kasy na płyty wywalają właśnie ci, którzy je ściągają. Bo oni najwięcej muzyki znają], najwięcej wykonawców lubią, na najwięcej koncertów chodzą, i są muzyce najbardziej oddani - więc najbardziej im zależy na tym, by mieć na półce oryginał, i najmniej im zależy na posiadaniu czegokolwiek w gołym mp3 ( większość w ogóle nie zalicza swoich empetrójek do płyt " posiadanych " - za swoją " kolekcję płyt " uważają te, które mają na półce, mp3 w ich rozumieniu tylko " dzierżawią ", dla takiego fana prawdziwe jest zdanie: " jeżeli mam coś tylko w mp3, to ja tego faktycznie NIE MAM, dopiero kiedy kupię, będę to MIAŁ ". Czy można się dziwić, że artystom właśnie na nich zaczyna najbardziej zależeć ? ).

  2. A jak kupujesz plyte, to stajesz sie wlascicielem muzyki? Nie. Stajesz sie wlascicielem nosnika, na ktorym zostala nagrana.

    Moje pytanie, właścicielem czego staje się, kupując muzyke np. z I Tunes i tym podobnych serwisów, oczywiście w pełni legalnych?

    Wedlug mnie nie poddaje. Bo dla mnie np. koniecznosc sluchania plyty z kompa w niskiej jakosci (na MySpace 96 kbps) to dla mnie niewygoda tak duza, ze po prostu bym nie sluchal. rzucilbym na to uchem, zeby stwierdzic, czy plyte warto kupic i w razie czego kupilbym, zeby moc np. sluchac jej w samochodzie. Ale jezeli komus wystarczy sluchanie pliku 96 kbps siedzac na smyszy przed kompem, to jest to oczywiscie jego sprawa.

    No więc dlatego mówię, kończy się czas " normalnych " wydań płyt, które zawierają tylko płytę i okładkę. Niedługo normą będą wydania " wypasione ", które teraz określa się mianem " kolekcjonerskich ". Zasada będzie prawdopodobnie następująca - chcesz gołą muzykę w kiepskiej jakości, której i tak posłuchasz trzy razy, po czym wywalisz ? Droga wolna, ściągaj. Ale jeżeli chcesz naprawdę pełnoprawny produkt, prawdziwe dzieło sztuki, obejmujące dźwięk w doskonałej jakości ( np. DVD ), obraz w doskonałej jakości, wraz z ekskluzywnymi i oryginalnymi dodatkami, coś, co będzie ci służyć długie lata, innymi słowy - jesteś prawdziwym fanem, któremu ZALEŻY - to pójdziesz do sklepu i kupisz.

    No pewnie. Ale skoro nie chce kupic, to dlaczego ma miec mozliwosc sluchania za darmo? Argument "i tak bym nie kupil plyty, wiec nikt nic nie traci na tym, ze ja sciagne" zupelnie do mnie trafia, bo jest po prostu... bo ja wiem... żenujący.

    Nie wiadomo czy chce kupić. Nikt nie jest w stanie komukolwiek udowodnić, iż ten ktoś na pewno kupiłby jakąś płytę, gdyby nie ściągnął jej z neta, a więc że wydawca rzeczywiście poniósł wymierną stratę w wyniku ściągnięcia. Wręcz bym powiedział, że taka sytuacja ma miejsce w zdecydowanej mniejszości przypadków, choćby i właśnie z tego względu, że ludzie chcą najpierw coś poznać, zanim zechcą za to coś zapłacić. Oczywiście zgadzam się, że argument "i tak bym nie kupił tej płyty" jest żenujący.

    Amazon udostepnia plyty do przesluchania w calosci?

    Nie udostępnia, ale chodzi mi tutaj właśnie o tą zależność, między "A, ściągne sobie ta piosenke i posłucham czy warto kupić" - ZŁODZIEJ! a "Wejde na amazon.com i posłucham czy warto kupić", ja różnicy nie widzę. Co więcej jeżeli ja kupię płytę, a następnie skopiuję ją mamie, tacie, siostrze, babci, dziadkowi, kuzynowi i kuzynce, SIEDEM osób uzyska kopię dzieła artysty , choć żadna mu nie zapłaciła ( a więc, wedle tego rozumowania, " utraci " on siedmiokrotną wartość swojego dzieła ). Mimo to prawo pozwala mi to zrobić ! Więc jak to jest?

    Mozesz podac kilka przykladow takich kapel? I to raczej wiekszych, bo nie zrobi na mnie wrazenia przyklad nieznanej kapeli, ktora zrywa z nieznana wytwornia kontrakt, z ktorego muzycy nic nie mieli. :)

    Mogę, ale przecież nie przywale The Rolling Stones xD Chodzi tutaj o to, że właściwie normlanym jest że będą to robić nowe zespoły, które kontraktu "ograniczającego" jeszcze nie mają. Za Radiohead poszło bardzo wiele kapel, zwłaszcza w USA jak chociażby Yeah Yeah Yeahs. W UK dla wszystkich jest już oczywiste, że era wytwórni płytowych zmierza ku rychłemu końcowi. Niedługo ten temat w ogóle przestanie istnieć.

  3. Szczerze mowiac nie bardzo rozumiem, o czym teraz w ogole rozmawiamy. I chyba pogubilem sie w Twoim toku myslenia.

    Wiem, troche się zakręciłem :D Generalnie ciągle chodzi mi o ten felieton.

    Rozwala mnie tekst "sciagne, a jak mi sie spodoba, to kupie".

    No i właśnie tego nie sposób udowodnić. Nie da się udowodnić, że właściciel prawa uzyskałby zysk, gdyby pirat musiał nabyć płytę - bo nie da się udowodnić, że pirat rzeczywiście kupiłby tę płytę. To, że " musiałby " to jeszcze nie znaczy, że " chciałby " i " kupiłby " ! Równie dobrze mógłby olać sprawę, kupić inną płytę, wejść na amazona i posłuchać itd. Co więcej - taka logika poddaje w wątpliwość również udostępnianie płyty do odsłuchania w necie. Gdybym nie mógł odsłuchac płyty na amazonie, " musiałbym " ją kupić - a tak nie muszę, bo mogę sobie odsłuchać za darmo, a więc właściciel " traci " tutaj zysk. Co więcej - być może miałem ochotę na nową płytę REM, i z cała pewnością kupiłbym ją gdyby nie to, że wpadłem na szatański pomysł odsłuchania jej w necie, i okazało się, że kompletnie mi się nie podoba, więc rezygnuję z zakupu. W tym momencie wydawca nie traci już żadnego hipotetycznego zysku, ale zupełnie dosłownie i faktycznie traci nabywcę. A od innej trochę strony rzecz ujmując - sam fakt udostępnienia podważa ową argumentacje o " muszeniu ". Gdybym nie mógł ściągnąć, wcale nie musiałbym kupować, nie tylko dlatego, że obiektywnie nie musiałbym ( bo nie muszę niczego kupować, mogę olać ), ale także dlatego, że płyta siedzi na amazonie ( czy na Myspace ), i mogę se posłuchać bez kupowania, o jaki więc utracony zysk chodzi ? A wydawca jednak decyduje się na takie ryzyko, gdyż właściwie nie ma już artystów i wykonawców, którzy nie udostępniają swoich utworów do posłuchania w necie. Naturalną więc koleją rzeczy skoro takie działanie przynosi korzyść, musiała pojawić się myśl, że także darmowe udostępnienie płyty do ściągnięcia podobną korzyść przyniesie ( zaznajomienie ludzi z muzyką, poszukiwania nowych odbiorców itd. ). I to właśnie obserwujemy. Kolejni artyści zapowiadają zerwanie kontraktów z wytwórniami, lub niepodpisywanie nowych, a część z nich zamierza udostępniać swoje płyty do bezpłatnego ściągnięcia. Jest to proces. Niektórzy twierdzą, że już nie do zatrzymania. To się nazywa postęp, I nie mam wątpliwości, że prawo będzie musiało się do niego dostosować. Na razie jest jakie jest - w dodatku niejasne. Jedni uważają, że wolno, inni, że nie wolno. Słyszałem o sprawach, w których nawet sędziowie nie mieli jasności, co zrobić ( była kiedyś sprawa kilku nastolatków, z którymi sędzia nie wiedział co począć, więc kazał im wykasować wszystkie pliki z dysków, i puścił wolno ). Z tym nie dyskutuję. Możliwe, że masz rację. Ale ten stan nie będzie trwał wiecznie.

  4. Czemu nie porównywać tego do kradzieży samochodu?

    Już pisałem. Kopiowanie, to nie jest fizyczna kradziez, to kradziez wlasnosci intelektualnej i to jest sedno calej sprawy. Więc nie mówcie, że to jest to samo co fizyczna kradzież. Ja w tym momencie nie twierdzę, że to nie jest kradzież - ja twierdzę, że to nie jest to samo, co zwykła kradzież fizycznego dobra. A więc nie powinna być rozpatrywana według takich samych kryteriów.

    I pisałem tutaj głównie do Smugglera, aby poznać jego opinie. Nie chce tutaj dyskutować, więc na inne posty nie będe odpowiadał, nie róbmy tu syfu.

  5. Szczerze mowiac, nie za bardzo wiem, gdzie bylo to pytanie, bo to, co napisales traktuje bardziej jako komentarz.

    I to jest - nawiasem mowiac - bardzo przykre.

    To teraz zadam je dokładniej. Wyjasnij mi, jak Ci się widzi różnica między odwiedzeniem strony Myspace, i przesłuchaniem za darmo kawałka, a ściągnięciem go, i przesłuchaniem go z kompa. Jedyna różnica polega na tym, że w pierwszym przypadku nie mam pliku na dysku, a w drugim tak. Wychodziło by więc na to, że przedmiotem kradzieży nie jest tu " własność intelektualna nagrania ", tylko własność tegoż pliku - bo wszak nagraniem mogę równie dobrze swobodnie dysponować ( oczywiście tylko na własny użytek - o tym dalej ) za pośrednictwem strony. Gdzie leży różnica ? Po pierwsze - nagrania ze strony nie jestem w stanie samodzielnie powielać i udostępniać. Po drugie - żebym mógł posłuchać czegokolwiek ze strony, to coś musi zostać na tej stronie udostępnione. Toteż, jak kiedyś pisałem, w zasadzie nie ma wątpliwości, że nie jest legalne powielanie i udostępnianie, i nie jest legalne ściąganie czegoś, co nie zostało udostępnione ( np. płyt przed premierą ). Stąd wynika, że twierdzenie o legalności ściągania NA WŁASNY UŻYTEK ma podstawy nie tylko teoretyczne, ale i faktyczne.

    Oby. I ci fani sa prawdziwi bez cudzyslowu.

    Chyba troszkę się zagalopowałeś. Dlaczego nazywasz "niefanami" osoby które skorzystały z tego co im umożliwił sam zespół?

  6. Co nie zmienia faktu, że wchodzisz w posiadanie czegoś za co nie zapłaciłeś... Chyba po to tworzona jest ta gra by się sprzedała, a nie by ją pokopiowano, nie?

    Zgadzam się, no i? Postaraj się (uwaga trudna czynność!) przeczytać mojego posta.

    Nie wiem jak robiło Radiohead i REM

    Tylko i wyłącznie o piractwie związanym z muzyką chciałem tutaj pogadać. I wcale nie uważam że nie jest to kradzież, ludzie czytajcie posty.

    To, co zrobili Radiohead, a potem paru (na razie paru) innych, jest systemem idealnym.

    Muzykę się tworzy i chce się na niej też zarobić, to oczywiste. I bardzo dobrze, artysta ma święte prawo żyć z tego, co tworzy.

    Ale artysta, wykonawca, a cały przemysł muzyczny, to dwie zupełnie inne rzeczy. Radiohead przywrócili tę pierwotną, idealną relację artysta-odbiorca. Bez pośredników, którzy zgarniają grubo ponad 90% zysków z każdej sprzedanej "normalną" drogą płyty.

    Kiedy już kupuję muzykę, nie chcę płacić EMI, Universalowi ani innym mejdżersom, na których czele stoją ludzie pojęcia nie mającey o muzyce (nie pamiętam której to z tych, EMI może? prezesem jest człowiek, który wcześniej był prezesem jakiegoś koncernu spożywczego) nie chcę płacić siurkom z ZAIKSU etc., chcę żeby moje pieniądze, za które kupuję muzykę, trafiły do twórcy tej muzyki, jej faktycznego właściciela (swoją drogą, kłaniają się tu też prawa autorskie, oczywiście niezbędne czasem, ale jakim logicznym prawem przysługują one firmom, koncernom muzycznym, wytwórniom? jakim prawem chcą ich przedłużenia na okres powyżej 50ciu lat? żeby dalej trzepać nie swoją kasę na Elvisie i innych? Nie proszę państwa, w sztuce nie ma miejsca na kapitalizm, na kupno praw do marki, produktu).

    Jeśli ktoś chce mieć album Radio w ładnej okładce, z tekstami, może go spokojnie zamówić i zapłacić. Nie pamiętam jak to działa dokładnie, ale chyba zajmuje się tym jakaś mała wytwórnia, mająca z zespołem prostą i korzystną dla muzyków umowę. I ok. Trudno żeby sami tłoczyli swoje płyty w setkach tysięcy egzemplarzy. A zdaje się ich umowa ogranicza się do produkcji i dystrybucji.

    Oczywiście, tak czy siak, za większość płyt nie płacę (największą przeszkodą są tu ceny płyt, jak już wspomniałem, z tych śrubowanych cen artyści i tak zbyt wiele procentowo nie mają..). Ale na miejscu twórcy muzyki - wolałbym żeby ludzie znali moją muzykę, przyszli na mój ewentualny koncert, wtedy ewentualnie za niego zapłacili, niż żeby mnie nie znali w ogóle. Jak mam do ludzi dotrzeć z muzyką, kiedy panowie w gajerach "at the record company meeting" stwierdzą, że na soundtrack do Magdy M. się ta muza nie nadaje, w Zetce się to nie spodoba, a do Opola już mają komplet i że nie warto tego tam pchać do setlist? (heh, jeszcze dygresję o działaniu sporej części radiofonii i tej całej sceny festiwalowo-medialnej jako gałęzi Systemu bym mógł wyzłościć )

    I wracając, tędy droga do promocji i do zysków, upraszczając. Bo naprawdę - jeśli rozdam swoją muzykę za darmo, zapewnię jej dobre promo w sieci (no, na świecie, w Polsce w mniejszej skali to działa) to mam dużo większe szanse na zdobycie popularności, fanów, wielbicieli, ludzi którzy będą mnie znać, będą chcieli przyjść mnie posłuchać na żywo i mi za to zapłacić, albo zamówić i kupić mój album, tak, jak można kupić płytę Radiohead. Ile osób znało by Arcade Fire gdyby nie to, że masowo zaczęto ich ściągać w Polsce z netu? Funeral nie była dostępna nigdzie, a długo szukałem. Teraz na ich koncert, gdyby przyjechali, poszłyby tysiące.

    Mam nadzieję że co raz większa liczba wykonawców będzie iść w ślady Radiohead (choć nawet Jean Michel Jarre kiedyś wykonał taki patent, zdaje się nagrał płytę, puszczono ją w radiu, coby wszyscy sobie nagrali, a potem zniszczył oryginały, żeby zagrać na nosie siurkom pod krawatami 'co się na muzyce znają'), a kiedy te wszystkie juniwersale poupadają (na własne życzenie), wreszcie będzie normalnie (albo nie będzie, ale przynajmniej będzie się działo ). I tyle.

  7. Smuggler, tyle już jeździsz po tych wszystkich piratach w AR, ale ja mam jedno pytanko odnośnie porównywania kradzieży płyty, do kradzieży BMW. Chciałem zaznaczyć że sam piratem nie jestem, wiem jak ciężko jest zarobić pieniądze, a i frajde z czytania AR mam nie małą ; ) Ten post ma charakter tylko i wyłącznie dyskusyjny.

    Przejdźmy do rzeczy. Podstawowa różnica między kradzieżą BMW a ściągnięciem pliku jest taka, że ten, komu ukradniesz BMW, obiektywnie traci pewne dobro. W przypadku kopiowania nikt niczego nie traci - dobro zostaje powielone, pozostaje u właściciela w swej pełnej postaci, nie doznając żadnego uszczerbku, a zarazem pojawia się u drugiego, najczęściej w postaci znacznie zredukowanej ( brak okładki, tłoczonej płyty, pudełka, także bonusów, utrata jakości przy kompresowaniu do mp3 itp. ). To też jest ważne - nie jest to dokładnie to samo dobro, tylko jego ułomna " wersja ", która być może nie jest nic nie warta, ale na pewno nie ma takiej samej wartości, jak " wersja " podstawowa. Z tego względu nie ma więc sensu mówienie, że ściągnięcie płyty z neta jest dokładnie tym samym, co kradzież tejże płyty ze sklepu - " dokładnie tym samym " co kradzież płyty ze sklepu jest tylko właśnie kradzież tej płyty ze sklepu. Ściągnięta w formacie mp3 płyta rózni się pod bardzo wieloma istotnymi względami od płyty, którą można kupić w sklepie, co należałoby uwzględniać np. przy ew. zasądzaniu odszkodowań. Wracając do meritum - wydawca płyty oczywiście podniesie, że stracił na tym, iż ktoś ściągnął jego płytę z neta. Z czego jednak owa strata wynika ? Chyba jedynie z przeświadczenia, że gdyby ten ktoś nie miał możliwości ściągnięcia płyty z neta, można byłoby przyjąć ze 100% pewnością, że kupiłby ją w sklepie. Jest to dość życzeniowe rozumowanie. Nikt nie jest w stanie komukolwiek udowodnić, iż ten ktoś na pewno kupiłby jakąś płytę, gdyby nie ściągnął jej z neta, a więc że wydawca rzeczywiście poniósł wymierną stratę w wyniku ściągnięcia. Wręcz bym powiedział, że taka sytuacja ma miejsce w zdecydowanej mniejszości przypadków, choćby i właśnie z tego względu, że ludzie chcą najpierw coś poznać, zanim zechcą za to coś zapłacić. A nie zapłacą za coś, czego nie znają. Wydawcy i wykonawcy zdawają się powoli zaczynać to rozumieć, i stąd wynikają takie posunięcia, jak ostatnie działania Radiohead i REM, czyli polegające na założeniu, że najpierw trzeba odbiorcy pozwolić zaznajomić się z produktem, by ten mógł podjąć świadomą decyzję o zakupie jego " pełnowymiarowej " wersji. Tak mi się to widzi.

  8. CormaC, mam pytanko odnośnie twojego starego felietonu dotyczącego ściągania, i nie płacenia zespołowi Radiohead za ich płytę którą udostępnili w internecie. Może go pamiętasz? Jakoś nie miałem okazji, to teraz piszę.

    Otóż ja ściągnąłem tą płyte wpisując w kwocie 0, i nie wiem dlaczego w twoich oczach jestem jakiś "gorszy" itp.

    Muzycy Radiohead, z tego co wiem, liczyli się z zerowym dochodem z internetowej "sprzedaży".

    Skoro Oni, autorzy dzieła, postanowili udostępnić je słuchaczom (niefanom) za darmo, to nie wiem dlaczego miałbym być fanem na siłę i płacić im za coś, za co oni nie oczekiwali zapłaty.

    Uważam że właśnie na tym polegało rewolucyjne podejście Radiohead, że nie postawili żadnych granic cenowych. Każdy ma wolny wybór, jeśli zdecydował się na opcję "0" to nie można uznać tego za coś złego, robi to legalnie i za przyzwoleniem zespołu. Możemy popaść bowiem w absurd - od jakiej ceny zaczyna się bycie prawdziwym fanem. Wyceniecie pracy swojego ukochanego, legendarnego zespołu na kwotę 1,2,5 $ będzie przecież czymś żałosnym. A jak ktoś zapłaci 1000 $ to jest lepszym fanem? Udostępnianie muzyki w formie jakiej zrobił to Radiohead to po prostu dostowanie się do istniejących realiów. Zespół i tak zarobił niezłe pieniądze na udostępnienie albumu w sieci. "Prawdziwi" fani i tak przecież zakupią tradycyjne wydawnictwo, czyż nie?

    pozdrawiam.

  9. Polityka to nie kwestia charakteru, tylko kompetencji i zdolnosci do WSPOLPRACY, lagodzenia roznic, a nie tworzenia podzialow (my tu, oni tam gdzie ZOMO).

    Polityka to kwestia DZIAŁANIA. Obecnie już nawet tak ponoć zakochana w PO zagranica śmieje się z Tuska, że uśmiecha to się ładnie, ale nic nie robi.. w tworzeniu podziałów to akurat obie strony mają spore osiągnięcia. Poza tym - w wielu sprawach różnice należy wręcz podkreślać !

    >>>Hitler tez tak robil, by uzyc paskudnego (przyznaje) przykladu, Stalin i paru inncy kolesi, ktorzy uwazali, ze WIEDZA LEPIEJ, co jest dobre dla narodu (ktory traktowali jak pasterz stado krow). Ja tam nie lubie jak ktos wie lepiej ode mnie co jest dla mnie dobre i mi to narzuca.

    Moze niektorzy lubia czuc "silna reke" i sa zadowoleni, ze ktos mysli za nich i mowi im co biale, co czarne, prowadzi na smyczy itd. Ja nie. Ja wrecz tego nie cierpie i zaden polityk, ktory bedzie usilowal mna sterowac nie ma szansy na moj glos. NIGDY.

    Wszystko to racja. Polityk ma robić tylko to, co do niego należy. Ale ma to ROBIĆ.

    Nie wiem dlaczego wyskoczyłeś z takim drastycznym porównaniem. Odpowiedzialny polityk nie może poddawać sie presji społeczeństwa, bo przecież to nie prymitywny lud powinien decydować o losach państwa. To tak jakbyś wybrał sobie eksperta który zarządzałby twoim majątkiem, a potem wcinał sie sie w to co robi. A przecież to on jest specjalista i to on wie co jest dla Ciebie najlepsze. Tak to działa.

    Zauważ, że decyzje Kaczyńskiego nie przysparzały mu zwolenników, wiec na pewno nie były to zwykłe populistyczne zagrywki. I tak powinien zachowywać sie każdy polityk.

    >>> To sa teoretyzowania. Co ci da, ze odpowiem "tak" albo "nie" skoro w realu i tak moglbym postapic odwrotnie?

    No problem, ciekaw byłem.

    Smugg, ale tu nie ma się co użerać z tymi PiSuarami, skoro i tak będą za tym skalaniem bożym.

    Nie jestem PISuarem, i polityką się nie zajmuje, aczkolwiek wypada wiedzieć co się w kraju dzieje.

    Jestem wdzięczny że dałeś Smuggowi tak cenną rade, bo wyraźnie zbłądził.

    Pozdrawiam.

  10. Na pewno bardziej niz z rzadow PIS...

    No prosze cię. Nie chce tu nikomu wnikać w jakieś poglądy polityczne, ale czasem to nie moge czytać takich rzeczy. Z całym szacunkiem.

    Ech, PO to tylko mowili, mowili i nic . Ja bym powiedział tak - niech rząd przynajmniej pokaże te tony wspaniałych rozwiązań, które w następnym dniu po uchwaleniu sprawiłyby w naszym kraju cud - a których nie można uchwalić, bo przeszkadza nam brzydki prezydent. No, gdzie one są ? Gdybym je zobaczył, sam bym zagłosował na PO w ewentualnych przyspieszonych wyborach. Na razie jednak widzę, że rząd nie ma nic. Po prostu. Odmowa obniżenia akcyzy to tylko kolejny przykład. Tusk powiedział, że trzeba sprawdzić, czy obniżka nie doprowadzi do " spekulacji cenami " - cóż, Ikonowicz by tego lepiej nie ujął.. ten rząd to jedna wielka żenada. PiS przynajmniej miało charakter.

    Rząd nie może nic zrobić, bo prowadzi politykę miłości. Wszyscy mają go kochać. A tymczasem świat jest taki, że czegokolwiek się nie zrobi, zawsze ktoś będzie niezadowolony. Tusk nie potrafi sobie z tym poradzić, biedaczysko.. Kaczyński zrobił wiele głupich rzeczy, ale trzeba mu oddać, że robił swoje, mając totalnie gdzieś, czy się to komuś podoba czy nie. Był silny. Tusk jest słaby jak trzcina.

    Kurde, dajcie spokoj polityce juz............ wiadomo co sadze, to samo co normalni ludzie w Polsce, ktorzy wiedza jak to jest, gdy do ich kraju wlazi z butami Big Brother...

    Moim zdaniem nic się nie da zrobić, bo cały świat jest uzależniony od dobrego samopoczucia Chin. Taka jest smutna prawda. Tybet być może kiedyś będzie wolny, ale raczej nie za naszego życia. Znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że Chiny wyciągną teraz swoje łapska po Tajwan, czemu nie sprzeciwi się ( chyba już tradycyjnie ) nikt poza Stanami Zjednoczonymi ( które jednak również są już tak od Chin zależne, że nic nie będą w stanie zrobić ).

    PS: Moje pytanie jeśli można. Czy gdybyś miał TERAZ możliwość zamienienia pracy z Cdaction, na prace w jakimś DOBRYM czasopiśmie o fotografii, zamieniłbyś? Zarobki przypuśćmy że takie same, bez tych wszystkich antyfanow, bez pieprzenia o tym żebyś się ujawinił itp. ;)

×
×
  • Utwórz nowe...