Skocz do zawartości

CoVert

Forumowicze
  • Zawartość

    60
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez CoVert

  1. Moje opowiadanie ze świata Star Wars. Zapraszam do czytania.

    ---

    Schyłek wojen klonów. Zewnętrzne Rubieże

    Mistrz Jedi Kravos Tellet z niesamowitą precyzją manewrował swoim myśliwcem Delta 7 wśród asteroid.

    Rozsiane na czarnym niebie niczym ziarenka piasku na jego rodzinnej

    Tatooine, stały się przyczyną zguby niejednego nieuważnego podróżnika. Jednak Kravos spędził w kokpicie myśliwca więcej czasu niż stąpając po ziemi. Jego doświadczenie oraz zasługi podczas bitwy o Geonosis zaowocowały nadaniem mu dowództwa nad grupą bojową, na której czele właśnie leciał. Nacisnął przycisk komunikatora.

    -Meldujcie o sytuacji.

    -Czysto. Nic nie widać, generale - odezwał się pierwszy z podwładnych.

    -Czysto - zawtórował mu drugi.

    To samo stwierdziło dwóch pozostałych żołnierzy.

    To dziwne, pomyślał Tellet. Dowództwo Armii Republiki właśnie z tego sektora odebrało sygnał S.O.S. Choć był to słabo uczęszczany system, dowództwo postanowiło zareagować.

    Obawiając się pułapki Separatystów, wysłało na miejsce wykwalifikowaną grupę wszechstronnie wyszkolonych klonów w celu zbadania sprawy. A tu pustka. Ani śladu jakiegokolwiek życia.

    -Okrążymy ten teren jeszcze raz i wracamy. Ktoś zrobił nam głupi dowcip - powiedział do komunikatora.

    Nagle z ciemnej pustki wyłoniło się coś ogromnego. Szary kadłub, smukły niczym wibroostrze, szpeciły dziury i inne uszkodzenia - widoczny dowód na to, że załoga tego okrętu widziała niejedno. Co jednak było dziwne, mistrz Jedi nie wyczuł na pokładzie żadnych form życia - ktoś jednak musiał wysłać sygnał S.O.S., który odebrało dowództwo.

    -Przed nami nieznany obiekt. Przyjrzyjmy się mu z bliska. Bądźcie w gotowości.

    Zniżył lot i zaczął się zbliżać do olbrzyma. Przypomniał sobie, że gdzieś już widział coś podobnego...

    Tylko gdzie? Statek przypominał nieco Dreadnaughty Republiki, był jednak o wiele od nich starszy. Za młodu Tellet pasjonował się ogromnymi okrętami, które uczestniczyły w starożytnych bataliach. Skąd jednak jeden z nich wziąłby się tutaj, w niezamieszkanym systemie? W dodatku, choc na jego pokładzie nie można było wyczuć żadnych żywych istot, ktoś wysłał sygnał S.O.S.

    Kravos Tellet zbliżył się do burty statku. Zauważył tam wiele osmaleń, spowodowanych trafieniami z dział turbolaserowych. W tej samej chwili wyczuł Mocą coś dziwnego, jakby ostrzeżenie przed własną śmiercią. Jedna z wieżyczek ożyła i otworzyła do myśliwca Jedi ogień. Próbował zrobić unik i uciec, jednak nie zdążył. Pustką wstrząsnął wybuch, który jednocześnie zgasił życie mistrza.

    Wieżyczki nie odezwały się już więcej.

    -Dowódco, zgłoś się - powiedział do komunikatora jeden z klonów.

    Lecz nikt im nie odpowiedział.

    ---

    Dowódca klonów podjął decyzję.

    -Spróbujmy zbliżyć się do tego statku. Bądźcie w gotowości bojowej.

    Cztery myśliwce zniżyły lot. Wrota okrętu otworzyły się, ukazując pusty hangar. Jak gdyby ktoś zapraszał ich do środka.

    Alfa 1313, który kierował grupą, postanowił zaryzykować.

    -Do środka!

    Hangar był ogromny - kiedyś musiał mieścić ogromne ilości myśliwców, teraz jednak spowijały go ciemność i pustka. Belki stropowe, pokryte pajęczynami, sprawiały wrażenie bardzo starych, podobnie jak i sam statek. Przez dziury w kadłubie widać było rozgwieżdżone niebo. Jeden z żołnierzy, lądując, wystrzelił w mrok. Zielona błyskawica pomknęła przed siebie.

    Klony wylądowały i opuściły kokpity maszyn. Za przykładem 1313 wszyscy włączyli noktowizory w hełmach i odbezpieczyli blastery DC-17.

    -Panowie, musimy się rozdzielić. Widzę dwa wejścia do hangaru - ja i Alfa 4721 pójdziemy zachodnim, wy wschodnim. Wykonać!

    Tymczasem w mroku zaświeciły czerwone oczy...

    ---

    Alfa 1313 i Alfa 4721 ruszyli korytarzem. Ze ścian zwisały stare kable, w ciemnościach migotały złowieszczo lampki jakichś mechanizmów. Czuć było odór pleśni i stęchlizny, a także czegoś dziwnego, czego Alfa 1313 nie mógł określić.

    Nagle wdepnął w coś miękkiego i jakby mulistego. Ukucnął, by sprawdzić, co to, jednak już chwilę potem tego pożałować. Miał bowiem pod sobą doskonale zakonserwowane ciało człowieka w jakimś starym, pomarańczowym mundurze. Choć trup wyglądał na dobrze zachowanego, gnił od środka - dlatego obuta w ciężki but stopa 1313 zapadła się w jego klatkę piersiową.

    Klon z obrzydzeniem wyciągnął nogę i gestem nakazał podwładnemu, by szedł dalej.

    Mijając coraz więcej trupów, dotarli do jakiegoś okrągłego pomieszczenia, prawdopodobnie zbrojowni. Na ścianach wisiały stare modele broni, wibroostrza i apteczki. To ich jednak nie interesowało - na Kamino nauczyli się ufać tylko i wyłącznie własnej broni, po broń wroga sięgać tylko w ostateczności.

    Szli dalej ciemnym korytarzem, aż nagle zauważyli ogromną wyrwę. A za nią jakąś postać, jakby półprzezroczystą, ze świetlnym mieczem w dłoni. Zaczęła ona sunąć ku nim, wydając dziwne odgłosy, których nie mogli zrozumieć. 4721 strzelił w zjawę blasterem, 1313 rzucił termodetonator. Na nic się to nie zdało. Mara wciąż się zbliżała, ataki nie zrobiły na niej wrażenia. Pomieszczenie wypełniło się dymem po wybuchu. Chwilę później na ziemi leżały dwa martwe ciała komandosów Republiki, a z komunikatorów na ich nadgarstkach dobiegały krzyki pozostałych żołnierzy.

    -Dowódco, słyszy mnie pan? Mamy tu problem, jakieś stworzenie, ale już sobie z nim poradziliśmy... Halo? Słyszy mnie pan? Dowódco!

    Lecz na wezwania przez radio nikt nie odpowiadał. Pozostali żołnierze, Alfa 1209 i 3548, próbowali usunąć z siebie szczątki śluzu jakiego podobnego do Mynocka stworzenia, które ich tu zaatakowało.

    -Jak myślisz, czemu nie odpowiadają? - spytał 1209.

    -Albo po prostu zepsuło im się radio, albo już nie żyją. Bezpieczniej będzie założyć to drugie.

    Ruszyli dalej korytarzem, aż usłyszeli za sobą jakiś szmer. 3548, który osłaniał tyły, dał znak, że to nic groźnego.

    Doszli do ogromnej sali, w której stały poustawiane w rzędach komputery. Nad nimi wznosiły się ogromne okna z popękanymi szybami.

    Znajdowali się na mostku.

    1209 podszedł do jednego z komputerów. O dziwo, działał. Była tam historia kursów statku.

    -Wygląda na to, że ten wrak sporo podróżował. Spójrz tylko - powiedział klon do kolegi. - W tym bardzo dużo kursów na Malachor V, Korriban i jakieś zamierzchłe loty na Peragus, Telos... Słyszałeś w ogóle o tych planetach?

    -Tylko o Telos - odpowiedział mu "brat". - Reszty nie znam.

    -Po Telos następuje długa przerwa... A potem znów kursy na Korriban, Malachor V i mnóstwo planet, których nazwy nie potrafię wymówić.

    Zamiast odpowiedzi usłyszał jednak tylko bulgotanie. Odwrócił się, by sprawdzić, co się dzieje. I wtedy TO zobaczył. Nie wiedział, co to, ale wydało się półprzezroczyste, nieziemskie. I sprowadziło na niego śmierć.

  2. Powtórzę to, co mówią wszyscy... ale Jade Empire jest boskie! CDA zawsze dawało dobre lub co najmniej niezłe gry, ale teraz to już przeszli samych siebie. Zainstalowałem tydzień temu i od tego czasu pocinam w każdej wolnej chwili. Co prawda, kilka questów pominąłem (wolałem popchnąć fabułę do przodu, zamiast szukać córki jakiejś kobiety), ale odpokutuję to, przechodząc to arcydzieło drugi raz.

    Pokłońcie się przed CDA! A do redaktorów - tak trzymać, chłopaki!

×
×
  • Utwórz nowe...