Skocz do zawartości

butryk

Forumowicze
  • Zawartość

    63
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez butryk

  1. butryk
    Miałem 12 lat gdy po raz pierwszy poszedłem do sklepu z grami i chciałem zakupić coś. Znając wtedy jeden trailer Final Fantasy VIII wiedziałem już co chciałem. Sprzedawczyni podłączyła grę do konsoli, obejrzałem filmik wprowadzający (jakieś 5-10 minut) po czym odpaliła się gra i od razu powiedziałem "tak, chcę to". Tak zaczęła się moja fantastyczna historia.
    Załączyłem grę w domu i zacząłem swoją zabawę. Jak się okazało po pierwszych minutach gra nabrała jakiejś monotonii. Nie dlatego, że byłą taka a dlatego, że nie znałem angielskiego i nie wiedziałem dokąd muszę zmierzyć. Biegając od pokoju do pokoju niczym w grach przygodowych dotarłem do miejsca. Niezwykle się cieszyłem, bo kto by pomyślał, że z tyłu Balamb Garden (szkoła kadetów) czeka na mnie nauczycielka. Od tamtej pory grałem w to godzinami. Długo by opowiadać o wszystkim, dlatego w prosty sposób ukażę jak gra wygląda i co ma w sobie.
    Fabuła...
    Zaczynamy swoją przygodę jako Squall, młody kadet Balamb Garden, który stoczył walkę z odwiecznym wrogiem Seiferem. Przez pierwsze minuty gry zaznajamiamy się z okolicznymi uczniami, poznajemy swoją instruktorkę oraz bohaterkę gry, Quistis. Za zadanie mamy pokonać Ifrita, GF'a (Guardian Force). Wszystko idzie dosyć prosto. Walka jest tak jakby turówką, czekamy na swoją kolej. Do dyspozycji mamy zwykły Atak, Magię, Wchłanianie umiejętności/magii od przeciwników i oczywiście ekwipunek oraz wspomniane GF (początkowo Quetzacoatl i Shiva). Po kilku godzinach gry dochodzą inne elementy jak chociażby Card (zmiana przeciwnika w kartę). Walki wyglądają pasjonująco, jednak tutaj wdarł się problem gry. Otóż po czasie zamiast myśleć jaką strategie obrać by pokonać przeciwnika, walimy najlepszymi mocami, czyli GF. Przez co walka traci smaczek, a magia jest używana jedynie do podnoszenia siły, zwinności, itp. Jednak są momenty gdzie trzeba owych magii użyć, jednak to zdarza się rzadko, a walki stanowią większość czasu w grze. Jednak odbiegłem troszkę od tematu. Zwiedzamy najróżniejsze miasta, lasy, jaskinie oraz nawet laboratoria i statki. Głównym celem jest pokonanie złej królowej, Edei. Z czasem poznajemy nowych towarzyszy. Możemy liczyć na wartką akcję oraz niesamowite jej zwroty. Fabularnie gra przedstawia się niesamowicie, a to dzięki wielowątkowości oraz zaprezentowaniu towarzyszy i głównego bohatera. Są miłosne rozterki, zdrady, walki oraz poznawanie własnego "ja". Żaden gracz który ceni bardziej fabułę od grafiki nie będzie czuł zawiedzenia.
    Oprawa audiowizualna...
    Jak na 1999 rok produkcja była niezwykle zaawansowana graficznie jak i dźwiękowo. Do dzisiaj człowiek otwiera szeroko szczękę widząc cut-scenki. Muzyka jest niesamowita, Nobuo Uematsu to klasa sama w sobie. Nie dość, że muzyka nie nuży i jest skomponowana świetnie to w dodatku cieszą nas lokacje, które są lokacje. W dodatku NPCtów jest multum i każdy praktycznie różni się. Dzisiejszych graczy może za to zdziwić brak jakiejkolwiek mowy. Przez całą grę widzimy chmurki z rozmowami, a ani razu nic nie słyszymy. Nawet na cut-scenkach. A szkoda.
    Graficznie natomiast wygląda blado wersja na PC. Widać niedociągnięcia, pikseloze i to odbija się na grywalności. W dodatku sterowanie na klawiaturze jest niezbyt wygodne.
    Podsumowując...
    W moim odczuciu Final Fantasy VIII jest bardziej dojrzalszy od innych części tej serii a co za tym idzie bardziej można się zżyć z bohaterami i lepiej się gra. Historia jest przednia, oprawa audiowizualna jak na tamte czasy niemalże genialna, w dodatku istnieje minigierka w której można pograć w karty. Kart jest multum, a żeby zebrać wszystkie to nie lada sztuka. 300 godzin gry i nie poznany cały świat robi wrażenie. W dodatku granie w karty przez ponad 10 godzin też. Produkcja Squersoftu jest strasznie uzależniająca. Zachęcam każdego fana gier fabularnych z zapoznaniem się w tą produkcje. Na Playstation jest genialna, na PC bardzo dobra. Nie opisałem wszystkiego, bo tutaj zabrakłoby słów. Jeśli miałbym ukazać zarys fabuły bardziej dogłębnie, przedstawić bohaterów po kolei i pisać o innych równie ważnych rzeczach wyszłaby naprawdę sporawa książka. Po prostu to trzeba poczuć i pograć. W dodatku niedawno ukazało się spolszczenie do gry. Zagrać w giganta po polsku? Warto.
    + oprawa audiowizualna (na PSX)
    + fabuła
    + wielowątkowość
    + zżycie się z bohaterami
    + niepowtarzalny świat gry
    + wielka
    + dające wiele frajdy walki z bossami
    + zbieranie kart
    + polska wersja językowa
    + uzależnia
    - walka może stać się monotonna
    - oprawa audiowizualna (na PC)
    Ocena końcowa: 9+ (PSX) i 8+ (PC)
  2. butryk
    Sniper: Ghost Warrior nowe dziecko City Interactive, polskiego studia niedawno ujrzało światło dzienne. Nakręcony nowymi trailerami, zapowiedziami oraz gameplayem na tvgry nieźle nakręciłem się. Gra zapowiadała się bardzo dobrze. Szykował się hit na miarę hitów z zachodniego rynku. Czy dostałem to czego oczekiwałem? Zapraszam do lektury.
    Główny zarys gry...
    Jeśli chodzi o ukazanie historii w grze, nie spodziewajcie się cudów. Dla mnie to tak jakby fabuły w tej grze po prostu nie było. Ot mamy za zadanie zlikwidować ważnego jegomościa. Pierwsza misja, gdzie mamy za zadanie załatwić delikwenta nie udaje się. I tutaj pojawia się pierwsza głupota tej gry. Choćby nie wiadomo jak gracz celował i wystrzelił pocisk w głowę głównego wroga, kulka zawsze trafia w brzuch, po czym jegomość ucieka i zaczynają się kolejne misje. Rozumiem coś nie wypaliło i akcja musi się ciągnąć, ale na litość boską mogliby wymyślić coś bardziej realnego.
    Nie można spodziewać się też niezwykłych zwrotów akcji. Fabuła jest prosta ale też prostacka niestety. Misje wyglądają praktycznie tak samo: albo cichaczem próbujemy zabić przeciwników, albo niczym Rambo strzelamy z M4 wraz z oddziałem przedzierając się jedyną możliwą drogą.
    Grafika, dźwięk i grywalność...
    Jeśli chodzi o grafikę, ta prezentuje się naprawdę nieźle. Dojrzymy w oddali naprawdę piękne widoki. W dodatku lokacje są dosyć różnorodne co dodaje grze smaczku. Jednak nie możemy wierzyć własnym oczom, bo są zdradliwe. Gra wygląda przyzwoicie dzięki wielu flirtom, rozmyciom. Gdy wnikliwie będziemy przeglądać tekstury przed oczami pokaże się "pikseloza". O dźwięku nawet nie chce się mówić, jest co najwyżej średni, żeby nie powiedzieć iż żenujący. Dźwięki strzałów oraz odgłosy są niezłe, jednak muzyka to piekło. Tak jakbyśmy słyszeli miły głos Gosi Andrzejewicz w wersji heavy metal. Gra przez pierwsze minuty daje dużo frajdy, jednak po czasie nuży, nie chce się do niej wracać i ma się jej po prostu dosyć. Na szczęście jest bardzo krótko, 5 godzin i po bólu. Największą bolączką jest sztuczna inteligencja przeciwników, która równa się 0. Mają sokoli wzrok, widzą nas zza przeszkody, z 400metrów od nas i w dodatku gdy leżymy w krzakach przebrani za... krzak. Wspomnieć też należy, że animacje wypadają miernie. Efekt lecącej kuli nie daje tego czegoś co było w Sniper Elite. W dodatku nie raz przeszkadza, gdy mamy np. 2 przeciwników i chcemy załatwić szybko obu. Po prostu animacja lecącej kuli przeszkadza nam w oddaniu strzału.
    Reasumując...
    Gra City Interactive niczym specjalnym (oprócz grafiki i wysokiej ceny) nie różni się od innych produkcji tego studia. Nie uświadczymy tu miłej rozwałki jak w Call of Duty, ani skradania niczym w Splinter Cell lub myślenia jak pokonać misję jak chociażby w Hitmanie. Gra jest bardzo liniowa, pusta sama w sobie, tylko z dobrą grafiką. Ale nie samą grafiką prawdziwy gracz żyje. Jeśli chcemy miłej zabawy snajperem z prawdziwym klimatem lepiej powrócić do Sniper Elite sprzed kilku lat. To do dzisiaj nie kwestionowany mistrz gry snajperskiej.
    + miejscami piękna grafika
    - skrypty, skrypty, skrypty
    - brak klimatu
    - nędzna historyjka
    - naciąganie graczy na koszty
    - setki błędów
    - koszmarne AI
    Ocena końcowa: 3/10
×
×
  • Utwórz nowe...