Skocz do zawartości

Tezamus

Forumowicze
  • Zawartość

    58
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Tezamus

  1. Ja się zastanawiam... czemu miałby? Po to chyba Żniwiarze zostali stworzeni, aby zajmować się cyklem. Cytadela, i znajdujący się w nim Szef wszystkich szefów, raczej analizował kolejne cykle, nie zaś je kontrolował. Może i znajduje się na Cytadeli jakiegoś rodzaju guziczek wyłączający wszystko, ale to nie znaczy, że był to jakiś super Żniwiarz. Ot, takie wrażenie z rozmowy z dzieciaczkiem.

    Catalyst potrafił podnieść platformę na które leżał Shep, potrafił uruchomić tą superbroń, wiedział że Gethy są za oknem i walczą ze żniwiarkami i kontrolował (przynajmniej częściowo) TIMa, ale kiedy Proteanie po zakończeniu poprzedniego cyklu przeprogramowali cytadelę i przywieźli ze sobą przekaźnik masy a 50 tys lat później za oknem zdechł żniwiarz to już przegapił.

    Cóż, nie grałem w dlc do ME2, ale czy Żniwiarze mogli niezauważenie dotrzeć do Cytadeli? Bo siła ataku z zaskoczenia polegała zawsze na wyeliminowaniu władz rządzących i pobraniu info o całym wszechswiecie. Po tym zaś, gdy dwa razy zaatakowali i zostali odparci, raczej nie mogli liczyć na pełne info na temat galaktyki i dezorganizację władz, a więc obojętne było im, czy Cytadelę zdobędą na początku, czy na końcu.

    Nie chodzi mi o atakowanie z zaskoczenia ale atakowanie w ogóle. A tak zaatakowali Ziemie a Cytadela stała i miała się dobrze. Zaatakowali Palaven i Thessie a na Cytadeli spokój. Atakowali nawet nędzne kolonie na drugim końcu galaktyki a na Cytadeli można było sobie potańczyć czy "poczytać" fornaxa w kibelku.

    Raczej kilkuset, wszyscy z implantami. Ze wsparciem jednego z członków Rady, którego nikt nie podejrzewał. Mając zapewne zindoktynowaną część personalu niższego szczebla. I atakując od środka, nie zaś z zewnątrz. Zdziwiłbym się, gdyby im się do najlepiej chronionych osób dotrzeć nie udało.

    Po pierwsze Cerberus nie był jeszcze wtedy pod wpływem Żniwiarzy. Po drugie cytadela liczy sobie ponad 14 milionów mieszkańców z czego pewnie lekko 100tys to C-Sec, lekko 1 milion posiada broń zna się na walce/biotyce, 200 tys to tymczasowe wojsko a i pewnie kilka widm się znajdzie także nawet tych kilkuset nie powinno wiele zdziałać.

    Było mówione - mnóstwo cyklów, każdy dodający coś od siebie do tej superbroni. Aż w czasie jednego z cyklów uznają, że nie uda się tego zrobić, a więc postanawiają zmodyfikować plany i korzystając z Cytadeli wzmocnić siłę broni

    .

    Tak, tylko ciągle nie wiadomo skąd ona się wzięła i do czego służy. To że proteańska WI wie że Catalystem jest cytadela też jest głupie bo niby skąd proteanie mają to wiedzieć skoro cytadela padła u nich na samym początku? Nie mieli możliwości sprawdzić broni którą ostatnimi siłami zbudowali. Byli w takim samym położeniu jak Shepard po misji na marsie: mamy super broń która prawdopodobnie może zniszczyć żniwiarzy ale nie wiemy co to jest Catalyst. Nie mam pojęcia skąd takie informacje na planecie Asari i śmiem twierdzić że nie ma ich nikt łącznie z Bioware.

    Ziemia, główne skupisko ludzkości. Ludzkość, jedyna znana graczom rasa tego cyklu, mogąca przejść przemianę w Żniwiarza. Walka na wielu frontach, opór, choć daremny i nie czyniący większych szkód, zapewne jeden z najbardziej zaciekłych w całej historii kolejnych cykłów - skutkiem jest brak możliwości transportowania miliardów ludzi na żniwa. A czemu nie zrobili tego na początku wojny, a dopiero po paru tygodniach? Tego, niestety, nie wiem, a szalonych hipotez nie będę wypuszczał z głowy.

    Do tworzenia żniwiarza nie potrzebna jest Cytadela co potwierdza fakt budowania takiego w bardzie zbieraczy. Co więcej nie potrzeba nawet żniwiarza w bezpośrednim kontakcie bo mogli sobie wszyscy siedzieć w jednym miejscu i kontrolować siły naziemne na odległość tak jak robili to ze Zbieraczami.

    Zaś podlecenie na te 3 kilometry zabrało połowę sił grupy uderzeniowej. Ilu doleciałoby na te 3 metry?

    A skąd Ci się to wzięło? Na filmiku transporterów jest mrowie i mimo że są pod ostrzałem padają tylko 2 w ostatnim kadrze. Zresztą nawet niech z tej setki do teleportu dolecą 2 a to o 2 więcej niż doszło na piechotę.

    No dobra, bo ja się nad tym zastanawiam odkąd zacząłem czytać ten wątek - skąd wniosek, że oni lecieli przez pół roku do galakyki? Bo mnie bardziej prawdopodobne wydaje się, że wraz ze śmiercią Suwerena dostali info o niepowodzeniu i wtedy dopiero ruszyli z kopyta w stronę naszej galaktyki. Co by oznaczało, że zajęło im to nie pół roku, ale własnie te kilka lat dzielące jedynkę od trójki. Uwaga, będzie dzika hipoteza - jeżeli Żniwiarze mają możliwość posiadania mobilnych przekaźników masy to równie dobrze info mogli dostać te kilkadziesiąt lat wczesniej, gdy Suweren dowedział się o problemie. Co do tworzenia ludzkiego Żniwiarza - raczej chodziło o to, by przekonać się, czy na ludzkości można dokonać żniw. Wyszło pozytywnie, więc i Ziemia stała się głównym teatrem działań Żniwiarzy.

    To nie do mnie ale odpowiem.

    Cała fabuła dlc Arrival jest głupia. Skoro Suweren już kilkadziesiąt lat nie mógł odpalić Cytadeli to czemu nie skorzystali z tego przekaźnika alfa czy jak to się zwało wtedy lub zaraz po śmierci Suwerena tylko bawili się w to tyle czasu. Dla mnie właśnie Arrival zniszczył możliwość logicznego wytłumaczenia wędrówki żniwiarzy nawet jak na standardy sf i otrzymaliśmy papkę która się kleić nie chce.

  2. Tak jak Alaknar też jestem zdania że historia jest niestety dziurawa. O ile ME i ME2 da się w sumie wytłumaczyć to już Arrival i ME3 całkowicie je negują ale po kolei:

    ME - trzeba zatrzymać

    żniwiarza, który chce otworzyć przekaźnik jakim jest cytadela i sprowadzić resztę znajomych. Normalnie mógłby to zrobić z daleka ale w poprzednim cyklu proteanie wprowadzili wirusa i teraz trzeba to zrobić ręcznie.

    ME2 - po zniszczeniu

    suwerena, żniwiarze wysyłają swoich sługusów, których kontrolują na odległość aby stworzyli nowego ludzkiego żniwiarza (po co? jedyne wytłumaczenie to chyba po to aby drugi raz spróbować zaatakować cytadele żeby otworzyć przejście), no ale dzięki nam nie udaje im się to.

    Arrival - tutaj cała historia zaczyna się psuć, okazuje się że

    otwarcie cytadeli nie jest potrzebne bo można skorzystać z normalnego przekaźnika więc cały atak na cytadelę w ME i tworzenie nowego żniwiarza ME2 jest w sumie zabiegiem pustym i bezcelowym a dodatkowo głupim bo od czasu bitwy z suwerenem minęły ponad 2 lata.

    ME3 - jazda na całego gdzie bzdura głupotę goni.

    Cytadela okazuję się być częścią czegoś co kontroluje żniwiarzy ale nie potrafi otworzyć przekaźnika który w sumie sam skonstruował (cały ME idzie w piach) co i tak w sumie jest niepotrzebne, bo żniwiarki mogą sobie normalnie dolecieć atakując po drodze wszystko, ale nie cytadele którą zawsze atakowali jako pierwszą bo tak jak i teraz,, wcześniejsze rasy używały jej jako "stolicy" galaktyki (o tym, że kilkudziesięciu żołnierzy cerberusa potrafi zaatakować cytadelę i dostać się w pobliże najlepiej chronionych osób we wszechświecie nawet wspominać nie chcę ;p). Okazuje się że stworzona przez żniwiarzy cytadela jest wymagana do odpalenia super broni, którą nie wiadomo kto i kiedy stworzył a nawet nie wiadomo do czego służy ale ok tonący brzytwy się chwyta. Dzięki TIMowi ogromny przekaźnik masy jakim jest cytadela, transportuje się (chyba innym przekaźnikiem masy) na ziemie w celach bliżej nie określonych, zamyka ramiona i ustawia w środku Londynu teleport z broniącym go żniwiarzem sztuk 1 i hordą syntetyków. Kilkadziesiąt bądź kilkaset lecących transporterów w których ludzie bądź inne rasy mają na celu dostać się na cytadelę, zamiast podlecieć na 3 metry koło teleportu lądują 3 kilometry dalej. Po dotarciu na cytadelę następuję największy stek bzdur jaki Bioware kiedykolwiek wymyśliło doprawiając to filmami różniącymi się kolorem promienia i Normandią lądującą w innym systemie z towarzyszami którzy przed chwilą byli na Ziemi w otoczeniu kilku żniwiarek.

    O ile same wybory czyli kontrola, synteza i zniszczenie nie są złe, to sposób w jaki je zaprezentowano jest tragiczny a już zniszczenie przekaźników gdy wybiera się kontrolę jest głupie.

  3. Ja też uważam że 10/10 to gruuuba przesada.

    - smoki - pomijając że walka z nimi jest nudna to zdarzają się takie perełki jak smok atakujący mamuta i dostający lanie czy epicka walka lodowego smoka ze śnieżnym trollem (gdybym nie zabił trolla to poczwary zdechłyby ze starości)

    - miasta i wsie - Whiterun - centrum handlu Skyrim objawiającego się karawaną w postaci 3 kotków rozbijających namiot pod murami a także posiadającego dwa prastare rody, czyli w sumie 10 osób które nie licząc strażników stanowi 30% mieszkańców miasta. Bardziej opustoszałych miast to chyba już nie mogli zrobić, naprawdę. Mam wrażenie że w niektórych jaskiniach to siedzi więcej bandytów niż łącznie mieszkańców i strażników Samotni.

    - główny wątek fabularny - do wizyty przy ścianie jest tak naciągany i nudny że brak mi słów. Później robi się troszkę ciekawiej ale że nie skończyłem go jeszcze to nie zapeszam. Ale początek tra-ge-dia

    - zadania poboczne - przenieś, podaj, pozamiataj w nudnej wersji. W sumie znalazłem tylko jedno ciekawe czy może bardziej oryginalne zadanie za które dostajemy Łabadżaka. Denerwuje mnie jeszcze że za zaniesienie jakiegoś przedmiotu dostajemy 400zł a za wytłuczenie bandy zbirów 100zł

    - dubbing - polski widziałem na Youtube i wystarczyło ale oryginalny wcale lepszy nie jest. Zupełnie bez emocji. Najbardziej irytuje mnie jednak że babka ze szkockim? akcentem jest w każdym mieście i wiosce.

    - dialogi i retoryka - odgrywać własnej postaci poprzez dialogi w sumie się nie da bo nie dość że kiepskie to jeszcze w większości zadań z góry narzucone. Perswazja i zastraszanie w sumie zbędne bo obok zawsze jest opcja przekupstwa a że w skyrim pieniędzy nie brakuje...

    - lochy - jest ich dużo, są pułapki, są ciekawie zrobione ale... skąd do jasnej ciasnej w lochach zapieczętowanych od tysięcy czy setek lat palące się na każdym kroku świeczki i pochodnie

    - kowalstwo - fajnie że jest ale jakim cudem nasz bohater po stworzeniu 300 skórzanych czapek magicznie uczy się wykuwania zbroi płytowych z ebonu? można to było lepiej rozwiązać

    Trochę tego jeszcze jest ale to się najbardziej rzuca w oczy. Ja dałbym 7/10 ale nie więcej.

    @Vantage te ruiny są chyba na wyspie koło tej wioski jak się wychodzi na Hrothgar

  4. Ta nieco archaiczna mechanika jest dużo bardziej rozbudowana i ciekawsza jak w wielu nowych produkcjach, a głupie zadanie poboczne można wykonać na więcej sposobów, niż niejeden główny wątek w dzisiejszych RPG. Dodaj do tego świetny klimat, humor i masę smaczków zaciągniętych z popkultury (w F2 chyba w każdym mieście się coś znajdzie). Do grafiki łatwiej się przyzwyczaić niż w grach 3D z tamtego okresu. W Fallouty gram w sumie regularnie chyba już od 10 lat i cenie je sobie bardziej (szczególnie F2) niż serie BG.

  5. Skończyłem... wybierając guzik po prawej

    +/- niezłe dialogi, chociaż troszkę nudne i jest ich mało (W DA, ME, Wiedźminach gadało się więcej i dialogi były jednak lepsze)

    + nieliniowość małych elementów dotyczących fabuły

    + masa ukrytych pomieszczeń i wiele możliwości dotarcia do celu (inni powinni się uczyć)

    +/- fabuła jest bardzo dobra i posiada zaskakujące elementy ale wraz z postępami w grze robi się gorsza, naciągana i w sumie pewne kwestie można przewidzieć

    + jako "skradanka" gra jest bardzo dobra

    - jako "strzelanka" wypada już średnio lub nawet słabo

    - debilne walki z bossami, słabizna, żenada, syf.

    - karanie gracza za to że woli strzelać zamiast skradać się to dla mnie minus

    +/- muzyka w grze jest ale jakoś nie wywarła na mnie wrażenia

    - główny bohater jest tylko trochę ciekawszy od kostki mydła

    + nieźle zrobione lokacje

    - zapowiedziano DLC które ewidentnie zostało wycięte z gry

    +/- hacking jest całkiem przyjemny ale po jakimś czasie nudzi

    - więcej sieczki/skradania się niż odgrywania postaci

    +/- rozwój postaci jest przeciętny i można odblokować właściwie wszystko

    Tyle, jak coś wpadnie do głowy to będzie edit.

    Gra jest dobra, solidnie zrobiona i przemyślana ale po jej skończeniu nie czułem zupełnie nic, nie mam ochoty grać w nią drugi raz i zapewne zaraz zniknie z dysku. Mimo wielu plusów i nieliniowym podejściu do eksploracji i walki bardziej spodobał mi się Wiedźmin 2, gdzie po skończeniu gry chciałem więcej i miałem uczucie że byłem uczestnikiem wspaniałej na szczęście niezakończonej jeszcze przygody.

  6. Tezamus, naprawdę myślisz, że w W2 amnezja jest wtórna w stosunku do W1?

    Nie chodzi mi o to dlaczego Geralt ma amnezję, czemu go nie było itd. bo to rzeczywiście zostało wytłumaczone, ale o to dlaczego między W1 a W2 Geralt zapomniał jak trzeba walczyć z utopcami, jak poprawnie parować czy używać obszarowego Aarda. Rozumiem, że to gra RPG i rozwój postaci jest ważną funkcją, ale według mnie Geralt na początku rozgrywki, powinien mieć kilka punktów do rozdania i posiadać w dzienniku ten zakichany wpis: Utopce 3/3. Może się czepiam i nie jest to w sumie żaden minus ale jednak mnie irytuje to trochę tak jak to że jakiś mieczyk pośpiesznie sklecony z zębów robaków jest lepszy niż jedno z najlepszych gnomio-krasnoludzkich ostrzy. Ciekawi mnie jak przeniosą umiejętności Geralta do W3.

  7. Wiedźmina 2 skończyłem już jakiś czas temu ale chciałem ostygnąć i wyrazić swoją opinię z lekkim dystansem.

    Plusy

    + Fabuła i klimat

    + Nieliniowość

    + Postacie i dialogi

    + System walki

    + Grafika i dźwięk

    + Na moim wysłużonym sprzęcie chodzi na średnio 40 fps

    + Humor (kilka razy na prawdę się uśmiałem np. rozmowa o dorosłości pewnej osoby, kwestia Nilfgaardzkich strażników czy OOOOOOOOdrin).

    + Po skończeniu gry chciałem zagrać jeszcze raz

    Minusy

    - długość gry

    - zbyt łatwa walka na pięści, denerwujące ustawienie kamery w kościanym pokerze

    - zupełnie niepotrzebny system tworzenia przedmiotów

    - Geralt to koń pociągowy który może unieść 50 mieczy naraz, po co w ogóle było zmieniać system ekwipunku z jedynki?

    - wtórna amnezja

    - małe mapy, mało ukrytych miejsc, mało zagadek (takich jak z 3 aktu powinno być 10 razy więcej i powinny być trudniejsze)

    - niektóre zadania poboczne i postacie (np. matka Loredo) powinny mieć osobne akty ;p albo chociaż te zadania powinny być dłuższe

    Gra posiada świetne dialogi, nieźle przedstawione postacie i wspaniałą fabułę, która klimatem przypomina sagę, a także wymagający i satysfakcjonujący system walki. Wiedźmin 2 posiada niestety też wady, a największą z nich jest chyba sama długość rozgrywki, która aż tak zadowalająca jak w części pierwszej nie jest. Jeżeli dodać do tego zbyt dużą "epickość", utratę słowiańskiego klimatu i jeszcze kilka innych złych rozwiązań mechaniki gry i niedoróbek, wciąż mamy produkt dobry w który warto zagrać, jednak po pierwszym Wiedźminie można było oczekiwać więcej.

    Ocena: 8

  8. Vilgefortza summa summarum też wypatroszył, choć tu już problemy jak pamiętamy były

    Gdyby nie amulet i rany czarownika przegrałby kolejny raz.

    Jak wyglądało starcie z obozowymi ciurami to pamiętamy przy okazji ratowania dzieweczki w domostwie gdzie panował trąd - nie było czego zbierać.

    Było ich chyba z 5 albo 6 z czego 2 padło zanim reszta zdążyła cokolwiek zrobić a i jeden zdołał "uciec". Pomagała mu Milva a poza tym oni byli raczej zwykłymi bandytami a nie zabójcami.

    I so sorry, ale to że Geralt błędnie targetuje najdalszego przeciwnika zamiast tego którego ma centralnie na wprost ryja, i radośnie wskakuje w środek grupy zamiast taktycznie usiec pierwszego z brzegu to JEST BŁAD GRY, co sami przyznajecie parę linijek wcześniej ( że przypomnę : "zaprzeczanie samemu sobie w jednej recenzji jest, moim zdaniem, symptomem zerowego profesjonalizmu." - ale nie wkurzaj się, żartuję) System nie wybacza błędów, fakt, ale co jest wkurzajce, nie wybacza również własnych, niezaleznych od gracza.

    Co za problem przed kliknięciem albo w trakcie zablokować cel na tym przeciwniku którego się chce bić a podczas odskoku odznaczyć? Przytaczasz różne fragmenty z Wiedźmina jaki to jest mistrz i w ogóle ale chyba zapominasz że to jest gra i poczynaniami Geralta kieruje gracz. Ja gram na trudnym i z dwoma ciurami obozowymi jeszcze nie przegrałem.

    Jakby to starcie przenieść na grunt gry, musielibyśmy przeczytać 4 strony o turlaniu się do przodu i do tyłu dzielnego, choć zaskakująco nieporadnego, ale za to czasowo nieśmiertelnego Geralta (znak Quen), wdeptywaniu wrogów w magiczne pułapki (Yrden) i finale, czyli wykończeniu Renfri za pomocą 19 sideł w które konsekwentnie jedną po drugiej wpada (mój autorski sposób).

    Zgadzam się że Quen jest w grze przegięty ale czy ktoś nakazuje ci go używać? Grając na trudnym używam w sumie tylko znaku Aard korzystając głównie z parowania i jakoś radę daje.

    Niestety gra rzeczywiście w późniejszych etapach staje się łatwiejsza ale mimo to sprawia przyjemność. Irytuje mnie natomiast banalny poziom walk na pięści. Sekwencje powinny dochodzić do 5 przycisków nie 2 a do tego okazjonalnie powinien pokazywać się taki pasek jak przy siłowaniu się na rękę.

  9. Jakiej niespodzianki?

    W każdym serwisie łącznie z CDA (56 stron komentarzy) trąbili o tym. Gość pojawia się w trailerze do gry a nawet tytuł: Wiedźmin:

    Zabójcy Królów

    nie mówi chyba o tym że walczymy z pokemonami. Więc nie wiem w jaki sposób słowo

    "królobójca"

    jest spoilerem.

    Vetos

    Rzeczywiście żadnego Letho nie kojarzę. Tylko jeżeli postać została wymyślona to czemu napisali że Geralt już miał z nim do czynienia wcześniej? Myślałem ze to będzie Skellen albo Dijkstra bo w sumie obaj mają doświadczenie i motyw.

  10. Z kolei iluzja oznacza coś tajemniczego, nieuchwytnego, złudnego i nieprawdziwego więc ja bym się do tłumaczy nie przyczepiał bo mogli wymyślić Człowieka Tajemnice, Nieuchwytnego Szefa czy inny Wirujący Seks. Swoją drogą i tak grałem i grał będę w wersje angielskojęzyczną bo jest lepsza moim zdaniem.

  11. Ja też zgadzam się z większością punktów

    Zabiłem go na koszmarze za 2 razem(Wojownik 2h). Za pierwszym podejściem odrzucił mnie pod ścianę i każda próba wstania kończyła się ponownym powaleniem i tak poległem. Za drugim podejściem po prawie 25 minutowej walce (3 razy się leczył ;/) poległ.

    Próbował ktoś grać na koszmarze lub chociaż trudnym bez magów w drużynie?

  12. Ja pieniądze wydawałem głównie na książki ze statystykami, ulepszenia, pierścień w drugim akcie za 80złota, naszyjnik za 100+złota w 3 akcie, mikstury i trucizny i nieszczęsny miecz za 25złota w 3 akcie który nie działał albo ja jego działalności nie zauważałem.

    Wielki Smok - kopalnia akt 3

    Zmora - księgi w 2 akcie

    (musisz wszystkie 5 zniszczyć)

    Demon - zwoje w 3 akcie (tutaj jest chyba bug jak z zadaniem na uratowanie tej porwanej na wybrzeżu bo mimo iż wszystkie 3 znalazłem nic się nie pojawiło, podobno trzeba kliknąć je w odpowiedniej kolejności ale pewien nie jestem)

  13. Wracając do liniowości DA2 to przykładów jest więcej.

    1. Porwania kobiet i ich finał

    2. Finał zadań z Merrill

    (przekonałem ją do zniszczenia lustra i pomocy elfiemu obozowisku w mieście tylko po to aby w 3 akcie beztrosko postanowiła je naprawić (jeszcze kwestia -że się nic nie odbija- wypowiedziana przez Meriill wpatrzoną w zniszczone lustro mnie rozbroiła) dogadując się z demonem w wyniku czego umiera opiekunka klanu a jedyny realny wybór to czy zginie cały klan czy tylko ona.)

    3. Ketojan

    (mag ginie, qunari giną)

    4. Zakończenie

    (jest jedno - następuje bunt Templariuszy i Magów, Hawke tak jak Szary Strażnik znika w tajemniczych okolicznościach (tutaj partactwo ze strony Bioware, znajomy mówił że wybrał gotowy zapis w którym Szary Strażnik ginie podczas walki z Arcydemonem mimo to w końcowym filmiku jest mowa o tym że zaginął)

    Co do walki to moim zdaniem jest to krok wstecz w stosunku do DA:O.

    1. W jedynce mieliśmy fatality na humanoidach, ograch, smokach itd. a w DA2 mamy karykaturalne rozrywanie przeciwników na centymetrowe kawałeczki

    2. W DA:O walka według mnie była bardziej "realistyczna" i mimo że wolniejsza dużo bardziej przypadła mi do gustu niż chlastanie z części drugiej

    3. Magia. Skończyłem grę na koszmarze i się rozczarowałem. Nie umiejętnościami naszych postaci bo te są dobre ale umiejętnościami wrogich magów. Qunari mają chyba tylko jeden czar (obszarowa elektryczna? kulka), magowie krwi czerwone kółeczko wysysające życie a demon pychy duży niebieski wir. Mimo iż Anders miał oczyszczenie czy jak to się zwie nie użyłem go ani razu a specjalizacja templariusza byłaby bezużyteczna gdyby nie bonus obrażeń do istot z pustki. W DA:O magowie czy demony rzucały klątwy, emisariusze hurloków często używali miażdżącego więzienia więc według mnie walka z magami w DA:O była ciekawsza.

    4. W DA2 zabijamy hordy wrogów w sumie bez żadnego uzasadnienia. Jednej nocy na ulicach pojawia(skaczą z dachów, wychodzą ze ścian lub materializują się) się 200 chłopa, którzy radośnie napadają na czworo "bohaterów" a w każdej jaskini poza miastem lub w każdej uliczce pod miastem czają się najemnicy, szkielety, smoki czy demony. W DA:O wszystko miało jakiś mniejszy lub większy sens i powiem szczerze bardziej wolałbym 10 razy przechodzić Głębokie Ścieżki niż drugi raz odwiedzić nocą Dolne Miasto w Kirkwall(swoją drogą 2 razy przemeblowane na potrzeby głównego wątku).

    5. Pytanie: są jacyś nowi przeciwnicy w DA2 poza kilkoma ogromnymi pająkami?

    6. Liczby. Tu się może trochę czepiam ale lubię widzieć jakie obrażenia otrzymują moi przeciwnicy ale czy nie można było zrobić tego jak w DA:O w którym te liczby były jakieś mniejsze. Przy końcu gry chyba tylko Leliana jako łucznik potrafiła strzelić za 800 a w DA2 na przedostatnim Bossie(gruba, większa forma) wojownikiem (z 1/3 buffów) zadawałem obrażenia za 9 tysięcy na koszmarze.

    7. Mechanizm walki w DA:2 jest ogołocony ze statystyk które w DA:O dla mnie były w sam raz. I tak nie ma już penetracji pancerza i zmieniania broni pod twardego wroga żeby zadać większe obrażenia. Odporności na żywioły to chyba jakiś żart bo cały czas (grając na koszmarze) miałem 0% ale żadnych problemów nie uświadczyłem. Druga sprawa że nie wiadomo czemu biżuteria daje po kilkaset procent odporności ale to i tak dla mnie było zbędne. Przez całą grę można w sumie pakować (grając wojownikiem) w siłę i kondycję, resztę punktów zupełnie olewając (w DA:O pewnie też można by było ale jednak umiejętność perswazji czy rozbrajanie pułapek się przydaje.

    8. Walka z Wielkim Smokiem (koszmar). Zupełnie przez przypadek Varik zabił mojego wojownika jednym strzałem a chwilę później poległ Anders i na placu boju został tylko krasnal i Meriill(Smok. <25%). Smoka zabili nie tracą ani 1hp ponieważ gad stał jak kołek w środku mapy i ciskał w nich tylko kulkami ognia które łatwo ominąć (co jest idiotyczne to naprowadzające kulki ognia podczas gdy smok siedzi na wzgórzu) i ani razu nie próbował podejść i dziabnąć z łapki. W DA:O walka ze smokami była wymagając bo smoki się ruszały i były bierne nawet na niższych poziomach trudności.

    9. Odporności wrogów na żywioły. W 3 akcie można dorwać topór Bloom który przekształca wszystkie obrażenia na zimno. Jest to chyba najlepsza broń dwuręczna w grze ale musiałem ją sprzedać bo zwykły pachołek (najmniejszy pasek HP) wyskakujący w nocy w dolnym mieście ma o dziwo 100% odporności i nie sposób go zabić. Pół biedy żeby był tylko taki jeden ale jak 70% z tych czterdziestu rozbójników jest niewrażliwa no to trochę dziwne. Nawet ostatni Bossowie nie mają 100% a tutaj taka niespodzianka.

    10. Dziwne (być może zabugowane) działanie niektórych przedmiotów. Np. mając pierścionek dający odporność na odrzucenie wrogowie np. walka solo z Sam-Wiesz-Kim czy jeden nieznośny pająk w jakiejś jaskini który sprawił mi więcej trudności niż ostatnia walka odrzucając mnie za każdym razem mimo posiadania takiego pierścienia(najgorzej jest jak zostanie się odrzucony do ściany, wtedy szanse na przeżycie marne) czy miecz który posiada 25% szansy na zabójczy cios tyle że albo nie działa albo działa tylko na najsłabsze moby które i tak są na 2 góra 3 zwykłe uderzenia.

    Od pewnego czasu gram w gry tylko w wersji angielskiej (wyjątek to chyba Wiedźmin) i taką też polecam dla DA2. Pomijając głupie błędy w tłumaczeniu (źle przetłumaczono kilka umiejętności) wersja polska może nie jest zła ale oryginalna wersja jest dużo lepsza.

  14. Ocena DA2 z punktu widzenia Wojownika. Nie obejdzie się bez porównań do DA:O

    Co mi się podobało:

    - dialogi

    - wygląd pancerzy płytowych

    - zmiana dotycząca braku możliwości przebierania towarzyszy a jedynie ulepszanie ich pancerza/broni

    - bardzo ciekawe zadania poboczne

    - bardziej przyziemne główne zadania (ciągłe ratowanie świata robi się nudne)

    - Varrik

    - rozwinięty wątek Flemeth

    - całkiem przyjemny "crafting"

    - dobrze zrobione drzewka umiejętności

    - pomoc towarzyszy w prowadzeniu dialogów i podejmowaniu decyzji

    Co mi się nie podobało:

    - znowu masa DLC

    - brakuje w dialogach czasami opcji neutralnej ale nie żartobliwej

    - 1 zestaw pancerza na każdy akt co w sumie zmusza do noszenia go bo lepszego nie ma(w DA:O było lepiej)

    - debilne rozwiązanie specjalizacji (duuuuży krok wstecz w stosunku do DA:O)

    - w DA:O jako wojownik były do wyboru miecz dwuręczny, 2 jednoręczne, miecz i tarcza i łuk a w DA2 miecz z tarcza + miecz dwuręczny (krok wstecz)

    - kiepski początek gry (zupełnie nic nie czułem jak "brat" zginął, siostra mnie już lubiła, matka jest nijaka w sumie przez całą* grę)

    - DA:O - 7 różnych a przy okazji ciekawych początków gry, DA2 jeden nudny i kiepsko zrobiony

    - recykling lokacji, jak ktoś pisał kilka typów jaskiń z czego jedna przewija się bez 90% gry, to samo tyczy się willi (wzór rezydencji

    Fenrisa

    ) i magazynów(tych to akurat jest chyba tylko 1 sztuka), to chyba najgorsza wada tej gry.

    - spawn mobów - głupszego chyba jeszcze nie widziałem. Skaczące ze sklepienia jaskini qunari, pojawiające się ze ścian smoki i teleportujący się koło naszych postaci najemnicy. Idiotyzm.

    - rozmieszczenie mobów. Jedną jaskinie zajmują pająki, szkielety, demony, smoki, najemnicy i nie wiadomo co jeszcze.

    - fatality zastąpione idiotycznym rozrywaniem przeciwników na centymetrowe kawałeczki

    - miasto przez główną postać wyludniło się o jakieś kilka tysięcy istnień (w większości najemników i zbirów, ale jednak)

    - używanie magii przy Templariuszach którzy kompletnie nic z tego sobie nie robią

    - miasto mogłoby być trochę żywsze (praktycznie pusty targ, bardów/grajków chyba brak)

    - kompletnie nie klimatyczny interface (wpływ konsol?)

    - ogólne uproszczenia

    Według mnie DA2 jest krokiem wstecz w stosunku do dobrej poprzedniczki. Uproszczenia, niedoróbki i widoczny brak kontynuacji pomysłów z DA:O mnie osobiście bardzo boli i gdyby nie to że grać się jednak da to moja ocena byłaby niższa. A tak 6,5/10.

  15. SplaTt333

    Działają wszystkie tyle że np. Arcane Shield powieksza twoją obrone o 20% więc jak masz 0 obrony to dalej będziesz miał zero.

    Szkoda że nie zdecydowali się na zabieg iście z anime czyli romans z własną siostrą/bratem bo Bethany według mnie wyglądem i charakterem bije wszystkie dostępne w grze kobiety. Ale dzięki temu to pierwsza gra Bioware w której nie miałem ochoty nawet flirtować z towarzyszkami.

  16. Chodziło mi o specjalizacje głównej postaci nie towarzyszy(całkiem niezły pomysł) a tych jest 3 na klasę i wcale tak bardzo rozbudowane nie są (z punktu widzenia wojownika) w dodatku są po części kalką umiejętności z DA:O. Dodatkowo w sumie wybór specjalizacji czy nawet klasy chyba zupełnie nie wpływa na rozgrywkę (z tego co czytałem, bo gram wojownikiem więc nie wiem jak inne klasy).

    Mam też wrażenie, że akcja z wczytywaniem zapisów z pierwszej części to ogromny fake i tania zagrywka EA bo poza wpisami w dzienniku nie znalazłem żadnego zadania czy czegokolwiek co odnosiłoby się do decyzji podjętych w DA:O. A już szczytem debilizmu i partactwa było pojawienie się w jednym z zadań pobocznych

    Zvervana (czy jak mu tam) którego jako Szary Strażnik zabiłem.

  17. Recykling lokacji, mimo swej częstotliwości nie przeszkadza tu aż tak bardzo jak w Mass Effect, nie ten typ gry.

    Mam zupełnie inne odczucie. W ME powtarzające się lokacje(magazyny, jaskinie) to były tylko i wyłącznie zadania poboczne a w DA2 to dotyczy nawet głównych zadań. Recykling lokacji jest po prostu koszmarny i DA:O miał 2x więcej niepowtarzalnych miejsc. Jaskinie to w sumie 2 szablony różniące się teksturami, miejscem wejścia i dostępnymi ścieżkami, każda willa wygląda tak samo, a różnica między willą a burdelem to stoliki i wielka beczka z napitkiem w holu.

    Nie podoba mi się też strasznie sposób w jaki potraktowali specjalizacje. Raz że jest ich mniej niż w DA:O, dwa nie ma żadnej nowej, trzy można zostać łupieżcą czy templariuszem od tak dodając po prostu punkt w drzewku. Gra wydaje się straszliwie odchudzona (poza miejscami niezłą historią i dialogami) i robiona tak jakby wydawca podał najbliższy pasujący mu termin i zażądał ukończenia jej jeszcze wcześniej. Jakby gra wyszła powiedzmy we wrześniu, myślę że byłaby dużo lepsza.

    S4nch3z

    Grę można chyba jak w ME przejść 2 razy tą samą postacią bo znajomy już skończył i mówił że wbił prawie 22lvl.

    /edit: chyba jednak nie można przejść gry 2 razy tą samą postacią choć tak wysoki limit dziwi (może przyszłe DLC?)

  18. 2 Akt jest chyba najlepszą częścią gry, wykluczając oczywiście wycieczki na bagna i rzezanie topielców.

    @Vetos

    Przecież ten miecz nie waży 20kg więc szybkie cięcia są jak najbardziej możliwe dla wprawnego, zaprawionego w boju wiedźmina.

    Narzekając na walkę w W1 i porównując ją do Gothica trzeba pamiętać że w tym drugim (1,2 w trójce nie pamiętam bo wyłączyłem grę w pierwszej wiosce i już nigdy nie powróciłem. Dla mnie losy bezimiennego skończyły się na Nocy Kruka) też były qte. Walcząc wręcz łączyło się ciosy w sekwencje. Jedyna różnica to jeden przycisk myszki w wiedźminie a klawiatura w gothicu. Nie bronie Wiedźmina bo walkę rzeczywiście można było zrobić lepiej ale Gothic też wspaniały nie jest.

  19. Dobry gameplay. Denerwują mnie natomiast ciągłe fikołki podczas walki. Rozumiem jakby były raz na jakiś czas żeby uniknąć np. szarży jakiegoś stwora czy ciosu halabardy ale tutaj wygląda jakby Geralt się tak przemieszczał. Mam też nadzieje że poprawią(zrobią) mimikę twarzy podczas siłowania się na rękę. Walka na pieści mi się bardzo podoba, oby tylko nie była tak łatwa jak w jedynce. Mam też nadzieję że utrzymają klimat nieludzi(zwłaszcza krasnoludów) z pierwszej części albo jeszcze go ulepszą bo moim zdaniem tolkienowskie krasnale, te z DA czy jakiekolwiek inne nie mogą się z nimi równać.

×
×
  • Utwórz nowe...