Zacznę, jak to się przyjęło, od fabuły. Osoby zaznajomione z książką z pewnością nie zostaną na tej płaszczyźnie w żaden sposób zaskoczone, bowiem Niezwykła podróż to dość wierna ekranizacja. Dodano kilka wątków, których ciężko doszukać się w lekturze, ale zostały one na tyle zgrabnie połączone, że ciężko odnieść wrażenie, by coś zostało tu doklejone ?na siłę?.
Głównym bohaterem filmu jest młody hobbit, Bilbo Baggins (tak, ten starszy pan z Władcy Pierścieni). Jak powszechnie wiadomo, przedstawiciele tej rasy nie są największymi fanami rozstawania się ze swoimi przytulnymi norkami, a co za tym idzie ? propozycja trzynastki krasnoludów dotycząca wyprawy wyda mu się dość absurdalna.Brodacze mają zamiar wyruszyć w kierunku Samotnej Góry, gdzie drzemie okrutny smok ? Smaug, posiadacz krasnoludzkiego złota, należącego dawniej właśnie do nich. Oczywiście Bilbo, po wewnętrznej walce rusza ze swoimi towarzyszami, a my możemy podziwiać piękne krajobrazy, rozpościerające się w oddali.
Pod tym względem Hobbit bije na głowę nawet filmową trylogię, ponieważ widoki zapierają dech w piersiach ? można by się przyczepić, iż duża w tym zasługa grafików komputerowych, ale powiedzmy sobie szczerze: kogo to interesuje? Najważniejszy jest efekt, a ten po prostu powala. Dodajcie do tego muzykę równie dobrą jak we Władcy, a otrzymacie mieszankę naprawdę epicką (to słowo jest ostatnio mocno nadużywane, ale w tym przypadku piszę je z pełnym przekonaniem).
Oglądając tę produkcję, nietrudno odnieść wrażenie, że Jackson dosłownie wycisnął z książki tak dużo, jak się tylko dało. No bo oczywistym jest, że dzieło Tolkiena, choć osławione, ma mniejszy potencjał niż Władca Pierścieni i rozmach z jakim można je było zrealizować, jest diametralnie inny od książkowej sagi. I tu się zdziwicie! Hobbit: Niezwykła podróż obfituje w akcję, do tego z ekranu wręcz wylewa się baśniowy klimat, a wychodząc z kina nie ma się wrażenia, że właśnie obejrzeliśmy gorszego brata Dwóch Wież, czy Powrotu Króla. Celowo nie wspominam o Drużynie Pierścienia, gdyż ta wydaje mi się nawet pozycją minimalnie słabszą od Hobbita.
Obsada, a przede wszystkim główny bohater, grany przez Martina Freemana, została dobrana nieźle. Nie będę się rozpływał w zachwytach nad grą aktorską krasnoludów, bo te na ekranie gościły według mnie trochę za rzadko. Jasne, jako gromada pojawiały się niemal co chwilę, lecz mało było okazji, by poznać każdego z osobna (poza Thorinem). W Sieci kilkakrotnie czytałem, iż Freeman urodził się by zagrać hobbita. I rzeczywiście, coś w tym jest ? mężczyzna pasuje do roli pana Bagginsa wyśmienicie.
Co mi się w filmowym Hobbicie nie spodobało? Jedno: dubbing. I to wcale nie w jakimś wielkim stopniu. Jako naczelny krytyk tej formy narracji, doceniłem starania polskich aktorów i przyznaję bez bicia ? jest przyzwoicie, choć nie na tyle, bym przekonał się do dubbingowania filmów. Z drugiej strony: film ma kategorię ?od 10 lat?, a dla najmłodszych taka opcja będzie w sam raz. Technologia 3D robi wrażenie i bez wątpienia Niezwykła podróż pod tym względem jest równie dobra jak Avatar. Widać, że całość od początku do końca kręcono odpowiednim sprzętem, zamiast naprędce dodawać trójwymiarowe efekty. 48FPSów nie uświadczyłem, dlatego w tej kwestii się nie wypowiem.
Hobbit: Niezwykła podróż to kawał dobrego kina, zrobionego na miarę ?poprzednika? Władcy Pierścieni. Peter Jackson to jest jednak gość i muszę przeprosić za chwile zwątpienia w jego kunszt. A po raz drugi na Samotną Górę wybiorę się bez wahania!
Ocena: 9,5/10
Zarówno ta, jak i inne recenzje są dostępne na moim drugim blogu, który znajduje się w TYMmiejscu.
- Czytaj dalej...
- 2 komentarze
- 681 wyświetleń