Z takimi oto myślami Andrzej Skorupa, kierownik średniej jakości domu towarowego wysiadł z samochodu. Poprawił włosy i ruszył w stronę auta niepozwalającego na dalszy przejazd. Stanął przy szybie po stronie kierowcy, zapukał, a następnie pochylił się. W samochodzie nikogo nie było. Nagle z bloku obok dało się usłyszeć potworny, jeżący włos na karku krzyk. Chwilę potem jedno z okien dosłownie eksplodowało i z mniej więcej dziesiątego piętra zleciało na chodnik ciało młodej kobiety. Skórę miała szarą, lecz w niektórych miejscach widoczne były plamy podchodzące pod zieleń lub żółć. Chwilę trwało zanim Andrzej uświadomił sobie czego właśnie był świadkiem, jak zresztą kilku przypadkowych przechodniów. Jeden z nich w końcu odzyskał władzę nad ciałem i zadzwonił po karetkę. W tym czasie ?pan kierownik? dalej patrzył się na ciało. Jak już było powiedziane zwłoki były kompletnie szare. Na ustach pozostała zakrzepnięta krew, natomiast z piersi sterczał wbity aż po rękojeść nóż. Dopiero wtedy Andrzejem zawładnęły dreszcze i odskoczył najdalej jak umiał. Jakąś minutę później można było usłyszeć syrenę karetki. Kierownik popatrzył na zegarek i mało nie padł na zawał. To co wydawało się minutą z minutą nie miało nic wspólnego. ?Ósma, cholera, ósma?? zaraz potem ze zwłokami zaczęły dziać się jakieś dziwne rzeczy. Zaczęły ledwo drżeć, a nawet od czasu do czasu zaciskać pięść. W pewnym momencie zaczęły się powoli podnosić, aż w końcu stanęły przygarbione ze wzrokiem wbitym w Andrzeja. Martwa przekrzywiła głowę i zaczęła iść w jego kierunku chwiejnym krokiem. On stał nieruchomo. Kiedy kobieta była oddalona od niego o jakieś pięć kroków stanęła. Stali tak dopóki nie przyjechała karetka. Ratownicy wysiedli i już mieli się spytać gdzie jest poszkodowana, gdy zobaczyli szarą kobietę z nożem w piersi stojącą przed jakimś mężczyzną. W pewnym momencie przechyliła się do przodu i wyciągnęła ręce w kierunku szyi Andrzeja. Odskoczył i zaczął uciekać. Ale po chwili stanął. Przypomniał sobie, że grabarz z okolicznego cmentarza skarżył się na dziwne hałasy dochodzące z ziemi, jednak nikt nie dawał mu wiary. Bo i jak wierzyć komuś kto lubi sobie czasami wypić i na dodatek nie ukrywa się z tym? Pobiegł w stronę samochodu, wyminął kobietę i pojechał do domu, a raczej na cmentarz znajdujący się niedaleko. Niestety, ale stało się to co podejrzewał. Trupy powyłaziły z grobów i teraz spacerowały nie wiedząc co ze sobą zrobić. Niektóre zatrzymały się przy małym murku nie mając pomysłu jak go przejść i tym samym patrząc się tylko w dal. Jednak niektóre przelazły przez bramę i teraz chodziły po ulicy siejąc postrach. Stało się co się miało stać, nastąpiło ?ciała zmartwychwstanie?.
- Czytaj dalej...
- 0 komentarzy
- 188 wyświetleń