Skocz do zawartości

v00d00

Forumowicze
  • Zawartość

    37
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez v00d00

  1. v00d00
    Gry Free to Play stają się czymś normalnym w dzisiejszych czasach. Produkcje są jednak różne, począwszy od totalnych niewypałów, a skończywszy na unikatowych perełkach nad którymi twórcy przesiedzieli setki godzin aby ich produkt wyróżniał się spośród reszty. Loadout znajduje się gdzieś mniej więcej po środku moich porównań, a gdyby programiści posiedzieli nad paroma względami ciut dłużej to z pewnością byłby to kandydat na jedną z lepszych gier roku.



    Zacznijmy jednak od początku. Loadout jest to darmowa do pobrania gra (via Steam) typu third-person shooter. Możliwość modyfikowania broni daje olbrzymie pole do popisu dla graczy, a za wykupione przez prawdziwe pieniądze złote Spacebuxy mamy możliwość kupienia odzienia dla naszego bohatera i niczym w popularnych Simsach modyfikować jego wygląd na wiele różnych sposobów. Na początku wybieramy jedną spośród czterech odmiennych broni : strzelby, wyrzutni rakiet, broni pulsacyjnej i laserowej. Po tym zaczyna się cała zabawa. Zdobywając po każdej bitwie punkty wykorzystujemy do zakupu odmiennych kolb, celowników, luf, spustów, urządzeń chłodniczych i rodzajów naboi. Możliwości jest naprawdę od groma, na moim przykładzie nazwałem swoją laserową broń "Umad?" i wpakowałem punkty w aluminiową kolbę, która zwiększyła celność w ruchu kosztem gorszego tłumienia odrzutu podczas stania w miejscu, dodałem bioskaner do celownika abym widział ile życia mają moi sojusznicy jak i wrogowie, a jako amunicję użyłem samozapalających się naboi. Granaty z ładunkiem Tesli bądź napalmem? Nie ma problemu. Frajda co nie miara, wyborów tutaj mamy otóż tysiące. Kolejną rzeczą jaką warto wspomnieć jest zyskiwanie punktów doświadczenia, które awansują naszą postać z biegiem czasu na coraz to wyższe poziomy. Jednak każdy kij ma dwa końce. Dlatego też aby dodać nową umiejętność do swojego drzewka rozwoju postaci musimy ponownie wykorzystywać zdobyte na polu walki punkty. Tutaj również mamy szeroką gamę wyborów. Używając ciągle tej samej spluwy zdobywamy z czasem wymagane doświadczenie aby później wymienić je na dodatkowe umiejętności związane z daną bronią. Za każde zabicie, asystę bądź pomoc w przeniesieniu młota (o tym zaraz) automatycznie dostajemy punkty, które wyświetlają nam się na ekranie i informują nas jaki mamy wpływ na daną rozgrywkę. Kolejną rzeczą wartą uwagi jest stworzenie swojej własnej unikatowej postaci. Do wyboru mamy trzy różne wcielenia : Axl'a (rambo podobny mięśniak), T-Bone'a (parodia mr.T z drużyny A) oraz Helgi (urodziwej kobiety rozmiarów XXXL). Żeby zmienić ich odzienie, błyskotki na szyi, buty, spodnie bądź cygaro w ustach musimy użyć spacebuxów, prawdziwej waluty w grze więc osoby, które nie chcą wydać ani grosza przy tej produkcji nie będą miały możliwości do pełnej customizacji.



    Kiedy już wszystko dobrze przejrzymy w menu głównym czas będzie na wyszukanie gry i rozpoczęcie zabawy. I tutaj zaczynają się problemy. Można się domyślić, że odpalenie produkcji free to play ma swój udział w tym babolu. Jeżeli chcecie pograć musicie uzbroić się w olbrzymią cierpliwość podczas wyczekiwania w kolejce do wolnych serwerów. "Czas średni", jaki ustalili twórcy, 2 minutowy to pic na wodę. Wyszukiwanie gry może potrwać nawet 20-30 minut. Jednak można przymknąć na to oko bo już firma Edge of Reality, która odpowiada za ten tytuł dwoi się i troi aby ustąpiły problemy w mozolnym długim oczekiwaniu na rozgrywkę. Kiedy już uda nam się dołączyć do lobby, gracze głosują, na której mapie chcieliby zagrać. Póki co mamy do wyboru cztery : Fissure - kopalnie w kanionach, Four Points - futurystycznie wyglądająe hangary kopalni, The Brewery oraz Trailer Park. Nie oceniajcie jednak pochopnie mówiąc, że jest to mało. Każda mapa jest bowiem skonstruowana w taki sposób aby móc na niej odegrać cztery różne rodzaje gier. I tak mamy ponownie do wyboru :
    Blitz - losowo na mapie pojawia się punkt, który trzeba przejąć.
    Extraction - jeden członek drużyny jest tzw. zbieraczem, jego zadaniem jest pozbieranie rozsypanych na mapie kryształów i przetransportowanie ich do maszyn. Reszta drużyny go ochrania.
    Jackhammer - Typowy capture the flag. Tylko w tym przypadku zamiast flagi kradniemy przeciwnikowi olbrzymi młot, który trzeba donieść do swojej bazy. Młot może być użyty jako broń.
    Death Snatch - Jak sama nazwa wskazuje, deathmatch. Unikatową rzeczą w tym trybie jest to, że po zabiciu przeciwnika musimy podnieść czerwone fiolki aby zdobyć punkty. Gdy przeciwnik pierwszy to zrobi, nasza drużyna nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia.




    Pierwsze co przychodzi na myśl włączając Loadout jest porównanie grafiki do znanej gry Team Fortress 2. Wszystko jest tutaj osadzone w kreskówkowym świecie. Ilość czarnego humoru aż wylewa się z monitora, a doskonałą optymalizacja pozwala na grę osobom ze słabym komputerem. Świetnie odwzorowano również obrażenia jakie zadamy przeciwnikom lub jakich sami doświadczymy. Dostałeś w nogę? Odpadnie z niej mięso, będzie mocno krwawić i na wierzchu będzie widoczna kość. Ktoś zagwarantował Ci headshota? Będziesz biegać z mózgiem (!) na wierzchu i zwisającym okiem. Nie jest to produkcja dla osób niepełnoletnich. Swój humor gra oddaje również w dźwiękach. Gdy przez przypadek wpadłem w przepaść z moich głośników dobiegł głos sławnego krzyku Wilhelm'a oraz Goofy'ego z Disney'a. Takie smaczki dodają sporo radochy podczas gry.



    Ostatnią rzeczą, którą chciałem wypomnieć jest polonizacja. A raczej nazwałbym to "wrzućmy wszystko do google-translatora i miejmy nadzieję, że jakoś to wszystko będzie składnie wyglądać". Jeżeli macie możliwość absolutnie nie włączajcie polskiego języka bo zgłupiejecie. Przykłady zobaczycie na podanych przeze mnie screenach. Całe szczęście nasi rodacy (w tym i ja) pomagamy Edge of Reality w poprawianiu baboli ale zanim wszystkich się pozbędziemy to trochę wody w Wiśle jeszcze upłynie. Podsumowując, gra Loadout jest to świetna wciągająca i darmowa produkcja, na której warto zawiesić oko. Jeżeli szybko problemy z serwerami zostaną rozwiązane to z ręką na sercu mogę przyznać jako kandydata na grę roku w dziedzinie F2P.



    Plusy :
    + Za darmo!
    + Świetna grafika i muzyka
    + Wciąga cholernie
    + Setki możliwości craftingu
    + Drzewko rozwoju postaci
    + Pójdzie nawet i na słabszych sprzętach
    Minusy :
    - Polonizacja to kpina
    - Długie wyszukiwanie gier
    Ocena : 4 / 5
    Oficjalna strona : http://www.loadout.com/
    Platformy : PC
    Dostępne : Steam TUTAJ!


    Shaggy

  2. v00d00
    To miał być kolejny nudny dzień w pracy Manny'ego Calavery. Bycie kostuchą to przecież robota jak każda inna. Klientami są otóż osoby, które już zakończyły swój byt w świecie żywych. Z takimi właśnie główny bohater Grim Fandango ma do czynienia. Przegląda ich całe życie, podsumowuje wzloty i upadki, grzechy oraz dobre uczynki i to właśnie od niego zależy czy poślę daną duszę do raju, czyśćca czy też wyśle ekspresem do piekła. Biorąc w swoje kościste dłonie kolejną sprawę wpada przypadkiem na olbrzymi spisek handlowania duszami klientów. I właśnie w tym momencie zaczyna się wielka podróż w poszukiwaniu sprawiedliwości, a przede wszystkim pięknej kobiety w której zakochał się do nieprzytomności Manny.



    Firma LucasArts w swoich latać świetności zasypywał swoich fanów znakomitymi grami przygodowymi od Full Throttle zaczynając, po Day of the Tentacle i serii Monkey Island kończąc. Grim Fandango była ich pierwszą produkcją gdzie przy pomocy silnika GrimE stworzono tła w 2D natomiast postacie i obiekty w grze zaprojektowano w 3D. Produkcji tej towarzyszy wiele dziwnych paradoksów. Otóż rozeszła się ona w 95 000 kopii na całym świecie nie włączając w to kopii sprzedanych online, otrzymała prestiżową nagrodę Gry Roku 1998 GameSpotu wyprzedzając przy tym takich gigantów jak Half-Life, The Legend of Zelda: Ocarina of Time czy też StarCraft. Efekt końcowy? Jedna z najbardziej niedocenionych gier w historii. Zbierająca najwyższe możliwe oceny wśród recenzentów bardzo szybko została zapomniana przez publikę i odeszła w niepamięć. Została też uznana za najmniej popularną grę przygodową w historii LucasArts. Być może wiele nagród w branży to nie wystarcza aby konkurować z innymi kasowymi hitami, które wyszły również w tym samym roku.
    Przygoda Manny'ego Calavery rozłożona jest na cztery akty (lata). Intryga i niesamowicie wciągająca historia rodem z meksyańskiego folkloru sprawi, że ciężko będzie nam zapisać stan gry i pójść wreszcie spać, bo już ptaszki ćwierkają z rana za oknem. Co może bardziej zachęcić fana gier przygodowych?
    Blisko 7000 linii dialogowych
    Nad grą czuwał Tim Schafer - twórca hitów Full Throttle i Day of the Tentacle
    Znakomite połączenie grafiki 2D i 3D
    55 postaci z którymi można prowadzić bardzo długie i przezabawne dialogi
    Znakomita ścieżka dźwiękowa utrzymująca klimat meksykańsko-jazzowy




    Inną równie ważna rzeczą, która wyróżnia Grim Fandango jest karuzela nastroju na jakiej będziemy się kręcić od pierwszego uruchomienia gry aż po napisy końcowe. Mimo przezabawnych scenek wypełnionych humorem doświadczymy również dramatów ludzkich (ekhm, kościstych), niespełnionych miłości czy też olbrzymią rewolucję i walkę o swoje prawa. Projektanci gry stworzyli idealną huśtawkę nastroju dla gracza. Są momenty kiedy parsknie się śmiechem i są też takie gdzie odczuwalny jest smutek i żal. A takie umiejętne granie na emocjach graczy jest na prawdę wielkim wyzwaniem. Jest to również produkcja skierowana jedynie dla osób, które język angielski znają w stopniu zaawansowanym. Mimo wydania tej gry w Polsce przez LEM, nikt się nie postarał chociażby o przetłumaczenie napisów na język ojczysty. Panowie pokwapili się jedynie o przetłumaczenie małej instrukcji zawartej w środku pudełka. Nawet standardowe informacje o grze na jej odwrocie są w języku angielskim. Być może między innymi przez to Grim Fandango jest w Polsce dosyć mało znaną produkcją.



    Muszę przyznać że właśnie ta gra spowodowała u mnie olbrzymią miłość jaką kieruję do gier przygodowych. Jest to produkcja niesamowicie grywalna, której historię pamiętam do dziś i nie przeszkadza mi to w ponownym jej przechodzeniu. Ciągle się śmieję z tych samych zawartych w niej żartów, a od lat ta historia za każdym razem mnie tak samo fascynuje. Osoba uznająca się za fana gier przygodowych po prostu musi znać tę produkcję. W innym wypadku jest to wstyd nie mieć nic do czynienia z Grim Fandango. Według mnie najbardziej niedocenioną grą w całej historii branży komputerowej.


    Shaggy

  3. v00d00
    Jest taka firma, która ma swoją siedzibę na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Głęboko w stanie Kalifornia w mieście San Rafael swoją siedzibę ma Telltale Games. I jeżeli tej firmy nie znacie to albo oszukujecie albo internet dostaliście pod choinkę w ostatnie święta. Nowy gigant w świecie gier komputerowych rośnie włączając najwyższy możliwy bieg. Wypija ze swoich pucharów same pozytywy i miłość od fanów. Ale czy przypadkiem od tego tempa nie dostanie czkawki?
    Zacznijmy wpierw od małego porównania gier, które firma już stworzyła i produkcji tych, które mają zamiar się pojawić w niedalekiej (aachhhha) przyszłości.
    Telltale Texas Hold'em (2005) - ukończone
    Bone: Wygnaniec z Kosteczkowa (2005) - ukończone
    CSI: 3 Wymiary Zbrodni (2006) - ukończone
    Bone: Wielki Wyścig Krów (2006) - ukończone
    Sam & Max Sezon 1 (2006-2007) - ukończone
    CSI: Kryminalne Zagadki Las Vegas (2007) - ukończone
    Sam & Max Sezon 2 (2007-2008) - ukończone
    Tales of Monkey Island (2009) - ukończone
    Sam & Max Sezon 3 (2010) - ukończone
    Powrót do Przyszłości (2010-2011) - ukończone
    Jurassic Park (2011) - ukończone
    The Walking Dead Sezon 1 (2012) - ukończone
    Poker Night 2 (2013) - ukończone
    The Walking Dead: 400 Days (2013) - ukończone
    The Wolf Among Us Sezon 1 (2013-2014) - seria wystartowała
    The Walking Dead Sezon 2 (2013-2014) - seria wystartowała
    Tales from the Borderlands (2014) - w produkcji
    Game of Thrones (2014) - w produkcji

    Robi wrażenie, prawda? Dodając fakt, że nie wymieniłem wszystkich produkcji. Nie zdziwię się też jak niektórzy z Was dopiero teraz dowiedzieli się o istnieniu niektórych gier. Ja przy pisaniu tego artykułu dowiedziałem się o Jurassic Park, które właśnie zakupiłem i mam zamiar zagrać po skończeniu pisania tego artykułu. Gdzie jednak są moje obawy? Telltale Games rozpędziło się otóż do takiego stopnia ze swoimi grami, że po woli nie wyrabiają się z czasem. Wzięli na swoje barki olbrzymie brzemię jakim jest The Walking Dead oraz The Wolf Among Us.Te dwie produkcje oparte na fikcyjnych opowieściach w komiksach (The Walking Dead i Fables) są pozycjami bardzo znanymi za oceanem. Producenci muszą stawać na głowie aby nie zawieść swoich fanów i póki co robią to wspaniale. Zbierają niemalże wszystkie możliwe nagrody na różnego rodzaju imprezach. Nie jest to chyba dla nikogo zdziwieniem, pomysłów mają od groma i nie ma dla nich praktycznie żadnego tematu, który mogliby nazwać 'tabu'. Problem zaczął się pojawiać przy wydawaniu kolejnych epizodów serii. Otóż przygoda Bigby (głównego bohatera The Wolf Among Us) już zaliczyła dużą obsuwę. Twórcy tłumaczą "dopieszczaniem" serii ale użytkownicy nie są aż tak głupi na jakich się wydają. Większy otóż hype na The Walking Dead spowodował pełne skupienie się na premierze pierwszego epizodu zamiast wydaniu drugiego Fables, które miało mieć miejsce jeszcze w tamtym roku. Gracze zaczynają się irytować, Telltale uspokaja. Przeniesienie premiery drugiego epizodu z Bigby'm naczele miała mieć miejsce na początku stycznia. Nadal cisza. Czy jest to dobry manewr? A być może producenci łapczywie za dużo rzeczy chcą zrobić na raz. I tutaj przechodzę właśnie do sedna sprawy.
    Co prawda Telltale Games na swoim koncie ma już kilka przyzwoitych gier ale jeszcze nigdy do tej pory nie brali tylu istotnych marek na raz. Gra o Tron bijąca rekordy oglądalności na całym świecie, Borderlands z olbrzymią rzeszą fanów? Dodajmy do tego kolejne epizody TWD i TWAU? Czkawka gwarantowana. Uwielbiam produkcje tej firmy ale zaczynam się poważnie obawiać czy zbyt duża ilość nie wpłynie na jakość ich gier. A być może jest to po prostu zaklepanie sobie firmowych marek aby konkurencja nie zabrała im sprzed nosa tak łakomych kąsków? Obawiam się i to bardzo. Zaczyna to wyglądać na zasadzie - Dam Ci palec, a Ty złapiesz całą rękę. Wylewam swoje zmartwienia właśnie tutaj aby się dowiedzieć jakie jest Wasze stanowisko w tej sprawie? Wierzycie, że podołają naszym olbrzymim nadziejom? Czekają nas kolejne obsuwy w epizodach, a moja przepowiednia się sprawdzi?


    Shaggy

  4. v00d00
    Dziś krótko i na temat (choroba mnie rozłożyła).
    Wczoraj rozpoczął się maraton speedrun'ów na rzecz walki z rakiem. Znani streamerzy z grupy Awesome Games Done Quick na żywo starają się pobić rekordy świata w przechodzeniu różnej maści gier komputerowych. Cała impreza będzie trwała do 12 stycznia. Możecie obserwować ich poczynania TUTAJ. Podczas stream'u można składać datki na tej stronie. Wszystkie fundusze będą skierowane na rzecz rozwinięcia możliwości leczenia raka. Terminarz ze wszystkimi grami natomiast możecie przejrzeć w tym miejscu. Warto poświęcić trochę czasu, sama obecność też pomaga. Twitch.tv bowiem wpłaci 1,000 $ za każde +5,000 osób oglądających poczynania speedrunnerów. Każdy oglądający się liczy!
    I gdzie są teraz cwaniaczki twierdzący, że gry szkodzą zdrowiu?


    Shaggy

  5. v00d00
    "Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma, a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa." - Tak śpiewały kiedyś Fasolki. O gustach, religii oraz polityce rzecz jasna się nie dyskutuje ale prowadzenie własnego bloga zobowiązuje do wypowiadania się na tematy różne - z mniej lub bardziej - przychylną stroną na dane kwestie.
    Dziś prezentuję Wam mój własny TOP 10 soundtracków gier z dzieciństwa. Jeżeli temat się przyjmie to w kolejnych rozmowach (nie)kontrolowanych przedstawię inne moje pewniaki.
    P.S. Przesłuchanie poniższych utworów może powodować niebezpieczny wzrost nostalgii we krwi!
    P.SS. Ze względu na dużą ilość dołączonych do wpisu odnośników, jedynie miejsca 3, 2 i 1 będą tutaj wstawione.
    P.SSS. OST - Orginal SoundTrack
    10.




    First Samurai - Platformówka między innymi wydana na Amigę 500. Miłość do piosenki z intra nastąpiła niczym spojrzenie na piękną niewiastę - od pierwszego wejrzenia - a w tym przypadku, usłyszenia. Świetny motyw "rozcierających" o siebie szabli dodaje jaj do całego utworu.
    9.




    Turrican 3 - Miłośnicy Turrican'a mogą mieć za złe, że w tym zestawieniu nie znajdą żadnego utworu z drugiej części nomen omen najlepszej ze wszystkich pod względem grywalności. Dla mnie najlepszy kawałek ze wszystkich innych (równie wyśmienitych).
    8.




    Chuck Rock - Jeden z najlepszych kawałków rockowych z Amigi 500. Już na samym wstępie po odpaleniu tej niesamowitej gry możemy usłyszeć ten genialny utwór. Kto by pomyślał że sołowka na gitarze w wersji A500 może brzmieć tak dobrze?
    7.




    Settlers I - Jest to jedna z tych piosenek, którą nuciłem bardzo długo po zakończeniu rozgrywki w "Osadników". Długi sześciominutowy utwór rozpieszczał mnie nadzwyczajną różnorodnością i absolutnym brakiem monotonii.
    6.




    Little Big Adventure 1 (LBA) - Niesamowita gra przygodowa stworzona przez francuską firmę Adeline Software International. Setki godzin spędzone przy tej jakże niedocenionej produkcji utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten oto utwór zasługuje w pełni na mocne szóste miejsce w moim zestawieniu.
    5.




    Leander - Nie oszukujmy się, lata 90 były obfite w świetnie zaprojektowane gry platformowe i głównie na nich producenci zarabiali grubą kasę. Wspomniany jednak tytuł pochodził z niszy i łatwo jest pomijany w zestawieniach najlepszych soundtrack'ów bądź gameplay'ów. Zarówno muzyka jak i gra - majstersztyk.
    4.




    Cannon Fodder - Może być to zaskoczeniem dla wielu wyjadaczy tej świetnej produkcji. War has never been so much fun pod tym linkiem nie znajdziecie. W moim zestawieniu wybieram po jednym utworze z każdej produkcji. Utwór ten - wkomponowany podczas rekrutacji nowych żołnierzy idących ku służbie gdzie na tle obserwowaliśmy olbrzymie cmentarzysko poległych - bezcenny.
    3.




    SuperFrog - Przezabawna (kolejna) gra platformowa. Z wybraniem najlepszego utworu miałem duży problem. Otóż wszystkie są niesamowite. Jednak najwięcej czasu spędziłem właśnie w piramidach co było przechyliło szalę zwycięstwa właśnie na ten kawałek. Gra cholernie trudna i tylko dla ludzi ze stoickim spokojem.
    2.




    Yo!Joe! - Według mnie najlepsza ze wszystkich gier platformowych jakie miałem zaszczyt grać - A było ich bardzo dużo. Wciągająca jak diabli, możliwość gry co-op (jak na tamte czasy było to olbrzymie wydarzenie). Świetnie zaprojektowane poziomy no i przede wszystkim ta muzyka. Palce lizać i o dokładkę prosić.
    1.




    Lotus Turbo Challenge 2 - Bez zbędnego owijania w bawełnę. Perełka wśród perełek. Do dziś słucham tego utworu jadąc do pracy moim mobilem. Takiego basu mogą pozazdrościć nawet największe hity ostatnich lat. Absolutny 'must hear' w dziedzinie muzyki z Amigi.


    Shaggy

  6. v00d00
    Nikt raczej nie potrafi zrozumieć fenomenu gier typu tower defence. Wciągające jak diabli pożeracze czasu sprytnie wprowadzają graczy w swojego rodzaju hipnozę, z której ciężko się otrząsnąć. "A jeszcze jedną planszę. No dobra może jeszcze dokończę kampanię. To można ulepszać wieżyczki? Sprawdzę inną technikę". Panie i Panowie, chłopcy i dziewczęta. Lubicie tego typu gry? Nie? Oto najlepszy moment aby się przełamać. Tak? Musicie zagrać. Najlepsza gra typu TD jaka do tej pory powstała - ubić wszystko i wszystkich zanim dotrze na drugi koniec mapy.
    Nie jest to jednak pierwsza pozycja jaką wypuściła na światło dzienne firma Ironhide Games. Swoje pierwsze dziecko z gatunku TD uhonorowało krótszym tytułem znanym jako Kingdom Rush. Ta kolorowa umieszczona w baśniowym świecie produkcja wyróżniała się od konkurencji paroma jedynymi w swoim rodzaju rozwiązaniami. Unikatowa fabuła i bardzo staranna kreska oczarowała graczy na całym świecie. Mało jaka gra typu Flash zebrała tak wielką rzeszę fanów od koziorożca po zwrotnik raka sięgając, a może i dalej licho to wie. Opowieść o grupie ludzi, którzy bronią swojego królestwa przed atakami szalonego Maga o imieniu Vez'nan. Zarówno pierwsza "malutka" część, jak i druga Frontiers - znacznie bogatsza - dają graczom tony zabawy i kradną godziny naszych wolnych (tiaaa) wieczorów.



    Co mamy do dyspozycji? Każdą mapę zaczynamy z małą ilością złota na koncie, kolorową oprawą (od lasów elfickich, po zmrożone krainy Yeti lub plaż pijanych piratów) strategicznie staramy się rozmieścić budynki stojące przy głównych alejkach, po których nasz nieprzyjaciel będzie chciał się przedostać. My rzecz jasna musimy mu utrudnić jak najbardziej życie i o ile to możliwe nie pozwolić ani jednej jednostce dojść do celu. Spośród czterech różnych budowli : koszary, dom łuczników;magów i chaty miłośników eksplozji i wszystkiego co ma przyklejony znaczek z napisem TNT. Każdy z wybranych budynków może być ulepszony 4 razy, a przy 5 zmianie drzewko możliwości nam się rozgałęzia. Dzięki tej atrakcji stojące obok siebie dwie budowle z łucznikami mogą się różnić tym, że jedni posiadają większy zasięg i szybsze salwy ostrzału natomiast drudzy - już wolniejsi i z mniejszym obrębem ataku - mają za to większą siłę ognia. I takie wybory mamy z każdą klasą. Dodając do tego trzynastu unikatowych bohaterów z własnymi specjalnymi umiejętnościami dostajemy taki zastrzyk zabawy, że nawet największe snoby będą się cieszyły jak dzieci. Co jeszcze więcej do szczęścia potrzeba? Magii? Proszę bardzo i to tutaj znajdziemy. Nic tak bardziej nie satysfakcjonuje niż zbombardowanie meteorytami bandę trolli maszerującą ku swojej zagładzie. Kingdom Rush: Frontiers oferuje ponadto 22 unikatowe poziomy gdzie średnio na przejście jednego zajmuje nam 10 minut. Dodając do tego porażki, zmiany taktyk, bohaterów - zabawa na wiele nudnych wieczorów. Po każdym etapie uzyskujemy także gwiazdki (maksymalnie trzy na jedną planszę), które ładujemy w drzewko umiejętności bohatera jak i w ulepszanie wieżyczek bądź naszych zdolności magicznych. Brzmi fajnie? Pewnie że nie. Toż to wypas jest.



    Gra dostępna jest jako Free 2 Play dla wszystkich ludzi, nieludzi i trolli, którzy potrafią korzystać z wujka Google'a. Studio postarało się pójść jak najbardziej na rękę swoim fanom i drobne mikropłatności nie przechylają szalę zwycięstwa dla tych co kasę mają. Dotyczy to głównie w kupowaniu unikatowych bohaterów. Jest trzech darmowych więc nie trzeba wydawać złocisza żeby jakiegoś uzyskać. Co prawda twórcy mają w planach dodania paru dodatków "płatna wersja only" - dotyczy to głównie premiery gry na Steam, która będzie miała miejsce 6 stycznia - czyli paru dodatkowych bądź związanych z daną okazją (Haloween, Święta) poziomów . Oprawa video już została przeze mnie wcześniej opisana, cieszy oko komiksowy styl, żywe kolory i baśniowa historia. Muzyka za to może wprowadzić w niesmaczny trans. Jest zróżnicowana co prawda lecz krótkie utwory szybko wpadają w pętle co po pewnym czasie staje się nużące. Całe szczęście mamy możliwość jej wyciszenia. Kwestia gustu i własnych upodobań. Na co czekacie? Podziękujecie mi następnym razem.
    Plusy :
    + najlepszy Tower Defece w internetach!
    + humorystyczna kreskówkowo-baśniowa grafika
    + darmo!!!
    + perfekcyjny 'zabijacz' czasu i 'uginacz' czasoprzestrzeni
    + wyważony poziom trudności
    + idealna dla wymiataczy i niedzielnych graczy
    Minusy :
    - czasem tego czasu na prawdę za dużo nam zabiera
    - muzyka nuży na dłuższą metę
    Ocena : 5 / 5 i szpilka jakości
    Oficjalna strona : http://www.kingdomrush.com/
    Platformy : PC, iPhone, iPad, Android
    Dostępne : TUTAJ!, Steam (06.01.14)


    Shaggy

  7. v00d00
    Poniedziałkowy (30.12.2013r) wieczór zapowiadał się - jak każdy inny - spokojnie. O godzinie 22:00 ludzie leniwie przeszukują stacje telewizyjne w celu zabicia czasu, inni już zaczęli sylwestra z jedno-dniowym wyprzedzeniem, a jeszcze następni (w tym i ja) siedzieli przy komputerze w celach rozluźniających po długim dniu. Przeszukując strony internetowe i odruchowo sprawdzając facebook'a stwierdziłem, że zagram sobie w StarCraft'a II. Włączyłem więc klienta battle.net, a tam klops. Serwery nieczynne. Pomyślałem sobie, że to chwilowa awaria więc odpaliłem klienta League of Legends. I co? Serwery nieczynne. I to nie tylko jeden na którym grałem, amerykański, wschodnio i zachodnio-europejskie oraz oceania padła. Przypadek? Zdecydowanie nie. Grupa DerpTrolling? Tak.
    W godzinach wieczornych nieznana organizacja składająca się z mniej lub bardziej utalentowanych hakerów postawiła (dosłownie i w przenośni) cały internet na głowie atakami DDoS. Zacznijmy wpierw od szybkiego wyjaśnienia owego skrótu. Distriurbuted Denial of Service jest to atak na usługę i system komputerowy mający na celu uniemożliwienie działania wszystkich wolnych zasobów sieciowych. A tłumacząc na chłopski rozum - zmasowany atak wielu jednostek na jedną konkretną 'ofiarę'. Efektem są sparaliżowane serwery, które przez obciążenie zbyt dużej ilości informacji przepływających przez sieć po prostu nie wyrabiają tempa i przechodzą w stan offline. Ofiary poniedziałkowej akcji?
    RiotGames - League of Legends - serwery NA, EUW, EUNE, Oceania
    EA.com
    Disney - Club Penguin
    Ventrilo
    Battle.net - serwery amerykańskie, azjatyckie i europejskie
    Quake Live

    Na swoim oficjalnym twitterze grupa DerpTrolling cały czas podawała światu swoje 'osiągnięcia'. Chcąc jeszcze większego rozgłosu dała po kości jednemu z najbardziej znanych gwiazd twitch.tv PhantomL0rda. Popularny kanał gracza LOL'a zamienił się w jeden wielki cyrk. Grupa DDoS'owała wszystkie gry jakie usiłował włączyć (począwszy od jego gry przewodniej, kończąc na Club Penguin, Quake Live oraz jego własnym kanale Ventrilo). Reddit pękał w szwach o informacjach na ten temat, a przez kanał Phantoma przewinęły się tłumy ludzi. Sytuacja zaczęła niebezpiecznie wymykać się spod kontroli gdy 140-tysięczna widownia zaczęła spamować czat oraz przycisk subskrypcji broadcastera. Sama administracja Twitcha unosiła bezradnie ręce do góry banując niechlujnych spamerów. Efekt końcowy jednak przerósł oczekiwania chyba każdego widza. Ktoś zadzwonił na policję twierdząc, że PhantomL0rd przetrzymuje u siebie w domu zakładników. Służby porządkowe przyjechały. Dla ciekawskich i znających dobrze język angielski zamieszczam godzinne oświadczenie PL'a oraz wyjaśnienie sytuacji z jego perspektywy.
    Krótkie sprawozdanie w formach obrazków, stworzone przeze mnie na rzecz Reddit'a znajdziecie pod tym odnośnikiem (ze względu na duże rozmiary nie załączam go bezpośrednio we wpisie). Czemu grupa DerpTrolling to zrobiła powodując starty w setkach tysięcy dolarów dla zaatakowanych firm? Jak wyjaśniają - We did it for the lulz.


    Shaggy

  8. v00d00
    "Przybyłem tutaj sam. W sercu rozległej po horyzont pustyni wiedziałem, że gdzieś właśnie w tych rejonach znajduje się wejście do podziemi, które kryją wielkie bogactwo, sławę i niezapomnianą przygodę. Nie spodziewałem się jednak, że ta podróż będzie tak cholernie trudna i frustrująca. Za każdym razem kiedy zginąłem, pojawiałem się ponownie na samym początku tego olbrzymiego labiryntu. To było moje przekleństwo. Co gorsza za każdym razem wszystko dookoła zdawało mi się wyglądać inaczej. Dopełnię wolę Yang'a i odnajdę zaginiony skarb w tym zapomnianym przez Boga miejscu..."


    Dobre złego początki
    Splelunky jest unikatową grą platformową, która dzięki losowemu generowaniu etapów, przykuła do ekranów monitora już setki ludzi na całym świecie. Na barki graczy spada bardzo wymagająca i nieznośnie trudna produkcja, która ćwiczy naszą cierpliwość i odporność klawiatury od ilości frustrujących w nich uderzeń ściśniętą pięścią po każdej kolejnej porażce. Posiada w sobie ten rzadko spotykany czar, który nie pozwala nam odejść prędko od tego tytułu. Zginąłeś? Nic nie szkodzi, zacznij od nowa. Losowo tworzone plansze powodują, że każde nowe rozpoczęcie rozgrywki nigdy nie będzie takie samo jak wcześniej. Rozmieszczenie diamentów, bomb, lin oraz wrogów za każdym razem Cię zaskoczy. Może poza stałym fragmentem gry. Otóż nie możesz spokojnie i powoli eksplorować każdej planszy gdyż przez całą Twoją podróż ściga Cię duch. Muzyka wtedy spowalnia, czujesz ciarki przechodzące po całej długości Twojego kręgosłupa i panicznie szukasz wyjścia, które pozwoli Ci uciec przed zagrożeniem... na jakiś czas.
    Jak grać żeby nie zwariować?
    Przejrzyste menu główne pozwala nam na dokonanie dosyć kosmetycznych zmian w samej rozgrywce. Wybieramy odpowiednią rozdzielczości ekranu, ustawiamy język w grze oraz standardowe regulacje dźwięku. Można zaczynać. Tutorial wprowadza nas w same podstawy całego skomplikowanego mechanizmu Spelunky. Można śmiało powiedzieć, że po jego ukończeniu nie poznacie nawet 10% tego co was czeka dalej. Odnajdujemy jednak tam bardzo przydatny przedmiot, który będziecie jako 'nowi' bardzo często przeglądać. Jest to dziennik dziennik Yanga, naszego poprzednika, poszukiwacza przygód, który przepadł bez wieści. Przy zabiciu niespotkanego dotąd przeciwnika bądź odnalezieniu przedmiotu, którego właściwości wcześniej nie znaliście dziennik automatycznie doda ważne informacje na dany temat. Warto więc pokusić się i zaglądać do niego często by poznać słabości oponentów lub dowiedzieć się po jaką cholerę przyda Wam się rękawica od baseball'a 1000 metrów pod ziemią. Kolejną ważną rzeczą są sklepy i postacie wołające nas o pomoc. Podczas naszej podróży zbieramy złoto i zróżnicowane kamienie szlachetne, które możemy później wydać w sklepie. Sprzedawca ma do zaoferowania nam szeroki wachlarz rozmaitych mniej lub bardziej przydatnych przedmiotów. Od bomb i lin po których możemy się wspinać, po strzelbę lub kompas, który wskaże nam drogę do opuszczenia danego poziomu. Możemy też ukraść przedmiot ze sklepu bądź zabić sprzedawcę i zabrać wszystko z półek ale wiążę się to z ryzykiem wydania listu gończego. Nie spodziewajcie się, że kwiaty i przeprosiny zmiękczą serce innych sprzedawców. Ich jedyną satysfakcją zadość uczynienia będzie wpakowanie wam ołowiu w głowę. Na każdym poziomie spotkamy również ocalałych podróżników. Jeżeli pomożemy im dojść cało i zdrowo do końca etapu obdarują nas soczystym buziakiem co spowoduje zwiększenie o jedno oczko pasku życia, które i tak jest bardzo niskie. Warto więc ryzykować.



    Nadmiar cukru powoduje mdłości...
    Ważną rzeczą, która nie każdemu może odpowiadać jest bardzo wysoki poziom trudności gry jako całości. Startując z czterema serduszkami może nam dać zbyt dużą pewność siebie. Otóż na naszej drodze spotkamy takiego rodzaju pułapki które uśmiercają nas natychmiastowo. Lekka chwila nieuwagi i zabawę rozpoczynamy od poziomu 1-1. Potrafi to być frustrujące ale jednocześnie skłania gracza do pewnych refleksji. Ostrożniejszego penetrowania poziomów oraz przemyśleniu każdego kolejnego kroku. A czasu mamy niewiele, duch nie da nam fory, wybijcie sobie to z głowy. Można rzecz jasna uznać to za minus Spelunky, jednak zdania będą na pewno na ten temat podzielone.
    ...lub chęć na więcej czekolady.
    Niewątpliwie największym atutem tej produkcji są losowo generowane poziomy. Za każdym razem doświadczamy czegoś nowego, ba, spośród 4 odmiennych lokalizacji w grze (kopalnie, dżungla, zamrożone jaskinie, grobowce) jest też multum innych ukrytych. Zdradzać ich nie będę bo z pewnością zabrałoby to wiele satysfakcji w ich odnajdywaniu. Tak niepozorna gra posiada olbrzymią różnorodność w rozgrywce i absolutny brak liniowości , której mogliby pozazdrościć komercyjne światowe giganty w branży gier komputerowych. Inną wartą uwagi rzeczą jest Daily Challenge. Codziennie wyzwania mają prostą regułę. Zdobyć jak najwięcej pieniędzy i usytuować się na jak najwyższym miejscu w ogólnoświatowym rankingu. Poziomy jednego dnia dla wszystkich śmiałków są takie same, codziennie na nowo generowane. Jest jednak jedno "ale". Gdy zginiesz, koniec wyzwania, bez mozliwości powtórki trzeba czekać na kolejną przygodę 24 godziny.



    To tyle?
    Dostępny jest również multiplayer, jednak tylko zabawa jest wtedy możliwa grając na jednym komputerze. Do wyboru jest deathmatch lub gra kooperacyjna. Wspomniany wcześniej tutorial nie przygotuje was w pełni do przygody z jaką będziecie musieli się zmagać. Również po lekturze powyższego artykułu nie spodziewajcie się wystarczającej wiedzy. W grze aż się roi od smaczków, easteregg'ów. W Spelunky największą frajdę sprawia gdy poznajecie jej mechanizmy samemu, metodą prób i błędów. Nic bardziej nie satysfakcjonuje niż zwycięstwo poprzedzone wieloma porażkami. Warto wydać parę groszy na tak niesamowicie grywalną i pożerającą czas produkcję.
    Plusy :
    + wciąga na wiele godzin
    + losowe generowanie poziomów
    + każda kolejna przygoda jest inna
    + masa tajemnic do odkrycia
    + wymagająca
    + daily challenge
    Minusy :
    - nie dla niedzielnych graczy
    - czasami potrafi mocno frustrować
    - niewykorzystany potencjał gry wieloosobowej
    Ocena : 4,5 / 5
    Oficjalna strona : http://spelunkyworld.com/
    Platformy : PC, Xbox 360, PS3, Playstation Vita
    Dostępne : GOG , Steam


    Shaggy

  9. v00d00
    Znęcamy się nad grami.

    Tak brzmiał podtytuł dawnej (dosyć) znanej Polskiej strony o tematyce komputerowej. Strona www.voodooguild.com umarła już jakiś czas temu, lecz postanowiłem wskrzesić jej ducha chociażby w formie bloga, którego będę prowadzić właśnie tutaj. Jest to też zarazem głęboki ukłon i uszanowanie Świętej Pamięci Tomasza Norasa, założyciela i redaktora naczelnego VoodooGuild. Jako jeden z byłych recenzentów na wyżej wspomnianym serwisie, postaram się kontynuować "znęcanie się nad grami" poprzez wbijanie szpilek w jak najciekawsze tytuły jakie pojawiają się na naszych domowych blaszakach.
    Motywami przewodnimi jakie tutaj ujrzyjcie będą gry typu Indie, lub tłumacząc na język ojczysty, gry niezależne. Tytuły, których reklamy nie zobaczycie w telewizji, przeoczycie na sklepowych półkach, bądź nawet nie będziecie mieli bladego pojęcia o ich istnieniu. Recenzje i zapowiedzi produkcji równie wspaniałych jak i kompletnych średniaków, jakie trafią na komputery domowe.
    _______________
    To tyle jeżeli chodzi o krótki wstępniak. Teraz wypadałoby dobić trzy szpilki na mój temat. Jestem studentem V roku grafiki projektowej na łódzkiej uczelni Akademii Sztuk Pięknych. Jak wcześniej wspomniałem, należałem do redakcji VoodooGuild gdzie pełniłem rolę newsman'a oraz recenzenta. Byłem również w ekipie pierwszego w Polsce, również już nieistniejącego,bloga na temat Diablo III (WhereIsThatFire?! aka W T F?!) gdzie tłumaczyłem i odnajdywałem wszystkie nowinki i inne informacje na temat trzeciej odsłony kultowej produkcji Blizzarda. Interesuję się grafiką wektorową oraz wszelakiej maści grami niekomercyjnymi tudzież niezależnymi. Łączę moją pasję z pożytecznością, a ze względu na to, że moim przyrządem do pracy jest laptop, tak mam możliwość częstego aktualizowania właśnie tego - nowo powstałego - bloga.
    Czas kontynuować znęcanie się nad grami i przyszykować szpilki.


    Shaggy

×
×
  • Utwórz nowe...