Nie-skazany na śmierć odc.11
Previously in "Nie-skazany na śmierć"
Agent 0700 zjada przedwczesną kolację wigilijną. Agent Tomek prosi go o uratowanie świąt. Dziadek Mróz zostaje pokonany - już nie zakłóci Bożego Narodzenia. John ma się spotkać ze Św. Mikołajem...
- Jest jeszcze jedna sprawa: św. Mikołaj chciał się z tobą spotkać... - rzekł Tomek.
- Dobrze, prowadź do niego - powiedział John.
Agenci założyli stroję kąpielowe i zaczęli wyprawę do chatki św. Mikołaja. W pogardzie mając mrozu szpony tnące i temperaturę -50oC przedzierali się przez zaspy. W końcu agent 0700 postanowił rozluźnić atmosferę i rzucił w agenta Tomka śnieżką. Ten uśmiechnął się tylko i strzelił do Johna z pistoletu na wodę, ale H2O zamarzła w locie. Postanowili więc skończyć z głupimi żartami w ruszyli dalej. W końcu stanęli na wzniesieniu i ujrzeli wypożyczalnię koców i stoisko z gorącą herbatą. Uradowani pobiegli w ich stronę, lecz srogo się zawiedli - to była fatamorgana. Smutni i przemarznięci wędrowali dalej, nie poddając się. Nagle John ujrzał - przez warstwę lodu na swojej twarzy - dym.
- Huraa! To dym z komina domu świętego Mikołaja! - ucieszył się Bond.
- Chodźmy więc - odrzekł Tomek.
Następnego dnia stali dotarli do celu swej podróży. Mikołaj otworzył im i ugościł. Agenci spoczęli na fotelach ogrzewając się przy kominku i popijając gorące kakao.
- Widzisz John - zaczął odziany na czerwono tłuścioch. - Uratowałeś święta. Jestem ci wdzięczny i wielką radością byłoby dla mnie, gdybyś wigilię spędził ze mną. Zgadzasz się? - spytał.
- Hmmm. Co będzie, jeśli odmówię? - odpowiedział pytaniem agent Bond.
- To wrócisz na piechotę w stroju kąpielowym tam, skąd przybyłeś.
- Dobrze - uległ szantażowi. - Zostanę.
Zasiedli do stołu i zjedli kolację tym razem prawdziwą wigilijną, rozmawiając na różne tematy. Nagle John rzekł:
- Agencie Tomku. Jak ty się właściwie nazywasz?
- Ja? Tomasz Karmel - odpowiedział.
Rozmawiali dalej. W końcu nadszedł czas na prezenty.
Tomek otworzył jako pierwszy. Dostał nowy pistolet na wodę i garnitur (żeby nie chodził na tajne misje w przymałym dresie).
Św. Mikołaj rozpakował swój prezent drugi z kolei. W środku był proszek do prania pozwalający utrzymać śnieżno-czerwony kolor ubrań.
John był ostatni. Otrzymał w prezencie nowe kapcie-króliczki, rower, empetrójkę, czekoladę i coś specjalnego. Tym czymś był... rachunek za prąd.
2 komentarze
Rekomendowane komentarze