Nie-skazany na śmierć odc.10
John wskoczył na skuter śnieżny i pojechał na nim do Rosji. Tam wypytywał ludzi o Dziadka Mroza i jego chatkę. W końcu tak przemarzł, iż postanowił się rozgrzać w pobliskim barze. Usiadł przy stoliku, a barman podał mu trzy butelki gorzałki. W pewnym momencie do agenta 0700 przysiadł się jeden z gości. Położył rewolwer na stół. W jego bębenku brakowało tylko jednego naboju. Rosjanin wziął broń do ręki, wycelował w swoją twarz i nacisnął spust. Przeżył. Później przyszła kolej na Johna. Lekko pijany przyłożył rewolwer do głowy i strzelił, ale od alkoholu drżała mu ręka i spudłował. Na to Rosjanin uciekł, agent zaś zasnął.
Obudził w szczelnym szklanym pomieszczeniu. Było zimno i jasno, ale nic nie widział - miał opaskę na oczach. Chciał się ruszyć, ale nie mógł - był przywiązany do krzesła. Ciągle słyszał jakiś warkot i szum. Zaniepokojony tym faktem nie zrobił nic. Nagle ktoś zdjął mu opaskę z oczu i zaświecił w nie latarką. Potem Johna uderzono parę razy i zaprowadzono przed oblicze przygarbionego starca...
Reklamy
Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta...
Zbiór rysunków Marka Lenca w formie albumu - idealny prezent na święta!
Choinka z lampkami tylko 100zł!
Zestaw nie zawiera lampek.
Lek na świńską grypę! - kup już teraz.
Pierwszy sezon (odc.1-10) serialu "Nie-skazany na śmierć" już na Blue-Ray i DVD!
Koniec reklam
...Starzec miał niegroźną minę, był ubrany w szare szaty. W chodzeniu pomagała mu laska. Skinieniem głowy rozkazał podwładnym odejść.
- Ho ho ho! Kogo ja widzę? Czyżby to sławny John Bond? - spytał.
- Tak - odrzekł agent. - Ty zapewne jesteś Dziadek Mróz, mam rację?
- Wolę, gdy zwracają się do mnie Gandalf. Cóż Cię do mnie sprowadza? - powiedział starzec, po czym kichnął tworząc zamieć śnieżną.
- Brrr. Skończ z tym! Dlaczego nie chcesz dać radości dzieciom, które wyczekują prezentów?! Przez ciebie Św. Mikołaj nie może ich roznosić! Skończ z zamieciami!
- Nie zrobię tego. Hahahaha - zaśmiał się Dziadek Mróz.
- Ty brutalu! Dawaj na ring! Dawaj na ring!
Rzekł John, po czym rzucił się na Gandalfa. Mężczyźni zaczęli się siłować i bić. Starzec był słabszy, ale znał karate. Parę razy kopnął więc i strzelił w w pysk agenta, ale John nie poddawał się. Wziął krzesło i walnął nim dziadka. Ten w odpowiedzi kichnął agentowi 0700 w twarz, odmrażając mu policzki. John zaczął szukać czegoś po kieszeniach, kiedy nagle dostał śnieżką w twarz. Trzymał się jednak dalej. Wyjął lek na katar i wlał go do ust Gandalfa.
- Hahaha! - uradował się John. - Już nie będziesz kichał i nie zepsujesz nam świąt! Ho ho ho!
Bond ominął straże i wrócił na skuterze do Laponii. Wszedł do baru "Pod brodą mikołaja" i usiadł przy stoliku agenta Tomka.
- Słyszałem co się stało. Dziadek Mróz leży w szpitalu z ciężkimi obrażeniami ciała, ale wyleczył się z kataru. To oznacza, że już nie stworzy zamieci kichając! Brawo agencie 0700! Dzieci będą z ciebie dumne.
- Nie ma sprawy - odrzekł John rumieniąc się.
- Jest jeszcze jedna sprawa: św. Mikołaj chciał się z tobą spotkać...
4 komentarze
Rekomendowane komentarze