Nie-skazany na śmierć odc.6
John obudził się następnego dnia. Leżał w jakimś białym pomieszczeniu. Wokół stali ludzie ubrani na biało mający miłe, uśmiechnięte twarze zakryte maseczkami. W tle leciała przyjemna relaksująca muzyka. Agent 0700 odwrócił głowę - dostrzegł apetyczne kanapki z szynką i "Kubusia Play". Teraz nie miał już wątpliwości: był w szpitalu dziecięcym. Nagle pani doktor coś powiedziała, ale przez maseczkę nie można nic było zrozumieć, zdjęła więc ją.
- Jak się pan czuje, panie Bond? - powiedziała miłym głosem.
- Nie czuję nóg...
- To nic. Za chwilę je panu przyszyjemy, panie Bond.
- Zaraz. Co się stało w dżungli? - odrzekł zaniepokojony John, szukając czegoś po kieszeniach. - I gdzie jest mój portfel?
- Znaleziono pana w pańskim mieszkaniu z... Z dużymi obrażeniami ciała. Wisiał pan na żyrandolu obdarty ze skóry, ale wszystko jest już w normie. Szpital otoczony jest przez strajkujących lekarzy, więc jest pan tu bezpieczny. A pieniądze z portfela poszły na podwyżki - uspokajała pani doktor.
- Ale miałem tajną misję... - rzekł agent.
- Miał się pan spotkać z łącznikiem, był nim Predator. Przekazał panu pewne informacje, potem poszliście do pańskiego domu i najwyraźniej wypiliście o jeden kieliszek za dużo... Predatora poniosło no i zrobił panu to, co zrobił - wyjaśniła spokojnym, miłym jedyna kobieta w pomieszczeniu - Teraz te informacje przekaże pan mi.
- Ale ja nic nie pamiętam...
- Łżesz! - zdenerwowała się pani doktor. - Mów, co ci powiedziano, albo umrzesz, psie! - wykrzyczała przyjemnym tonem pani doktor.
- Ale naprawdę nic nie wiem.
- Doktorze Kowalski. Elektrowstrząsy. I lewatywa - rzekła dr. Quinn, po czym wybuchła śmiechem.
Dzień później agent 0700 obudził się w tym samym miejscu. Zauważył, że ma przyszyte nogi i wbity w brzuch skalpel i scyzoryk. Wyjął je z pępka, odłączył kroplówki i wstał z łóżka. Chciał wyjść z sali, ale usłyszał głos zbliżającej się dr. Quinn. Postanowił wyskoczyć przez okno. Stanął więc na parapecie, przeżegnał się i spojrzał w dół. Przypomniało mu się, że ma lęk wysokości. Postanowił przezwyciężyć strach i zrobić spadochron z piżamy. Wtem do pokoju weszła pani doktor. Ujrzała Johna stojącego na parapecie. Wyjęła pistolet i zepchnęła agenta z parapetu. John Bond leciał, leciał, minął Małysza, zahaczył o samolot rządowy i wylądował na ziemi. Był cały poobijany i złamał parę żeber. Nic dziwnego - przecież zeskoczył z parteru. Nagle pojawił się przed nim Predator...
2 komentarze
Rekomendowane komentarze