Kierowco, zwolnij. Plastikowy worek czeka...
...ale niekoniecznie na ciebie. Tak można dokończyć tytuł dzisiejszego wpisu. Do jego dodania skłonił mnie dzisiejszy wypadek.
Dziś w szkole nic ciekawego- jakieś sprawdziany, odpytywanie, 10 kg w plecaku. Po skończonych lekcjach umówiłem się z tatą, że ten odbierze mnie z pętli autobusowej na 2. końcu miasta. A jako iż Toruń mały miastem nie jest, więc skorzystałem z autobusu. Po szczęśliwej podróży wysiadłem i czekałem na tatę. Od czasu do czasu lubię sobie tak postać i popatrzeć na ludzi i samochody. Więc stoję i patrzę. Aż tu nagle jedzie "suka"(to nie brzydkie słowo, ale nazwa na vana policji, tak dla mniej kumatych ). "No nic"- myślę sobie- "pewnie kogoś jadą aresztować". 2 minuty potem podjechał tata i powiedział, że zrobił się korek, bo widział tam z przodu światła policji i ambulansu. No to tam sobie pogadaliśmy i po kilkuset metrach ujrzałem miejsce owego wypadku. Ale był to dziwny widok- 0 samochodów, tylko policja przesłuchuje przypadkowych ludzi. Zwolniliśmy do przepisowych 30 i jedziemy. Tata powiedział, że kogoś potrącili. No to ja, że chyba żyje, bo tam się lekarze krzątają. Podjechaliśmy 10 m, patrzymy na pobocze, a jako iż o 17 było już ciemno jak o północy w rzyci u Afroamerykanina, początkowo nic nie zauważyliśmy. Jednak gdy światło reflektora padło w jedno miejsce, ujrzeliśmy worek. Czarny. Plastikowy. W którym chowa się zwłoki. Takie do tej pory widziałem tylko na filmach. Ale uwierzcie mi- mimo tysięcy godzin spędzonych w świecie GTA, nogi autentycznie miałem jak z waty. Bo ktoś umarł, może 15, może 20 minut temu. A gdy ta osoba dziś rano wstawała z łóżka, nie miała pojęcia, że już nigdy się do niego nie położy...
Było to straszne. Przerażająco straszne, że tak zacytuję Grzesznych i Bogatych. A wiecie co? Teraz czuję tylko gniew. Gniew do tego suk*****a, co potrącił pieszego. Ja rozumiem, że nie zawsze wypadek jest z winy kierowcy, ale gdyby tak było w tym przypadku, to by nie uciekł, tylko został i udzielił mu pomocy. A ten patafian spierniczył. Nie wiem, czy był pijany, czy pędził 200 na godzinę. Mam to gdzieś. Jego mam gdzieś. I życzę mu, żeby żył jak najdłużej ze świadomością, że pozbawił kogoś życia. Że żona/mama/córka tego kogoś ujrzą go jedynie w drewnianej skrzynce.
Nie będę komentował postawy świadków. Gdy policja ich przesłuchiwała, naliczyłem około 7 osób. Nie wierzę, że nikt z nich nie potrafił udzielić pomocy. Nie wierzę.
Żałuję, że sam nie byłem tam w chwili wypadku. Może mógłbym uratować jedno ludzkie życie. Może...
Na koniec apel do wszystkich obecnych i przyszłych kierowców- przepisy nie są po to, żeby je łamać, tylko po to, żeby ich przestrzegać.
Dziękuję za uwagę. Do przeczytania niedługo.
P.S. Powinienem tu napisać "niech panika będzie z wami", ale nie mam na to ochoty.
15 komentarzy
Rekomendowane komentarze