Nie-skazany na śmierć odc.4
Alice trzymała palec na spuście zapalniczki. W każdej chwili mogła puścić z dymem całą Kalifornię. Los świata leżał w jej rękach. Nagle do mieszkania wszedł Tommy, brat Johna. Miał na sobie zakrwawiony garnitur, a z jego dłoni - trzymających piłę mechaniczną - spływała krew. Miał dziś wyjątkowo demoniczną twarz. Wniósł coś jeszcze do środka. Tort urodzinowy. Nim John zrozumiał, o co w tym wszystkim chodzi, było już za późno: z tortu wyskoczyła półnaga Krystyna z gazowni i wywietrzyła pokój. Johnowi się to nie spodobało. Tommy widział to i uśmiechnął się szyderczo.
- Już czas - rzekł wypluwając krew z ust.
Wtem zgasło światło. Ktoś zaczął dusić Johna, uderzył go kilka razy i przykleił kartkę z napisem "kopnij mnie". Nagle - równie gwałtownie jak zgasło - światło się zapaliło. John był otoczony przez złowrogie postaci. Z ust ciekła im krew, a na ubraniach mieli swastyki. Zbliżały się, a gdy znaleźli się w polu widzenia Johna, rozpoznał je. To był wujek Sam, Al Bundy, Winston Churchill, tata psychopata, Dalajlama, dr. Quinn, Vito Corleone, E.T. - w skrócie cała jego rodzina. Teraz dobrze wiedział, o co w tym wszystkim chodzi. Dziś był 31 luty 2012 roku - dzień jego urodzin. Jutro mijał czas na zapłacenie rachunku, więc miał szczęście, że dostał od rodziny trumnę wypełnioną po brzegi pieniędzmi. John schował trochę za pazuchę i ruszył poszedł na pocztę. Niestety nim się zbliżył listonosze otworzyli ogień. John zawrócił i zaczął uciekać przed kulami, ale się zmęczył, więc szedł. Na szczęście staruszka odbierająca emeryturę, Zdzisia, wzięła ogień na siebie. John podszedł najzwyczajniej w świecie do okienka numer dwa.
- Dzień dobry! Mam tu rachunek do zapłacenia - rzekł John.
- A ja mam przerwę!
John podszedł tym razem do okienka numer jeden.
- Witam panią! - powiedział.
- Dobrze pana widzieć. Brakuje mi do krzyżówki: "Są tam listy" na sześć liter i pierwsza P?
John nie miał czasu na wzięcie udziału w teleturnieju. Podszedł więc pełen gniewu do okienka numer trzy.
- Masz to, babo wstrętna - powiedział wściekły wręczając pieniądze.
Siedział tam Barack Obama. Prezydent uśmiechnął się, powiedział coś po amerykańsku i załatwił sprawę z rachunkiem raz na zawsze.
- Obama został pokonany, a rachunek zapłacony, ale moja historia dopiero miała się zacząć - rzekł John, gdy drzwi jego domu ponownie wyważył listonosz George...
1 komentarz
Rekomendowane komentarze