O Lekturach I Nauczycielach
O lekturach i nauczycielach
Chcę w tym krótkim felietoniku między innymi zmieszać z błotem... nauczycieli. Tak właśnie! Zacznę od początku. Wiele razy poruszany był ten problem, że dzieciaki/młodzież/nastolatkowie - nie czytają książek, tylko pocinają w gierki. Wiele było teorii spiskowych, o tym, że to pewnie przez gry, telewizje itp. Jednak wina leży gdzie indziej. Mianowicie po stronie nauczycieli. Ci do końca mózgo-wyprańcy, dają dzieciom takie lektury że tylko rzygać i napluć na to. Może trochę przesadzam, ale przytoczę tu jeden przykład. Mój kuzyn, 6 klasa, lektura - Pinokio... No weźcie aniołowie mnie trzymajcie. W tym wieku to oni powinni dostawać takie lektury jak np. Trylogie Tolkiena, czy choćby Sapkowskiego. I nawet jeśli owe dzieciaki nie przeczytają ksiąg i co gorsza przeczytają streszczenia, to niech nauczyciel tak długo będzie robił sprawdziany, aż wszyscy to do cholery przeczytają. Jakby 12 latek przeczytał Sapka, to na pewno zainteresuje się Wiedźminem, pogra w gry fabularne i (może, a może nie) zacznie czytać więcej książek. I dzięki temu nauczyciel oszczędzi sobie roboty, bo ani tak dużo ortografii nie musi sprawdzać (książki uczą w końcu), a uczniowie będą mieli bogatsze słownictwo. Do nauczycieli: myśleć!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.